Pałac Kultury i Nauki: Prezent Józefa Stalina dla Warszawy

22 lipca mija 60 lat od otwarcia warszawskiego Pałacu Kultury i Sztuki. - Po II wojnie nieoczekiwanie ze strony sowieckiej pojawiła się propozycja powstania takiej budowli. Jak doszło do tego, że Stalin wpadł na pomysł, by podarować Warszawie akurat Pałac Kultury, chyba nikt do końca nie zbadał - mówi w rozmowie z PAP varsavianista Jerzy S. Majewski.

Jaka była geneza decyzji o zbudowaniu Pałacu Kultury?

Varsavianista Jerzy S. Majewski: Koncepcje powstania w Warszawie wysokiego, dominującego nad miastem budynku, zdaniem części historyków, pojawiały się wśród polskich architektów już przed wojną. Do tej idei wracano zresztą także po jej zakończeniu. To było takie swoiste marzenie o wielkim współczesnym mieście z drapaczami chmur.

I wtedy nieoczekiwanie ze strony sowieckiej pojawiła się propozycja powstania takiej budowli. Jak doszło do tego, że Stalin wpadł na pomysł, by podarować Warszawie akurat Pałac Kultury, chyba nikt do końca nie zbadał. Znamy natomiast - dzięki wspomnieniom ówczesnego naczelnego architekta Warszawy Józefa Sigalina - okoliczności złożenia tej propozycji. W 1951 r. do stolicy miał przyjechać Wiaczesław Mołotow. I Sigalin już wcześniej otrzymał informację, że złoży on propozycję zbudowania Pałacu jako "daru narodów radzieckich". Naczelny architekt Warszawy miał być zaskoczony i zadowolony z propozycji, i oczywiście ją przyjąć. Podczas wizyty Mołotwa wszystko przebiegło według scenariusza.

Reklama

Jakie były początki powstawania Pałacu?

J.S.M.: Jego lokalizacja w obecnym miejscu została wybrana przez Polaków. Rozważano różne koncepcje, jednak wiadomo było, że ze względów propagandowych musi to być centralny punkt miasta. Po podjęciu decyzji o powstaniu Pałacu do Warszawy przyjechał zespół jego głównego architekta - Lwa Rudniewa. Członkowie zespołu zostali zabrani na wycieczkę po polskich miastach, bo budowla miała stanowić "architekturę socjalistyczną w treści i narodową - w formie". Rosjanie byli m.in. w Chełmnie, Sandomierzu, Krakowie i Gdańsku. I zachwycili się architekturą.

Po powrocie do Moskwy rozrysowywali różne elementy architektoniczne, starając się zachować pewną strzelistość i delikatność typową dla polskich budowli. Zależało im, by Pałac był w miarę możliwości +lekki+ i trzeba przyznać, że w porównaniu z podobnymi budowlami radzieckimi ma dużo lepsze proporcje. Do Moskwy pojechała później delegacja polskich architektów z Sigalinem na czele, która wybrała "najbardziej wysmukły" z kilku zaproponowanych wariantów.

Kolejnym etapem było wyznaczenie wysokości, które odbyło się oczywiście z udziałem architektów z ZSRR. Komisja stała po drugiej stronie Wisły, a nad planowanym miejscem budowy latał samolot radziecki, wznosząc się coraz wyżej. Ostatecznie zatrzymano jego lot na 230 m, uznając to za wystarczającą wysokość, która miała górować nad Warszawą.

PAP: I rozpoczęła się budowa.

J.S.M.: Tak. Do Warszawy przyjechała cała ekipa radziecka - inżynierowie, robotnicy, rzemieślnicy. Przywieźli ze sobą wiele materiałów budowlanych, przy czym większość wykończeniowych pochodziła już z Polski. Wykopano fundamenty i rozpoczęła się budowa, wokół której nadal jednak funkcjonowały zachowane elementy przedwojennej zabudowy. Z czasem jednak były usuwane, by zrobić miejsce pod rozrastający się Pałac.

Polscy architekci pracowali przy wykończeniu budowli. Większość mebli została zaprojektowana przez znanych polskich twórców. Podobnie jak zupełnie wyjątkowe szklane żyrandole tworzone m.in. w hucie w Szklarskiej Porębie czy piękne żyrandole ceramiczne.

PAP: Jak wyglądało otwarcie Pałacu?

J.S.M.: Trwało w zasadzie dwa dni - 21 i 22 lipca 1955 r. - i oczywiście odbyło się z wielką pompą. Była defilada wojskowa z czołgami. Niedługo wcześniej specjalnie poszerzono ul. Marszałkowską z zamiarem stworzenia arterii do organizacji wielkich wieców poparcia. Przed Pałacem stanęła kamienna trybuna z orłem piastowskim, z której członkowie władz przyjmowali defiladę. W otwarciu uczestniczył oczywiście radziecki ambasador.

W kolejnych latach na trybunie tej zmieniali się włodarze komunistyczni, by - wiele lat później - stanął tam ołtarz papieski podczas wizyty Jana Pawła II. To pokazuje, że budynki są tylko budynkami, niczym więcej, to ludzie nadają im ideologię. Oczywiście wielu Pałac się nie podobał, był też odbierany jako symbol władzy radzieckiej w Warszawie.

PAP: A jak jest postrzegany obecnie?

J.S.M.: Trochę już wrósł w miasto, chociaż nadal budzi niechęć i agresję, ale chyba w największym stopniu z pobudek ideologicznych: aby usunąć wszystko, co reprezentuje poprzedni system. Pałac jest też prawdziwym muzeum sztuki rzemieślniczej lat 50. XX w., stojącej na wysokim poziomie. Z drugiej strony to pamiątka, świadectwo minionej epoki. Poza tym, moim zdaniem, PKiN jest najlepszym wieżowcem warszawskim. Trudno go porównać z budowanymi obecnie, które są obiektami czysto komercyjnymi. Pałac jest czymś bardziej ponadczasowym. Jest świadectwem swojej epoki, świadectwem przeszłości.

Rozmawiała Anna Kondek-Dyoniziak (PAP)

PAP
Dowiedz się więcej na temat: pałac kultury i nauki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy