Twarze polskich sierot z Tengeru

Do Krakowa trafił album z portretami polskich sierot, które po zakończeniu II wojny z obozu przejściowego w Tengeru (dziś Tanzania) zabrał do Ameryki Pn. franciszkanin, ks. Łucjan Królikowski - pisze "Dziennik Polski".

"To niezwykły dar od niezwykłego człowieka. Jakby tableau, powiększone zdjęcia legitymacyjne, opisane tylko imionami i nazwiskami, ale o ogromnej dla historyków wartości" - mówi dr Hubert Chudzio, dyrektor Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, które otrzymało album.

Gdy w 1949 r. zlikwidowano polskie obozy w Afryce, 150 sierotom w Tengeru groził powrót do Polski Ludowej. "Ks. Królikowski doświadczył na własnej skórze metod komunistów, więc dzieciom, o które mocno upominały się polskie władze, chciał zapewnić lepszą przyszłość" - opowiada dr Chudzio.

Reklama

Duchowny przewiózł więc dzieci z Afryki, przez Włochy, Niemcy, aż do Kanady, gdzie zajmował się ich wychowaniem aż do uzyskania przez nie pełnoletności. Album to dar wdzięczności dla opiekuna.

Dr Chudzio mówi, że album pomoże m.in. opisać kilkuset zdjęć o życiu codziennym polskich sierot w Afryce. Ich kopie Centrum posiada dzięki Janinie Lewszuk z Anglii, która była jednym z dzieci uratowanych przez księdza. 

Album jest także okazją do przypomnienia niezwykłej osoby księdza Królikowskiego. Latem 1940 roku został on aresztowany przez NKWD i wywieziony na Syberię, gdzie pracował przy wycince drzew. Po podpisaniu w 1941 r. układu Sikorski-Majski dającego wolność więźniom gułagu, przedostał się do Buzułuku i wstąpił tam w szeregi armii gen. Andersa. Zdobył stopień podchorążego artylerii. W 1946 r. odebrał święcenia kapłańskie w Bejrucie. Zdemobilizowany pojechał z posługą do Tangeru. Gdy udało mu się wywieźć stamtąd polskie sieroty, w komunistycznej Polsce "Życie Warszawy" pisało o nim "kidnaper na światową skalę".

Ks. Łucjan, mimo podeszłego już wieku, nadal spotyka się z żyjącymi "dziećmi tułaczami", m.in. podczas zjazdów w klasztorze w Chicopee w USA, gdzie wciąż pełni posługę.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy