Był rok 1981, w Stanach Zjednoczonych od kilku miesięcy prezydentem był Ronald Regan, a świat przeżywał niedawny zamach na Jana Pawła II. Zaczęło się niewinnie, od kilku przypadków zachorowań na dziwną, nieznaną wcześniej chorobę. Z tygodnia na tydzień wzrastała ich liczba, a lekarzom udało się ustalić jedynie, że pacjenci, którzy padali jej ofiarą, mieli zniszczony układ odpornościowy, co prowadziło do śmierci. Mówili na to "dziwny rak mężczyzn" albo "gejowski niedobór odporności". I próbowali uspokajać, albo nawet zamiatać problem pod dywan. Dziesięć lat później, do tej samej choroby, przyznał się Freddie Mercury – lider legendarnego zespołu Queen. Potwierdził w oficjalnym oświadczeniu, że jest nosicielem wirusa HIV i choruje na AIDS.
- O wirusie HIV zrobiło się głośno w latach 80. Choroba nazywana była "rakiem gejów" i początkowo problem był ignorowany przez władze Stanów Zjednoczonych, a o osobach zarażonych mówiono, że spotkała ich "kara boska" za swoją orientację seksualną.
- Najbardziej znaną ofiarą wirusa był lider zespołu Queen, Freddie Mercury. Przez wiele lat ukrywał swoją chorobę, jednak to właśnie on przyczynił się do poszukiwania leku, który miał zahamować rozprzestrzenianie się wirusa i złagodzić objawy, jakie towarzyszyły chorobie AIDS.
- Bagatelizowanie problemu, ukrywanie skali rozprzestrzeniania się wirusa przez władze Stanów Zjednoczonych, doprowadziły do demonstracji i zamieszek na ulicach wielu miast, podczas których chorzy domagali się wprowadzenia do sprzedaży leku na HIV oraz zaprzestaniu stygmatyzacji społecznej.
O tym, że legendarny lider zespołu Queen umiera, wiedzieli tylko jego najbliżsi, którzy przebywali z nim na co dzień. Fani Freddiego również nie mieli wątpliwości, chociaż muzyk - jeśli już udzielał wywiadów - nigdy nie opowiadał o swoim życiu prywatnym. Wielokrotnie dziennikarze pytali go o to, czy choruje, a także o to, czy jest homoseksualistą. Artysta stanowczo odmawiał wszelkich komentarzy, wypowiadając się tylko na temat muzyki.
W ostatnim teledysku zespołu Queen, w jakim pojawił się wokalista, nie przypominał siebie sprzed kilku lat. W klipie do utworu "These Are The Days Of Our Lives" Freddie Mercury był wychudzony, a na jego twarzy widać było odciskające się piętno choroby.
Fakt, że Freddie Mercury choruje, utrzymywany był wiele lat w tajemnicy, bowiem muzyk chronił swoją prywatność, unikał wywiadów, a w zaawansowanej fazie choroby nie pokazywał się publicznie.
Na potwierdzenie swojej diagnozy muzyk zdecydował się dopiero w listopadzie 1991, wydając oficjalne oświadczenie:
Tym samym zwrócił się z prośbą o zaangażowanie w znalezieniu leku, który pomoże chorym tak wyniszczonym i cierpiącym, jak on sam. Zanim jednak do tego doszło, przez lata choroba była ukrywana.
W czerwcu 1981 roku Centrum Kontroli Chorób Zakaźnych (Center of Disease Control) podało do wiadomości publicznej, że u pięciu młodych mężczyzn będących mieszkańcami Los Angeles potwierdzone zostało grzybicze zapalenie płuc o nietypowym przebiegu, wywołane przez bakterie Pneumocystis carinii. Poinformowano również o zachorowaniach na nietypowy nowotwór - mięsaka Kaposiego. W krótkim czasie dwóch z pięciu mężczyzn zmarło.
Początkowo chorobę nazywano "zespołem niedoboru odporności gejów" lub "rakiem gejów", ponieważ wszystkie przypadki odnotowano u młodych, dotąd zdrowych mężczyzn, będących homoseksualistami.
Wirus HIV, według wszelkich badań prowadzonych przez naukowców, pochodzi z Afryki i miał on przeniknąć do populacji ludzkiej od innych gatunków zwierząt, przede wszystkich małp, u których wirus niedoboru odporności jest najbardziej zbliżony do tego, jaki występuje u człowieka.
Chociaż pierwsze doniesienia dotyczące wirusa HIV oraz choroby AIDS pojawiły się w latach 80., nie oznacza to, że choroba nie istniała wcześniej. Najwcześniej odnotowanym zgonem związanym z niedoborem odporności była śmierć 16-letniego Roberta Rayforda, który umarł na skutek niewydolności oddechowej i niedoboru odporności.
W 1987 roku ze szczątków nastolatka pobrano próbki do badań, w których potwierdzono obecność wirusa. Jako że nastolatek nigdy nie opuszczał terenu USA, a także - jak wynika z zebranych dowodów - nigdy nie miał przetaczanej krwi, uznano, że do zarażenia musiało dojść na skutek kontaktów seksualnych z inną zarażoną osobą. To z kolei oznacza, że wirus HIV był obecny wśród mieszkańców Ameryki już w latach 60.
Z tygodnia na tydzień potwierdzano coraz więcej przypadków zarażenia wirusem HIV, w szczególności u mieszkańców Nowego Jorku oraz San Francisco. To właśnie w tych miastach znajdował się największy odsetek mężczyzn homoseksualnych, a choroba rozprzestrzeniała się w zastraszającym tempie.
W miejskich szpitalach codziennie odnotowywano po kilka nowych przypadków, jednak władze - nie chcąc wzbudzać paniki wśród mieszkańców - dementowało te pogłoski zapewniając, że nie ma powodu do strachu, ponieważ "zagrożenie śmiertelnym wirusem nie istnieje".
Wirus HIV to ludzki wirus niedoboru odporności, który sprawia, że układ immunologiczny człowieka przestaje funkcjonować. Do zakażenia dochodzi poprzez kontakt z krwią, w której znajduje się wirus, poprzez kontakty seksualne a także przekazywany jest od zarażonej matki na dziecko w trakcie porodu. Zakażenie wirusem przez wiele lat może przebiegać bezobjawowo.
Początkowo, tuż po zarażeniu, pacjent odczuwa objawy jak przy typowej infekcji. Mogą pojawić się: gorączka, bóle mięśni, złe samopoczucie, ból gardła czy powiększone węzły chłonne.
Następnie wirus przechodzi w stadium bezobjawowe, a pacjent nie jest świadomy, że doszło do zarażenia.
W fazie objawowej u chorego pojawia się gorączka trwająca dłużej, niż cztery tygodnie, wysypka na skórze, przewlekła biegunka oraz występują objawy małopłytkowości: na ciele pojawiają się krwawe wybroczyny i siniaki nieznanego pochodzenia.
W ostatniej fazie choroby dochodzi do rozwoju AIDS i towarzyszą mu zakażenia oportunistyczne, a także dochodzi do rozwoju choroby nowotworowej: mięsaka Kaposiego czy chłoniaka.
W latach 80. panika związana z wirusem HIV była olbrzymia, zwłaszcza, że władze Stanów Zjednoczonych nie podejmowały żadnych działań, które miałyby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa. O zakażonych mówiono, że "spotkała ich kara boska", a w wielu stanach zabroniono stosunków seksualnych pomiędzy mężczyznami. Osoby zarażone HIV nie były przyjmowane do szpitali, a zakłady pogrzebowe odmawiały pochówku osób, które zmarły z powodu AIDS.
Freddie od dłuższego czasu wiedział, że umiera. Jego ciało pokryte było wybroczynami i licznymi ranami, również w jamie ustnej. Skóra była wrzodziejąca i bolesna. Artysta miał duże problemy z oddychaniem i pod koniec życia wspomagał się dozownikiem z tlenem. Leki, które przyjmował na złagodzenie objawów, odebrały mu wzrok, dlatego na początku listopada 1991 roku postanowił je odstawić, chociaż lekarze odradzali mu ten krok.
W ostatnich dniach swojego życia Freddie Mercury nie mógł już mówić . Artysta odszedł dzień po wydaniu oświadczenia, w którym przyznał, że ma AIDS - 24 listopada 1991 roku zmarł w Londynie, w wieku zaledwie 45 lat.
Zaledwie kilka miesięcy po śmierci muzyka rozpoczęto prace nad stworzeniem terapii, która miały łagodzić przebieg choroby. Chociaż lek był dostępny wiele lat wcześniej, to nie zdecydowano się na jego wprowadzenie w Stanach Zjednoczonych ze względu na zaostrzenie polityki związanej z wprowadzaniem na rynek nowych farmaceutyków. Wynikało to z tragicznego eksperymentu, jakiego dokonano wcześniej z użyciem specyfiku łagodzącego poranne nudności u kobiet ciężarnych, a który okazał się być szkodliwy dla płodów.
Panika związana z szybko rozprzestrzeniającym się wirusem sprawiła, że pacjenci chorujący na HIV potajemnie sprowadzali lek z Ameryki Łacińskiej wiedząc, że grożą im za to wysokie kary. Federal Drug Agency (FDA), czyli Narodowa Agencja ds. Leków, nie wyraziła bowiem zgody na to, by został on wprowadzony na rynek farmaceutyczny.
W Stanach Zjednoczonych odbyło się wiele demonstracji, a na skutek jednej z nich, w 1988 roku, na jeden dzień udało się zamknąć FDA (Narodową Agencję ds. Leków). W jej trakcie tłum skandował pytania: "Hej, FDA. Ilu ludzi dzisiaj zabiliście?", a policja dokonywała masowych aresztowań. Na każdej demonstracji funkcjonariusze policji ubrani byli w gumowe rękawice i szczelne hełmy na głowach, bowiem do końca nie było wiadomo, w jaki sposób wirus może rozprzestrzeniać się wśród ludzi.
Dopiero w 1996 roku nastąpił prawdziwy przełom w leczeniu HIV i AIDS, kiedy to wprowadzono politerapię, czyli terapię antyretrowisuwą, która dorowadziła do znacznego spadku replikacji wirusa.
Zanim to jednak nastąpiło, w Stanach Zjednoczonych zmarło ponad 600 tys. osób, nie doczekawszy wprowadzenia terapii. Zdecydowanie więcej osób padło natomiast ofiarą społecznej stygmatyzacji.
W Polsce pierwszy przypadek wirusa HIV odnotowano 1985 roku. Pacjentami było sześciu mężczyzn chorujących na hemofilię, czterech mężczyzn, którzy byli gejami oraz jedna kobieta, która świadczyła usługi seksualne.
W Polsce przeważającą częścią pacjentów były osoby uzależnione od narkotyków, które podawały je sobie drogą dożylną. Poprzez wspólne używanie brudnych igieł, wirus szybko rozprzestrzeniał się w środowisku narkomanów.
Napływające informacje ze Stanów Zjednoczonych sprawiły, że lekarze w Polsce, wiedząc, że mają do czynienia z osobą zarażoną - odmawiali chorym udzielania świadczeń zdrowotnych. Pacjenci tacy nie byli leczeni, nie byli kwalifikowani do zabiegów chirurgicznych czy innych sposobów leczenia.
Wybuch epidemii HIV i AIDS sprawił, że w Polsce z czasem zaczęły powstawać kliniki chorób zakaźnych, w których chorzy mogli liczyć na pomoc medyczną.
Od czasu pierwszego przypadku, czyli od 1985 roku do 2020 roku, w Polsce odnotowano ponad 26 tys. przypadków HIV, u prawie 4 tys. zdiagnozowano pełnoobjawowego AIDS, a ponad 1400 chorych zmarło.
CZYTAJ TAKŻE:
HIV to wirus, którego można leczyć
HIV i AIDS - czym się od siebie różnią?