Sąd: Biegli sprawdzą, czy Kiszczak może być sądzony ws. "Wujka"
Sąd Okręgowy w Warszawie powołał biegłych lekarzy, by ustalili, czy można podjąć zawieszony w 2013 r. proces b. szefa MSW Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników kopalni "Wujek" w grudniu 1981 r.
Jak poinformowała w środę sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak, rzeczniczka SO ds. karnych, tego dnia sąd postanowił wystąpić o opinię co do zdrowia 89-letniego Kiszczaka z zakresu psychiatrii, psychologii i neurologii.
Mają oni dwa miesiące na wydanie opinii. Są to ci sami biegli, którzy niedawno uznali, że Kiszczak może pod pewnymi warunkami stanąć przed sądem odwoławczym za wprowadzenie stanu wojennego. To sami biegli zdecydują, czy wystarczy oparcie się na przeprowadzonych przez nich w ub.r. badaniach Kiszczaka, czy będą w jakimś zakresie musieli ponownie go przebadać - dodała sędzia Leszczyńska-Furtak.
Podkreśliła, że SO nie mógł wprost skorzystać z ich opinii, bo wydali ją oni na potrzeby procesu w II instancji, a tu Kiszczak miałby być sądzony w I instancji. Dodała, że w sądzie I instancji wymagana jest większa "aktywność oskarżonego" niż w procesie odwoławczym.
W 2013 r. SO zawiesił - z powodu złego stanu zdrowia - piąty proces Kiszczaka ws. śmierci górników z "Wujka". SO, po zapoznaniu się z opinią psychologa i psychiatrów, uznał że uszkodzenia jego systemu nerwowego są "trwałe i postępujące". Według biegłych Kiszczak nie rozumie pytań i nie może udzielać precyzyjnych odpowiedzi.
2 kwietnia br. Sąd Apelacyjny w Warszawie "odwiesił" zaś proces odwoławczy Kiszczaka, skazanego nieprawomocnie przez SO na 2 lata więzienia w zawieszeniu za wprowadzenie stanu wojennego w 1981 r. SA wydał takie postanowienie w związku z najnowszą opinią lekarzy, którzy uznali, że stan zdrowia psychicznego podsądnego "znacznie utrudnia" jego uczestnictwo w rozprawie. Proces w SA podjęto, bo biegli nie uznali, że stan zdrowia podsądnego to uniemożliwia, lecz tylko utrudnia. Rozprawa w SA ma się odbyć 15 czerwca.
Także oskarżająca Kiszczaka ws. "Wujka" katowicka prokuratura okręgowa wysłała SO wniosek o podjęcie również i tego procesu. Powołano się na opinię o zdrowiu Kiszczaka, przeprowadzoną dla sprawy stanu wojennego.
Komentując sprawę podjęcia procesu ws. stanu wojennego, obrońca mec. Grzegorz Majewski oceniał, że Kiszczak nie będzie w stanie powiedzieć w SA jednego słowa. "Nawet ze mną nie mógł ostatnio rozmawiać" - oświadczył. Podkreślił, że to sąd zdecyduje, jak zrealizować wniosek biegłych, by na sali sądu była cisza i spokój, czego nie może zakłócać "ani szept rozmów, ani szum kamer".
Jeszcze na początku lat 90. katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka, że umyślnie sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając jako szef MSW 13 grudnia 1981 r. szyfrogram do jednostek milicji mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom oddziałów MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te oddziały - co miało być podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek".
Z powodu złego stanu zdrowia Kiszczaka jego sprawę wyłączono w 1993 r. z katowickiego procesu zomowców. Po kilku procesach zapadły w nim ostateczne wyroki skazujące ich na kary od 3,5 roku do 6 lat więzienia.
Pierwszy proces Kiszczaka ruszył w 1994 r. W 1996 r. SO uniewinnił go. W 2004 r. skazał na 2 lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie go uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zwracał sprawy do SO.
Kiszczak, któremu grozi do 8 lat więzienia, twierdzi jest niewinny. Mówił, że nie wydał rozkazu otwarcia ognia do górników, zakazał użycia broni w "Wujku", gdy zwracał się o to do niego szef MO na Śląsku oraz nakazał wycofanie MO i wojska z kopalni. Dodał, że milicjanci strzelali "spontanicznie, w obronie własnej". Sąd Najwyższy, utrzymując w 2009 r. wyroki skazujące zomowców, podkreślił, że użyli oni broni bezprawnie, gdyż nie byli w bezpośrednim zwarciu z górnikami, oddawali "mierzone strzały z bezpiecznej odległości", a ich życiu nie groziło bezpośrednie niebezpieczeństwo.
Górnicy z "Wujka" zastrajkowali 13 grudnia 1981 r., domagając się m.in. zniesienia stanu wojennego i zwolnienia internowanych. 16 grudnia doszło do starć górników z zomowcami, którzy wdarli się na teren kopalni. Od ich strzałów na miejscu zginęło sześciu górników, siódmy zmarł kilka godzin później, a dwóch kolejnych - w styczniu 1982 r.