Na tę wyspę nikt nie miał wstępu. Nawiedzały ją jedynie duchy ofiar

Od wieków była miejscem izolacji. Jej ziemia kryje ciała setek tysięcy ofiar, których duchy można podobno czasem zobaczyć, stojąc na weneckim wybrzeżu. Poveglia przez lata zyskała miano najbardziej nawiedzonej wyspy świata, co podsycał zakaz wstępu.

Poveglia: Miała być bezpiecznym schronieniem...

Opowieść o Poveglii — włoskiej wyspie leżącej nieopodal Wenecji, to historia strachu, izolacji i śmierci. Początkowo w 421 r. (wówczas pojawiają się pierwsze wzmianki o niej) Poveglia stała się azylem dla mieszkańców Padwy i Esty, którzy uciekali przed barbarzyńskimi hordami. Niestety wyspa częściej niż schronieniem, w swojej historii była miejscem przymusowej izolacji.

Po raz pierwszy doszło do tego w 1348 r., kiedy Europa musiała zmierzyć się z widmem zagłady ludzkości, które przyniosła ze sobą (wędrująca prawdopodobnie z Chin) epidemia dżumy. W tym czasie ludzie padali niczym kłosy zboża ścinane przez Ponurego Żniwiarza — morowe powietrze mogło dosięgnąć każdego, a widok owrzodzonych ciał, rozkładających się wnętrzności i wszechobecny fetor — powiększały atmosferę grozy. Najpierw ofiar były kilkadziesiąt, potem kilkaset, w końcu kilkadziesiąt tysięcy.

Reklama

Zobacz również: Nawiedzony dom przy Kosocickiej w Krakowie. Jaka jest jego historia?

...stała się miejscem ponurych żniw

W tej sytuacji władze Wenecji podjęły decyzję, że zwłoki oraz chorzy, dla których nie widziano już ratunku, zostaną przetransportowani na pobliską wyspę. Dotknięci Czarną Śmiercią mogli jedynie czekać tam, aż kostucha postanowi zabrać ich ze sobą. Snuli się więc bez celu po wyspie niczym żywe trupy. Jak reagowali na czarne plamy na ciele wieszczące bliską śmierć? Byli przerażeni zbliżającym się kresem życia, czy może szczęśliwi, bo oto nachodzi kres beznadziei i niewoli, w którą wpędziła ich dżuma?  

Poveglia ponownie przeobrażona w umieralnię

W końcu wydawało się, że widmo Czarnej Śmierci rozwiało się... Poveglii jednak nie miała szczęścia do osadników, kilkakrotnie powracali tam mieszkańcy, ale w wyniku różnych historycznych zawirowań wyspa znów pustoszała. W XVIII powstał tam punkt kontrolny towarów i ludzi przybywających do Wenecji. Wszystko wydawało się iść ku lepszemu, gdy oto w 1793 r. stwierdzono kilka przypadków zachorowań na dżumę wśród żeglarzy... Po raz kolejny w obawie przed zarazą władze stworzyły na Poveglii — Lazaret (Lazaretto) — miejsce przymusowej izolacji chorych i znów w tej ziemi chowano tych, których Ponury Żniwiarz zabrał ze sobą. Wyspa pełniła tę rolę do 1805 r. 

Najbardziej przerażający okres w dziejach wyspy

To nie Czarna Śmierć z XIV w., ani ponowne epidemie dżumy były jednak najtragiczniejszym okresem w dziejach wyspy. Najgorsze miało się dopiero wydarzyć...

W 1922 r. włoskie władze postanowił zagospodarować nieużywany przez lata teren i wydały decyzję o utworzeniu tam szpitala psychiatrycznego. Stała się więc Poveglia po raz kolejny miejscem przymusowej izolacji. Pacjenci podobno już od pierwszych chwil skarżyli się na kiepskie warunki bytowe oraz towarzyszące im ciągle nieustające uczucie niepokoju. Byli Włochami, doskonale znali straszną historię wyspy, nie dziwi więc, że wyobraźnia budziła demony. Jednak okazało się, że to nie duchów powinni bać się najbardziej...

Nie minęło wiele czasu od otwarcia szpitala, gdy wyszło na jaw, że w budynku dzwonnicy pacjenci poddawani byli kontrowersyjnym zabiegom leczniczym. Na chorych przeprowadzano okrutne eksperymenty, do których lepiej pasuje określenie — tortury. Jedną z nich była lobotomia (operacja na mózgu), którą prawdopodobnie wykonywano bez znieczulenia. Szpital ostatecznie zamknięto, jak podają włoskie źródła, w 1948 r., a wyspa opustoszała.

Zobacz również: Nietypowe zawody. Profesjonalny tester nawiedzonych domów

Nawiedzały go duch ofiar

Z historią szpitala psychiatrycznego na Poveglii wiąże się legenda, według której jeden z lekarzy eksperymentujących na ludziach miał widywać duchy swoich ofiar oraz zmarłych na dżumę. Mężczyzna nie wytrzymał presji psychicznej i popełnił samobójstwo, wyskakując z dzwonnicy.

Choć oficjalnie wyspa jest zamknięta dla turystów, to pojawiają się śmiałkowie, którzy korzystając z wodnych taksówek chcą ją zwiedzić i przy okazji zobaczyć duchy. W 2016 r. włoska prasa rozpisywała się o pięciu amerykańskich turystach, którzy postanowili spędzić noc na Poveglii - nie dotrwali do rana. Z brzegów wyspy zabrały ich służby patrolujące przybrzeżne wody. Amerykanie podobno byli przerażeni i powtarzali, że na wyspie straszy.

Władze Włoch kilkakrotnie próbowały rewitalizować ten teren. W 2014 r. wysunęły ofertę dzierżawy wyspy na 99 lat w zamian za budowę na niej luksusowego hotelu. W 2016 r. stowarzyszenie Poveglia per Tutti (Poveglia dla każdego) chciało otwarcia wyspy i przeobrażenia jej w centrum rekreacyjne. Mimo różnych planów, Poveglia do dziś jest opuszczoną wyspą. Tajemnicza i nawiedzona Poveglia fascynuje wielu, zauważyły to lokalne firmy wycieczkowe, które proponują podróż łodzią na wyspę.

Przerażające statystyki

Według różnych źródeł szacuje się, że na Poveglii pochowano około 100 - 150 tysięcy ofiar przynajmniej trzech epidemii dżumy. Nie dziwi, więc że wyspa obrosła złą sławą nawiedzanej przez duchy i demony, która towarzyszy jej do czasów współczesnych. Nawet dziś, spotkać można Włochów opowiadających, że widzieli zjawy snujące się po leżącym nieopodal Wenecji skrawku ziemi czy słyszeli dźwięk dzwonów.

Zobacz również: Makabryczna prawda ukryta w “zwykłej” pocztówce

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy