Dyktatura gen. Józefa Chłopickiego 1830/1831
5 grudnia 1830 roku gen. Józef Chłopicki - od dwóch dni "Naczelnik" siły zbrojnej - ogłosił się dyktatorem. Ten dawny oficer napoleoński cieszył się wielką popularnością w wojsku i wśród młodzieży.
Młodzież, która entuzjastycznie wiwatowała na ulicach Warszawy na cześć dyktatora, nie zdawała sobie jeszcze sprawy, że gen. Chłopicki nie wierzył w militarne powodzenie powstania i że będzie robił wszystko, aby doprowadzić do porozumienia z carem. Młodzież nie wiedziała też, że dyktator będzie studził zapał powstańczy, że nie przygotuje należycie polskiej armii do wojny z Rosjanami, nie zwiększy wystarczająco liczby wojska, nie będzie chciał bowiem widzieć - jak mawiał - "hałastry pod bronią".
5 grudnia skończył się rozpoczęty wieczorem 29 listopada "Wielki Tydzień Polaków". Tak okres ten nazwał ówczesny historyk, Karol Boromeusz Hoffman, w wydanej na gorąco, w grudniu 1830 roku pracy, którą zatytułował: Wielki Tydzień Polaków, czyli opis pamiętnych wypadków w Warszawie od dnia 29 listopada do 5 grudnia 1830 roku
18 grudnia 1830 roku zebrał się w Warszawie sejm w swoim dawnym przedpowstaniowym składzie. Pod wpływem mieszkańców Warszawy sejm uznał powstanie za narodowe. Spotkało się to z protestem gen. Józefa Chłopickiego, który podał się do dymisji. Po dwudniowych pertraktacjach osiągnięto kompromis, utrzymując dyktaturę, poddając ją jednak kontroli 15-osobowej deputacji sejmowej.
W czasie dyktatury zakazana była działalność wszelkich organizacji. Członkowie Towarzystwa Patriotycznego, nie mogąc spotykać się na legalnych zebraniach, odbywali gorące debaty w popularnych kawiarniach warszawskich: "Dziurce Marysi" i "Honoratce". Pod adresem dyktatora padały często ostre słowa, szczególnie za wypuszczenie z Królestwa Konstantego i jego wojska.
Po powrocie z Petersburga delegacji, która przywiozła wiadomość, że Mikołaj żąda bezwarunkowej kapitulacji, Chłopicki - nie wierząc w możliwość zwycięstwa - złożył władzę. Po jego odejściu Towarzystwo Patriotyczne wznowiło legalne obrady, podczas których domagało się zerwania unii personalnej Królestwa Polskiego z Rosją i detronizacji Romanowów.
O konieczności detronizacji pisali klubiści w swoim organie prasowym "Nowej Polsce". Chcąc wywrzeć w tym kierunku presję na posłów, członkowie Towarzystwa Patriotycznego zorganizowali 25 stycznia 1831 roku w Warszawie manifestacyjny pochód ku czci dekabrystów, straconych przez cara przed kilku laty. Wielotysięczne tłumy wyruszyły z dziedzińca Uniwersytetu i zatrzymały się przed Zamkiem, w którym sejm omawiał właśnie stosunki z caratem.
Demonstracja zrobiła ogromne wrażenie na posłach, szczególnie tych chwiejnych, będących do tej pory przeciwnikami detronizacji. Pod zredagowanym przez Juliana Ursyna Niemcewicza aktem detronizacji, złożyli swoje podpisy nie tylko posłowie radykalni, ale także konserwatyści i liberałowie, mimo iż wielu z nich uważało zerwanie z Rosją za krok niebezpieczny i szkodliwy.
Warszawa przyjęła wieść o detronizacji z niesłychaną radością i entuzjazmem. Młodzież wyszła na ulice tworząc radosne, rozbawione orszaki. Iluminowano rzęsiście domy, place i ulice. Winszowano sobie wzajemnie zwycięstwa.
Źródło: "Wielka Historia Polski" Wydawnictwo Pinnex, Kraków 2000