Rarańcza. Ostatnia bitwa Legionów Polskich

100 lat temu, 15 lutego 1918 roku o godzinie 18. pod Rarańczą, II Brygada Legionów w ramach protestu przeciwko polityce "sojuszniczych" Niemiec i Austro-Węgier, rozpoczęła akcję przerwania frontu, co w konsekwencji miało odprowadzić do połączenia się z polskimi oddziałami w Rosji. "Kości zostały rzucone. Droga, którą trzeba przejść, jest bez powrotu. Jeden może być tylko kres: zwycięstwo albo śmierć" – powiedział żołnierzom generał Józef Haller. Rarańcza zapisała się w historii jako ostatnia bitwa Legionów Polskich.

Co sprowokowało tak kategoryczną reakcję II Brygady Legionów, która jako polski korpus posiłkowy poddana była austro-węgierskiemu dowództwu? 12 lutego 1918 roku do polskich żołnierzy dotarła wieść o zawartym trzy dni wcześniej traktacie brzeskim, na mocy którego Niemcy i Austro-Węgry oddawały Ukraińskiej Republice Ludowej polskie Podlasie i Chełmszczyznę. Wszystko to za cenę dostaw miliona ton ukraińskiego zboża, niezbędnego państwom centralnym do kontynuowania wojny. Niedopuszczona do pertraktacji Rada Regencyjna Królestwa Polskiego sprzeciwiła się postanowieniom układu, określając go mianem "aktu przemocy". Protestowały również polskie koła w parlamentach Cesarstwa Niemieckiego i Austro-Węgier, ale też i zwykli Polacy. W Galicji rezygnowano z wysokich stanowisk urzędniczych, strajkowano, zwracano ordery przyznane przez Austro-Węgry czy po prostu demonstrowano na ulicach. Jak pisał Wincenty Witos: "Stanęło zupełnie wszelkie życie na całym obszarze Galicji".

Reklama

Tymczasem informacja o traktacie brzeskim wywołała u walczących u boku państw centralnych legionistów z II Brygady szok. Zrywanie niemieckich czy austriackich odznaczeń z mundurów było nagminną manifestacją niezadowolenia. Major Włodzimierz Mężyński zdradę sojuszników przypłacił zawałem i śmiercią. "Popielec przynosił nam straszną wieść, która spadła na nas jak grom z nieba ciężko zachmurzonego. Austria i Prusy sprzedały hajdamakom nasze męczeńskie Podlasie" - mówił ksiądz kapelan Józef Panaś podczas nabożeństwa żałobnego w intencji majora. Co znamienne, w kościele obecni byli oficerowie państw centralnych.

Postanowiono działać. Stanowczo zachował się generał Haller, który naradę dowódców podsumował słowami: "Nie damy się rozbroić, bo służymy Polce najlepiej z bronią w ręku. Lepszy głupi czyn niż bezczynność". Czyn nie okazał się być "głupi", ale na pewno wielu pomyślało: "Szaleństwo". Ponownie dała o sobie znać nieposkromiona odwaga polskiego żołnierza - dowódcy zdecydowali się przedrzeć się przez przeważające siły austro-węgierskie, przerwać front pod Rarańczą i połączyć się z polskimi oddziałami w Rosji. W odezwie "Do Narodu Polskiego" dowództwo II Brygady oznajmiło: "Żołnierski obowiązek kazał nam iść tam, gdzie powstaje polska siła zbrojna - skoro w kraju dla nas możność budowania armii polskiej ustała". Operacją pokierować miał cieszący się ogromnym autorytetem wśród żołnierzy generał Haller.

"Zasłona dymna", w postaci zarządzenia ćwiczeń bojowych, mających przykryć prawdziwy cel ruchu polskich wojsk, została przez austro-węgierskie dowództwo przejrzana. Generał Ferdynand Kossak, pod którego dowództwem pozostawało kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, postanowił zablokować polskich "buntowników". "Marsz przez trzy linie okopów z zasiekami z drutów kolczastych zapowiadał się bardzo uciążliwie, zwłaszcza że austro-węgierskie wojska wystrzeliwały świetlne rakiety oświetlające przedpole" - wspominał generał Haller.

Doszło do dramatycznego starcia z chorwackim oddziałem w cesarsko-królewskiej armii. Dowódcy przekonali w większości bałkański pułk, że walczy nie z Polakami, ale z wrogimi Rosjanami. Tak wynikało ze słów wziętego do niewoli rannego Chorwata. "Dowiaduję się, że dowódcy austriaccy objaśniali swoich Chorwatów, że wychodzą w pole, aby powstrzymać i zatrzymać większe oddziały jeńców rosyjskich, które chcą się przedrzeć za kordon. Biedak ciężko ranny, ostatnim wysiłkiem kiepską niemczyzną zakonkludował: 'Gdybyśmy wiedzieli, że to legjonery, bylibyśmy nie strzelali'. Były to ostatnie słowa. Za chwilę skonał" - pisał żołnierz II Brygady chorąży Marian Kantor-Mirski. Pokonując cesarsko-królewski pułk, Polacy otworzyli sobie drogę do opuszczonych przez Rosjan okopów. Front pod Rarańczą został przerwany,

Spontaniczna i brawurowa akcja zakończyła się sukcesem, choć okupionym ofiarami. W nocy z 15 na 16 lutego 1918 roku pod Rarańczą poległo szesnastu legionistów, było wielu rannych. Choć front przerwał oddział liczący 1600 legionistów, to przedrzeć nie udało się taborom i oddziałom ariergardy. Nie przebiła się również artyleria. W austriackiej niewoli znalazło się kilkuset legionistów. Jednak rankiem 16 lutego, z zajętych przez Polaków rosyjskich okopów, w kierunku Austriaków popłynęły słowa "Roty" jako dowód zwycięstwa.

Jakie były dalsze losy generała Hallera i żołnierzy II Brygady? Na początku marca 1918 roku II legioniści dotarli do Besarabii, gdzie 6 marca doszło do połączenia z oddziałami II Korpusu Polskiego. Witano ich jak bohaterów. "Na dawnych kresach Rzeczypospolitej, na wolnej ziemi Ukrainy łączą się po raz pierwszy oddziały wojskowe dwu zaborów, dając przykład i wzywając naród Polski do skonsolidowania się celem odbudowy Ojczyzny. Uzyskanie tego celu niech się stanie bodźcem do intensywnej naszej pracy i wysiłków, do osiągnięcia dążeń naszych a marzeń ojców - wkroczenia w ziemię ojczystą, stworzenia i utrzymania Wolnej, Niepodległej, Całej Polski" - napisał w rozkazie z 15 marca generał Haller.

Epopeja Legionów Polskich dobiegał końca. Jak pisze w książce "Legiony Polskie 1914-1918" profesor Andrzej Chwalba: "Rarańcza była ostatnią bitwą legionistów. (...) Z czasem nabrała wymiaru symbolicznego. Legiony Polskie narodziły się za wiedzą i zgodą Austro-Węgier i wiernie im służyły, podobnie jak II Rzeszy, ale austriaccy i niemieccy sprzymierzeńcy przekroczyli granicę politycznej nieodpowiedzialności i sojuszniczej niewdzięczności. Epilog nie mógł być inny. Legioniści zostali pozbawieni możliwości wyboru, bowiem kapitulacja bez walki, dla ludzi godności i honoru, (...) nie wchodziła w grę".

Artur Wróblewski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy