Działalność konspiracyjna i organicznikowska w Księstwie Poznańskim
Szerszych kręgów społeczeństwa nie objęła działalność nielegalna organizowana początkowo głównie przez ludzi z dawnego otoczenia Jarosława Dąbrowskiego, wśród których największą aktywność wykazywał jego były adiutant, płk Ludwik Sczaniecki.
Powołał on w Poznaniu lożę wolnomularstwa narodowego, będącą filią centrali warszawskiej, opierającą działalność na umiarkowanym programie nawiązującym do reform Sejmu Czteroletniego. W wyniku dokonanego w niej w 1820 roku rozłamu utworzono w Poznaniu bardziej radykalny Związek Kosynierów, któremu przewodził gen. Jan Umiński.
Nawiązał on współpracę z Warszawą i podporządkował organizację Towarzystwu Patriotycznemu. Spisek w Poznaniu wykryto w 1826 roku, po wystąpieniu dekabrystów w Rosji. Aresztowanym przywódcom wytoczono proces, skazując jednak tylko gen. Umińskiego (na 6 lat twierdzy).
Młodzież studencka utworzyła w Berlinie tajny Związek Polski wysuwający hasła niepodległościowe. Od jesieni 1819 roku przybrał on nazwę "Polonia", a w 1822 roku został rozbity aresztowaniami. Spośród dwudziestu pięciu oskarżonych skazano jedynie Karola Marcinkowskiego i Antoniego Koszutskiego na pół roku twierdzy.
Podobne hasła głosił też konspiracyjny związek polskiej młodzieży studenckiej "Polonia" we Wrocławiu. Powstał on w wyniku rozpadu wielonarodowej tajnej organizacji "Silesia", działającej na Uniwersytecie Wrocławskim od 1811 roku Hasłem programowym "Polonii" były: Wolność i Ojczyzna, a celem szerzenie ducha narodowego, utrzymanie honoru polskiego za granicą.
Za przynależnych do narodu polskiego uważano mieszkańców tych wszystkich prowincji, gdzie język polski jest mową ojczystą. Organizowano uroczystości z okazji polskich świąt narodowych, utrzymywano kontakty z polską młodzieżą akademicką z Krakowa i Warszawy. Represje władz pruskich doprowadziły do upadku "Polonii" w 1831 roku
Po wybuchu powstania listopadowego władze pruskie podjęły wobec mieszkańców Poznańskiego szereg działań represyjnych, mających zapewnić utrzymanie spokoju w prowincji.
Z powiatów położonych przy granicy z Rosją utworzono dwa dystrykty policyjne, których celem było zapobieganie naruszaniu granicy przez ochotników udających się do Królestwa Polskiego. Naczelnym prezesem prowincji poznańskiej został Eduard H. Flottwell, uważany za człowieka "silnej ręki".
Znacznie zaostrzył on politykę wobec Polaków, kładąc podwaliny pod późniejszą germanizację. Poddanych pruskich wezwano do powrotu z Królestwa Polskiego i zdania sprawy ze swoich tam czynności. Niestawienie się w ciągu 4 tygodni groziło wysokimi karami więzienia i konfiskatą majątku.
Dotkliwym represjom poddano powracających do Prus uczestników powstania w Królestwie Polskim. Berlin zawarł z Rosją umowę kartelową, w której obie strony zobowiązywały się do utrzymania spokoju i ustalonego porządku oraz do wzajemnego przekazywania sobie zbiegów i działaczy politycznych. Na jej podstawie z Księstwa Poznańskiego wydalono większość emigrantów z Królestwa.
Władze pruskie wykorzystały klęskę powstania do zlikwidowania resztek odrębności Księstwa Poznańskiego i ujednolicenia administracyjnego z innymi prowincjami. Zniesiono urząd namiestnika, stanowiska w administracji obsadzano tylko Niemcami, wśród których przeważali emerytowani wojskowi i funkcjonariusze policyjni.
Poprzez likwidację samorządu gminnego odsunięto szlachtę polską od czynności patrymonialno-policyjnych w administracji terenowej. Polskich ziemian usuwano ze stanowisk landratów, a stany powiatowe pozbawiono przywileju prezentowania kandydatów. Rozbudowano aparat administracyjno-policyjny, dokonano zmian organizacyjnych i personalnych w sądownictwie prowincji, zaostrzono kurs germanizacyjny.
W połowie 1832 roku Flotwell zainicjował akcję licytacji zadłużonych dóbr polskich (które następnie odsprzedawano Niemcom) oraz sprowadzania kolonistów niemieckich na gospodarstwa chłopskie. Pozycję szlachty próbowano osłabić poprzez odebranie jej wpływu na miasta i chłopów.
Ustawowo zniesiono w Prusach przywileje dominialne, w tym wszelkie powinności mieszkańców na rzecz właścicieli miast. Kładło to podwaliny pod rozwój samorządu i regulowało wybór władz miejskich. W Poznańskiem było wówczas 96 miast prywatnych i 49 publicznych (dawnych królewskich).
Główne uderzenie władze skierowały przeciwko równouprawnieniu języka polskiego w życiu publicznym i w szkole, co stało się centralnym zagadnieniem pruskiej polityki oświatowej, kulturalnej i wyznaniowej. W Poznańskiem wprowadzono język niemiecki jako urzędowy w korespondencji władz administracyjnych, samorządowych i kościelnych, co oznaczało, że język polski przestał być odtąd równoprawny, a spełniał tylko rolę pomocniczą w korespondencji władz z najniższymi organami administracji terenowej.
W rejencji królewieckiej zakazano angażowania nauczycieli nie znających dostatecznie języka niemieckiego, co miało ułatwić germanizację szkolnictwa na Warmii, a w szkołach na Pomorzu wprowadzono język niemiecki jako wykładowy i wycofano dwujęzyczny elementarz polsko-niemiecki.
Z dyskryminującą Polaków pruską polityką oświatową walczył Gustaw Gizewiusz, pastor z Ostródy, który opublikował w języku niemieckim zbiór dokumentów "Polska kwestia językowa w Prusach", wywołując ostrą polemikę ze strony niemieckich szowinistów. Potępiał w nim germanizowanie ludu, domagał się praw dla języka polskiego.
W znaczący sposób rozbudowano szkolnictwo elementarne, preferując jednakże placówki ewangelickie, tj. niemieckie. Skasowano resztę klasztorów (łącznie 23 męskie i żeńskie ze 111 zakonnikami) i skonfiskowano ich majątki. Uzyskane tą drogą budynki i fundusze miały zasilić budżet kościołów i szkół tak katolickich, jak i ewangelickich. W praktyce uprzywilejowano gminy protestanckie, które miały być przeciwwagą dla Kościoła katolickiego.
Polityka Flottwella zmierzała do podporządkowania kleru katolickiego władzom państwowym, co wywoływało napięcia w stosunkach z kurią arcybiskupią. Otwarty konflikt wywołał spór o katolickie wychowanie dzieci z małżeństw mieszanych. Arcybiskup gnieźnieński Marcin Dunin, który wezwał duchowieństwo do przestrzegania w tej sprawie breve papieskiego z 1830 roku, uzyskał poparcie szlachty polskiej, przez co zatarg przybrał charakter walki politycznej. Dunina skazano na 6 miesięcy więzienia, pozbawienie urzędu i zakaz piastowania innych urzędów publicznych w Prusach. Wywieziony do fortecy kołobrzeskiej, powrócił do Poznania dopiero po zmianie na tronie pruskim.
W latach trzydziestych niewielkiej zmianie uległa pozycja ludności żydowskiej w Wielkim Księstwie Poznańskim. Po 1815 roku była to jedyna prowincja w Prusach, na którą nie rozciągnięto przepisów edyktu emancypacyjnego z 1812 roku, a społeczność żydowska posiadała jedynie status grupy tolerowanej, pozbawionej pełni praw obywatelskich i politycznych. Ustawowe ujednolicenie położenia ludności wyznania mojżeszowego w monarchii pruskiej dokonało się w 1847 roku, ale w Poznańskiem objęło jedynie Żydów naturalizowanych. Zostali oni zrównani w prawach z chrześcijanami, dopuszczeni do większości urzędów państwowych i katedr uniwersyteckich. Nie mogli jednak sprawować funkcji rektorskich, dziekańskich i zasiadać w senatach akademickich.
Koronacja Fryderyka Wilhelma IV w 1840 roku stała się okazją do zamanifestowania przez Polaków swych uczuć narodowych. Odważną mowę w imieniu Wielkopolan wygłosił w Królewcu Edward Raczyński.
Napiętnował rugowanie języka polskiego ze szkół, administracji i sądownictwa oraz dyskryminowanie Polaków: "Pod berłem W.K. Mości w W. Ks. Poznańskim mieszkają dwa różne szczepy - Polacy i Niemcy. Nasi niemieccy współobywatele są szanowanymi pędami, w późniejszych czasach na ziemi naszej zaszczepionymi. Lecz my jesteśmy pniem tak starym, jak ta ziemia, a przynajmniej jak jej historia. Jesteśmy zatem starszymi braćmi, jesteśmy w większości, a mimo to żądamy dla siebie tylko równouprawnienia z mieszkającymi obok nas Niemcami. Lecz tego równouprawnienia nie mamy".
Przyczyniło się to do odwołania E. Flottwella ze stanowiska naczelnego prezesa Księstwa, złagodzenia kursu germanizacyjnego i poszukiwania przez nowego króla oparcia w szlachcie wielkopolskiej. Język polski wrócił do szkół i urzędów, a na uniwersytetach w Berlinie i we Wrocławiu powołano katedry slawistyki. W 1842 roku wprowadzono zasadę, że o języku wykładowym w szkołach ludowych decyduje narodowość większości uczniów.
Za zgodą rodziców można było prowadzić dodatkowo naukę języka niemieckiego dla dzieci polskich i języka polskiego dla dzieci niemieckich. Zarządzenie to dało przewagę językowi polskiemu w szkolnictwie ludowym aż do ery Bismarcka.
Popularny stał się tam wówczas ruch organicznikowski, dążący do obrony polskich interesów narodowych poprzez rozwój gospodarczy i kulturalny, który przeciwstawiano spiskom i walce narodowowyzwoleńczej. Już w 1828 roku podjęto próbę utworzenia Towarzystwa Przyjaciół Rolnictwa, Przemysłu i Oświaty, według projektu F. A. Kraszewskiego i T. Działyńskiego. Miała to być legalna, polska organizacja gospodarcza i kulturalna o cechach narodowych, wzorowana na warszawskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk. Władze nie wyraziły jednak zgody na jej powstanie.
W praktyce działalność organicznikowską realizował Dezydery Chłapowski w swym wzorcowo prowadzonym majątku ziemskim w Turwi pod Kościanem. Wprowadzone przez niego nowoczesne metody gospodarowania starano się naśladować w całej Wielkopolsce.
W połowie lat trzydziestych grupa ziemian z Gustawem Potworowskim na czele założyła w Gostyniu tzw. Kasyno, towarzystwo służące podniesieniu gospodarki i kultury w regionie poprzez propagowanie nowych technik gospodarowania, zakładanie bibliotek, organizowanie akcji dobroczynnych.
Objęło ono swym zasięgiem kilka sąsiednich powiatów i stało się wzorem dla podobnych organizacji tworzonych w innych miastach. Po dwóch latach skupiało 162 członków z całej prowincji. Kasyno wydawało miesięcznik "Przewodnik Rolniczo - Przemysłowy", który stał się fachowym pismem agronomicznym nie tylko dla całej prowincji, gdyż połowę z 600 egz. nakładu wysyłano do Galicji.
Od 1839 roku z Kasynem gostyńskim ściśle współpracowało założone z inicjatywy Augusta Miszewskiego Towarzystwo Agronomiczne w Gnieźnie, mające propagować nowe metody gospodarowania i służyć wymianie własnych doświadczeń. W statucie określono, że "...zwyczajnymi członkami być mogą osoby dobrego imienia, które się rolnictwem w całym jego objęciu trudnią, również osoby takie, z których wiadomości lub zwyczaju [...] ogólność korzyść ponieść może...".
Prawdziwym przywódcą polskich organiczników w Poznańskiem stał się Karol Marcinkowski, lekarz, społecznik i filantrop, popierany przez liberalną szlachtę i bogate mieszczaństwo. Współpracował z Dezyderym Chłapowskim, M. Mielżyńskim, Gustawem Potworowskim. Dążył do unowocześnienia zacofanego społeczeństwa, wzmocnienia ekonomicznego drobnomieszczaństwa i chłopów, by w ten sposób nie dopuścić do wynarodowienia. Wokół Marcinkowskiego powstawały różnego typu stowarzyszenia, instytucje użyteczności publicznej i filantropijne, a główny ośrodek pracy organicznej przeniósł się z Gostynia do Poznania.
Największym jego osiągnięciem było założenie w Poznaniu - wraz z 18 innymi udziałowcami - tzw. Spółki Bazarowej, której zadaniem było zbudowanie gmachu dla pomieszczenia instytucji gospodarczo - społecznej, mającej na celu ekonomiczną i narodową aktywizację Polaków zaboru pruskiego. Budynek ten, tzw. Bazar, oddano do użytku w 1841 roku, a pomieścił on hotel, polskie warsztaty rzemieślnicze i sklepy oraz kasyno stanowiące ośrodek polskiego życia kulturalnego i towarzyskiego, w którym realizowano ideę współpracy umiarkowanego ziemiaństwa z mieszczaństwem na gruncie społeczno-ekonomicznym i narodowo-politycznym.
W 1846 roku w Bazarze sklepy otwarli m.in. W. Stefański oraz Hipolit Cegielski (wyroby żelazne), który w 1849 roku uruchomił tam także warsztat naprawy narzędzi rolniczych, zapoczątkowując swą działalność przemysłową. Częścią dochodów z działającego do 1939 roku Bazaru wspomagano działające w Wielkopolsce instytucje naukowe, oświatowe i gospodarcze.
K. Marcinkowski był też inicjatorem utworzenia Towarzystwa Naukowej Pomocy, mającego wspomagać stypendiami niezamożną polską młodzież kształcącą się w szkołach średnich i wyższych. Towarzystwo - finansowane przez ziemiaństwo, kler i inteligencję - położyło wielkie zasługi dla utrzymania polskości w zaborze pruskim. W pierwszych 10 latach działalności udzieliło 1100 stypendiów dzieciom zdeklasowanej szlachty i drobnomieszczaństwa (od 1844 roku także synom chłopskim).
Ziemiaństwu skupionemu wokół Kasyna gostyńskiego nie powiodła się natomiast w 1844 roku próba utworzenia Centralnego Towarzystwa Rolniczego. Polacy usiłowali w tym wypadku wykorzystać do celów narodowych inicjatywę administracji państwowej, której zależało na powstaniu mieszanego, polsko-niemieckiego towarzystwa rolniczego. Kiedy jednak prezesem wybrano Gustawa Potworowskiego, a całe kierownictwo zdominowali patriotycznie nastawieni Polacy, rząd uznał to za demonstrację polityczną i nie zatwierdził wyborów. Towarzystwo podjęło wprawdzie działalność odwołując się kilkakrotnie od niekorzystnych decyzji władz pruskich, ale zaprzestało starań po aresztowaniach konspiratorów w 1846 roku.
Źródło: "Wielka Historia Polski" Wydawnictwo Pinnex, Kraków 2000