65 lat temu biskupi powiedzieli "Non possumus!"

65 lat temu, 8 maja 1953 r. Episkopat Polski przyjął memoriał odpowiadający na próby podporządkowania Kościoła katolickiego komunistycznym władzom. W jego ostatnich słowach biskupi stwierdzali: "Rzeczy Bożych na ołtarzu cesarza składać nam nie wolno. Non possumus! (Nie możemy)".

9 lutego 1953 r. ogłoszony został dekret Rady Państwa o "tworzeniu, obsadzaniu i znoszeniu duchownych stanowisk kościelnych". Dawał on przedstawicielom władzy komunistycznej w Polsce prawo kontrolowania oraz unieważnienia każdej nominacji i aktu jurysdykcyjnego Kościoła. Stwarzał również możliwość zastępowania wiernych Kościołowi duchownych posłusznymi reżimowi "księżmi - patriotami".

Miał być przełomowym punktem ofensywy przeciwko Kościołowi i doprowadzić do jego podporządkowania władzom komunistycznym, podobnie jak powołanie w styczniu 1953 r. osobnego - XI - Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zajmującego się Kościołem. Dekret był sprzeczny zarówno z obowiązującą konstytucją, jak i porozumieniem zawartym w 1950 r. między rządem i Episkopatem.

Reklama

Prawo decydowania o sprawach wewnętrznych Kościoła przez władze państwowe obowiązywało już wówczas we wszystkich krajach podporządkowanych Związkowi Sowieckiemu.

17 lutego i 3 marca 1953 r. prymas Stefan Wyszyński, licząc na rozsądny kompromis, spotkał się z zastępcą członka Biura Politycznego KC PZPR Franciszkiem Mazurem, odpowiedzialnym w partii za politykę wyznaniową. Władze komunistyczne nie szukały jednak porozumienia i zażądały publicznego potępienia przez Episkopat imperializmu amerykańskiego i zgody na ingerencje w wewnętrzne sprawy Kościoła.

Kierownictwo PZPR szykowało się do rozprawy z Kościołem. Trwały już przygotowywania do aresztowania prymasa.

Odpowiedzią Episkopatu Polski na ataki ze strony reżimu komunistycznego był obszerny memoriał przyjęty na konferencji w Krakowie 8 maja 1953 r. Odrzucał on możliwość stosowania się do dekretu z 9 lutego i przedstawiał opisy prześladowań i szykan stosowanych wobec Kościoła.

Wspominano o usuwaniu religii ze szkół, o politycznej presji, ograniczaniu wydawnictw katolickich, rozbijaniu Kościoła od wewnątrz poprzez tworzenie ruchu tzw. księży-patriotów, czy też wymuszaniu na duchownych ślubowań wierności państwu.

Biskupi stwierdzali w memoriale: "A gdyby zdarzyć się miało, że czynniki zewnętrzne będą nam uniemożliwiały powoływanie na stanowiska duchowne ludzi właściwych i kompetentnych, jesteśmy zdecydowani nie obsadzać ich raczej wcale niż oddawać religijne rządy dusz w ręce niegodne. Kto by odważył się przyjąć jakiekolwiek stanowisko kościelne skądinąd, wiedzieć powinien, że popada tym samym w ciężką karę kościelnej klątwy. Podobnie, gdyby postawiono nas wobec alternatywy: albo poddanie jurysdykcji jako narzędzia władzy świeckiej, albo osobista ofiara - wahać się nie będziemy. Pójdziemy za głosem apostolskiego naszego powołania i kapłańskiego sumienia, idąc z wewnętrznym spokojem i świadomością, że do prześladowania nie daliśmy najmniejszego powodu, że cierpienie staje się naszym udziałem, nie za co innego, tylko za sprawę Chrystusa i Chrystusowego Kościoła. Rzeczy Bożych na ołtarzu cesarza składać nam nie wolno. Non possumus! (Nie możemy)".

Episkopat oceniając realistycznie sytuację stwierdzał, iż nadal nie uchyla się od zgody na płaszczyźnie porozumienia z 1950 r., pod warunkiem jednak, że władze komunistyczne zmienią swoją politykę wobec Kościoła.

Memoriał przekazany został Bolesławowi Bierutowi 21 maja 1953 r. przez prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Wierni zapoznali się z jego treścią 4 czerwca 1953 r. w trakcie procesji Bożego Ciała w Warszawie, w której uczestniczyło ok. 200 tys. osób.

Bohdan Cywiński charakteryzując ówczesne relacje Kościoła z komunistycznymi władzami pisał: "Dopiero po 3 latach nieustannego pogarszania się sytuacji Kościoła, po 3 latach ataków episkopat dokonał krytycznego bilansu podjętej próby (Porozumienia z 1950 r.). Wynik okazał się zdecydowanie negatywny. Ujawnienie tego faktu w oficjalnym dokumencie stało się ciosem wyjątkowo bolesnym dla propagandy komunistycznej na skalę światową. Wartość układu z Kościołem widzieli komuniści przede wszystkim w jego aspekcie propagandowym. (...) Zastosowana przez komunistów wobec Kościoła w Polsce dawka terroru okazała się w tym momencie zbyt wielka, by dało się ją ukryć, zaś zbyt mała, by definitywnie zastraszyć i złamać episkopat i w efekcie podporządkować sobie cały Kościół. Oznaczało to klęskę przyjętej przez rząd kilka lat wcześniej koncepcji polityki kościelnej, klęskę tym boleśniejszą, że bynajmniej nie przewidywaną".

Wydarzenia, które nastąpiły we wrześniu 1953 r. - proces kieleckiego biskupa Czesława Kaczmarka i aresztowanie prymasa Stefana Wyszyńskiego - były jednak dowodem na to, że komunistyczny reżim w Polsce, realizując sowieckie dyrektywy, nie zamierza tolerować niezależności Kościoła i stosując terror dąży do jego "upaństwowienia".

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy