Kuratorki wystawy: Polscy Żydzi z dnia na dzień stali się "obcymi"

W wywiadach przeprowadzonych z osobami, które po wydarzeniach marcowych wyjechały, sprawa wykluczenia była stale poruszana – mówią Justyna Koszarska-Szulc i Natalia Romik, kuratorki wystawy "Obcy w domu. Wokół Marca’68" w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

PAP: Tytuł wystawy "Obcy w domu. Wokół Marca"68", jeszcze przed otwarciem ekspozycji wzbudzał odmienne emocje, niepokój, a nawet bywał krytykowany. Jaka intencja przyświecała autorom wystawy przy jego wyborze?  

Justyna Koszarska-Szulc: Tytuł wziął się z naszych przemyśleń, jak można by tytułem połączyć wszystkie doświadczenia i wszystkie elementy narracji, które chciałyśmy zawrzeć w scenariuszu wystawy. Zależało nam na tym, aby tytuł był uniwersalny i wieloznaczny, stąd ironia, która się  w nim pojawia. Wystawie patronuje wiersz Stanisława Barańczaka "Jeżeli porcelana...", który oddaje uniwersalne doświadczenie mieszkańca Europy Środkowej z drugiej połowy XX wieku. Utwór mówi o tym, że przedmioty są trwalsze niż my sami.  

Reklama

Drugą naszą inspiracją przy wyborze tytułu była książka Zygmunta Baumana, socjologa i filozofa, w marcu 1968 r. usuniętego z uczelni (UW), pt. "Wieloznaczność nowoczesna". We wstępie adresowanym do polskiego czytelnika - książka została wydana w kraju w 1995 r. -  Bauman pisze: "w świecie, w którym nikt nie jest już tak całkowicie do końca w domu, może i los obcego się odmieni? Może potrafimy dostrzec w Obcym człowieka takiego, jak my sami?".

Przygotowując wystawę pozbierałyśmy relacje emigrantów pomarcowych o tym, że czuli się w Polsce jak we własnym domu, który potem niemal z dnia na dzień musieli opuścić. Dom został odebrany a jego dotychczasowi mieszkańcy napiętnowani. Nie chcemy tym tytułem wtórnie napiętnować tych, którzy wyjechali, tylko pokazujemy, że oni przecież nie byli obcymi, czuli się u siebie, odebrali patriotyczne wychowanie; to była ich ojczyzna, w której nagle doświadczyli wyobcowania. 

Natalia Romik: W świadectwach, wywiadach, które przeprowadzałyśmy z osobami, które wyjechały i tymi, które opuścić Polski nie mogły bądź nie chciały, sprawa obcości, wykluczenia była stale poruszana. Ostracyzm społeczny był bardzo mocno odczuwany. Stąd tytuł naszej wystawy. 

Jaka jest aranżacja ekspozycji? Jak przebiega ta muzealna opowieść o Marcu'68?  

Natalia Romik: Narracja jest tak poprowadzona, aby osoby, które się interesują historią, ale również te, które mają bardziej ogólną wiedzę historyczną, mogły krok po kroku dowiedzieć się o tym, co doprowadziło do Marca'68  i jak przebiegały wydarzenia. W sercu ekspozycji mamy instalację Dworzec Gdański.  W przestrzeni dworca, inspirowanej architekturą dworca Warszawa Gdańska, autorstwa arch. Stanisława Kellera, pomiędzy taflami szyb, po których spływa deszcz, widać portrety osób, które wyjechały. Tu również możemy wysłuchać przez czarną ebonitową słuchawkę - poruszających ludzkich historii; indywidualnych osób i całych rodzin. W tym miejscu, pod oryginalnym neonem z dworca,  staraliśmy się stworzyć miejsce wyciszenia, refleksji.  

Jakie są główne części, wątki wystawy? 

Justyna Koszarska-Szulc: Mamy dwa wyraźne wątki przechodzące przez całą wystawę: wątek historii Polski i historii żydowskiej. Pokazujemy, jak one wpływały na siebie i gdzie dochodzi do ich nałożenia. W ten sposób chcemy wytłumaczyć widzowi, dlaczego Marzec jest tak istotny dla Żydów. Zadaniem Muzeum POLIN jest opowiedzieć o Marcu 1968 z perspektywy doświadczenia Żydów.  

Natalia Romik: Na początku ekspozycji mocno zaznaczoną linię politologiczną, dotyczącą nie tylko wydarzeń w Polsce, ale i na świecie. Przypominamy, że wiosna 1968 roku była czasem buntów studenckich, które przetoczyły się przez Europę, ale też przez obie Ameryki - świat cały.  

Zależało nam na tym, aby pokazać, nie tylko kampanię antyżydowską, doświadczenia osób wówczas represjonowanych, walkę pomiędzy frakcjami władz komunistycznych, ale właśnie bunt studentów. Tę część wystawy nazwaliśmy Duch czasu. Obok przypominamy czasy małej stabilizacji - realia lat 60. Dalej - październik 1956 i walki frakcyjne, potem wojnę sześciodniową i jej następstwa. Protest w związku ze zdjęciem "Dziadów", przemówienie Gomułki, i kolejno - czystki, znikanie instytucji żydowskich, wyjazdy, o których najdobitniej mówi wspomniana już instalacja Dworzec Gdański. Kolektyw SENNA: Piotr Jakoweńko, Sebastian Kucharuk i ja przy przygotowaniu tej części przestrzeni wystawy wykorzystaliśmy fragmenty oryginalnego neonu z tego dworca.  

Osobną część ekspozycji stanowi tzw. Archiwum Marca - w którym prezentujemy pamiątki przekazane muzeum: paszporty, fotografie, listy, dokumenty, książki, kalendarze, globus, sukienkę, wazon  na kwiaty wypożyczony muzeum przez córki państwa Baumanów, który był świadkiem ich pomarcowych peregrynacji. Archiwum ma charakter otwarty - wciąż przyjmowane są dary związane z pożegnaniami i wyjazdami z Polski. Te osobiste świadectwa mocno działają na emocje.  

Dokąd emigrowali Żydzi z Polski?  

Justyna Koszarska-Szulc: Każda z osób wyjeżdżających w 1968 r. miała inną, swoją, historię. Na ogół jednak pierwszymi przystankami były Rzym i Wiedeń. Potem jechali dalej do Izraela, Danii, Szwecji, Stanów Zjednoczonych, niekiedy także do innych krajów.  

Podobno spora część wyjeżdżających wybierała Skandynawię?  

Justyna Koszarska-Szulc: Rząd szwedzki dał się przekonać do przyjęcia żydowskich uchodźców z Polski m.in. dzięki namowom Erika Kronvalla, który był dwukrotnie ambasadorem Szwecji w Polsce, po raz pierwszy w latach 30. Odznaczał się on dużą wrażliwością w sprawach polskich i żydowskich. Szwecja zaczęła  przyjmować przede wszystkim specjalistów: inżynierów, lekarzy, naukowców. Dania natomiast przyjmowała wszystkich bez względu na wiek, wykształcenie i umiejętności.  

Na wystawie znalazły się też dzieła sztuki.  

Justyna Koszarska-Szulc: Obok materiałów historycznych opowiadają one o nastrojach i doświadczeniach związanych z wydarzeniami Marca' 68;  są to m.in. praca filmowa Krzysztofa Wodiczki - słynne projekcje na pomniku Adama Mickiewicza, linoryt Leszka Sobockiego "Otarci", prace Macieja Bieniasza, cykl rysunków "Zarastanie" Jacka Waltosia, czy obraz "Czas pogardy" Erny Rosenstein. Te artystyczne prace pokazują też, że doświadczenie Marca ’68 jest dziś niezwykle aktualne. Stanowi ponadczasowe ostrzeżenie przed biernością wobec dyskryminacji, ksenofobii i naruszania praw człowieka.  

Podobne przesłanie można chyba odczytać z ostatniej części wystawy?  

Justyna Koszarska-Szulc: Ten fragment ekspozycji nosi tytuł "Nowomowa i ciągi dalsze" i został zaczerpnięty z książki Michała Głowińskiego, który był naszym konsultantem w sprawie retoryki nienawiści, oraz problemu obniżenia się standardów mowy publicznej. W prasie polskiej ostatnich dwóch lat znaleźliśmy wiele kalek językowych z roku 1968. Co prawda, zwrot "Syjoniści do Syjamu" się nie pojawił, ale "piąta kolumna" już tak. Podobnie jak insynuacje : "wiadomo kto", "znany skądinąd", "prawdziwe nazwiska", "nie dla obcych", "nie dla uchodźców".  

Natalia Romik: Chodzi o podobieństwo dyskursu, języka, którym mówimy o rzeczywistości, o to, jak jest budowany obraz wroga w publicystyce i jak to znajduje odzwierciedlenie w tym, co ludzie mówią, co piszą w internecie. Na ekranie pokazujemy próbkę materiału zebranego przez organizację Hejtstop, ilustrującego nadużycia w internecie. I jest to, niestety, przykład ogromnej nienawiści szerzącej się w przestrzeni publicznej.  

Justyna Koszarska-Szulc: Naszym założeniem było to, aby pokazać, że za każdym razem, gdy na górze stosuje się retorykę nienawiści, to ośmiela się tych, którzy bez przyzwolenia, nie odważyliby się, do wypowiadania opinii, degradujących nas i nasz język, nasze życie społeczne. Kwestia jest taka, czy sięgamy po to, czy nie sięgamy. Zadaniem wystawy jest też ukazanie, jak niebezpieczne jest szerzenie i posługiwanie się językiem nienawiści. Jest to przestroga.  

Rozmawiała: Anna Bernat

Ekspozycja "Obcy w domu. Wokół Marca’68" w Muzeum Historii Żydów Polskich będzie czynna od 9 marca - 24 września.  

Współorganizatorem ekspozycji jest Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny w Polsce. Mecenasem wystawy-Europejski Komitet Wspierania Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Patronatem objęła wystawę prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy