Józef Piłsudski. Pacjent szpitala psychiatrycznego

Burzliwe życie Józefa Piłsudskiego obfitowało w wiele niebywałych i zdumiewających wydarzeń, niekoniecznie pasujących do wizerunku odnowiciela niepodległej Polski, Naczelnika i Marszałka. Jednym z takich "filmowych" epizodów, zresztą rozpoczynającym wchodzący właśnie na ekrany obraz "Piłsudski", był pobyt w petersburskim szpitalu psychiatrycznym i brawurowa z niego ucieczka.

"Czuję zaciskająca się pętlę" - tak Józef Piłsudski, pod koniec XIX wieku aktywny działacz nielegalnej Polskiej Partii Socjalistycznej oraz naczelny redaktor konspiracyjnego pisma "Robotnik", opisywał w jednym z listów  krytyczną sytuację życiową. Mieszkający wówczas z małżonką Marią Juszkiewiczową w Wilnie i nieustannie tropiony przez carską Ochranę, w 1899 roku podjął decyzję o ucieczce z Litwy. 

Uznając, że jest zbyt rozpoznawalny w mieście, a "lewe" papiery na nazwisko Józefa Dąbrowskiego nie gwarantują mu bezpieczeństwa, Piłsudski wraz z żoną, taszcząc ważącą 120 kilogramów nielegalną maszynę drukarską, w listopadzie owego roku uciekają do Łodzi. Tam starają się prowadzić normalne życie jako małżeństwo Dąbrowskich i kontynuować działalność konspiracyjną. Spokój nie trwa jednak długo.

Reklama

22 lutego 1900 roku o godzinie trzeciej nad ranem do łódzkiego mieszkania Piłsudskich wpadła grupa rosyjskich żandarmów. Na trop najprawdopodobniej naprowadził śledczych jeden z odwiedzających przyszłego Marszałka pepeesowskich konspiratorów. To, co carscy policjanci odkryli na miejscu, przeszło ich najśmielsze oczekiwania. W mieszkaniu "państwa Dąbrowskich" mieściła się bowiem regularna drukarnia nielegalnego "Robotnika". Dodatkowo, w lokalu znaleziono podrobione pieczątki między innymi wileńskiego wydziału carskiej policji oraz wiele innych obciążających Piłsudskiego dowodów.


Po trwającym blisko dziesięć godzin przeszukaniu, Piłsudskich aresztowano i przewieziono do łódzkiego więzienia. W kwietniu przyszłego Naczelnika przetransportowano do niesławnego X Pawilonu w warszawskiej Cytadeli, w którym przebywał między innymi ostatni dyktator powstania styczniowego Romuald Traugutt. Wydawało się, że konspiracyjna kariera Piłsudskiego zakończy się w murach więzienia, które "cieszyło się" sławą najpewniejszego w Imperium Rosyjskim. Uciec z Cytadeli było bowiem niepodobna. A po procesie pepeesowca czekał najpewniej wyrok śmierci, ponieważ oskarżono go - niesłusznie - o zabójstwo dwóch szpicli.

"Choroba psychiczna"

Wolność mogło przynieść jedynie... przeniesienie do innego, słabiej strzeżonego, więzienia. Piłsudski postanowił zatem symulować chorobę psychiczną. By wyprowadzić w pole więziennych medyków, przyszły Naczelnik "konsultował" objawy z jednym z lekarzy współpracujących z konspiratorami. Wskazówki zza krat osadzonemu przekazywał Aleksy Sidelnikow, ożeniony z Polką i przychylnie nastawiony do pepeesowców Rosjanin, pracujący w Cytadeli. 

Jakie objawy miało "szaleństwo" Piłsudskiego? 

Symulacja choroby psychicznej polegała na odmawianiu spożywania posiłków, które rzekomo miały być zatrute. Drugim objawem były histeryczne i paniczne reakcje na mundur wojskowy. Władze Cytadeli, widząc coraz bardziej wychudzonego i osłabionego brakiem jedzenia Piłsudskiego, zaczęły karmić więźnia jajkami. Niepotłuczona skorupka miała być bowiem dowodem, że jajko nie jest zatrute. Dodajmy na marginesie, że Piłsudski jajek bardzo nie lubił...

Wybawieniem okazały się badania w warszawskim szpitalu dla obłąkanych św. Jana Bożego. Wyznaczonym do zbadania więźnia biegłym psychiatrą okazał się być Iwan Szabasznikow, z pochodzenia Buriat i tym samym zaciekły wróg caratu. 

Lekarz zorientował się, że Piłsudski symuluje i... wydał orzeczenie stwierdzające bezwzględną konieczność hospitalizacji więźnia! Co więcej, Szabasznikow udzielił Piłsudskiemu kilku wskazówek, w jaki sposób skuteczniej pozorować chorobę psychiczną. Gdy wydawało się, że więzień już witał się z wolnością, władze rosyjskie zgodziły się na hospitalizację, ale nie w przesiąkniętej pepeesowską konspiracją Warszawie, a w dalekim Petersburgu.



Tak Piłsudski trafił do petersburskiego szpitala św. Mikołaja Cudotwórcy. Od razu zamknięto go w izolatce, gdyż był jedynym więźniem politycznym w placówce i miano świadomość, że może sprawiać kłopoty. Stąd też stała obecność żandarmów w szpitalu. 

Po początkowym rygorystycznym pobytem w izolatce, Piłsudskiemu pozwolono dołączyć do pozostałych pacjentów. Jak wspominał później Naczelnik, wśród nich był chory, który "przygotowywał" zamach na życie cara, a z wyimaginowanymi współspiskowcami porozumiewał się tupiąc w podłogę. Inny pacjent udawał Jezusa Chrystusa. Czynił to na tyle "autentycznie", że w jego boskość zawierzyli inni chorzy. Na sali przebywał także potężnie zbudowany agresywny kuracjusz, który terroryzował innych pacjentów. Wszystkich poza Piłsudskim. Tego określał mianem "barona" i o dziwo był mu posłuszny. Gdy podczas jednego z ataków agresji Piłsudski przekonał chorego słowami: "Zawtra budesz bit!", ten go posłuchał i... zaatakował więźniów dnia następnego tłumacząc, że tak mu kazał "baron". 

Zdarzały się też mniej groteskowe sytuacje. Pewnej nocy Piłsudski został napadnięty przez chorego domagającego się daniny z papierosów. Tylko zdecydowana postawa przyszłego Marszałka ocaliło go od pewnego pobicia.

Nietuzinkowy plan uwolnienia więźnia

Pepeesowcy nie zapomnieli o Piłsudskim i zaczęli opracowywać plan uwolnienia więźnia. Główną przeszkodą była jednak ciągła obecność żandarmów w szpitalu oraz pogarszający się stan zdrowia Piłsudskiego, wycieńczonego głodówką. 

Nie dało się siłą, poszukano zatem sposobu. Ostatecznie opracowano plan wyprowadzenia Piłsudskiego ze szpitala w przebraniu. Zmiana ubioru miała nastąpić w trakcie wypełniania na osobności bliżej niesprecyzowanych kwestionariuszy. Piłsudski miał to uczynić pod okiem zaangażowanego w spisek lekarza. Okazał się nim być Władysław Mazurkiewicz, któremu naprędce załatwiono praktyki lekarskie w św. Mikołaju Cudotwórcy. By plan mógł się udać, Mazurkiewicz tygodniami przemycał do szpitala części garderoby dla uciekiniera. Mógł to czynić jedynie w wąskiej teczce, stąd zamiast cylindra wniósł do szpitala szapoklak.

Stosowny moment do ucieczki nastąpił 1 maja 1901 roku (14 maja według kalendarza gregoriańskiego). Mazurkiewicz, który odsłużył staż i stał się pełnoprawnym lekarzem szpitala, pełnił wówczas dyżur. Z powodu święta personel szpitala znacząco się skurczył, a ci, którzy pełnili dyżury, również postanowili celebrować - oczywiście alkoholem - ogłoszone przez carat ludowe święto, mające być przeciwwagą dla socjalistycznego "wywrotowego" Święta Pracy. 

Wieczorem Mazurkiewicz wezwał Piłsudskiego do gabinetu na badania, gdzie nastąpiło błyskawiczne przebranie więźnia w przemycone przez lekarza ubranie. Spiskowcy śpiesznie wyszli z gabinetu i gdy już zmierzali ku wyjściu, Mazurkiewicz został zatrzymany przez dziennikarza, który pracował nad materiałem o mordercach kobiet. Lekarz, faktycznie nie mający specjalistycznej wiedzy na temat seryjnych zabójców przedstawicielek płci pięknej, zbył żurnalistę kilkoma banałami.


Po wywiadzie spiskowcy ruszyli do głównego wyjścia - pod latarnią przecież najciemniej. Tutaj czekała ich niemiła niespodzianka. W stróżówce nie było bowiem znajomego portiera. Co więcej, przebywał w niej również i żandarm! 

Konspiratorzy nie stracili jednak zimnej krwi. Szybko przemieścili się do tylnego wyjścia ze szpitala. Tam Mazurkiewicz, dla zmyłki tytułujący ustrojonego w szapoklak Piłsudskiego "ekscelencją", nieznoszącym sprzeciwu głosem nakazał stróżowi natychmiastowe otwarcie tylnej bramy. Po chwili Piłsudski i Mazurkiewicz byli za murami szpitala. Tymczasem inni konspiratorzy daremnie oczekiwali na uciekinierów w umówionym miejscu przy frontowym wyjściu ze szpitala. Wreszcie, zrezygnowani, udali się do konspiracyjnego mieszkania. Jakie było ich zdziwienie, gdy po chwili w lokalu pojawili się Piłsudski i Mazurkiewicz. Jak się okazało, udało im się złapać dorożkę, później z konspiracyjnego przyzwyczajenie przesiedli się w drugą chcąc zgubić ewentualny "ogon", by w ten sposób dotrzeć do umówionego miejsca. Ucieczka się powiodła!

Wyjazd z Petersburga

Jeszcze tego samego dnia osłabiony Piłsudski postanowił, że chce wyjechać z Petersburga. 

Po zmianie strojów - szapoklak rzucał się jednak w oczy - Piłsudski, wraz z towarzyszącym mu twórcą planu ucieczki Aleksandrem Sulkiewiczem, udali się na dworzec kolejowy. Tam dla niepoznaki założyli kaszkiety urzędników komory celnej, wsiedli do pociągu i odjechali do Tallina. 

Kolejnym przystankiem było już Polesie, gdzie Piłsudski spotkał zwolnioną z Cytadeli żonę Marię. Tutaj również nie było bezpiecznie, dlatego postanowiono przekroczyć granice zaboru rosyjskiego i przedostać się do austro-węgierskiej Galicji. Tym razem Piłsudski z małżonką oraz Sulkiewicz, przebrani za leśników, przekroczyli granicę w lasach Roztocza pod Zamościem. 

Wreszcie udało im się dotrzeć do Lwowa. Wycieńczony więzieniem, głodówką, szpitalem i wyczerpującą ucieczką Piłsudski szybko dochodził do zdrowia. Niewątpliwie pomogły mu w tym wycieczki do Zakopanego i Krakowa. Kilka miesięcy później był już gotowy do podjęcia na nowo działalność konspiracyjnej w PPS. 

Walka o wolną Polskę rozpoczęła się dla Piłsudskiego na nowo.



Artur Wróblewski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy