Karol Trzaska-Durski: Zwierzchnictwo nad Piłsudskim przerwało jego karierę
Starym, wciąż pokutującym nieporozumieniem bywa tłumaczenie skrótu nazwy Legionów Polskich, LP - jako Legiony Piłsudskiego. Choć późniejszy Pierwszy Marszałek Polski był bezsprzecznie twórcą wojska, które rozrosło się w formację określaną takim mianem, to jednak nigdy nie był jej zwierzchnikiem. Funkcję tę w okresie najważniejszych walk sprawował generał dywizji Karol Trzaska-Durski.
Piłsudski nigdy nie przepadał za tą austriacką ekscelencją; za jego zresztą sprawą Durski stracił dowództwo i odszedł w stan spoczynku. Na swoje szczęście nigdy nie został osobistym wrogiem marszałka - dzięki temu, choć nie odegrał znaczniejszej roli w życiu politycznym i wojskowym odrodzonej Polski, nie został też potraktowany tak, jak potraktowano zagrażających opinii o genialności Naczelnego Wodza generałów: Tadeusza Rozwadowskiego na przykład, Stanisława Szeptyckiego, Włodzimierza Zagórskiego.
Zanim Austriacy powierzyli Durskiemu formalną (formalną, bo legionowe brygady praktycznie nigdy nie działały jako jeden związek operacyjny) komendę nad polskimi oddziałami, miał za sobą długie lata służby w c. i k. mundurze. Urodzony 6 października 1849 r. we wsi Spas, położonej w północnej części bieszczadzkiego przedgórza, syn urzędnika austriackich domen państwowych, a w późniejszych latach kasjera Głównej Kasy Krajowej we Lwowie, już po zaliczeniu dwóch klas gimnazjum zdecydował się na karierę wojskową.
W 1864 r. Karol Durski skończył Szkołę Kadetów w Marburgu (obecnie Maribor w Słowenii), by zaraz potem wstąpić do Akademii Artylerii i Inżynierii w Mährisch-Weißkirchen (dziś: Hranice w Czechach). Jako artylerzysta służył od 1868 r. w różnych pułkach, systematycznie awansując i zbierając wyróżnienia oraz medale. Był oficerem czeskiego 1. Pułku Artylerii Polowej, w 1874 dostał przydział do stacjonującego we Lwowie 9. Pułku Artylerii Polowej; obowiązki dowódcy baterii łączył z pracą wykładowcy - szkolił elewów pułkowych szkół podoficerów i kadetów. W latach 1877-1879 sam był słuchaczem Wyższego Kursu Artylerii, dzięki czemu uzyskał status oficera sztabowego - i przeniesienie na zachodnie rubieże cesarstwa.
Służył wtedy 3. i (po reorganizacji tej formacji) 12. Batalionie Artylerii Fortecznej, był dowódcą baterii artylerii górskiej i fortecznej - w Serbii (Peterwardein i Novi Pazar), Czarnogórze (Plevlja) oraz Chorwacji (Osijek). Brał udział w tłumieniu powstania Bośniaków i Serbów, protestujących przeciwko przejęciu regionu Sandżak pod administrację austro-węgierską. W 1883 r. trafił na Węgry, do garnizonu Komarom, do 15. Pułku Artylerii Dywizyjnej.
Potem służył jeszcze (w latach 1892-1894) w 27. Pułku Artylerii Dywizyjnej w Koeniggratzu (Hradec Kralove w Czechach) i od 1894 do 1897 w 8. Pułku Artylerii Dywizyjnej w Radkersburgu koło Grazu (był tam majorem, dowódcą dywizjonu i wykładowcą nauki o broni oraz geografii wojskowej w Oficerskiej Szkole Korpuśnej 3. Korpusu w Grazu). W 1898 r. został podpułkownikiem (oberstleutnant) i w tym stopniu znalazł się rok później w 28. Pułku Artylerii Dywizyjnej w Żurawicy - znów łącząc służbę z pracą w charakterze wykładowcy Oficerskiej Szkoły Korpuśnej w Przemyślu.
W 1900 r. Durski awansował na dowódcę 28. PAD. Cztery lata później przeszedł na równorzędne stanowisko w 11. Pułku Artylerii Korpuśnej we Lwowie - i nie miał to być jeszcze szczyt jego kariery: w 1907 r. otrzymał zwierzchnictwo nad 6. Brygadą Artylerii w Koszycach, podparte nominacją na pierwszy stopień generalski - generała brygady (generalmajor). Już po roku jednak musiał się pożegnać z armią. W czerwcu 1908 r. został urlopowany, 3 listopada zaś przeniesiony w stan spoczynku. Jako że miał za sobą 40 lat służby, cesarz Franciszek Józef nadał mu szlachectwo: od tej pory nazwisko i tytulatura artylerzysty brzmiała - generalmajor Carl Durski Ritter von Trzasko; uznać ten gest zresztą trzeba jako powtórną nobilitację, albowiem szlachcicem, pieczętującym się herbem Trzaska, Durski był od urodzenia. Pośród odznaczeń miał Order Żelaznej Korony III klasy, Krzyż Zasługi Wojskowej, Medal Wojenny, Medal Jubileuszowy i Krzyż Jubileuszowy.
Spensjonowany dostojnik zamieszkał w Linzu (skąd wywodziła się jego żona Anna z domu Eldbacher), pisywał artykuły teoretyczno-wojskowe do pism fachowych, prezesował oddziałowi Österreichscher Flottenverein. Pomimo pozostawania w stanie spoczynku w 1912 r. Durski awansował - został mianowicie tytularnym generałem dywizji (Titular Feldmarschalleutnant).
Jego status zmienił się po wybuchu Wielkiej Wojny. Zgłaszającego się ochotniczo do służby generała już 21 września 1914 r. aktywizowano, a dzień później nominowano na komendanta Legionów Polskich. Wojsko przyjęło go z rezerwą. Żołnierze 1. Brygady zarzucali mu, że w konsekwencji długoletniej służby cesarzowi oddalił się do spraw polskich, i wyrażali obawy, iż będzie tylko austriacką marionetką. Jak jednak pisał jego biograf Jan Zbigniew Pachoński, "(...) w krótkim czasie pozyskał sobie względy krakowian prezencją, energią, układnością i szczerością. (...) Trzy miał słabostki: konie, karty i rum. Natomiast zjednały mu przyjaciół dyskusje jego na temat: »bojowego zużytkowania polskich sił zbrojnych do walki o wyzwolenie Ojczyzny« i fakt, że do Legionów wstąpili ochotniczo syn jego Antoni i bratanek Zygmunt".
Krytyczniejszy (a może bardziej złośliwy) był w relacjach jeden z adiutantów komendanta Legionów Jan Dunin-Borkowski: "Postać polska, jednak z nosem czerwonym, ogromnie lubiąca alkohol. Bardzo energicznie z początku się zabrał do pracy, jednak wkrótce przekonaliśmy się, że właściwie cała Komenda stoi na kapitanie Zagórskim". Łaskawszy okazał się za to inny adiutant Durskiego, August hrabia Krasicki, pan na zamku w Lesku. W jego pamiętnikach znaleźć można takie sformułowania: "Zjawił się dzisiaj w kancelarii Kom. Leg. generał Karol Trzaska-Durski, Feldmarschalleutenant, a więc przysługuje mu tytuł ekscelencji i tak służbowo się go tytułuje. Był artylerzystą, przypominam sobie, że wracając z manewrów cesarskich w r. 1900, jechałem z nim, jako pułkownikiem artylerii z Jasła do Przemyśla. Obecnie był już na pensji i mieszkał w Linzu. Wygląda jeszcze czerstwo, niskiego wzrostu, twarz czerwona, włosy blond bez siwizny jeszcze, wąs zawiesisty, sympatyczny wyraz twarzy. (...) Po polsku mówi zupełnie dobrze, używa nawet literackich zwrotów, notuję to dlatego, że zarzucano mu, iż zerwał stosunki z krajem, służył bowiem długie lata w pułkach artylerii austriackich (nie galicyjskich), ostatnio w Linzu".
Choć Durski był formalnie zwierzchnikiem całych Legionów, w praktyce ograniczał się początkowo do dowodzenia 2. Brygadą, sformowaną na bazie Legionu Wschodniego (tu nieodzowne jest uściślenie: 2. Brygada Legionów powstała na przełomie kwietnia i maja 1915 r. na Bukowinie, a zatem w stosunku do oddziałów, walczących pod komendą generała, nie powinno się używać takiej nazwy, jednak do użycia szybko wszedł termin Karpacka Brygada lub Żelazna Brygada). Z Karpacką Brygadą Durski przeszedł cały jej szlak bojowy, od 30 września 1914 do maja 1915 r. Stał na czele ok. 9 tys. żołnierzy, zgrupowanych w 2. i 3. Pułku Piechoty, dwóch szwadronach kawalerii i trzech bateriach artyleryjskich. Siły te przemaszerowały z Husztu w Kotlinie Marmaroskiej na Węgrzech (oczyszczając po drodze z oddziałów kozackich komitat Maramarosz) na przełęcze karpackie, opuszczone przez 2. Armię austriacką, następnie wzięli udział w ofensywie Armii Karpackiej gen. Pflanzer-Baltina, zdobyli Nadwórną i wdarli się pod Stanisławów, dzięki czemu sąsiadująca z nimi 56. Dywizja mogła wyjść z przesmyku tatarowskiego. Kontroofensywa wojsk carskich, tworzących Grupę Dniestru, doprowadziła do bitwy pod Mołotkowem, stoczonej 29 października. Durski z 12 tys. bagnetów i zaledwie trzema działami stawił opór 48 tys. Rosjan, dysponujących 48 działami, i zatrzymał je na linii Zielona - Rafajłowa. Na froncie Brygada Karpacka zatrzymała się na długo. Powstrzymywała kolejną ofensywę rosyjską, prącą na Bukowinę i Huculszczyznę (aby wykonać zadanie, stoczyła 10 bitew), ale zamiast otrzymać rozkaz przejścia na odpoczynek, Polacy ratowali zagrożone pozycje 3. Armii austriackiej, która niewiele wcześniej oddała Przełęcz Wyszkowską, otwierającą bojcom cara drogę na Węgry. Za wykazaną przez brygadę postawę Durski otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Leopolda z Dekoracją Wojenną. Cesarz nadał mu go 28 grudnia 1914 r.
Generał niejednokrotnie stawał okoniem - wojował z austriackimi zwierzchnikami o nierozdzielanie podległych mu formacji, domagał się nieszafowania polską krwią i wycofania ponoszących straty oddziałów na wypoczynek. Niewiele jednak wskórał; a komendant 1. Brygady Józef Piłsudski i tak orzekł, iż godzi się na "zapychanie legionistami każdej dziury". Tego, iż Durski zawsze był blisko żołnierzy, zazdrosny Litwin nie dostrzegł - a nawet dystansujący się często w swych memuarach wobec ekscelencji Dunin-Borkowski przyznał, że "Durski z dumą opowiadał, że ma Kriegsleuse". Kriegsleuse zaś to nic innego jak wszy wojenne...
Stojąc na czele Brygady Karpackiej generał bił się jeszcze pod Kirlibabą - przełamał tam front i wszedł na Pokucie - po czym został skierowany do Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie organizował 3. Brygadę. 23 lipca 1915 r. w Kłodnicy zetknął się po raz pierwszy osobiście z Piłsudskim, i próbował osiągnąć z nim porozumienie. Niestety, do uzgodnienia wzajemnego modus operandi nie doszło; być może z powodów natury zasadniczej - Piłsudskiemu marzyła się niepodległa Polska, Durski widział przyszłość ojczyzny raczej w powstaniu monarchii austro-węgiersko-polskiej.
Po rozstrzygnięciu Bitwy Gorlickiej (i zajęciu przez Polaków Lublina, Konstantynowa oraz Kowala) Durski powrócił na front: tym razem wschodni. Jako dowódca odcinka północnowołyńskiego oczyścił z niedobitków rosyjskich obszar nad rzeką Stochód i skupił nad Styrem wszystkie trzy brygady pod swoją komendą. Za sukces operacyjny - sforsowanie Styru i zdobycie Kostiuchnówki (7-14 listopada 1915; stał wtedy na czele grupy wojsk polsko-austriacko-niemieckich) - naczelny dowódca Armii Bugu gen. Alexander von Linsingen wręczył mu nadany przez cesarza Niemiec Krzyż Żelazny II klasy (innym dowodem uznania dla Durskiego było przemianowanie go 24 grudnia 1915 r. z tytularnego na rzeczywistego generała brygady - wirklich Feldmarschalleutnant). Wyróżniony tym samym odznaczeniem Piłsudski nie przyjął go tłumacząc, że nie dysponuje odpowiednim rangą orderem polskim, którym mógłby się zrewanżować. Niewiele później komendant I Brygady - nie chcąc pozostawać pod komendą Durskiego - wyjednał przeniesienie jego jednostki do 17. Korpusu niemieckiego.
Zabiegi Piłsudskiego o pozbawienie konkurenta stanowiska i wpływów nasilały się. W konsekwencji jego zakulisowych działań Naczelny Komitet Narodowy zażądał usunięcia Durskiego z Komendy Legionów - a że Austriacy przyjęli ten dezyderat, 1 lutego 1916 r. generał został zastąpiony przez generała brygady Stanisława Puchalskiego. Nie ma jednak wątpliwości, kto stał za dymisją. Andrzej Garlicki np. (w pracy "Józef Piłsudski 1867-1935") pisze m.in. "Jak skonstatował Hupka, z treści listu »domyśleć się można, choć nie jest to jasno powiedziane, że za rekompensatę uważał Piłsudski usunięcie Durskiego i mianowanie jego naczelnym wodzem Legionów«. Potwierdza to list Artura Śliwińskiego do Sokolnickiego z 3 grudnia 1915 r. Pisał w nim Śliwiński, że NKN powinien postawić stanowczo żądania polityczne - utworzenie reprezentacji Królestwa i wojskowe - oddanie Komendy Legionów Piłsudskiemu". Podobne świadectwo zostawił Krasicki. "(...) kpt Zagórski poinformował nas o całej zakulisowej zmianie w Kom. Leg. Przeciw gen. Durskiemu występowali w NKN Daszyński, Sokolnicki, Sikorski i bryg. Piłsudski, kandydatem ich był gen. Micewski (z Tuczemp). Gen. Puchalski zaś jest kandydatem Bilińskiego. Nominacja jego na dowódcę Polskich Legionów ma mieć dalej idące konsekwencje, kursują wieści a może bajki, że podobno sprawa Polski jest między Austrią i Niemcami zdecydowana. Królestwo z Galicją przyłączone zostanie do Austrii w stosunku jak Węgry. Gen. Puchalski ma w tym duchu Legiony usposabiać". Sygnały pogarszających się relacji leski graf dostrzegał już wcześniej, notując np. 14 września 1915 r., że "Od pewnego czasu z bryg. Piłsudskim są stosunki naprężone. Najpierw dłuższy czas bez zameldowania się opuścił Brygadę i pojechał do Warszawy, następnie otrzymawszy rozkazy, odpowiada na nie polemiką, krytykując zarządzenia etc., co stwarza nieporozumienia". Następnego dnia Krasicki zapisał: "(...) pękła bomba z bryg. Piłsudskim. W nocy zostały jego patrole na froncie zaalarmowane, na co nie czekając rozkazu, ani nie meldując się wymaszerował z batalionami tu zostającymi do Bilina obok Kowla. Tymczasem Komenda wysłała mu inny rozkaz do wykonania, który został z Kom. 4. Armii wyznaczony. Ponieważ, wobec odmarszu bryg. Piłsudskiego, rozkazu wykonać nie można, pojechał kpt. Zagórski zameldować to służbowo Komendzie 4. Armii w Łucku. Po południu przyszła depesza z Łucka, wzywająca służbowo bryg. Piłsudskiego do Kom. 4. Armii, co mu zakomunikowano". I - aby zakończyć wątek animozji - jeszcze jeden cytat, z Michała Michała Sokolnickiego ("Rok Czternasty"): "Sam, pełen wątpliwości, obserwowałem tę wojnę polityczną, jaką - wśród trwającej wciąż wojny prawdziwej - wydał Piłsudski jednocześnie Austrii, c.k. Komendzie Legionów i Departamentowi Wojskowemu".
Jest jeszcze - nieobalona przez nikogo, więc należy ją brać pod uwagę - hipoteza, iż za niechęcią Piłsudskiego do Durskiego kryje się zwyczajny partykularyzm. Późniejszy marszałek otóż miał sobie mocno wziąć do serca despekt, wyrządzony przez generała - kiedy w listopadzie 1915 r. wysunięto jego kandydaturę do wniosku o odznaczenia Orderem Leopolda, opiniujący wniosek komendant Legionów miał napisać, iż "Piłsudskiemu brak jest lojalności wobec Austrii i dąży do niepodległości Polski"...
Zdymisjonowany - a formalnie: odwołany ze względu na stan zdrowia oraz pozostawiony w dyspozycji Ministerstwa Wojny - Durski pożegnał się z wojskiem z żalem. Znów warto zacytować pamiętnik Krasickiego: "W pożegnalnym rozkazie dziennym podkreślał, "że odchodzi w pełni poczucia spełnionego obowiązku, zarówno wobec legionistów, jak Narodu i Kraju całego. (...) Dziś na obiad zjechali przedstawiciele pułków dla pożegnania się z gen. Durskim (...). Pierwszy toast wzniósł gen. Puchalski na cześć gen. Durskiego, ten krótko odpowiedział, mniej więcej w ten sposób: »Nikomu w życiu niczego nie zazdrościłem, ale pierwszy raz teraz zazdroszczę gen. Puchalskiemu jego stanowiska«; dalej nie mógł mówić z powodu rozrzewnienia i zakończył: »widzicie, baba ze mnie, nie mogę mówić, niech żyją Legiony!!«.
Dla równowagi wypada jeszcze podać opinię Dunin-Brzezińskiego. Bezceremonialny rotmistrz napisał: "Ponieważ Durski był tylko malowanym komendantem, zaś komendę prowadził Zagórski, tak i po odejściu generała nie było żadnych zmian. Durski wówczas w ogóle pojęcia nie miał, gdzie ma jakie oddziały, jedynie gdy kotlety były twarde Zagórskiemu wymyślał, na co szef sztabu stale odpowiadał: »Wojna ekscelencjo«".
Stan spoczynku okazał się dla ekskomendanta Legionów trwały - dopiero w 1919 r. zgłosił się w Warszawie do Wojska Polskiego. Zweryfikowany jako generał dywizji, otrzymał 3 marca 1920 dowództwo Okręgu Generalnego Warszawa i miejsce w Radzie Wojennej. Stanowiska operacyjnego nie objął; do zakończenia służby w WP piastował raczej synekury - był inspektorem instytucji oficerskich, przewodniczącym Ogólnej Komisji Weryfikacyjnej. 4 stycznia 1921 otrzymał ostatni w życiu awans - na generała broni (ze starszeństwem z 1 czerwca 1919).
Być może z niechęci do działań politycznych, obcych zawodowemu oficerowi, a być może z uwagi na podeszły wiek Durski nie wykazywał nadmiernej aktywności - i zapewne dlatego Piłsudski okazał mu łaskę, puszczając dawną niechęć w zapomnienie. Ba! 14 listopada 1920 r. dawnej c. i k. ekscelencji powierzono istotną rolę w ceremonii obdarowania Naczelnego Wodza buławą marszałkowską: jako najstarszy generał Wojska Polskiego wygłosił mowę laudacyjną podczas nabożeństwa na pl. Zamkowym w Warszawie.
Był to ostatni udział Durskiego w ważnym wydarzeniu. W lipcu 1922 r. generał przeszedł definitywnie w stan spoczynku i zamieszkał w Wadowicach, gdzie miał własny dom przy ul. Słowackiego. Nagrodzony przez Rzeczpospolitą Orderem Virtuti Militari V klasy i dwoma Krzyżami Walecznych dostał jeszcze w 1928 r. świeżo ustanowiony Krzyż Zasługi (od razu w najwyższym stopniu, czyli Złoty) oraz Krzyż Komandorski Orderu Polonia Restituta. Żył jeszcze długo, zmarł 15 sierpnia 1945 r. w Wadowicach i tam został pochowany.
Waldemar Bałda