"Warszyc": Ideowy "żołnierz wyklęty"

- Kapitan Stanisław Sojczyński "Warszyc" należał do jednych z najbardziej ideowych "żołnierzy wyklętych". Niesłychanie dbał o dyscyplinę i o to, żeby jego żołnierze prezentowali moralną wyższość nad przeciwnikiem – mówi PAP dr Tomasz Toborek z łódzkiego IPN.

"Warszyc" był organizatorem i dowódcą Konspiracyjnego Wojska Polskiego - największej organizacji antykomunistycznego podziemia w centralnej Polsce. W 1946 r. został aresztowany przez UB i skazany na karę śmierci. Do dziś nie odnaleziono jego szczątków.

Stanisław Sojczyński urodził się 30 marca 1910 r. w Rzejowicach w powiecie radomszczańskim. Przed wojną ukończył Kurs Podchorążych Rezerwy Piechoty i pracował jako nauczyciel języka polskiego. Walczył w kampanii wrześniowej, a podczas okupacji był zastępcą dowódców radomszczańskiego obwodu ZWZ i AK.

Historyk podkreślił, że "Warszyc" - tak jak większość "żołnierzy wyklętych" - nie pojawił się znikąd w 1945 r. W większości byli to ludzie, którzy niejako mieli mandat do tego, żeby nadal walczyć o wolną Polskę, bowiem przez cały okres okupacji niemieckiej walczyli z okupantem hitlerowskim. I to, że w 1945 r. nie udało im się wywalczyć takiej Polski jaką chcieli, spowodowało, że pozostali w konspiracji" - mówił PAP dr Tomasz Toborek, autor książki "Warszyc. Wyklęty bohater".

Reklama

Według niego Stanisław Sojczyński już podczas okupacji niemieckiej stał się lokalnym bohaterem, jednym z najbardziej energicznych żołnierzy, który przeprowadzał najbardziej spektakularne akcje w terenie. Wśród nich m.in. wykonanie wyroków na dwóch szefach radomszczańskiego gestapo czy rozbicie miejscowego aresztu i uwolnienie przetrzymywanych tam polskich więźniów.

"To wszystko sprawiło, że już w latach 1944-1945 był lokalnym bohaterem, a po wkroczeniu na te tereny w styczniu 1945 r. Armii Czerwonej, Sojczyński uznał, że de facto zaczęła się nowa okupacja, a przynajmniej, że Polska nie odzyskała pełnej suwerenności. W związku z tym trzeba walczyć nadal" - dodał historyk z łódzkiego IPN.

"Ogromna liczba"

Według niego "Warszyc" należał do jednego z najbardziej ideowych "żołnierzy wyklętych". Był znakomitym dowódcą, potrafiącym z dużą wyobraźnią przewidzieć przebieg prowadzonych akcji. Udało mu się stworzyć Konspiracyjne Wojsko Polskie - najsilniejszą organizację antykomunistycznego podziemia, działającą w centralnej Polsce, która liczyła ponad 2,5 tys. ludzi. "To - jak na warunki nowej okupacji - było liczbą ogromną" - ocenił dr Toborek.

Paradoksalnie - jak podkreślił historyk - "Warszyc" musiał przeprowadzać podobne akcje i działać podobnymi metodami, jak za czasów okupacji niemieckiej. Jego żołnierze m.in. zlikwidowali brutalnego szefa sekcji śledczej Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Radomsku, likwidowali konfidentów i walczyli z bezprawiem UB, gwałtami Armii Czerwonej czy nadużyciami dokonywanymi przez urzędników.

"Mało tego, jego żołnierze niekiedy zastępowali w terenie urzędy, które były do tego powołane. Skoro UB nie zapewniał bezpieczeństwa, to 'Warszyc' często pełnił rolę np. rozjemcy między lokalnymi gospodarzami, brał w obronę niektórych gospodarzy przeciwko nadużyciom władzy, a nawet w lokalnych sporach o przysłowiową miedzę to żołnierze 'Warszyca' i on sam rozstrzygali, a nie UB czy Milicja Obywatelska" - dodał autor książki.

Dlatego też kpt. Sojczyński miał bardzo duże oparcie w lokalnej społeczności, o które zabiegał, bo uważał, że dla ideowości organizacji i jej funkcjonowania ważne jest to, aby miała ona wsparcie miejscowej ludności. Dlatego też odmówił pomocy z Zachodu, kiedy była ona możliwa.

"Uważał, że oddziały partyzanckie miały rację bytu, kiedy moralnie i finansowo wspierane są przez lokalną społeczność" - dodał dr Toborek.

"Spektakularna akcja początkiem końca"

Według badacza "Warszyc" był człowiekiem, który bardzo dbał o dyscyplinę swoich oddziałów. "Tak jak często niektóre środowiska szukają wręcz kontrowersji wokół 'żołnierzy wyklętych', tak w przypadku 'Warszyca' trudno cokolwiek mu zarzucić. Niesłychanie dbał o dyscyplinę i o to, żeby jego żołnierze prezentowali moralną wyższość nad przeciwnikiem, z którym walczyli" - podkreślił.

Żołnierze "Warszyca" wsławili się m.in. brawurową akcją rozbicia aresztu w Radomsku. W kwietniu 1946 r. uwolnili z niego grupę ok. 60 osób aresztowanych i przetrzymywanych przez funkcjonariuszy UB.

"Była ona spektakularnym sukcesem. Rozbicie bez strat własnych miejskiego aresztu było czymś wyjątkowym w ówczesnym czasie. Ale też paradoksalnie ta akcja była początkiem końca, ponieważ władze bezpieczeństwa z szefem WUBP w Łodzi Mieczysławem Moczarem poczuły się na tyle upokorzone, że rozpoczęto bardzo energiczną i intensywną akcję w celu likwidacji KWP, co w dość krótkim czasie się udało" - dodał historyk.

Pod dowództwem kpt. Sojczyńskiego KWP walczyło do końca czerwca 1946 r., ale walkę kontynuowała II i III Komenda KWP.

"Warszyca" ujęto i aresztowano pod koniec czerwca 1946 r. w Częstochowie, w wyniku zdrady dokonanej przez łącznika w sztabie KWP Henryka Brzózkę. Przewieziono go do siedziby WUBP w Łodzi, a w grudniu 1946 r. odbył się pokazowy proces kpt. Sojczyńskiego i jego podkomendnych.

"Demaskował sytuację panującą w kraju"

Zdaniem historyka proces "Warszyca" był charakterystyczny dla wszystkich procesów propagandowych odbywających się w tamtym czasie, które ówczesna władza chciała wykorzystać do własnych celów. Ale postawa kpt. Sojczyńskiego "burzyła" ten scenariusz.

"Bardzo obszerne wypowiedzi Sojczyńskiego, który starał się z własnego punktu widzenia naświetlić sytuację w kraju, burzyły ten scenariusz, który założyły sobie władze. To 'Warszyc' demaskował sytuację panującą w kraju, panujące bezprawie. Dlatego po pewnym czasie przewodniczący składu sędziowskiego Bronisław Ochnio zaczął odbierać 'Warszycowi' głos i kazał odpowiadać na niektóre pytania: tak lub nie, aby nie mógł on rozwijać żadnego niewygodnego dla władzy wątku. Przed samym wydaniem wyroku odebrano mu również prawo do ostatniego słowa" - relacjonował dr Toborek.

"Warszyca" i jego siedmiu żołnierzy wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Łodzi skazano na karę śmierci; ostatecznie wykonano sześć wyroków.

Kpt Sojczyński i jego pięciu podkomendnych zostało zamordowanych 19 lutego 1947 r., trzy dni przed ogłoszeniem amnestii.

"Wyroki wykonano najprawdopodobniej na strzelnicy na Brusie w Łodzi, jednak nie możemy tego potwierdzić, ponieważ dotąd nie udało się znaleźć szczątków zamordowanych wówczas żołnierzy KWP" - podkreślił historyk z łódzkiego IPN.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy