Francuska "Marsylianka" i polski "Mazurek" na szlaku Niepodległości

W stulecie odzyskania przez Polskę Niepodległości nie można zapomnieć o sympatii jaką polska walka o wolność cieszyła się w wielu krajach Europy przez cały wiek Wielkiej Niewoli, stając się inspiracją i natchnieniem narodów. Szczególnie we Francji, którą wielu polskich wygnańców traktowało jako drugą ojczyznę. Symbolem tych więzi była popularność Marsylianki wyrażającej dążenia wolnościowe, ale i polskiego Mazurka Dąbrowskiego śpiewanego nad Sekwaną.

Bernard Richard

"Marsylianka" (fr. La Marseillaise), napisana została w 1792 r. przez Claude’a Joseph’a Rouget de Lisle dla Armii Renu (początkowo jako "Chant de guerre pour l'armée du Rhin"), pod wpływem patriotycznego uniesienia, w obliczu wybuchu wojny rewolucyjnej Francji z Austrią. Szybko stała się w XIX wieku, podobnie jak francuska flaga (tricolore), symbolem idei rewolucyjnych i wolnościowych łączonych z romantyzmem. Zafascynowała niepokornych Polaków w równym stopniu,  w jakim irytowała władze zaborców. Polacy śpiewali ją po francusku, ale przede wszystkim po polsku.

Reklama

„Dał nam przykład Bonaparte…”

Polskie tłumaczenie "Marsylianki" ukazało się już w 1794 roku, zanim stała się ona w 1795 r. oficjalnym hymnem Francji. Odtąd była znana i śpiewana w każdym powstaniu przeciwko obcej władzy narzucanej przez zaborców. "Marsylianka" rozbrzmiewała na ulicach Warszawy i Krakowa już po zwycięskiej bitwie pod Racławicami, w 1794 r., podczas pierwszego zrywu powstańczego pod wodzą Tadeusza Kościuszki, kresowego szlachcica, który razem z markizem La Fayette walczył o niepodległość Stanów Zjednoczonych.

"Marsylianka"  już w tej epoce dobrze przyjęła się w Polsce, na stałe zapuściła korzenie w jej historii. Najlepiej świadczą o tym przygody hrabiego Prowansji i pretendenta do tytułu króla Francji. W 1801 r. tułający się po Europie przyszły Ludwik XVIII,  musiał wraz ze swoją małżonką Marią Józefiną i całą świtą uciekać z Sabaudii. Zatrzymał się tym razem w Warszawie, która po trzecim rozbiorze znalazła się w tzw. Prusach Wschodnich. Od 1795 r. panował na tych ziemiach Fryderyk Wilhelm III Hohenzollern, aż do czasu utworzenia przez Napoleona I Księstwa Warszawskiego w latach 1806-1807 po klęsce Prusaków pod Jeną i Auerstaedt w październiku 1806 oraz po traktacie w Tylży w lipcu 1807 r. Król Prus tolerował w Warszawie obecność francuskich emigrantów, a wśród nich Ludwika. Francuski książę i jego małżonka mogli tu wreszcie słuchać mowy francuskiej i prowadzić światowe życie na dworze, który przypominał im wersalski przepych. Uczestniczyli  więc w spektaklach i wystawach. Pewnego wieczoru, na jednym z koncertów, w antrakcie, orkiestra zagrała "Marsyliankę" i - o zgrozo - część polskiej publiczności nagrodziła ten występ gorącymi brawami! Żeby uniknąć takich sytuacji, zraniona w swych uczuciach para królewska już nigdy więcej  nie wzięła udziału w żadnym koncercie, aż do wyjazdu z Polski w 1804 r. Taka była siła ferworu wywołanego u Polaków przez "Marsyliankę"... 

Choć insurekcja kościuszkowska upadła w listopadzie 1794 r., pobici przez Rosjan Polacy wkrótce, dwa lata później, odbudowali swe wojsko w formie Legionów Polskich we Włoszech, w sojuszu z  rewolucyjną Francją,  by pod dowództwem generała Henryka Dąbrowskiego walczyć dalej u boku Napoleona Bonaparte. 

To właśnie we Włoszech działacz patriotyczny i pisarz polityczny Józef Wybicki, przyjaciel generała Dąbrowskiego, napisał w lipcu 1797 roku "Pieśń Legionów Polskich" zwaną później "Mazurkiem Dąbrowskiego", która miała stać się hymnem narodowym. Żołnierze  polscy śpiewali tę pieśń po polsku, tak samo jak i "Marsyliankę" po francusku.

Warto zwrócić uwagę na pewne podobieństwo obu utworów, w których pojawia się wątek hymnu do wolności, patriotycznego apelu w imię jej obrony lub odzyskania oraz zbrojnej walki z tyranią i obcym najazdem. "Mazurek Dąbrowskiego"  ogłaszał dalsze istnienie narodu, pomimo zagłady państwa, jego wolę do bycia wolnym, i to w chwili gdy Prusacy szerzyli legendę przypisującą rannemu pod Maciejowicami Kościuszce słowa "Finis Poloniae".

Sprawdź, czy znasz słowa polskiego hymnu narodowego!

Pieśń oskarżała "obcą przemoc", sławiła natomiast Napoleona ("dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy"). Dwa pierwsze wersy refrenu przypominały wyraźnie motyw z refrenu "Marsylianki": "Marsz, marsz Dąbrowski / Z ziemi włoskiej do Polski". Szczególnie pełen mocy początek "Jeszcze Polska nie umarła, kiedy my żyjemy", sprawił, że pieśń ta szybko zyskała popularność także w kraju, dodając otuchy w chwili, gdy trzej zaborcy dzielili się rozszarpaną I Rzeczpospolitą.   

Już w następnym roku, 1798, śpiewano "Mazurka" we wszystkich zaborach, co odnotowała tajna policja. Wykonywano go też podczas wkraczania wojsk polskich i francuskich do wyzwolonego od Prusaków Poznania w 1806 r. Dąbrowski i Wybicki ściągnięci przez Napoleona, w jego imieniu, wezwali wówczas Polaków do powstania. 

Polacy służący w legionach dowodzonych przez generała Dąbrowskiego, jak i w armii Księstwa Warszawskiego pod wodzą księcia Józefa Poniatowskiego, jedynego cudzoziemca wyniesionego przez cesarza do rangi marszałka, wierni pozostali sojuszowi z Francją, nawet w obliczu klęski 1812 r. 

"Marsylianka" stała się w tej epoce integralną  częścią związków, które połączyły realnie i emocjonalnie oba narody, bardziej niż przywiązanie Napoleona I do hrabiny Marii Walewskiej, nazywanej "Polskim Aniołem", które zaowocowało  narodzinami Aleksandra Walewskiego. Miał on zostać po latach dyplomatą francuskim w okresie monarchii lipcowej, a nawet ministrem spraw zagranicznych za panowania Napoleona III (1855-1860), by w końcu stać się przewodniczącym Ciała Ustawodawczego. 

Choć śpiewając "Mazurka" Polacy mogli sławić ubóstwianego Napoleona, to w epoce I Cesarstwa "Marsylianka" została zastąpiona oficjalnym hymnem "Pieśnią wymarszu" (fr. "Le Chant du Départ",  początkowo jako "Hymn do wolności"), nazywaną "bratem Marsylianki", rewolucyjnym utworem z 1794, wzywającym do walki ze wszystkimi tyranami. 

"Marsylianka" po upadku Napoleona, w okresie restauracji, została całkowicie zakazana. Podobny był los głoszącego idee niepodległości "Mazurka Dąbrowskiego", który stał się nieprawomyślna  pieśnią, choć w przypływie dobrego humoru w. ks. Konstanty, wielkorządca Królestwa Kongresowego, kazał go grać podczas rewii armii polskiej, którą dowodził. "Mazurka"  jak i "Marsyliankę"  śpiewała głównie spiskowa młodzież Królestwa Polskiego. Studenci buntujący się przeciwko "półniepodległości" Kongresówki i fikcji nieustannie łamanych gwarancji konstytucyjnych, w swych "burszowskich" pieśniach, dokonywali licznych przeróbek obu utworów. W 1829 r. w wydanej w Paryżu "Historii legionów polskich" Leonard Chodźko opublikował francuski przekład "Mazurka", który w aranżacji muzycznej Wojciecha Sowińskiego, po wybuchu powstania listopadowego został spopularyzowany i śpiewany był podczas uroczystości organizowanych dla wsparcia walczących Polaków.   

„W tęczę Franków Orzeł Biały…” - solidarność polsko-francuska AD 1830-1831

W listopadzie 1830 r., Polacy "słońcem lipca podniecani" - pobudzeni przez lipcową rewolucję w Paryżu a potem w Brukseli, obawiając się, iż ich armia zostanie użyta przez cara Mikołaja I do odebrania wolności Franzom i Belgom, znów wystąpili przeciwko rosyjskiej dominacji. Polski Sejm przyjął w styczniu 1831 r. uchwałę o detronizacji cara Mikołaja I, co rozpoczęło otwartą wojnę. Armie carskie wkroczyły do Królestwa Polskiego. Powstanie objęło wiosną Litwę, Białoruś i Wołyń. 

Cała Europa z zapartym tchem śledziła zmagania malutkiego Królestwa z największym imperium świata, którego armie od klęski Napoleona w 1812 r. uważano za niezwyciężone. We Francji teraz znów na ulicach miast rozbrzmiewała "Marsylianka". Odtąd "La Marseillaise" jako pieśń rewolucyjna doczekała się niezliczonych wersji językowych i odmian tekstu podobnie jak "Mazurek". Mnożyły się utwory wspierające walkę Polaków o wolność. Markiz La Fayette pisał, że w tej epoce "cała Francja była polska".  

Francuski poeta Casimir François Delavigne nawiązując do słów "Marsylianki" napisał "Warszawiankę" (fr. La Varsovienne), opublikowaną w lutym 1831 r., która miała rywalizować z "Mazurkiem Dąbrowskiego" o status hymnu w 1918 r. Swój utwór Delavigne recytował 10 marca 1831 r., gdy Komitet Polsko-Francuski urządził uroczysty bankiet na cześć walczących o wolność Polaków pod wrażeniem wieści, iż Warszawa nie padła po bitwie pod Grochowem. Pod portretami  polskich, francuskich i amerykańskich bohaterów walki o wolność generał La Fayette, w mundurze polskiej gwardii narodowej, mając  obok siebie weterana Legionów, gen. Karola Kniaziewicza i innych  reprezentantów Polski w Paryżu, wzniósł toast: À la Pologne! À sa glorie! À sa liberté! À son  indépendance! À son héroïque armés et aux femmes polonaises ("Za Polskę! Za jej chwałę! Za jej wolność! Za jej niepodległość! Za jej bohaterską armię! I za polskie kobiety!"). 


W utworze Delavigne zawarty został jednak wyrzut wobec Francji:

O Francuzi! Czyż bez ceny

Rany nasze dla was są?

Spod Marengo, Wagram, Jeny,

Drezna, Lipska, Waterloo...

Świat was zdradzał, my dotrwali,

Śmierć czy tryumf - my, gdzie wy!

Bracia, my wam krew dawali,

Dziś wy dla nas nic - prócz łzy!

Kwitną też wówczas wszystkie "les Polonaise", "Varsovienne", "Cracovienne"  (przez analogię do "Marseillaise"), a także przyszły hymn polski i inne pieśni polityczne sławiące powstającą do walki o  niepodległość Polskę. Utwory te były często pisane na melodię "Marsylianki", jak np. tzw."Marsylianka Polaków": "Do broni, Polacy! Twórzcie bataliony / Maszerujmy....". Np.  w jednej z francuskich pieśni solidaryzujących się z Polakami, pt. "Nasi bracia Polacy", z maja 1831 r., ostatnia zwrotka mówiła:

Niech Polska wolna i dumna

Umieści na swej tarczy

Obywatela króla

Polaka przyjaciela prawa

Niech zwróci oczy w stronę Francji

Gdyż Filip, król Francuzów

Jak my podziwia odwagę

Naszych braci Polaków!

Kiedy oddziały rosyjskie weszły do polskiej stolicy we wrześniu 1831 r., Horace Sebastiani, ówczesny francuski  minister spraw zagranicznych, w odpowiedzi na pytania posłów w  Izbie Deputowanych zadeklarował: "W momencie gdy to pisaliśmy, spokój panował w Warszawie". Słowa te natychmiast przełożone zostały przez francuską lewicę na słynne  "Spokój  panuje w Warszawie...". W odpowiedzi omal nie doszło do rewolucji w Paryżu, gdzie przez  kilka dni trwały masowe demonstracje i walki uliczne na barykadach, grożące obaleniem "króla bankierów"  - Ludwika Filipa oraz jego rządu pod hasłem udzielenia pomocy walczącej Polsce. 

Olbrzymi był wówczas kontrast pomiędzy żarliwie propolską postawą francuskiej opinii publicznej, a wyrachowaniem francuskiego rządu powstrzymującego się od działania. Adam Mickiewicz w "Księgach narodu i pielgrzymstwa polskiego", przetłumaczonych w 1833 przez Charlesa de Montalemberta, pisał: "Rządcy francuscy i mędrkowie francuscy, którzy gadacie o  Wolności, a służycie despotyzmowi, legniecie między ludem waszym i despotyzmem obcym, jako szyna żelaza zimnego między młotem i kowadłem". 

Na rzecz polskich powstańców w  latach 1831-1832 w Paryżu i w innych miejscach we Francji organizowane były jednak liczne przedstawienia teatralne i koncerty. Francuzi przejęci sprawą polską, oczekiwali od nowego, konstytucyjnego króla Francji udzielenia pomocy militarnej lub przynajmniej dyplomatycznej Polakom walczącym pod hasłem "za wolność naszą i waszą". Ostrożny król, niepewny swej władzy,  nie uznany jeszcze do końca przez europejskich monarchów, a zwłaszcza przez cara Rosji, powstrzymywał się jednak od takich działań. Rozpacz Polaków w ówczesnej sytuacji dobrze oddawało porzekadło - "Bóg jest zbyt wysoko, a Francja zbyt daleko". 

W  czasie powstania listopadowego "Mazurek Dąbrowskiego" stał się faktycznym hymnem narodowym śpiewanym podczas uroczystości, na polu bitwy, a także przekraczając granice po upadku insurekcji. Uchodźcom w tryumfalnym marszu przez Niemcy towarzyszyły mnożące się wówczas, sławiące Polskę Polenlieder (w sumie ok. trzysta!) oraz "Mazurek" po niemiecku - "Noch ist Polen nicht verloren"  z refrenem, w którym gen. Dąbrowski został zastąpiony przez gen. Jana Skrzyneckiego. 

Na granicy Francji Polacy witani byli słowami "Marsylianki"  i francuską wersją "Mazurka" - "Chant National Polonais" - oraz "Warszawianki " - "Varsovienne", spopularyzowanej dopiero pod koniec powstania w tłumaczeniu Karola Sienkiewicza z muzyką  Karola Kurpińskiego.

Wygnani, ale nie składający broni Polacy, znaleźli znów schronienie we Francji, co odnowiło silne więzy łączące oba narody. Francuzi wciąż pamiętali rosyjskich kozaków biwakujących 15 lat wcześniej na Champs-Élysées, po klęsce Napoleona w 1814 r., i rosyjską okupację północnej Francji do 1818 r. Przyjmowano więc polskich uchodźców jak bohaterów - "rycerzy wolności", którzy potrafili zwyciężać niepokonane, jak sądzono dotąd, carskie pułki i którym zawdzięczano ocalanie przez groźbą interwencji.

Upadek powstania listopadowego rozpoczął okres tzw. Wielkiej Emigracji, gdy we Francji znalazł się kwiat polskiej inteligencji na czele z Adamem Mickiewiczem i Fryderykiem Chopinem. Atmosferę tę dobrze oddaje zapis wrażenia jakie wywarły dwa koncerty Maurycego Mochnackiego, które zorganizował  Komitet Francusko-Polski w Metzu,  w marcu 1832 r. Jan Lechoń po latach nawiązał do nich w wierszu "Mochnacki".  Jego bohater, niedawno jeszcze herold polskiego romantyzmu, pisarz, spiskowiec i żołnierz odznaczony Virtuti Militari, z ranami spod Grochowa i Ostrołęki, teraz emigrant, był wybitnym pianistą swej epoki. Ten przywódca nurtu demokratycznego w powstaniu i na emigracji, zagrał wówczas w Metzu dwa głośne koncerty z orkiestrą. Za każdym razem kończył swoje występy a capella, intonując najpierw "Mazurka Dąbrowskiego", a następnie, po długim momencie ciszy, wzruszony zaczynał "Marsyliankę", wzbudzając entuzjazm publiczności, która podejmowała też znaną już we Francji melodię do słów "Mazurka": "Dombrowski  courons, volons vers l’Italie, bientôt nous  reverrons notre belle patrie..." "Maurycy był królem dnia w Metzu - pisał świadek tych chwil, jego przyjaciel, Michał Podczaszyński - o nikim  nie mówiono, tylko o nim".

Szkolny kolega Maurycego, choć młodszy, Fryderyk Chopin, był także pod wrażeniem popularności sprawy polskiej. W Paryżu poświęcano polskim powstańcom koncerty i sztuki teatralne, m.in. ku czci Emilii Plater oraz innych bohaterów z Polski i Litwy, których nazwiska niemiłosiernie zniekształcano: "Ale  nic mnie tak nie  bawiło, jak  afiszowanie w jednym z mniejszych teatrzyków, że podczas antraktu grać będą la mazurka Dobruski ieszore polska mirgineta [tak w oryginale]. Jak ciebie kocham, nie facecja, mam świadków [...]"  - z humorem  pisał Chopin. 

Pod wpływem takich właśnie powszechnych nastrojów solidarności zwyczajnych obywateli władze francuskie przyjęły tysiące polskich wychodźców, po cichu traktując ich obecność  jako środek nacisku na wrogie konstytucyjnej Francji absolutystyczne mocarstwa Świętego Przymierza. 

"Marsylianka" i "Mazurek" śpiewane były odtąd nie tylko w kilkudziesięciu zakładach wojskowych na prowincji, gdzie umieszczono emigrantów, starając się ich pozbyć z Paryża. Pieśni te przypominały  o przymierzu broni  także podczas kolejnych wspólnych z Francuzami obchodów rocznicy Nocy Listopadowej, począwszy od 1831 r. 

Jakiś czas potem sprawa polska odegrała istotną rolę w głośnym zerwaniu z Rzymem Hugues-Félicité-Robert de Lamennais, znanego francuskiego liberalnego pisarza i księdza. Najpierw, w 1831 r, w krótkim liście do biskupów polskich (breve), a następnie pod wpływem rosyjskim, w specjalnej encyklice "Cum primum" ogłoszonej  w czerwcu 1832  r.,  papież Grzegorz XVI potępił polskie powstanie, zresztą już stłumione, widząc w nim przejaw europejskiej rewolucji, w imię - jak to określił - obowiązku podporządkowania się prawowitej władzy. Cara Mikołaja I, odpowiedzialnego przecież za masakry powstańców nazywał tu magnanime empereur - "wspaniałomyślnym cesarzem". Tego było zbyt dużo  dla Lamennais i dla wielu młodych Francuzów przywiązanych do wolności zarówno Polski jak i Francji.   

Vive la Pologne, Monsieur!

Marsyliankę w tej romantycznej epoce odnajdujemy wszędzie tam, gdzie narody walczyły o swoją wolność, nie tylko w Polsce, ale i we Włoszech, w księstwach niemieckich, w Grecji, na terytorium imperium otomańskiego, w takich miejscach jak  Bułgaria  i Rumunia. Równocześnie "Mazurek Dąbrowskiego" znany Francuzom jako "Marsylianka Polaków" z 1831 r., cieszył się  podobnym zainteresowaniem. Zakazany pod zaborami, śpiewany w podziemiu  przez konspiratorów i zesłańców na Syberii i Kaukazie mógł być jawnie, choćby w salonie, wykonany wyjątkowo, jak przez przyjaciela Chopina, Franciszka Liszta, koncertującego w Warszawie w  1843 r. 

A jednak przetłumaczony na kilkanaście języków,  zainspirował pieśni walczących o wolność narodów słowiańskich, m.in. Serbów, Chorwatów, Łużyczan, Ukraińców oraz tzw. "Hymn Słowian". Na równi z "Marsylianką" był śpiewany na barykadach rewolucji Wiosny Ludów jak w Berlinie w 1848 r., po polsku i niemiecku, przy uwalnianiu więźniów politycznych, w tym Polaków, z  Moabitu. W okresie "rewolucji moralnej" 1861-1863 i powstania styczniowego był śpiewany na równi z "Boże coś Polskę...", także po litewsku. W 1863 r. podczas kolejnego powstania przeciwko Rosji, został ponownie wydany w Paryżu jako "Marsylianka Polaków", a liczne świadectwa pokazują jak wciąż był popularny wśród Francuzów sympatyzujących z polską walką o niepodległość. 

Także po upadku powstania styczniowego Mazurek pozostał znakiem sprzeciwu wobec przemocy mocarstw zaborczych. 4 czerwca 1867 r. z okazji wystawy światowej w Paryżu, pewien młody i żarliwy adwokat - republikanin Charles Floquet - w obecności cara Aleksandra II - honorowego gościa Napoleona III - wzniósł okrzyk "Vive la Pologne, Monsieur!" ("Niech żyje Polska, Panie!"). W blisko 80 lat później pisarz i poeta Louis Aragon, w specjalnym numerze "Lettre Francaises" z maja 1955 roku, poświęconego setnej rocznicy śmierci  Adama Mickiewicza, zamieścił artykuł zatytułowany "Vive la Pologne, Monsieur!" nawiązując właśnie do słów  Charlesa Floqueta z 1867 roku. Hasło to długo symbolizowało poparcie (choć w tym przypadku czysto werbalne i emocjonalne), którego Francuzi udzielali walce Polaków o swoją niepodległość, a które we Francji stało się symbolem buntu w imię wolności. Frazę tę  znaleźć można też u Wiktora Hugo i Gustawa Flauberta. 

Ów młody adwokat, Charles Floquet, miał później zostać przewodniczącym Izby  Deputowanych. W  latach 1888-1889 to on przyczynił się do upadku gen. Georges’a Boulangera, który zagrażał III Republice dyktaturą. Floquet stał się błyskotliwym organizatorem wystawy światowej z okazji stulecia Rewolucji Francuskiej w 1889 r. - roku wzniesienia wieży Eiffla. Jego okrzyk "Vive la Pologne, Monsieur!" z 1867 r. przyczynił się też do  oziębienia  stosunków  między  dwoma  cesarzami i uniemożliwił Napoleonowi III zamiar wykorzystania wystawy z 1867 roku w celach dyplomatycznych. 

Korzystając z  obecności wielu władców Napoleon III zabiegał wówczas o zbliżenie z Rosją, by w ten sposób osłabić Prusy, które poprzedniego roku, 1866, odniosły zwycięstwo nad Austriakami pod Sadową, otwierającą możliwość zjednoczenia przez Berlin Niemiec. Kolejnym etapem do zdobycia przez Prusy władzy nad Niemcami, stało się pokonanie Francji w wojnie lat 1870-1871. W tym czasie tragiczny los Polaków dobrze ilustrowała sytuacja, gdy pruskie orkiestry wojskowe grały melodię Mazurka,  by  zmobilizować  do walki polskich rekrutów z Wielkopolski. Literacki obraz tej sceny utrwalił Henryk Sienkiewicz w noweli "Bartek Zwycięzca"

Po klęsce w 1871 r., na ulicach i w salach teatralnych znów intonowano "Marsyliankę", by wstrząsnąć opinią publiczną w celu podtrzymania woli walki. Pieśń ta stała się wkrótce oficjalnym hymnem nowej, III Republiki, w 1879 r.

Dodajmy, że 6 czerwca 1867 r., dwa dni po geście Floquet, polski emigrant Antoni Berezowski, były powstaniec styczniowy, strzelał dwa razy do cara podczas rewii wojskowej. Kule  chybiły,  trafiając jedynie w konia.  Zdarzenie to wystraszyło  Aleksandra II,  gdyż był to już drugi zamach na jego życie, choć miało  ich być wszystkich w sumie  kilkanaście. Car myślał nawet o powrocie do kraju, jednak błagania pięknej francuskiej cesarzowej  Eugenii, poparte staraniami dyplomatów, spowodowały, że postanowił kontynuować oficjalny program. 

Kilka miesięcy później polski terrorysta odpowiedzialny za zamach na cara z 6 czerwca, dzięki głosom opinii publicznej, bardzo przychylnej Polsce, uratował swoją głowę. Został  skazany jedynie na dożywotnią pracę przymusową w Nowej  Kaledonii, gdzie pozostał do śmierci w 1917 r., nie doczekawszy odzyskania niepodległości przez swą ojczyznę.

W każdym razie poruszenie wywołane we Francji krwawym stłumieniem powstania styczniowego w Polsce i wywołane tym protesty uniemożliwiły Napoleonowi wystąpienie w roli arbitra wobec władców przybyłych wówczas do Paryża wyłącznie po to, żeby zabawić się na "cesarskim święcie".  Wydarzenie to ochłodziło też stosunki między  Francją a carem Rosji. 

W marcu 1881 r. w Sankt-Petersburgu car Aleksander II został w końcu śmiertelnie raniony przez rosyjskiego terrorystę polskiego pochodzenia. Jego syn Aleksander III stał się dziesięć lat później adwokatem francusko-rosyjskiego sojuszu militarnego między liberalną III Republiką a autokratycznym imperium rosyjskim. Polska była  przez długi czas poważną  przeszkodą na drodze dobrych relacji pomiędzy Francją a Rosją. Wreszcie konwencja wojskowa z 1892 r. związała oba państwa sojuszem przeciwko Niemcom, który stał się początkiem Ententy. Car Aleksander III gotów był w tym celu nawet  wysłuchać "Marsylianki", pieśni zakazanej w Rosji, jako hymnu nowego sojusznika, granego przez carską orkiestrę, podczas oficjalnej wizyty francuskiej floty w Kronsztadzie. W zamian jeden z głównych mostów w Paryżu, budowany w latach 1896-1900 został dedykowany Aleksandrowi III.

Także później, w wieku XX, odnajdziemy wiele symbolicznych  epizodów, podkreślających przywiązanie Polaków do hymnu francuskiego, mimo że w latach 1890-1917  alians francusko-rosyjski osłabił  sympatie  francusko-polskie. Więzy te zostały znów odnowione nie tylko w czasie formowania Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera we Francji w 1918 r., ale szczególnie  gdy Francuska  Misja Wojskowa (Mission Militaire Française) składająca się z setek oficerów  zainstalowała się w Polsce w 1919 roku, aby pomóc w tworzeniu Wojska Polskiego. Przy dźwiękach "Marsylianki " i "Mazurka Dąbrowskiego" jej uczestnicy brali udział w odbudowie polskiej państwowości. Jednym z owych oficerów francuskich, który znalazł wówczas w Polsce materiał do rozważań nad kwestią umierania i odradzania się narodów był przebywający tu od kwietnia 1919 do stycznia 1921 r., kpt. Charles de Gaulle. Był on najpierw instruktorem i wykładowcą, potem tworzył  Szkołę Piechoty w Rembertowie pod Warszawą, by następnie zostać  doradcą wojskowym w armii polskiej na froncie południowo-wschodnim. De Gaulle miewał również odczyty i konferencje o tysiącletniej historii Polski oraz o wielowiekowej przyjaźni polsko-francuskiej. 

Już jako prezydent Republiki Francuskiej nawiązał do tego pierwszego pobytu podczas oficjalnej wizyty, w 1967  roku,  gdy jako pierwszy szef zachodniego państwa przyjęty został w komunistycznej Polsce z najwyższymi honorami. Powiedział wtedy nawet kilka zdań po polsku, czym wzbudził bliski szaleństwu entuzjazm tłumów Polaków pozostawionych za "żelazną kurtyną", witających go owacyjnie w Warszawie i Krakowie jako uosobienie wolności. W 2005 roku na centralnym skrzyżowaniu Warszawy wzniesiono pomnik generała de Gaulle’a - wierną kopię monumentu z Pól Elizejskich z roku 2000. Z okazji wizyty w 1967 r. jak i odsłonięcia pomnika w 2005 r. znowu w Warszawie rozbrzmiewała Marsylianka.

Zanim do tego doszło, w czasie II wojny światowej, de Gaulle, jak i "Marsylianka" stali się symbolami walki o wolność w okupowanej Francji, nie tylko dla Francuzów. W 1942 roku w  liceum francuskim w Algierze  młodzi polscy uchodźcy zbliżyli się z innymi,  źle  widzianymi  wówczas emigrantami, takimi jak Kabylowie i Arabowie. Znalazł się wśród nich młody Hocine Ait Ahmed - przyszły wysoko postawiony urzędnik Frontu Wyzwolenia Narodowego. Zaprzyjaźnili się oni z  nieliczną grupą Żydów, rodzice których ze względu na numerus clausus w Algierii zostali pozbawieni obywatelstwa francuskiego przez kolaborujące z III Rzeszą Państwo Francuskie, tzw. Vichy. Te trzy grupy zostały odsunięte przez  uczniów "europejskich". Hocine Aït Ahmed, który miał znaleźć inspirację dla swojego rodzącego się algierskiego patriotyzmu u polskich kolegów, podkreślał we "Wspomnieniach" entuzjazm, który przejawiali ci młodzi polscy uczniowie, śpiewając Mazurka Dąbrowskiego: "Jaki żar bił z ich oczu kiedy śpiewali: ‘Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski / za twoim przewodem, złączym się z narodem’". (Hocine Aït Ahmed,"Wspomnienia  kombatanta. Duch niepodległości 1942-1952", Paryż 1983, s. 21)

W tym samym czasie, w 1943 r., w okupowanym Paryżu, "Marsylianka" była śpiewana  potajemnie przez  innych młodych Polaków. Obecna przewodnicząca Stowarzyszenia Liberation Nord, pani Marcinkowska, Francuzka polskiego pochodzenia, była podczas okupacji świadkiem pewnego wstrząsającego wydarzenia. W Paryżu, w nocy z 3 na 4 lutego 1943 roku, gdy była jeszcze dzieckiem, na prośbę swoich rodziców - członków ruchu oporu - odprowadzała do tajnej kryjówki dwóch polskich oficerów - uciekinierów, którzy mieli potajemnie przedostać się z Paryża do Anglii. W trakcie przechodzenia przez most Concorde ta mała grupa znalazła się przed Pałacem Bourbonów (budynek francuskiego parlamentu) i tutaj spontanicznie dwaj Polacy stanęli na baczność i nie bacząc na niebezpieczeństwo, jakie groziło im oraz ich młodej przewodniczce, zaczęli żarliwie i z przejęciem śpiewać po francusku "Marsyliankę"

Być może był to wyraz hołdu  dla tego samego Zgromadzenia Narodowego, które we wrześniu 1831 r. żądało bezskutecznie zbrojnej interwencji francuskiej przeciwko rosyjskiej inwazji na Polskę. Kilka dni później  okazało się, że owi dwaj  polscy uciekinierzy zostali  złapani przez niemiecki patrol na brzegu kanału La Manche i natychmiast rozstrzelani.

Podczas okupacji "Marsylianka" była też śpiewana między innymi w kwietniu 1945 r., w Buchenwaldzie, przez wszystkich wyzwolonych więźniów, zanim poszczególne grupy narodowe zaśpiewały swoje własne hymny, w tym polski.

Marsylianka musiała też rozbrzmiewać często na cześć Marii Skłodowskiej-Curie. Na pewno była grana  za jej życia z okazji otrzymywania przez nią niezliczonych nagród i tytułów naukowych, a także pośmiertnie w 1995 r., kiedy jej ciało przeniesiono do Panteonu, mauzoleum wybitnych Francuzów.  Do tego samego miejsca, gdzie w 1915 r. spoczął autor "Marsylianki", Claude Joseph Rouget de Lisle. Maria Skłodowska, która z wyboru nosiła dwa nazwiska postrzegana była jako Polka i Francuzka, tak jak częstokroć była traktowana w Polsce "Marsylianka".

Dodajmy jeszcze orkiestry i chóry górników polskiego pochodzenia z północnej Francji (Douai), które wykonują dziś hymn francuski podczas większości swoich wystąpień. Np. 9 maja w dniu  święta Europy w Nancy polska orkiestra  dęta zagrała najpierw hymn europejski, hymn  lotaryński - na cześć  Roberta Schumanna - oraz "Marsyliankę". Polacy nie mają krótkiej pamięci. Świadomość wspólnej historii, szczególnie walki o wolność, dzielona z  Francuzami zajmuje w niej wiele miejsca, a w niej "Marsylianka", obok ich "Mazurka", jedna z inspiracji do odrodzenia ich narodu.     

Bernard Richard
Tłumaczyła Maja de Lacoste 

---------
Bernard Richard jest historykiem. Wykładał na Uniwersytecie w Rabacie, a następnie na Uniwersytecie w Nanterre. Przez dwadzieścia   lat pracował dla francuskiego ministerstwa spraw zagranicznych jako attaché kulturalny w Ameryce Łacińskiej i w Egipcie. Był również w Paryżu dyrektorem centralnego biura  Alliance Française, organizacji zajmującej się promocją kultury i języka francuskiego. Prowadził badania nad symboliką republikańską we Francji i na świecie, czego rezultatem stały się prace: "Emblematy republikańskie" (2012, 2015) i "Krótka historia flagi francuskiej" (2017). Obecnie przygotowuje  książkę: "Echa Marsylianki poza granicami Francji".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: 'Mazurek Dąbrowskiego'
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy