Historycy o Okrągłym Stole: Eksperyment, który zaskoczył wszystkich
Wynik Okrągłego Stołu zaskoczył zarówno opozycję, jak i komunistów - mówili w czwartek w stolicy uczestnicy debaty z okazji 25. rocznicy rozpoczęcia rozmów przy Okrągłym Stole. "Patrzyłem na to, jak na wielki, niepewny eksperyment" - wspominał prof. Andrzej Friszke. Dyskusja odbyła się w warszawskim Domu Spotkań z Historią.
Wspominając rozpoczęcie obrad Okrągłego Stołu przed 25 laty prof. Andrzej Friszke z Instytutu Studiów Politycznych PAN podkreślił, że nie spodziewał się, że wynik Okrągłego Stołu okaże się wielkim sukcesem obozu solidarnościowego.
- To było coś niezwykłego, było wiadomo, że to jest wielkie wydarzenie oglądane z perspektywy stanu wojennego, podziemia i tego wszystkiego, co się działo w Polsce w latach 80. (...). Było jednak wielką zagadką, czym to się skończy. Patrzyłem na to, jak na wielki, niepewny eksperyment. Wszystko co się potem zdarzyło znacznie przekraczało horyzont moich wyobrażeń - mówił badacz.
Jak przypomniał, podjęciu rozmów opozycji z władzą komunistyczną sprzyjała zmiana klimatu politycznego w Europie Środkowo-Wschodniej, związana z dojściem do władzy w ZSRS w 1985 r. Michaiła Gorbaczowa. Kilka lat przed tym wydarzeniem - wyjaśnił Friszke - nikt w Moskwie nie dopuszczał do siebie możliwości dzielenia się władzą z opozycją w państwach bloku sowieckiego.
Historyk dodał, że inną przyczyną podjęcia rozmów przy Okrągłym Stole był gwałtowny kryzys gospodarczy w Polsce, który w 1988 r. spowodował wzrost poziomu inflacji do kilkuset procent.
Z Friszke zgodził się Jan Skórzyński, historyk z Europejskiego Centrum Solidarności, który podkreślił, że rozmowy przy Okrągłym Stole były wynikiem porażki poniesionej przez ekipę gen. Jaruzelskiego. Dlatego też - tłumaczył Skórzyński - komuniści zamierzali wciągnąć część opozycji do współodpowiedzialności za państwo, przede wszystkim w celu uzyskania pomocy w przeprowadzeniu "bolesnej dla społeczeństwa reformy gospodarczej".
Jak dodał historyk, wśród opozycjonistów nie było świadomości, że Okrągły Stół może bezpośrednio wpłynąć na upadek systemu komunistycznego; zamierzano odzyskać to, co utracono w wyniku stanu wojennego. "Nie było mowy o podziale władzy" - podkreślił Skórzyński.
Do jego słów nawiązała Paulina Codogni z ISP PAN przypominając, że ludzie Solidarności nie spodziewali się, że tak szybko uda im się uzyskać zgodę władz na ponowną legalizację związku, co było głównym postulatem opozycji.
- Na samym początku Solidarność uważała, że udział w wyborach będzie ceną za Solidarność. W trakcie obrad okazało się, że jest coś do wygrania, że te obrady są niezwykle ważną grą, która toczy się o wybory, że jest możliwość złapania pierwszego przyczółka wolności - mówiła Codogni. Przypomniała, że decyzja o całkowicie wolnych wyborach do Senatu zapadła właśnie w trakcie rozmów Okrągłego Stołu.
Friszke zaznaczył, że obrady Okrągłego Stołu były "niesamowitą kampanią informacyjną", codziennie śledzoną przez miliony Polaków za pośrednictwem telewizji. - Telewizor nagle stał się przekaźnikiem dużej debaty politycznej o Polsce, odbieranej także w małych miasteczkach i na wsiach. Wprowadzał on temat wielkich reform do każdego domu - wyjaśnił znawca najnowszych dziejów Polski.
Zwrócił także uwagę na doskonałą współpracę członków obozu solidarnościowego, który osiągnął kompromis z komunistami przy Okrągłym Stole. - Tych wszystkich ludzi łączył pewien zakres zaufania i porozumienia (...). To było "zblatowane towarzystwo", wiedziało, do czego zmierza i gdzie jest przeciwnik" - mówił Friszke.
Skórzyński dodał, że choć opozycjoniści byli zróżnicowani ideowo, tworzyli "pospolite ruszenie ludzi dobrej woli". - Fenomenem Solidarności było to, że łączyła ona ludzi o bardzo różnych tradycjach ideologicznych i temperamentach politycznych, różnej drodze życiowej - tłumaczył historyk.
W jego ocenie, obrady Okrągłego Stołu zdecydowały o pokojowym rozkładzie komunistycznej dyktatury, trwającej w Polsce przez 45 lat. Jak podkreślił Skórzyński, fakt, że przemiany wolnościowe były konsekwencją negocjacji opozycji z władzą, a nie przelewu krwi, sprawił, że komuniści zaakceptowali wyniki wyborów parlamentarnych przeprowadzonych 4 czerwca 1989 roku.