Pierwsze niepodległe miasto odrodzonej Polski
Przez wiele lat nie było sporów o to, które polskie miasto mogło ogłosić jako pierwsze w 1918 r. niepodległość, a przynajmniej nie dyskutowano o tym głośno. Z racji choćby historycznego statusu, umowny prymat długo dzierżył Kraków. To jednak nie dawnej stolicy królów Polski ten tytuł się należy.
Bo przecież o pierwszeństwo upomina się Tarnów, swoje trzy grosze dokłada w tej licytacji Zakopane... W tym ostatnim twierdzi się, że już 30 października władze Rzeczypospolitej Zakopiańskiej, czyli tworu, istniejącego od 13 października do 16 listopada, ogłosiły niepodległość miasta, a tym samym odrzuciły zwierzchnictwo austriackich struktur państwowych. Krakowskie wydarzenia nastąpić miały następnego dnia - tak samo jak tarnowskie, z tym jednak, że tarnowianie podkreślają, iż w ich przypadku wypowiedzenie lojalności zaborcy wyprzedziło o kilka godzin akcję spod Wawelu. A pamiętać jeszcze trzeba, że do spierającej się trójki dochodzi Cieszyn, argumentujący swoje pretensje tym, iż 18 października powstała tam Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego, która ogłosiła oficjalnie, że uznaje tylko polski rząd w Warszawie i Radę Regencyjną Królestwa Polskiego, a 30 października zadeklarowała przynależność do Polski.
Jak to często bywa w historii, każdy medal ma dwie strony, a jedna narracja bynajmniej nie musi stać w sprzeczności z inną.
Otwarta jest bowiem kwestia kryteriów, które wyznaczać mają początek niepodległości: dla jednych może to być zwykła deklaracja, dla innych - oficjalne stanowisko władz miejskich albo gremium politycznego; jeszcze inni przyjmować mogą za najważniejsze nie słowa, lecz czyny, i wtedy znów otwiera się pole do dyskusji - czy chodzić ma o czyn zbrojny, czyli np. rozbrojenie zaborczych żołnierzy, przejęcie magazynów broni, opanowanie wojskowych obiektów, czy symboliczny gest w postaci wywieszenia w ważnym punkcie biało-czerwonych flag.
Badający tło takich sporów profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Andrzej Chwalba preferuje pogląd, iż pierwszym miastem, w którym ogłoszono niepodległość, był Tarnów. W jego opinii "według kryterium czynu zbrojnego Tarnów odzyskał niepodległość o kilka godzin wcześniej niż Kraków".
Kandydatura Zakopanego nie może być - zdaniem historyka - brana pod uwagę z prostego powodu: Zakopane było w 1918 r. wsią, prawa miejskie uzyskało dopiero 15 lat później. W przypadku Cieszyna brakuje elementu militarnego, pozostaje tylko polityczny.
Kryteria w tym względzie mają znaczenie zasadnicze. Kalendarium zdarzeń, poprzedzających symboliczną datę 11 listopada, pełne jest bowiem zapisów, pozwalających na dość dowolne ustalenie owej granicznej miary. Bo przecież: 11 listopada 1918 r. uznany został za dzień, w którym Królestwo Polskie faktycznie odzyskało niepodległość - aczkolwiek ono, decyzją kierującej tym austriacko-niemieckiego pochodzenia tworem Rady Regencyjnej, ogłosiło niepodległość już 7 października.
Z samym Królestwem Polskim też są problemy. Powołujący je Akt 5 Listopada pochodził z 1916 r. (ale nikt nie uznaje go za fundament Polski niepodległej...), Tymczasowa Rada Stanu, mająca przygotować i koordynować tworzenie jego instytucji państwowych, powstała 14 stycznia 1917, mającą sprawować obowiązki organu władzy zwierzchniej królestwa Radę Regencyjną powołano 12 września 1917 r. (7 października 1918 r. Rada zapowiedziała niepodległość Polski, pięć 5 dni później przejęła zaś zwierzchnictwo nad wojskiem). Który z tych faktów miał największe znaczenie?
A pamiętać trzeba, że niezależnie od wydarzeń w Królestwie Polskim, toczyły się działania galicyjskie, których emanacją było powołanie w Krakowie 28 października 1918 r. Polskiej Komisji Likwidacyjnej dla Galicji i Śląska Cieszyńskiego - i takoż niezależnie następowało samorzutne wypowiadanie uznania dla rządów zaborczych w pojedynczych miejscowościach.
Zanim czyli nadszedł ów symboliczny 11 listopada, ziemie polskie zalał istny potop czynów i słów. Była wśród nich wspomniana deklaracja Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego, było powstanie Rzeczypospolitej Zakopiańskiej, było rozbrajanie garnizonów austriackich, było wezwanie dowodzącego Krakowem ekslegionowego brygadiera Bolesława Roi do przejmowania z rąk Austriaków jednostek i administracji wojskowej w Zachodniej Galicji (oraz pilne realizowanie apelu), były akcje członków Polskiej Organizacji Wojskowej w zaborach rosyjskim i austriackim, było rozpoczęcie we Lwowie (a i poza Lwowem także) walk z Ukraińcami, była aktywizacja robotniczych struktur, było powołanie w Lublinie rządu Ignacego Daszyńskiego.
Było - i być jeszcze miało - wiele zdarzeń, których suma dopiero dała Polsce pełną suwerenność i państwowość.
A 11 listopada?
Cóż... Wiele, jeśli nie wszystko, wyjaśnia uzasadnienie Ustawy o Święcie Niepodległości, przyjętej przez sejm w 1937 (dopiero!) roku, która w 1. artykule głosiła: "Dzień 11 listopada, jako rocznica odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego i jako dzień po wsze czasy związany z wielkim imieniem Józefa Piłsudskiego, zwycięskiego Wodza Narodu w walkach o wolność Ojczyzny - jest uroczystym Świętem Niepodległości".
W uzasadnieniu owym otóż zapisano: "Od lat kilkunastu ustalił się w Polsce zwyczaj uroczystego obchodu dnia 11 listopada, który kojarząc się w świadomości powszechnej z odzyskaniem bytu niepodległego Rzeczypospolitej, ożywia i zespala ogół w jego uczuciach dla Państwa. Pragnąc zapewnić usankcjonowanie prawne tego patriotycznego zwyczaju (...) Rząd wnosi załączony projekt ustawy".
To gwoli wyjaśnienia określenia 11 listopada mianem symbolicznego.
Wracając zaś à nos moutons, do tezy, że pierwszym miastem, w którym ogłoszono niepodległość, był Tarnów - to już nie ulega wątpliwości. Tarnów był pierwszy zarówno na gruncie legalizmu jak i działań zbrojnych.
30 października 1918 r. na posiedzeniu Rady Miasta rozpoczętym o godz. 18, urzędujący burmistrz Tadeusz Tertil (ciekawostka: bynajmniej nie rdzenny tarnowianin, choć przez następców obdarzony pięknym tytułem Burmistrza Stulecia w uznaniu zmian, jakie dokonały się w mieście pod jego rządami, urodzony bowiem w Sanoku, na dodatek z ojca Czecha o węgierskich koligacjach, austriackiego urzędnika; tarnowianką z pochodzenia, i owszem, była jego matka), wygłosił wniosek o uznanie, że: "Rada Miasta oświadcza, że Tarnów oddaje się poleceniom rządu warszawskiego i że organowi rządowemu utworzonemu przez Radę Regencyjną da posłuch".
Niezależnie od politycznej deklaracji burmistrza, swoje kroki czynili konspiratorzy z Polskiej Organizacji Wojskowej, kierowani przez byłych legionistów Władysława Dziadosza i Jana Stylińskiego. Zmobilizowani 28 października peowiacy oraz harcerze z Pogotowia Narodowego (w sumie około 200 osób) zgrupowali się w sali strzelnicy w Parku Strzeleckim i oczekiwali tam na rezultat pertraktacji, które komendant obwodowy Dziadosz prowadził z oficerami narodowości polskiej, służącymi w przebywającym w mieście (a wywodzącym się z Krakowa, z koszar przy ul. Rajskiej) 20. Pułku Piechoty.
Decyzja o rozpoczęciu działań zapadła w trakcie posiedzenia Rady Miasta: kiedy siedmiu Polaków z 20. pułku zapewniło organizatorów akcji o patriotycznym nastawieniu większości podległych im żołnierzy i zadeklarowało możliwość przeprowadzenia skutecznych poczynań. Organizacją władzy cywilnej miał zająć się sformowany już wcześniej Komitet Samoobrony.
Jako ciekawostkę podać warto, iż niewiele zabrakło, a przejmowanie władzy przełożono by na 1 listopada. Powodem wahania była obawa, że polskie już władze zostaną bez dostępu gotówki, a miastu zagrozi finansowy paraliż - jako że otrzymano informację, iż do banku nie wpłynęły pieniądze, niezbędne do wypłat, planowanych na 1 listopada...
Pomimo wahań, nikt nie zdecydował się jednak przesunąć terminu rozpoczęcia akcji.
Pierwszym urzędowym dokumentem, wystawionym przez nieuznające władzy zaborczej struktury, był rozkaz polskiej już Komendy Garnizonu, napisany przez por. Leopolda Gebla, a zaczynający się od deklaracji: "Służymy odtąd swemu narodowi i rządowi. Stańmy się jego obroną, podporą i wyrazem siły. Krew nasza odtąd do Polski należy i tylko za nią gotowiśmy ją przelać. Niech żyje rząd polski w Warszawie! Niech żyje Armia Polska! Niech żyje polski od dziś pułk dwudziesty!". Funkcję komendanta garnizonu powierzono płk. Kajetanowi Amirowiczowi, najstarszemu rangą Polakowi w mieście.
Od rozpoczęcia akcji w wojsku wydarzenia potoczyły się gładko. Zawiadomieni o zmianie sytuacji austriaccy oficerowie nie postawili sprzeciwu, zgodnie zadeklarowali chęć wyjazdu z Tarnowa - pod warunkiem zapewnienia im bezpieczeństwa. Podobnie było z żołnierzami niepolskiej narodowości, w tym tworzącymi dwie kompanie 73. Pułku Piechoty; także austriacki dowódca garnizonu uznał władzę płk. Amirowicza. Wszystkim, którzy nie chcieli kontynuować służby w polskim wojsku, wypłacano żołd, pozostawiano mundury i osobisty dobytek, zaopatrywano w prowiant i ułatwiano wyjazd do rodzinnych stron.
Polacy z 20. pułku wespół z peowiakami i harcerzami, zmobilizowanymi przez Adama Ciołkosza (wybitnego w późniejszym okresie działacza socjalistycznego), szybko i sprawnie przejęli kontrolę nad wszystkimi punktami węzłowymi i strategicznymi: obsadzili koszary, dworzec kolejowy, pocztę, urząd telegraficzny, siedziby żandarmerii i policji, magistrat, starostwo, sąd, banki. Zabezpieczyli przed naruszeniem zasoby magazynów broni, mundurów, żywności, łóżek, warsztaty garnizonowe, szpital i ambulatorium wojskowe; zablokowali też wyjazd składów kolejowych z żywnością. W ich dyspozycji znalazły się dwa samoloty i 17 karabinów maszynowych.
Do godz. 8 rano 31 października 1918 r. Tarnów był w całości w polskich rękach. Uczestnicząca w wydarzeniach młodzież zdzierała zewsząd austriackie flagi i usuwała zaborcze godła - m.in. z siedziby starostwa.
O godz. 8 władza została ostatecznie usankcjonowana. Stojący na czele cywilnej delegacji prezes Komitetu Narodowego Stanisław Nożyński zakomunikował staroście Antoniemu Reinerowi przejęcie władzy przez państwo polskie. Lojalny urzędnik poprosił jeszcze o możliwość skontaktowania się z przełożonymi z Krakowa, ale wobec niemożności uzyskania połączenia telefonicznego - złożył przysięgę na wierność Polsce. Ale czy ją spełnił? Według znawcy dziejów Tarnowa Antoniego Sypka, jeszcze przed zakończeniem wojny Reiner "dostał apopleksji i zmarł. Miał biedak niewątpliwe szczęście, nie musiał patrzeć na koniec ukochanej monarchii."
Inni nie mieli z tym problemów. Tego samego dnia ze starostwa usunięto wszystkie flagi, godła i portrety cesarza.
I tak dobiegło końca przejmowanie władzy w pierwszym od czasów przedrozbiorowych w zupełności polskim mieście. Przebiegło bezkrwawo i sprawnie. Wcześniej, aniżeli nastąpiło to w Krakowie. Ale o ile uczestnicy wydarzeń krakowskich mogli potem nosić z dumą na mundurach czy na klapach garniturów pamiątkowy Krzyż Wyzwolenia Krakowa, o tyle ich tarnowscy poprzednicy żadnego odznaczenia dla siebie nie ustanowili...
(wald)