IPN znalazł ludzkie szczątki i ryngrafy w miejscu zbrodni z 1946 r.
Ludzkie szczątki, fragmenty spalonego baraku, orzełki z czapek czy dwa ryngrafy żołnierzy - jak twierdzi IPN - Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) z oddziału Henryka Flame, ps. Bartek, zamordowanych w 1946 r. przez UB - znaleziono w Starym Grodkowie na Opolszczyźnie.
Jak powiedział PAP w piątek pełnomocnik prezesa IPN ds. poszukiwań nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego prof. Krzysztof Szwagrzyk - dla badaczy IPN znalezione w Starym Grodkowie ludzkie szczątki i przedmioty to "potwierdzenie, że działania, które są i będą kontynuowane, doprowadziły do przełomu" w sprawie poszukiwań miejsca pochówku żołnierzy Bartka.
Zapewnił, że obecne działania w Starym Grodkowie będą prowadzone "do skutku". "Jeżeli nie skończymy prac przed świętami, wrócimy tu z pewnością po świętach. Jest to bowiem w naszym przekonaniu miejsce, gdzie znajdują się jeszcze szczątki innych ludzi z oddziału Bartka" - dodał Szwagrzyk.
Poinformował, że wśród znalezionych w Starym Grodkowie przedmiotów jest dużo amunicji, fragmenty oprzyrządowania wojskowego, takie jak klamerki czy sprzączki oraz elementy charakterystycznych pasów. Znaleziono też orzełki w koronie z czapek oraz dwa ryngrafy - jak zapewnił prof. Szwagrzyk - noszone przez ludzi z oddziału Bartka. "Tu wątpliwości żadnych nie mamy" - dodał.
Do Starego Grodkowa w 1946 r. miała trafić druga w kolejności grupa żołnierzy oddziału Bartka, która wyjechała z Podbeskidzia w 1946 r. na Opolszczyznę. Tam została umiejscowiona w baraku i w czasie snu wysadzona w powietrze.
Odnalezione ludzkie szczątki znajdowały się tuż obok fragmentów baraku. Nie wiadomo, do kogo należały. Prof. Szwagrzyk powiedział, że przy szczątkach była amunicja - taka, jaka znajdowała się także w spalonym baraku. "A więc był to człowiek, który został przeniesiony w to miejsce" - wskazał. "Człowiek ten nie ma nóg; mamy ogromne zniszczenia w okolicach jednego i drugiego podudzia. Wszystko wskazuje na to, że był to ktoś, kto miał uszkodzone obie nogi w wyniku właśnie tego wybuchu" - podkreślił.
W Starym Grodkowie wraz z badaczami IPN pracują naukowcy z Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu. W działaniach pomagają także saperzy z Brzegu. Poszukiwania w tym miejscu obecnie trwają jedenasty dzień. Prowadzone są - jak wyjaśniał PAP prof. Szwagrzyk - "poprzez szeroką odkrywkę". W sumie na terenie starego lotniska w Starym Grodkowie badacze IPN pojawili się już po raz czwarty w ostatnich latach.
Stary Grodków to jedno z trzech miejsc na Opolszczyźnie - obok Baruta położonego na granicy woj. opolskiego i śląskiego oraz okolic Łambinowic - gdzie IPN szuka żołnierzy Bartka. Szwagrzyk przypomniał, że pierwsze działania poszukiwawcze i prace ziemne dot. tej sprawy wykonane zostały w 2012 r. "Po 4 latach przyszedł efekt" - podsumował. "Teraz przed nami tylko konieczność dokończenia prac. Cała ta polana będzie przebadana metr po metrze" - zapowiedział.
Symbolem mordów, których UB dokonało jesienią 1946 r. na ok. 160-200 żołnierzach NSZ z oddziału Bartka jest tzw. polana śmierci k. Barutu, nazywana też uroczyskiem Hubertus i Śląskim Katyniem. Zdaniem badaczy IPN ok. 60 ludzi Bartka zostało zamordowanych właśnie k. Barutu, a pozostali właśnie w pobliżu Starego Grodkowa.
Według ustaleń IPN żołnierzy "Bartka" - wśród których nie było jego samego - przewieziono we wrześniu '46 roku pod pretekstem organizowanego przerzutu na Zachód właśnie na Opolszczyznę. Miały to być w sumie trzy transporty liczące po ok. 60 osób. Jedną z trzech grup umieszczono w budynku w pobliżu polany śmierci, gdzie żołnierzom podano kolację, alkohol ze środkami nasennymi, a nad ranem rozbrojono, umieszczono w niewielkim budynku, tzw. baraniarni, i wysadzono w powietrze. Resztki fundamentów baraniarni są do dziś na polanie śmierci.
Oddział "Bartka" był największym antykomunistycznym ugrupowaniem na Górnym Śląsku i w Beskidach. Liczył kilkuset żołnierzy i podobną liczbę współpracowników. Stoczył wiele walk. Najgłośniejszą akcją było zajęcie 3 maja 1946 r. miejscowości Wisła w Beskidach.
Od lipca 1946 r. w oddziale działali agenci bezpieki. Ubecy podając się za przedstawicieli sztabu Obszaru Zachodniego NSZ zorganizowali fikcyjny przerzut części zgrupowania na zachód. W ten sposób w trzech transportach we wrześniu 1946 r. wywieziono i zamordowano w okolicach Starego Grodkowa i Baruta co najmniej 167 partyzantów. Była to jedna z najkrwawszych egzekucji UB.
Sam Flame ujawnił się w 1947 r. Zginął 1 grudnia 1947 w Zabrzegu, zabity przez miejscowego milicjanta.