Przewrót majowy: Przelano "najcenniejszą krew"

Choć symbolicznym dla przewrotu majowego obrazem jest zdjęcie Marszałka Józefa Piłsudskiego na Moście Poniatowskiego, tuż przed próbą pokojowych pertraktacji z prezydentem Józefem Wojciechowskim, to jednak w rzeczywistości te krytyczne dla II Rzeczpospolitej dni trafniej oddawałoby zdjęcie żołnierzy w okopie pod Belwederem albo pogrzeb ofiar krwawych walk na ulicach Warszawy.

"A jednak, rozpoczęło się. Myślałem, że do tego nie dojdzie" - miał powiedzieć Piłsudski, gdy usłyszał pierwsze strzały. Prześledźmy zatem, jak wyglądały bratobójcze walki, "bitwa Marszałka z rodakami" jak to ujął Bohdan Urbankowski w książce "Józef Piłsudski. Marzyciel i strateg", w czasie przewrotu majowego 1926 roku.

Wojska oddane Piłsudskiemu, które 12 maja pojawiły się w Warszawie, obsadziły między innymi przyczółek na Solcu i przed mostem Kierbiedzia na Zajeździe. Tymczasem wojska wierne prezydentowi Wojciechowskiemu i rządowi Wincentego Witosa zajęły pozycje na placu Zamkowym.

Reklama

Piłsudczykom przekazano, że mają wycofać się na Pragę. Gdy żołnierze Marszałka nie posłuchali ultimatum, o 18.30 wojska rządowe rozpoczęła natarcie, wsparte dwoma samochodami pancernymi i ognie artylerii.

Pomimo straty 11 zabitych i 298 rannych, piłsudczycy rozpoczęli kontratak. Rządowcy wycofali się z placu Zamkowego na południe Krakowskiego Przedmieścia. W tym czasie - przy dźwiękach "Pierwszej Brygady" odgrywanej przez orkiestrę - Marszałek pojawił się w Zamku Królewskim.

Kolejne starcia wybuchły na ulicy Wiejskiej, gdzie pozycję zajął wierny rządowi batalion Szkoły Podchorążych. Zaatakowani przez spieszonych szwoleżerów, podchorążacy odpowiedzieli ogniem ciężkich karabinów maszynowych, kładąc trupem wielu piłsudczyków. Ostatecznie 12 maja w bratobójczych walkach śmierć poniosło 63 osoby.

Pomimo przewagi liczebnej wojsk Marszałka (3500 do 1700) i wycofania się za linie ulicy Nowowiejskiej, co wiązało się z przejęciem przez przewrotowców kluczowych budynków Dworca Głównego, Ministerstwa Kolei i Centrali Telefonicznej i Telegraficznej, strona rządowa była przekonana o rychłym zwycięstwie. Zwłaszcza, że w nocy i rankiem 13 maja przybyły posiłki w postaci trzech pułków piechoty. Siły rządowe otrzymały zaskakujący bezwzględnością rozkaz, w którym napisano, że żołnierze mają "starać się dostać w swoje ręce przywódców ruchu nie oszczędzając ich życia". Planowano wziąć w kleszcze siły przewrotowców i je pokonać.

W tym czasie piłsudczycy odnieśli poważny sukces, gdyż zdołali opanować Cytadelę. Stało się to dzięki przejściu na ich stronę żołnierzy dotychczas wiernych rządowi. Tym samym planowany przez przeciwników Piłsudskiego plan okrążenia jego sił legł w gruzach.

Nie oznaczało to jednak paraliżu akcji ze strony sił wiernych prezydentowi i premierowi. O godzinie 12:30 rozpoczęto atak. Jak się okazało - bardzo udany. Zdobyto koszary szwoleżerów, biorąc czterystu jeńców, budynek Ministerstwa Spraw Wojskowych i osiągnięto Aleje Jerozolimskie. Zajęto również Szpital Ujazdowski. Wydawało się, ze to siły rządowe przejęły inicjatywę i zmierzają do wygranej. Jak pisze Urbankowski, sukcesy "wprawiły obóz belwederski w nastrój euforii".

Sytuacja znów jednak uległa zasadniczej zmianie. W nocy 14 maja do Warszawy dotarły wierne Piłsudskiemu pułki z Wilna, a stosunek sił dawał teraz ogromną przewagą Marszałkowi (ponad 8000 do 2200). Dodatkowo piłsudczycy dysponowali czołgami, wozami pancernymi i artylerią. O 5:00 rano ruszyło generalne natarcie przewrotowców. Zaatakowano Belweder i lotnisko. Dodatkowo, piłsudczycy wyszli na tyły wojsko rządowych na Ochocie i Rakowcu, odcinając je tym samym od spodziewanych posiłków z Wielkopolski.

Około 14:30 zdobyto lotnisko, chwilę później na dziedzińcu Belwederu wybuchły pierwsze pociski. Prezydent Wojciechowski i rząd postanowił ewakuować się do Wilanowa. Około godziny 17:00 Belweder przeszedł w ręce piłsudczyków. Wojciechowski i Witos podali się do dymisji, chcąc zaprzestać bratobójczego rozlewu krwi i bronienie przegranej sprawy. Walki wstrzymano.

Jaki był bilans bez wątpienia najsmutniejszego i najbardziej tragicznego momentu w dziejach II Rzeczpospolitej? Liczba ofiar walk jest trudna do oszacowania, ale najbliższa prawdy wydaje się liczba 331 osób: 136 cywilów i 195 żołnierzy. Na koniec zacytujmy jeszcze Urbankowskiego, który przewrót majowy określił mianem "konfliktu moralności i prawa" oraz "dramatem".

"Broniąc zasad moralnych, występując przeciwko rozszarpywaniu Polski przez partie, przeciwko nadużyciom gospodarczym i politycznym, Piłsudski podeptał prawo, zmusił żołnierzy do złamania przysięgi. Broniąc prawa, strona rządowa stanęła w obronie zdemoralizowanych i nadużywających tego prawa polityków i w końcu wydała rozkaz rozpoczęcia bratobójczej walki" - pisze biograf. Jak później powiedział Marszałek, przelana została "najcenniejsza krew".

AW

 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przewrót majowy | Józef Piłsudski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy