Ludwik Adam Mierosławski. Bujna młodość, gorzki kres

Licząc podług średniej z jego czasów, Ludwik Adam Mierosławski żył całkiem długo: 64 lata (1814-1878). W biografii miał jednak tyle zdarzeń, że wypełniłyby znacznie bardziej oddalone od siebie ramy życia. Inna sprawa, czy zawsze osiągał to, co naprawdę zamierzał…

Urodzony we Francji syn Adama Kaspra, napoleońskiego oficera, piastującego przez czas jakiś funkcję adiutanta marszałka Davouta (uważa się go za jednego z najwybitniejszych dowódców francuskich: nie przegrał nigdy żadnej bitwy; Davout był ojcem chrzestnym Ludwika), wychowany w Królestwie Polskim, od najmłodszych lat sposobił się do kariery wojskowej. Ukończył szkołę pijarów w Łomży, następnie szkołę kadetów w Kaliszu, dzięki czemu jako 15-latek uzyskał tytuł podchorążego. Rok później miał okazję sprawdzić się na polu bitwy, będąc jednym z najmłodszych podoficerów korpusu generała Samuela Różyckiego, walczącego w powstaniu listopadowym. Sprawdzian wypadł pozytywnie: Mierosławski nie tylko zdobył awans na podporucznika, ale i otrzymał Order Wojenny Virtuti Militari. Wyróżnił się m.in. w Bitwie Grochowskiej.

Reklama

Po klęsce powstania znalazł się w Galicji, skąd przy pierwszej okazji wyjechał do Francji. Pomimo młodego wieku zyskał rychło szerokie uznanie: działał w polityce (w Młodej Polsce, następnie w Towarzystwie Demokratycznym Polskim), nauce (wykładał historię ludów słowiańskich we Francuskim Instytucie Historycznym), uchodził wreszcie (głównie za sprawą trzytomowego studium dotyczącego przebiegu powstania) za wybitnego teoretyka wojskowości. W tej ostatniej dziedzinie nie ograniczał się wyłącznie do teorii, strategii i taktyki, usiłował bowiem także dokonać jakichś wynalazków, możliwych do praktycznego zastosowania. Opracował np. projektu karabinu, nazwanego na jego cześć "mierosławką", wymyślił "kosowóz", czyli wóz bojowy (ostrokół przenośny), tornister pełniący funkcję tarczy, tudzież łopatkę saperską noszoną w... czapce.

Zadomowiony we Francji Mierosławski usilnie dążył do wywołania w kraju powstania, które mogłoby przywrócić Polsce niepodległość. Przed 1846 r. wspierał spiskowców, planujących wszczęcie takiego ruchu w Wielkopolsce, i opracował nawet szczegółowe plany poderwania do akcji chłopów ze wszystkich trzech zaborów jednocześnie. Impulsem miała być zapowiedź ich uwłaszczenia. Niestety, powstanie, którego wybuch ustalono na 1846 r., spaliło na panewce, Mierosławski zaś, choć przymierzany był do odegrania roli przywódcy zrywu, nie wsławił się niczym, jako że zaraz po przyjeździe do Wielkopolski został - w konsekwencji zdrady - aresztowany przez policję koło Poznania i osadzony w więzieniu Moabit w Berlinie. Skazany na śmierć, uniknął egzekucji za sprawą wybuchu w 1848 r. rewolucji berlińskiej (będącego sui generis elementem Wiosny Ludów), która przywróciła mu też wolność.

Wyjechał wtedy czym prędzej do Wielkopolski i stanął na czele faktycznie tym razem wywołanego powstania. Spisywał się dzielnie, podległe sobie wojska poprowadził do zwycięskich bitew pod Miłosławiem i Sokołowem, jednak kiedy szala zwycięstwa przechyliła się zdecydowanie na stronę pruską, złożył dowództwo - nie chcąc ponoć być kojarzonym przez historię z porażką.... Niedługo potem znów znalazł się w niewoli - jednak jako że wcześniej otrzymał od króla Prus Fryderyka Wilhelma IV akt amnestii, a w obronę wzięła go na dodatek Francja, której obywatelem pozostawał, wrócił na wolność i opuścił Prusy.

Kolejnym celem stała się dlań... Sycylia, gdzie zaoferowano mu zwierzchnictwo nad siłami powstańczymi. Zaczął być wtedy, w grudniu 1848 r., zawodowym rewolucjonistą (termin to chyba właściwy, acz skompromitowany przez Lenina i jego kamratów...). Dowodził buntującymi się przeciwko zastarzałym porządkom na Sycylii, a także w Badenii i Palatynacie. Choć dawał dowody osobistej odwagi, sukcesów operacyjnych nie odnosił - a mimo to zyskał sławę na całą Europę (odrębną kwestią pozostaje, ile było w tym osobistej reklamy, a ile autentycznego podziwu!) i... przyjaźń legendarnego rewolucjonisty Giuseppego Garibaldiego, który zresztą mianował go w 1860 r. dowódcą planowanego do sformowania w Neapolu Legionu Międzynarodowego.

Wobec fiaska zabiegów organizacyjnych Mierosławski objął dyrekturę Polskiej Szkoły Wojskowej w Genui, gdzie jednak skonfliktował się z otoczeniem i musiał ustąpić ze stanowiska. Mimo to inicjatorzy powstania styczniowego upatrzyli go sobie na dyktatora - a on ofertę przyjął. Chociaż powstanie wybuchło 19 stycznia, dotarł do Królestwa Polskiego dopiero 17 lutego, czyli prawie po miesiącu działań. Na czele wojsk nie stał długo. Dwa przegrane w polu starcia w połączeniu z problemami, jakich nastręczało mu koordynowanie akcjami będącymi de facto partyzantką, skłoniły go do odejścia, nie tyle formalnego (bo oficjalnie nie zrzekł się tytułu dyktatora), co faktycznego.

Powrócił wtedy do Paryża - i w przyśpieszonym tempie zaczął pozbywać się nimbu, jakim był niewiele wcześniej otoczony. Skłócony z polskim środowiskiem, coraz bardziej zapominany przez Europę, próbował jeszcze od czasu do czasu przypominać o sobie, ale wielkie role, do odgrywania których był przyzwyczajony, jakoś go omijały. Jego czas przeminął.

Definitywnie rozstał się z polityką po wojnie francusko-pruskiej 1870-1871 r., kiedy - jak napisał Bolesław Limanowski - "Francya, jego druga ojczyzna, okaleczona i zepchnięta została z tego przewodniego stanowiska, jakie zajmowała była w życiu politycznem narodów europejskich. Schorzały i przygnębiony wiekiem usunął się z widowni politycznej i od ludzi nawet"...

Zmarły na wygnaniu zgorzkniały rewolucjonista, znany kiedyś całej Europie, spoczął na cmentarzu Montparnasse. Jego mogiłę zdobi rzeźba autorstwa Cypriana Godebskiego.

(wald)


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama