Potomek Stahela grozi pozwem Muzeum Powstania Warszawskiego
Prof. Andrzej Żbikowski nazywa hucpą żądanie rodziny nazistowskiego dowódcy. Potomek generała Reinera Stahela grozi pozwem. Uważa, że Muzeum Powstania Warszawskiego nie powinno nazywać go "zbrodniarzem wojennym", skoro nie doczekał się wyroku w Norymberdze.
- Taki pozew potomek nazisty może wygrać - mówił w radiowej Jedynce historyk, profesor Andrzej Żbikowski - bo formalnie faktycznie nie został uznany za zbrodniarza wojennego. - Jednak to nie znaczy, że zbrodniarzem nie był - dodaje.
Historyk podkreślił, że podjęty z inicjatywy Stahela odwet na powstańcach był nieadekwatny do ich czynów. - Traktowano i powstańców, i ludność, jak bandytów - mówił gość Jedynki. Jego zdaniem, należałoby apelować do lokalnych władz niemieckich, by przekonały Niemca grożącego pozwem, że nie ma racji.
Zdaniem historyka, wielu jego kolegów chętnie wesprze dyrekcję Muzeum Powstania Warszawskiego, jeśli pozew się pojawi. - Będzie to czysta przyjemność, żeby wykazać, co ma na sumieniu (...) i myślę, że znajdzie się jeszcze kilku historyków, którzy pomogą dyrekcji Muzeum Powstania - mówił gość Jedynki. Zaznaczył przy tym, że w internecie dane na temat nazistów, nawet osądzonych, są często utajnione.
Rodzina Reinera Stahela domagała się, by do końca października Muzeum Powstania Warszawskiego wycofało się z określenia "zbrodniarz wojenny". Dyrekcja nie posłuchała tych żądań, a szef muzeum argumentował, że Hitler również formalnie nie został uznany za zbrodniarza wojennego.
Jan Ołdakowski dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego podkreśla, że Stahel - były komendant wojskowy Warszawy z 1944 - był zbrodniarzem i muzeum nie wycofa się ze swojej oceny historii. - Nie boimy się procesu, jesteśmy do niego przygotowani i możemy udowodnić to w sądzie - zaznacza. Jak przypomina, są protokoły z przesłuchań Stahela, który otwarcie mówił, że dowodził jednostkami, które zabijały cywilów, a swoje postępowanie tłumaczył "specyfiką walk w mieście".