"Nasz Dziennik": Nienaprawiona krzywda mieszkańców Gdyni
Mieszkańcy Gdyni wypędzeni ze swoich domów w 1939 roku przez Niemców chcą wreszcie zostać uznani za osoby represjonowane - informuje poniedziałkowy "Nasz Dziennik".
Wypędzenie w czasie wojny mieszkańców Gdyni jest mało znanym, ale tragicznym i bolesnym epizodem naszej historii. Pozbawieni swoich domów, eksterminowani przez niemieckiego okupanta gdynianie nie doczekali się do dziś nawet symbolicznego zadośćuczynienia - czytamy w "Naszym Dzienniku". W chwili wybuchu wojny Gdynia liczyła 127 tys. mieszkańców. Gdy tylko do miasta weszli Niemcy, rozpoczęły się masowe wysiedlenia - mówił w wywiadzie dla poniedziałkowego "Naszego Dziennika" Benedykt Wietrzykowski, prezes stowarzyszenia Gdynian Wysiedlonych.
Wietrzykowski tłumaczył, że Konwencja haska określa, w jaki sposób okupant powinien obchodzić się z ludnością cywilną. "W pierwszej kolejności powinni dla nas utworzyć obozy przejściowe. Niemcy się do tego nie zastosowali" - mówił. Dodał, że komórki zajmujące się przesiedleńcami zaczęto tworzyć "dopiero w marcu 1940 r. pod naporem opinii międzynarodowej".
Następnie powstawały obozy przejściowe. Gdynianie trafiali do takiego obozu w Toruniu. "Tam zatrzymywały się transporty i segregowano ludzi. Taka segregacja odbywała się też na stacjach kolejowych m.in. w Częstochowie i Kielcach" - mówił Wietrzykowski. Tłumaczył, że segregacje odbywały się "według klucza: dzieci aryjskiej urody były zabierane od rodziców i kierowane na zniemczenie do Rzeszy. Pozostałe osoby miały trafić do Generalnej Guberni". "Dziś nie mamy żadnego statusu: ani osób represjonowanych, ani kombatantów" - dodał.
Dlatego Stowarzyszenie Gdynian Wysiedlonych domaga się uwzględnienia ich w ustawie o kombatantach oraz o osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego.
"Obecnie nie ma żadnego aktu prawnego, który uznawałby wypędzonych gdynian za kombatantów albo osoby represjonowane. A to dlatego, że do marca 1940 r. były to dzikie wywózki, które nie były rejestrowane przez Niemców i odbywały się z pogwałceniem prawa międzynarodowego. Po tym czasie osoby, które przeszły przez obozy, otrzymały specjalne zaświadczenia i ich sprawa jest prostsza" - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Dorota Arciszewska-Mielewczyk, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
"Dziś gdynianie wysiedleni od września 1939 r. do marca 1940 r. nie są uwzględnieni w żadnych aktach prawnych i wobec tego nie mogą ubiegać się o jakiekolwiek świadczenia" - wyjaśnia.
Wnioskiem osób, które od września 1939 r. do marca 1940 r. zostały przymusowo wysiedlone z Gdyni o uznanie ich za represjonowane zajęła się sejmowa Komisja ds. Petycji - podaje "Nasz Dziennik".