"Łemkowskie przysłowia i powiedzenia ze Świątkowej Wielkiej i okolic"

Łemkowskie powiedzenia i przyśpiewki udało się zachować dzięki trwającej pół wieku pracy /Roman Reinfuss /materiały prasowe

​Dziedzictwo dawnej Łemkowyny zostanie zachowane dla kolejnych pokoleń dzięki trwającej pół wieku pracy Bolesława (Wasyla) Bawolaka. Mieszkaniec Świątkowej Wielkiej, jednej z najstarszych łemkowskich wiosek, idąc w ślady swojego ojca przez całe życie spisywał przysłowia i powiedzenia używane przez Łemków.

Trwające 50 lat prace opłaciły się - niemal 7 tysięcy łemkowskich przysłów zostało właśnie wydanych nakładem pod tytułem "Łemkowskie przysłowia i powiedzenia ze Świątkowej Wielkiej i okolic".

Najnowsze opracowanie jest nie tylko fascynującym zbiorem łemkowskich przysłów funkcjonujących wśród mieszkańców urokliwej wioski Beskidu Niskiego, ale także - jak mówi założyciel wydawnictwa wydającego książkę, Wiesław Żyznowski - niezwykle cennym zbiorem dokumentującym dziedzictwo kulturowe Łemkowyny.

- Nasza najnowsza publikacja to kompendium przysłów, powiedzeń i powiedzonek oraz interesujących zdań łemkowskich. Wśród nich można znaleźć zarówno te, które były używane w Świątkowej i okolicy w XX wieku, a zwłaszcza w pierwszej połowie stulecia, ale też te, które w jakiejś części pochodzą z okresu wcześniejszego - zaznacza Wiesław Żyznowski.

Reklama

Skąd u Bolesława Bawolaka trwające od najmłodszych lat życia zainteresowanie tematyką przysłów? Stało się to za sprawą jego ojca - również Bolesława - który podobnie jak dziadek Michał, zawsze interesował się folklorem łemkowskim.

- Ponieważ dziadek pisać nie umiał, przyśpiewki zapamiętywał. Wszystkie przyśpiewki i przemowy weselne, powiedzenia i tradycje zaczął spisywać dopiero ojciec. Nigdy go nie zapytałem, kiedy zrodziła się jego pasja. Na początku ojciec przekazał mi około 300 przysłów, spisanych na luźnych kartkach. Sam nie chciał już ich notować: "Ty prowadź to dalej" - powiedział do mnie któregoś dnia - relacjonuje Bolesław Bawolak, dzięki któremu pierwotny spis udało się rozszerzyć do aż 7000 pozycji.

Jak dodaje, większość zebranych przez niego przysłów ma łemkowski rodowód, ale często były one spisywane po ukraińsku.

- W danej rodzinie staruszek ojciec sam nie był już w stanie ich zapisać, a syn, który to robił, nie znał łemkowskiego - zaznacza Bawolak. Autor, będący również niezwykle utalentowanym muzykiem, w czasie swoich wieloletnich prac starał się dotrzeć do jak najszerszego grona osób, które mogły pomóc mu w zebraniu możliwie jak najbardziej kompletnego zbioru przysłów.

- W tym celu przez całe świadome życie zbierał je od starszych świątkowian, głównie żyjących w Ukrainie, wychwytywał w rozmowach, w różnych sytuacjach i nastrojach - mówi Wiesław Żyznowski.

- Na gorąco tylko je zapamiętywał, żeby nie płoszyć rozmówców i dopiero później, możliwie szybko i żmudnie, spisywał je, a co spisał - zachował, nie zagubił, nie zaprzepaścił - dodaje wydawca.

Przysłowia zostały zebrane w publikacji tematycznie, zarówno w języku polskim, jak również w łemkowskim, wraz z transkrypcją fonetyczną. Jak dodaje Marta Graban-Butryn, folklorystka i etnolożka zajmująca się obrzędowością rodzinną Łemków, w zbiorze przysłów zgromadzonych przez Bolesława Bawolaka odbija się, zarówno w wymiarze społecznym, jak i przyrodniczym, dawna Łemkowszczyzna.

- Możemy tam odnaleźć mieszkańców tych ziem z ich przywarami i cechami godnymi pochwały, świat przyrody czy językową topografię wsi. Jest i cerkiew, i karczma, pole i las, zagroda i chyża, stół i piec, gazda i gazdyni. Mimo uniwersalności tych tekstów oraz żywotności części z nich odnosimy wrażenie, że to opowieść o Łemkowszczyźnie dawnej, o krainie naszych przodków sprzed akcji "Wisła". Przedwojenna Łemkowszczyzna jawi się w nich wprawdzie jako biedna, ale szczęśliwa kraina. Codzienność wyznaczana rytmem przyrody i ciężką pracą, zmianą pór roku, miesięcy od czasu do czasu zostaje przerwana świętowaniem - zaznacza Marta Graban-Butryn.

   

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy