Fabryka Sukna w Rakszawie, czyli jak się w Galicji tworzyło przemysł
Czy się to komuś podoba, czy nie, Galicja nie była krajem kwitnącej gospodarki, zaś sformułowanie „bieda galicyjska” nie zrodziło się bynajmniej w umysłach PRL-owskich propagandystów. Od galicyjskich jednakże polityków niejeden ze współczesnych mistrzów sejmowych oracji mógłby się uczyć: choćby tego, jak działać dla dobra wspólnego…
Za przykład można wziąć Rakszawę, gminną dziś wieś, położoną na północ od Łańcuta w województwie podkarpackim. Niezbyt zamożna miejscowość, czerpiąca od zawsze dochody z uprawy ziemi, hodowli bydła i trzody chlewnej, miała z dawien dawna dodatkową specjalizację: włókiennictwo. Część jej mieszkańców trudniła się bowiem zarobkowo wyrabianiem płótna z lnu i konopi, przede wszystkim zaś produkcją sukna z wełny owczej. Sukiennictwo było tam dobrze rozwinięte, niemal w każdym domu stały kołowrotki i krosna, wyroby rakszawskie bez większych zabiegów znajdowały nabywców na jarmarkach - co nie znaczyło jednak, niestety, aby uprawiający to rzemiosło opływali w dostatki.
Potencjał, tkwiący w opanowaniu przetwórstwa wełny, dostrzegł pod koniec XIX wieku jeden z najciekawszych, najbardziej zasłużonych i najroztropniejszych polityków powiatu łańcuckiego: Bolesław Żardecki. I to nie tylko dostrzegł, ale potrafił wykorzystać dla ogólnego dobra. Chcąc stworzyć ludziom możliwość zdobywania godziwego zarobku, tak długo jeździł do Rakszawy i namawiał jej mieszkańców, aż zdołał ich przekonać do swojej idei: założenia we wsi manufaktury. Powołano ją około 1889 r.; i kiedy się rozkręciła - zaś jej uczestnicy dostrzegli korzyści, płynące ze zwiększenia produkcji oraz zdobycia szerszych rynków zbytu; dodatkowym pożytkiem było podniesienie jakości wyrobów, co przekładało się na renomę towarów sygnowanych "Rakszawa" - utworzono przy niej dwuletnią szkołę zawodową, podniesioną rychło do rangi Krajowej Szkoły Sukienniczej. Placówka ta przygotowywała fachowe kadry dla przemysłu - jej absolwenci zyskiwali więc możliwość szukania zatrudnienia w innych ośrodkach przemysłowych całych Austro-Węgier.
Jako że dookoła Łańcuta rozciągały się posiadłości należące do Potockich (wchodziły w skład ordynacji), Żardecki wyjednał u ordynata zgodę na wzniesienie drewnianego budynku manufaktury. W nim zainstalowano - za radą fachowców - nowoczesne urządzenia mechaniczne do spilśniania sukna. Niewiele później uruchomiono tam farbiarnię: jedną z pierwszych w Galicji.
W konsekwencji wzrastającego zapotrzebowania na sukna, wciąż pod patronatem Żardeckiego i auspicjami Tkackiego Towarzystwa Akcyjnego we Lwowie, rozpoczęto w Rakszawie przygotowania do przekształcenia skromnej, zatrudniającej niespełna 50 osób, manufaktury w zakład produkcyjny z prawdziwego zdarzenia. Roli inwestora podjęła się działająca w Łańcucie Spółka Handlowo-Przemysłowa. Choć cel został osiągnięty, to możliwości zbytu towarów bynajmniej nie wyczerpane: zatem za sprawą niezmordowanego Bolesława Żardeckiego utworzono w Łańcucie spółkę akcyjną, powołaną dla realizacji jedynego zadania - rozbudowy rakszawskiego zakładu. Głównymi udziałowcami spółki (nazwanej Towarzystwem Akcyjnym) zostali poważni partnerzy: Wydział Krajowy (parlamentarny organ wykonawczy Sejmu Krajowego, a zatem coś w rodzaju galicyjskiego rządu) oraz Bank Galicyjski. Towarzystwo Akcyjne wykupiło istniejącą fabrykę i podjęło budowę nowoczesnego obiektu produkcyjnego. Roboty murarskie, prowadzone przez lwowską firmę budowlaną Sosnkowski i Zacharewicz, trwały od 1909 do 1912 r., efektem ich było powstanie gmachu, mieszczącego przędzalnię, tkalnię i wykończalnię. Akcjonariusze nie żałowali pieniędzy na wyposażenie; o jakości zamówionych urządzeń niech zaświadczy fakt, iż część zainstalowanych wtedy przędzarek i krosien pozostawała w eksploatacji aż do końca lat 70. XX wieku. Przepracowały blisko 70 lat!
Nowoczesny zakład świetnie odnalazł się na rynku, a wykształceni fachowcy znajdowali w nim pracę i godziwe wynagrodzenie. Po wykonaniu zadania, Towarzystwo Akcyjne zmieniło status. Wydział Krajowy wycofał się ze spółki, podobnie postąpił bank; główną rolę zaczęli odgrywać udziałowcy wcześniej mniejszościowi - bielski fabrykant Jakub Schonzer i kupiec Aron Spigiel - którzy utworzywszy we Lwowie Towarzystwo Akcyjne Rakszawa przejęli zarządzanie fabryką. Nie było to jednak wrogie przejęcie, przejście spod szyldu TA Łańcut pod nazwę TA Rakszawa nie odbiło się niekorzystnie ani na funkcjonowaniu zakładu, ani na warunkach pracy i płacy. Fabryka zatrudniała do 200 stałych pracowników.
Równie dobrze jak firma radziła sobie szkoła sukiennicza. Zanim ją uruchomiono (źródła nie są zgodne: jedne podają, że nastąpiło to w 1891, inne że w 1893 r.), sumptem Wydziału Powiatowego wyszkolono w Szkole Przemysłowej w Bielsku dwóch kandydatów na nauczycieli, nawiązano też kontakty z podobnymi placówkami oświaty zawodowej, m.in. w Krośnie i Bielsku, dzięki czemu przygotowano autorskie programy nauczania. Zadbano też o podręczniki - technologii tkactwa uczono na podstawie książki, udostępnionej przez szkołę w Krośnie, dwie kolejne ("Farbiarstwo wełny" i "Wykańczalnictwo wełny") napisał pierwszy dyrektor szkoły w Rakszawie Stanisław Anczyc. Zajęcia praktycznej nauki zawodu odbywały się w niewielkim warsztaciku, w miarę rozwoju Krajowej Szkoły Sukienniczej korzystano z zaplecza manufaktury, a następnie fabryki. I choć nauka była płatna, to jednak szkoła oferowała miejsca w bursie, a po zakończeniu nauki - protekcję w zakładach przemysłowych.
Eksperyment z uprzemysłowieniem wsi za publiczne pieniądze powiódł się znakomicie. Kim był polityk, który ponad słowa przedkładał czyny, który potrafił zdiagnozować potrzeby jego wyborców i zaordynować skuteczną receptę na trapiące ich problemy?
Bolesław Żardecki, ur. w 1853 r. w Wisznowie powiatu rohatyńskiego, nie był rodowitym łańcucianinem: osiadł w tym mieście w 1879 r., po zakończeniu studiów na Akademii Technicznej we Lwowie i odbyciu stażu w Banku Krajowym, kiedy otrzymał - atrakcyjną snadź, skoro skorzystał z niej... - ofertę objęcia w mieście Potockich stanowiska kasjera Kasy Zaliczkowej. Rzetelny i dokładny, szybko dał się poznać z dobrej strony i nie tylko awansował na dyrektora, ale także (po pięciu latach pobytu) został wybrany najpierw członkiem, a wkrótce i wicemarszałkiem Rady Powiatowej powiatu łańcucko-przeworskiego. Zdobyta dzięki temu popularność przełożyła się na sukces w wyborach do Sejmu Krajowego w 1889 r.
Żardecki nie celebrował wicemarszałkowsko-poselskiego dostojeństwa, ale zdobyte wpływy i możliwości starał się maksymalnie wykorzystać dla dobra macierzystego powiatu. Doceniając znaczenie oświaty doprowadził do utworzenia gimnazjum (w 1907 r.) i bursy (1912) w Łańcucie, przede wszystkim zaś trzech szkół zawodowych: tkackiej w Łańcucie (1890), sukienniczej w Rakszawie (1891) i gospodyń wiejskich w Gorliczynie koło Przeworska (1898); tę ostatnią przeniesiono po roku istnienia do Albigowej pod Łańcutem. Ponoć przyczynił się także mocno do otwarcia szkoły koronkarskiej w Kańczudze.
Popierał zakładanie kółek rolniczych i kas zapomogowo-pożyczkowych, zabiegał o podnoszenie poziomu rolnictwa, sadownictwa i hodowli, inicjował budowę bitych dróg. Dużym jego osiągnięciem - oprócz doprowadzenia do powstania fabryki sukna w Rakszawie - było uruchomienie w Łańcucie Banku Ziemskiego, którego zadaniem było skupowanie podupadłych majątków w celu niespekulacyjnego parcelowania ich pomiędzy bezrolnych albo małorolnych chłopów. Odegrał niebagatelną rolę w przygotowaniu budowy kolei wąskotorowej z Przeworska do Dynowa. Działający w stronnictwie ludowym poseł i wicemarszałek był ponadto społecznikiem - współzakładał w Łańcucie Stowarzyszenie Mieszczan "Gwiazda", udzielał się aktywnie w Związku Stowarzyszeń Zarobkowych i Gospodarczych we Lwowie oraz Galicyjskiej Kasie Oszczędności.
Blisko współpracując z wybranym w 1880 r. burmistrzem Janem Cetnarskim (też ciekawą osobistością: za młodu był on prostym majstrem murarskim, wędrującym za pracą m.in., do Warszawy, potem powstańcem styczniowym, hurtownikiem handlującym solą i cukrem, a na koniec rzutkim i zamożnym przedsiębiorcą budowlanym) przyczynił się do rozwoju i podniesienia poziomu cywilizacyjnego Łańcuta: dzięki ich staraniom powstała straż ogniowa, Biblioteka Publiczna Stowarzyszenia Oświaty "Mrówka", gniazdo Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", Stowarzyszenie Mieszczan "Gwiazda", gimnazjum; budowano także chodniki, kanalizację, instalowano oświetlenie uliczne.
Co nieczęsto w Polsce spotykane, działalność posła (po jednej kadencji, zakończonej w 1895 r., nie ubiegał się o ponowny wybór) i wicemarszałka Bolesława Żardeckiego (tę ostatnią godność piastował aż do wybuchu Wielkiej Wojny) współcześni mu docenili: otrzymał honorowe obywatelstwa Łańcuta i Leżajska, został członkiem honorowym "Gwiazdy", po śmierci natomiast (zmarł w 1924 r.) łańcucianie nadali jego imię jednej z ważniejszych ulic; w latach po II wojnie był patronem Zespołu Szkół Włókienniczych w Rakszawie (dziś jest to Zespół Szkół Tekstylno-Gospodarczych).
Sam o żadne honory dla siebie nigdy nie zabiegał. Co charakterystyczne, do końca skromny prosił przed śmiercią, aby pochować go między mogiłami chłopskimi, najlepiej pod ścieżką, aby odwiedzający cmentarz chodzili po jego kościach... Co też i prawdopodobnie uczyniono; szlachetny nagrobek stanął - jeśli wierzyć opinii wnuka, Wiesława, wybitnego urbanisty i cenionego artysty plastyka - w sąsiedztwie faktycznego grobu na cmentarzu w Łańcucie...
Waldemar Bałda