Czy zamach majowy był słuszny? "Piłsudski działał w sytuacji przymusowej"

Muzeum Historyczne Miasta Krakowa zaprasza na debatę "Zamach majowy słuszny, czy nie? W 90. rocznicę wydarzeń" w ramach cyklu Krakowskie kolokwium.

Czy przeprowadzony przez Józefa Piłsudskiego zamach majowy był słuszny? Na to pytanie próbowali odpowiedzieć historyk Tadeusz Gąsowski i konstytucjonalista Andrzej Kulig, goście zorganizowanej przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa debaty "Zamach majowy słuszny, czy nie? W 90. rocznicę wydarzeń".

Zanim związania z Uniwersytetem Jagiellońskim profesorowie Gąsowski i Kulig przeszli do próby odpowiedzenia na pytanie o zasadność wydarzeń z 12 maja 1926 roku, narysowana została sytuacja polityczno-ustrojowa panująca w II Rzeczpospolitej. Profesor Gąsowski zwracał uwagę, że pomimo przyjęcia przez aklamację konstytucji marcowej, konflikt piłsudczyków z endekami nie ustał.

Reklama

- Spór dotyczył w dużym stopniu funkcji, jaką ma pełnić Piłsudski. W konstytucji marcowej ograniczono rolę prezydenta, bo obawiano się, że to Piłsudski nim zostanie. Silnej władzy nie miał w tym ładzie również i premier. Z tego powodu spór przesunął się na kwestię organizacji sił zbrojnych i ich dowodzeniem. Piłsudski uważał, że wódz wojsk musi mieć swobodę decydowania. Natomiast Sejm poddawał dowódcę władzy parlamentu - tłumaczył historyk.

- Twórcy konstytucji marcowej mieli do wyboru kilka opcji. System prezydencki był nie do przyjęcia w Polsce, nikt nie chciał silnej władzy prezydenta, bo żadna strona nie miała przewagi. Druga opcja to był ustrój brytyjski. Problemem był jednak brak monarchy w Polsce. Z tego powodu na placu został ustrój III Republiki Francuskiej. Miał on jedną specyficzną cechę. Składała się z kilku aktów, aktów bardzo lakonicznych. I to nie był przypadek. Bo dopełnieniem ustroju miała być praktyka parlamentarna, która swoją droga rozwaliła system III Republiki Francuskiej. Brakowało stabilizacji, było nadmiernie dużo rządów. Francja jednak była wzorem, bo była zwycięskim mocarstwem. Konstytucja marcowa utworzyła system nie wyróżniający się w ówczesnej epoce. Spętano głowę państwa instytucją kontrasygnaty rządu, uzależnionego znowuż od parlamentu. Tym samym prezydent był związany większością parlamentarną. Dodatkowo, rozwiązanie parlamentu było praktycznie niemożliwe. Wreszcie był to parlament pracujący permanentnie. To sprawiało, że rząd stawał się komitetem wykonawczym parlamentu, a nie odrębnym podmiotem. Tak jak mówił Piłsudski - to była sejmokracja - ocenił natomiast Kulig.

Uchwalenie konstytucji nie uspokoiło nastrojów. Na ulicach miast pojawiły się bojówki partii politycznych. Później doszło do tragedii, gdy Eligiusz Niewiadomski zamordował wybranego w 1922 roku na prezydenta Gabriela Narutowicza. Profesor Gąsowski przypomniał, że zamach, tak naprawdę wymierzony był w Piłsudskiego.

- Prezydent zostaje zamordowany przez przypadek. Celem Niewiadomskiego był Piłsudski. To był jeden z najważniejszych momentów duchowej ewolucji Piłsudskiego. Zaczął on wtedy wątpić czy ład demokracji parlamentarnej, który wprowadziła konstytucja marcowa, jest właściwy dla Polski. Po atakach na jego osobę w mediach i polityce Piłsudski osiadł w Sulejówku.

Czy Piłsudski planował zamach?

- W 1923 roku Piłsudski zorientował się, że znalazł się w próżni. Skończyła się wojna i musiał poszukać modus vivendi. Wcześniej, będąc Naczelnikiem Państwa, był też naczelnym wodzem i człowiekiem odpowiedzialnym administracyjnie za duże obszary kraju - te znajdujące się przy granicach, tereny przyfrontowe. Jednowładztwo zostało mu odebrane, Według mnie szukał modus vivendi do 1926 roku - tak pobyt Marszałka w Sulejówku ocenia profesor Kulig.

- W tym czasie Piłsudski intensywnie pracował nad utrzymaniem kontaktów z Legionistami. A oni też byli sfrustrowani sytuacją. Mieli ograniczone możliwości awansu, sytuacja finansowa kadry oficerskiej była bardzo skromna - armia była niezadowolona, armia utożsamiająca się z wodzem z 1918 roku. Piłsudski dbał, by opinia publiczna o nim mówiła. Korzystał równocześnie z faktu, że jego przeciwnicy go atakowali, co dawało jego zwolennikiem szanse występowania w obronie Marszałka - komentuje profesor Gąsowski, który przypomniał również o pogłoskach dotyczących rzekomych planów zamachu na życie Marszałka.

- Wówczas Legioniści ponownie dali znać, że pamiętaj o swoim wodzu. Udali się do Sulejówka na zjazd w mundurach, bez zgody dowództwa. 15 listopada 1925 roku miała miejsce demonstracja - żołnierze dali wyraz, że ich szable wciąż należą do Piłsudskiego - przypomina historyk.

Czy jednak Piłsudski myślał wówczas o przewrocie i przejęciu władzy?

- Nie sądzę, nikt tego nie dowiódł. Natomiast zamach majowy był improwizacją, jakkolwiek improwizacją planowaną, chociaż bez przygotowanego planu operacyjnego. Natomiast w środowiskach piłsudczyków rozważano myśl zbrojnego wystąpienia w obronie Komendanta. Sam Piłsudski dojrzewał do takiej decyzji, decyzji niełatwej dla niego. Rozpoczynając te działania miał mocne przekonanie, że wszystko rozejdzie się po kościach. To miała być jedynie demonstracja wojskowa, która miała nakłonić prezydenta Wojciechowskiego i premiera Witosa do ustąpienia. Wciąż jednak brak dowodów, że zamach miał przemyślaną strategię. To było działania polegające na tym, która strona szybciej zbierze większe siły - twierdzi Gąsowski.

Dowodem na taką wersję wydarzeń jest nawet tak prozaiczny fakt, jak to, że piłsudczycy nie mieli map wojskowych Warszawy, nie mówiąc już o długości trwania walk o Warszawę, którą można było opanować w kilkanaście godzin.

Czy zamach był słuszny?

Nie ma wątpliwości, że Piłsudski bardzo przeżył fakt rozpętania się bratobójczych walk w Warszawie.

- Piłsudski miał świadomość, że lamie porządek konstytucyjny. Powiedział przecież: "Dla mnie droga legalna jest zamknięta". Ale wiedział, że konstytucja nie daje możliwości rozwiązania sytuacji. Chciał upadku rządu - ocenia profesor Kulig.

Profesor Gąsowski przywołał natomiast rozmowę Piłsudskiego z podchorążymi z 12 maja 1926 roku, tuż przed wybuchem walk.

- Zapytał ich, czy będą do nie go strzelać. "Tak, będziemy" - usłyszał. Piłsudski wrócił do kwatery zdruzgotany. Na miejscu nie rozmawiał z adiutantem o obecnej sytuacji, ale o froncie wschodnim w 1918 roku! Działał za to pułkownik Gustaw Orlicz-Dreszer. Gdy padły strzały, Piłsudski najprawdopodobniej poczuł ulgę, od tego momentu odzyskuje energię i sam kieruje działaniami wojskowymi. Wcześniej to był czas jego wielkiej traumy. Warto przywołać wspomnienia Aleksandry Piłsudskiej, która zobaczyła go po dwóch dniach i powiedziała, że "to był człowiek, któremu przybyło 10 lat" - powiedział historyk.

Czy zatem Marszałek postąpił słusznie, doprowadzając do przewrotu?

- Żeby odpowiedzieć na to pytanie trzeba się zastanowić nad znaczeniem słowa "słuszne". Musielibyśmy też zrobić coś, na co badacz nie może sobie pozwolić, czyli funkcjonować w sferze historii alternatywnej. Jak wyglądałaby II Rzeczpospolita bez przewrotu majowego? Wydaje się, że starcie pomiędzy prawicą a lewicą było nieuniknione. Kiedy mówiliśmy o niedostatkach ładu parlamentarnego, trzeba wspomnieć o emocjach wylewających się na ulicę, nad czym nikt nie panował, a które doprowadziły do wybuchu. Ja rozumiem decyzję Piłsudskiego, który działał w sytuacji przymusowej: politycznej i moralnej. Nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca, a jego przywiązanie do Polski, poczucie misji i odpowiedzialności za państwo narzuciło mu taką formę działania, co bardzo ciężko przeżył, zdając sobie sprawę ze złamania porządku prawnego i moralnego - ocenił profesor Gąsowski.

- Jako prawnik zawsze jestem przeciwnikiem zamachem stanu. Trudno jednak zamknąć oczy na fakt, że wszystkie ustroje międzywojenne były dysfunkcjonalne. Konstytucja Republiki Weimarskiej była tego świetnym przykładem. Fakt, że Polska nie była wyjątkiem na mapie Europy jeśli chodzi o zamach pokazują, że ten ustrój w pierwszych latach po 1918 roku nie zawierał unormowań pozwalających na rozwiązanie problemów tych państwa. My sobie nie zdajemy sprawy z gigantycznej wielości problemów, z jakimi się wówczas zmagano. Dlatego nie dziwi mnie, że ustrój tego nie wytrzymał. Rozumiem, że zamach był tego wyrazem - dodał profesor Kulig.

Artur Wróblewski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zamach majowy 1926
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy