Wojna o rozebrany pomnik Armii Czerwonej w Limanowej
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji jest oburzone rozebraniem pomnika "wdzięczności" Armii Czerwonej w Limanowej i mówi o wywoływaniu przez Polskę "wojny pomnikowej". Burmistrz miasta, Władysław Bieda jest zdumiony taką reakcją - informuje "Dziennik Polski".
Rosjanie twierdzą, że w naszym kraju "coraz częściej dochodzi do aktów wandalizmu wobec pomników czerwonoarmistów, a także do prób nieuzgodnionego ich przenoszenia". Ich zdaniem w Limanowej "świętokradczą akcję władze gminne przeprowadziły naruszając polsko-rosyjską umowę o miejscach pamięci".
"Młodzi ludzie nawet nie wiedzieli, co to za pomnik, a starsi nie darzyli go sentymentem. Nie słyszałem żadnego głosu niezadowolenia, że został zburzony. I powiem szczerze, dziwi mnie tak ostra reakcja ze strony Rosji" - przyznaje w rozmowie z "Dziennikiem Polskim" Władysław Bieda, burmistrz Limanowej.
"Rosjanie chyba żyją jeszcze w poprzedniej epoce i to oni chcą rozpętywać wojny pomnikowe. Żyjemy w niepodległym państwie, którego konstytucja zakazuje propagowania komunistycznej ideologii. Mam nadzieję, że nasze MSZ da właściwą odpowiedź na wyjątkowo skandaliczne stanowisko strony rosyjskiej" - mówi oburzony dr Jerzy Bukowski z Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, które od lat walczy o usunięcie reliktów komunistycznych w Małopolsce.
"DzP" przypomina, że pomnik "wdzięczności" Armii Czerwonej stanął na rynku w Limanowej w latach 60. Później przeniesiono go do parku miejskiego, gdzie z czasem został zniszczony. Przymiarki do rozbiórki pomnika, który groził zawaleniem, samorząd rozpoczął w grudniu 2011 r. Poprzez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa poinformowano o tym Rosjan, którzy nie udzielili żadnej odpowiedzi. Po zasięgnięciu opinii konserwatora zabytków pod koniec czerwca tego roku betonowa konstrukcja została rozebrana.