11 lipca 1943. Zofia Szwal wspomina "krwawą niedzielę"
Dziś obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ludobójstwa Polaków na Kresach Wschodnich. Zofia Szwal ze Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu przeżyła „krwawą niedzielę” 11 lipca 1943 roku. W tym dniu nastąpiła kulminacja ataków Ukraińskiej Powstańczej Armii na polską ludność na Wołyniu.
Zofia Szwal miała wtedy 10 lat i mieszkała w Orzeszynie. "Do domu wpada banda ukraińska i wypędza wszystkich z domu. Wychodzimy. Padają pytania do bandytów, bo nikt nie zdaje sobie sprawy, co się dzieje. Mówią, że wszystkich muszą zabrać do lasu, a wcześniej zabrali mężczyzn. A tu są kobiety i dzieci" - wspomina ocalona.
Szwal wyjaśnia, że Ukraińcy przekonywali miejscową ludność, iż przez wieś wkrótce będzie przebiegał front i za chwilę zacznie się walka z Niemcami. W lesie znajdowały się posowieckie okopy.
Kobieta szacuje, że w lesie Ukraińcy wymordowali ponad trzysta osób, w tym około 130 dzieci. Zginęli też prawie wszyscy z jej rodziny. Kobieta przeżyła dlatego, że w czasie wypędzenia w jej domu przebywał krewny, który podał się za Ukraińca. Ukraińcy pozwolili mu odjechać, ale wcześniej ojciec Zofii Szwal ubłagał oprawców, żeby krewny mógł wziąć ze sobą dwójkę dzieci.
Przypadający dziś Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa Polaków na Kresach Wschodnich dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP jest w tym roku obchodzony po raz pierwszy. Dzień został ustanowiony rok temu specjalną uchwałą Sejmu, w której parlamentarzyści podkreślili, że ofiary zbrodni popełnionych w latach 40. przez ukraińskich nacjonalistów nie zostały w sposób należyty upamiętnione, a masowe morderstwa nie zostały nazwane mianem ludobójstwa. Szacuje się, że w latach 1943-1945 zamordowanych zostało ponad sto tysięcy obywateli II Rzeczypospolitej.