Moda i pierwsze automobilistki
Oleje, świece, dyferencjały, wały, karburatory, to tylko część automobilowej prawdy. I to ta część mniej godna uwagi. Tak uważali nasi pradziadkowie na początku XX wieku. Kwestie techniczne, jako brudne i przyziemne, pozostawiali bezimiennym mechanikom. W wielu przypadkach od chyżości (tak nazywano wówczas moc samochodu) ważniejszy był modny strój kierowcy i pasażerów.
Mniej więcej w tym czasie pojawiły się pierwsze automobilistki, czyli kobiety samodzielnie prowadzące auto. Tematy mody i echa społecznych opinii o automobilistkach często gościły na łamach prasy motoryzacyjnej, kulturalnej i towarzyskiej.
Minęło 100 lat i dziś chyba nadal wiele z tamtych prawd i opinii pozostało w pewnym stopniu aktualnych? Oceńcie to sami.
W pierwszych latach XX wieku motoryzacja wkraczała przebojem w różne sfery życia i kultury. Przykładowo, naśladując modę automobilową, lansowaną w Londynie, Paryżu, Berlinie, czy Wiedniu, działy sportowe renomowanych domów mody, w dużych miastach ziem polskich, prześcigały się w ofertach takiej odzieży.
Właścicieli samochodów było zbyt mało, aby zapewnić odpowiedni zbyt wspomnianym sklepom, ale to nie było ważne. Przygotowując takie kolekcje, liczono głównie na miłośników motoryzacji, których na samochód nie było stać, ale chociaż przez automobilowy strój chcieli manifestować swoje postępowe poglądy i sympatie.
Drugą grupą odbiorców byli modnisie z towarzystwa, którzy chcieli zaimponować młodym pannom. W obu przypadkach nabywcami tej odzieży byli przeważnie młodzi mężczyźni, którzy pragnęli wyglądać w modnym wówczas automobilowym stylu. Było to zjawisko bardzo wyraźne, do tego stopnia, że prasa - świadoma oczekiwań swoich czytelników - relacjonując motoryzacyjne wydarzenia, zwracała dużą uwagę na strój kierowców.
Dobrym przykładem była relacja ze startu księcia Jaime de Bourbon (hiszpańskiego następcy tronu, który w stopniu porucznika służył w Warszawie, w pułku huzarów stacjonującym w Łazienkach) do automobilowej wyprawy do Paryża. W sobotę 10 czerwca 1900 roku, o godzinie siódmej rano, książę wraz z mechanikiem wyruszył w drogę. Oto jak opisywał wygląd księcia i mechanika dziennikarz z magazynu "Sport": "(...) Książę - palacz nosił kostium stylowy palacza francuskiego: kurtkę skórzaną czarną paryską, spodnie obcisłe z popielatego sukna zakończone u kolan guziczkami i wpuszczone w skórzane żółte getry sznurowane, które również opinają czerwonawe obuwie. Na głowie czapka ciemnogranatowa z dużym daszkiem osłaniającym oczy, dopełnia kostiumu. P. Paweł Mignot, mechanik księcia, ubrany był ciemno, w takiej samej jak książę czapce (...)".
Każdy element stroju musiał spełniać ścisłe kryteria ówczesnej mody, co charakterystycznie podkreślał dziennikarz opisujący strój księcia Bourbona, zarówno: czapka, szalik, płaszcz, spodnie, buty i rękawice. Jak w każdym eleganckim stroju, nic nie można było pozostawić przypadkowi.
Moda automobilowa z przełomu XIX i XX wieku była dość specyficznym zjawiskiem. Z jednej strony musiała był pragmatycznie użyteczna, spełniając zadanie zwykłej odzieży roboczej i ochronnej. Z drugiej strony nie mogła odbiegać od standardów salonowych.
Ówczesne samochody miały karoserie typu otwartego, a jedynym zabezpieczeniem przed opadami atmosferycznymi oraz wszelkiego rodzaju brudem i kurzem drogowym była mała składana budka, wykonana z tkaniny lub skóry. Zabezpieczenie takie można porównać do parasola używanego przez piechurów w czasie deszczu i tak samo, samochodowa budka, była skuteczną - na głowę nie padało, ale ze wszystkich innych stron pogoda dawała się we znaki. W późniejszych latach dodatkowym zabezpieczeniem była jeszcze przednia szyba samochodu, ale pierwsze automobile takiego udogodnienia jeszcze nie miały.
Stroje automobilowe musiały być wytrzymałe, szczelne i ciepłe, a zarazem - na ile było to możliwe - niepozbawione specyficznego i jakże ważnego wdzięku i elegancji, określanej kanonami ówczesnej mody sportowej. Było to bardzo trudne do zrealizowania i finalnie stroje sportowe były albo praktyczne, ale za to brzydkie lub ładne, ale mało praktyczne.
Warto tu zacytować znamienny fragment książki, w którym w zaledwie dwóch zdaniach zawarto kilka ważnych prawd o postrzeganiu motoryzacji w jej początkach - jest tu mowa o ocenach pierwszych automobilistów oraz o omawianej modzie: "Z tumanów kurzu wyłoniły się automobile, a w nich ucieleśnione diabły łyskające ogromnymi szkłami okularów, o skórzanych fartuszkach sięgających aż po hiszpańskie bródki, i ucieleśnione diablice, za którymi łopotały ogony jedwabnych szalów. To już był chyba rok 1908, gdy samochodowa śmietanka krakowska ruszyła w daimlerowskich otwartych landach na pierwszy rajd podkarpacki. (...)". Stanisław Broniewski "Igraszki z czasem", Kraków 1973.
Moda automobilowa była niezwykle silnym zjawiskiem społecznym, rozwijającym się równolegle z motoryzacją. Warto spojrzeć jak postrzegano to w roku 1913. W miesięczniku "Lotnik i Automobilista" ukazały się wtedy dwa znamienne artykuły. Z treści obu wynika, że tezy tam zawarte są wynikiem obserwacji mody z co najmniej ostatnich 3 - 5 lat przed publikacją. Przekazy, jakie niosą te artykuły, wykraczają poza temat mody, prezentując ciekawe spostrzeżenia społeczne, jak np. oceny pierwszych automobilistek.
Warta uwagi jest wnikliwa obserwacja autora / autorki (nie ma informacji, kto napisał ten artykuł) i kąśliwa humorystyczna forma: "Wiadomo, że kobiety zwłaszcza z pewnych sfer są gorącymi zwolenniczkami najnowszych odkryć. Ustawicznie zmieniające się mody kapeluszy i sukien uczą je pojmować i asymilować szybko. Pierwsza niewiasta, która umocowała sobie z wielką energią kapelusz pod brodą welonem i wyżej mniej lub więcej różowego noska umieściła okulary ochronne i tak ozdobiona z odwagą wsiadła do samochodu, rozstrzygnęła o jego powodzeniu. (...) Sportsmenka francuska i w automobilu twarzy swej nie zakryje; Angielka i Polka woli ją omotać dla ochrony cery; Włoszki noszą duże kapelusze z kwiatami, nad którymi rozpina się woal, jak siatka na motyle; we wszystkim praktyczne Amerykanki ukażą ci się w małej kapotce z miękkiej słomy, przez którą jak znak widomy kobiecości przetykają barwną wstążkę. Wiedenka podpatruje jedne i drugie, lecz ona ma swoja specjalność: są to owe pasterskie kaptury z czasów uroczego rokoko, coś niby dach staroświecki i parasolka zarazem. (...) Wszystkie noszą woal i okulary. (...) Zresztą byłby nieuczciwy ten, kto by twierdził, że kostiumy samochodowe odznaczają się wielką malowniczością i porywającą formą. Zakrywa on raczej kontury przyrodzone ciała ludzkiego, które ginie w workowatych płaszczach i zabiera twarzy jej urok największy. (...) Mimo wszystko nie można zaprzeczyć, ze przyrodzony kobiecie zmysł estetyczny zrobił wszystko, aby mało ponętny ubiór ozdobić kilku dowcipnymi dodatkami. (...)
Kostium automobilowy nie zna wieku "starej pani" i to jest głównym powodem, dlaczego kobiety chętnie przechodzą do typu "damy z samochodu". W przelocie robią wrażenie zupełnie młodych. (...)
'Damy z samochodu' przede wszystkim są to niewiasty zamożne, choroba samochodowa omija kobiety ubogie. Dalej są to panie życiem nieco znużone. Jedno tylko jest pewne: całkiem młode dziewczęta zarazkom benzynowym nie ulegają; raczej panny na wydaniu, które straciły już pierwszy puszek młodości. Około trzydziestego roku życia powstaje prawdziwa "dama z samochodu"; pełnie rozkwitu osiąga wszakże dopiero około czterdziestki. Złośliwi mówią, że taka czterdziestoletnia "dama z samochodu" straciła swą młodość i szuka jej po wszystkich szosach Europy."
W drugim artykule, którego autorką prawdopodobnie była kobieta, o czym świadczyć może pseudonim lub imię, którym ten tekst został podpisany - "Elwira", na dwóch stronach opisana została kobieca moda automobilowa, przy czym wyraźnie podkreślono tam kilka kwestii, np. duży problem z powiązaniem elegancji z użytkowym charakterem odzieży do samochodu: "Najtrudniej przychodzi paniom pogodzić gracje i powiewność postaci z formą płaszczów, jakie muszą być używane przy uprawianiu rozmaitych sportów. (...) Również czapki, używane podczas przejażdżek samochodowych, uznane zostały za odbierające płci pięknej dużo wdzięku".
Kolejnym zagadnienie poruszonym w tym tekście było odwołanie się do pewnego standardu elegancji, za który uznane było noszenie futra, autorka przedstawia automobilowe trendy w tej kwestii: "Ktokolwiek zwiedził wnętrze małej rotundy w Grand Palais, ten mógł się przekonać, że jedynie prawdziwie modnym futrem sportowym są tylko oposy. Pożeracze i pożeraczki kilometrów uważają, że w oposach najlepiej zabezpieczeni przed zimnem".
Dalej jest kilka akapitów o woalach, płaszczach i kamizelkach. W zakończeniu pokazano jak szerokim zjawiskiem była moda automobilowa, na co wskazuje zdanie mówiące o tym, że był nurt oficjalny i nurty pochodne, zwane w tekście "wybrykami": "Oto najświeższe okazy mody paryskiej. Oprócz tego naturalnie muszą być i wybryki mody, jak np. całe ubrania kirasjerskie, ważące 2 kilo 250 gram, ale dla wybryków i ich opisywania szkoda tutaj miejsca".
Przez następne 20 - 25 lat niewiele zmieniło się w modzie automobilowej. Nadal głównym problemem pozostawało powiązanie praktyczności z elegancją. I trzeba szczerze powiedzieć, że w tym mariażu elegancja przegrywała. Dopiero w latach 30, rozwój samochodów z karoseriami zamkniętymi pozwolił na diametralne zmiany w tym względzie. W tego typu samochodach można już było w pełni poświecić się elegancji.
Dziś, po 100 latach, również względy estetyczne przenikają się z techniką, walcząc o przewagę. Dobrze jest, gdy samochód ma dużą moc i osiąga duże prędkości, ale ważniejsze jest, żeby kolor torebki pasował do tapicerki.
Tomasz Szczerbicki