Nie tylko Węgrzy. Polacy mają więcej "bratanków"?
Uczestnicy konferencji "Historia Polski w międzynarodowej perspektywie" w krakowskim Międzynarodowym Centrum Kultury doszli do ciekawych wniosków. Jak się okazuje, wbrew pozorom Polska postrzegana jest przez sąsiadów pozytywnie.
Rozmowę na temat relacji - historycznie często bardzo trudnych - Polski z państwami Europy Środkowo-Wschodniej otworzył profesor Csaba Kiss, węgierski literaturoznawca i historyk kultury Europy Środkowej. Wykładowca m.in. Uniwersytetu Warszawskiego już na wstępie "zdekonspirował" mit tradycyjnej przyjaźni polsko-węgierskiej.
- To głównie element ceremoniału spotkań polityków. Ciekawe są natomiast dzieje przesądu o polsko-węgierskiej przyjaźni, tego sympatycznego stereotypu. Obie nacje potrzebowały "pozytywnego" sąsiada, a za naszą przyjaźnią kryje się po prostu geopolityka. Wizerunek Polaka na Węgrzech, i na odwrót, to obraz wyidealizowany. To obraz Polaków i Węgrów bohatersko walczących o wolność. Poza tym nam Węgrom, mówiącym językiem niepodobnym do żadnego innego w regionie i narodu samotnego wśród Słowian, potrzebny był mit, że my też - pomimo tych różnic - możemy mieć przyjaciół - powiedział profesor Kiss.
Naukowiec przyznał również, że tradycyjna przyjaźń polsko-węgierska przynosi wiele pozytywnych efektów. Jako przykład podał próby - jak to ujął - "zohydzenia narodu polskiego przez komunistów". Nie udało się to, w dużej mierze za sprawą wspomnianego stereotypu.
Natomiast o tym, że relacje polsko-litewskie - pomimo wspaniałej wspólnej historii - były dalekie od ideału, nie trzeba nikogo przekonywać. W dwudziestoleciu międzywojennym II Rzeczpospolita i Litwa pozostawały faktycznie w stanie cichej wojny. Po upadku komunizmu wzajemne stosunki również pozostawiały wiele do życzenia. Dlaczego?
- To wina między innymi asymetrycznego podejścia do naszych dziejów. Błędem Polaków jest patrzenie na Litwę przez pryzmat unii, a zapomina się o okresie XX i XXI wieku. W świadomości Polaków Litwini są tacy, jak pisał o nich Henryk Sienkiewicz. Z drugiej strony błędem Litwinów jest to, że postrzegają znowuż Polaków przez pryzmat konfliktu o Wilno. Tym samym pierwszym zadaniem polityków i historyków jest przełamanie tej asymetrii. Powinniśmy patrzeć na wspólne wątki historyczne, związane nie tylko z regionem, ale z całym światem - ocenił profesor Alvydas Nikżentaitis, który w 2009 roku został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi RP za "wybitne zasługi w rozwijaniu współpracy między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Litewską".
- W stosunkach polsko-litewskich narobiliśmy tyle błędów... Na szczęście można się z nich wiele nauczyć. Wynikają one z odmiennego traktowania przyszłości. Na przykład mniejszość polska na Litwie w Polsce traktowana jest jako dziedzictwo II Rzeczpospolitej, a nie Rzeczpospolitej Obojga Narodów - dodał litewski historyk.
Jednocześnie profesor Nikżentaitis podkreśla, że w ostatnich latach stosunki polsko-litewskie uległy poprawie. Tak bardzo, że można nawet mówić o "złotym dziesięcioleciu" w relacjach naszych państw.
- To wielkie osiągnięcie, że w Polsce nie odrodził się przedwojenny nacjonalizm, jak to było w innych krajach post-komunistycznych, powracających do starych stereotypów i ksenofobii. II Rzeczpospolita miała skomplikowane relacje ze wszystkimi sąsiadami. Obecnie Polacy mają więcej "bratanków", nie tylko Węgrów. Polska zmieniła relacje ze wszystkimi sąsiadami - twierdzi naukowiec.
- Relacje polsko-litewskie są określane "złotym dziesięcioleciem". Polska ma świetne relacje z Ukrainą i Niemcami. Nie jest natomiast winą Polaków, że Białoruś nie jest z nimi zaprzyjaźniona. Polska może być tu przykładem dla całego świata - chwali nas profesor Nikżentaitis.
Litewski historyk ocenił, że również i Niemcy po II wojnie światowej potrafili poukładać relacje z innymi krajami. Uczynili to jednak ze zupełnie innych powodów.
- Niemcy po II wojnie światowej zaprzyjaźnili się z sąsiadami, ale zrobili to z konieczności i poczucia winy. Inaczej niż Polacy - zakończył.
Niewątpliwie najtrudniejsze i najbardziej skomplikowane relacje na wschodniej granicy mamy z Ukrainą. Nie ukrywa tego profesor Leonid Zaszkilniak z Uniwersytetu Lwowskiego. To efekt dramatycznych wydarzeń we wspólnej historii: tej dawnej, jak i najnowszej.
- Konstrukcja narodu ukraińskiego to dzieło romantyków z połowy XIX wieku, których głównymi cechami były antykatolicyzm i antypolskość. Z drugiej strony na przeszkodzie tego, co nas łączy, jest akcentacja uwagi w Polsce na konfliktach XX wieku, a przede wszystkim na kwestii Wołynia - wyjaśnia naukowiec.
Według profesora Zaszkilniaka, nad popsuciem relacji polsko-ukraińskich intensywnie pracowali Sowieci. - Co Ukraińcy wiedzą o Polsce? Najwięcej o stereotypach i mitach, które "przyswajali" im Sowieci i Rosjanie - twierdzi.
Po upadku Związku Sowieckiego to właśnie Rosja "zabrała" Ukrainę Polsce.
- Ukraina w XXI wieku "ożeniła się" z Polską, później uwolniła się od tego związku, związała się z Rosją i nie może się teraz rozwieść. A mąż ją bije - mówił obrazowo.
Według profesora Zaszkilniaka, po rosyjskiej agresji na wschodnią Ukrainę, obraz Polski w oczach jego rodaków zmienił się.
- W sondażach Ukraińcy uważają dziś Polaków za naród sukcesu, a Polskę za kraj europejski i zachodni. Zrozumiano, że związek z Rosją trzeba rozerwać, a Polska jest przestrzenią, przez którą Ukraina może połączyć się z Europą. Poza tym Polska ma doświadczenie walki o wolność - jakże cenne dla Ukraińców - zaznaczył.
Na koniec ciekawy głoś w dyskusji zaproponował czeski profesor Miloś Reznik, dyrektor Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie, który odniósł się do licznych sporów Polski z sąsiadami.
- Nie do końca warto - w interesie dobrych stosunków - zapominać o konfliktach polsko-niemieckich, polsko-czeskich, polsko-ukraińskich i innych. Konflikty należy uważać za część dziedzictwa. Jeżeli to zaakceptujemy, to będzie to z korzyścią dla wszystkich - powiedział.
Profesor Reznik zaznaczył jednocześnie, że przeszłe konflikty mają dziś znaczenie wyłącznie historyczne. Jako przykład podał polsko-czeski spór o Śląsk Cieszyński, który - jak to ujął - "dziś nie ma racji bytu".
- W dawnych czasach sąsiad postrzegany był jako konkurent i nawet wróg. Dziś takie podejście nie istnieje. W tym kierunku trzeba iść, bo to jest dobry kierunek - zakończył.
Jako puentę tej dyskusji trzeba zaznaczyć, że dobre relacje z sąsiadami nie leżą wyłącznie w interesie Polski. Nie ma wątpliwości, że Europa Środkowo-Wschodnia traktowana jest po macoszemu przez Zachód i bogate państwa Unii Europejskiej. Często sprowadza się nasz obszar do przecinka oddzielającego Zachód od Rosji. Być może zakopanie wzajemnych waśni i wspólny mocny głos Polski, jej sąsiadów oraz Węgier, ma szansę spowodować, że region przestanie być traktowany jako "gorsza część Europy"?
- W naszym wspólnym interesie, nie patrząc na relacje - często trudne - bilateralne, jest poprawa wizerunku regionu w Europie. Warto wspólnie podejmować wysiłki na rzecz tego, by "plama" Europy Środkowo-Wschodniej nie była biała, ani czarna w oczach Zachodu - zaznaczył prowadzący spotkanie profesor Andrzej Nowak.
Artur Wróblewski