Prof. Andrzej Chwalba "Samobójstwo Europy". Jak Stary Kontynent palnął sobie w łeb
I wojna światowa, zwana też w wielu krajach Wielką Wojną, zakończyła "piękną epoką", jak nazywano świat istniejący do 1914 r. Dla wielu wraz z zamachem na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda dobiegł swojego kresu wiek XIX. Czy jednak nie najważniejszym skutkiem czteroletniej rzezi, jaką zafundowały sobie ówczesne europejskie potęgi, był upadek znaczenia Starego Kontynentu, decydującego od wieków o losach świata?
Jakie były przyczyny tego zbiorowego szału? Jakie przybrał on formy w wyniszczającym zderzeniu największych imperiów tamtego świata, do którego szykowano się latami? Czy, jak określił to niemiecki kanclerz Otto von Bismarck na długo przed wybuchem Wielkiej Wojny, mieliśmy do czynienia z "samobójstwem popełnianym w obawie przed śmiercią"?
Fascynujący historyków, zwłaszcza Europy Zachodniej i Centralnej, totalny wymiar I wojny światowej podejmuje prof. Andrzej Chwalba w książce "Samobójstwo Europy", wydanej przez krakowskie Wydawnictwo Literackie. To pierwsza nowoczesna synteza Wielkiej Wojny, która wyszła spod pióra polskiego historyka.
Książka prof. Chwalby z niezwykłym rozmachem kreśli przebieg światowego konfliktu na polach i grzęzawiskach Flandrii, na pustyniach Bliskiego Wschodu, na rozległych nizinach Polski i Rosji, czy na stromych alpejskich urwiskach. Oprócz tego, opisuje życie, śmierć i beznadzieję żołnierzy, jeńców czy dezerterów, udręki i nieznane dotąd na tak gigantyczną skalę cierpienia ludności cywilnej, na które spadały rozmaite plagi i epidemie, z których nie do zniesienia okazywały się codzienne zmagania milionów kobiet, postawionych samotnie w obliczu wojny.
Jak pisze prof. Chwalba, "w okopach tej wojny poległo liberalne państwo, a dojrzały idee systemów totalitarnych: komunizmu, faszyzmu, nazizmu. W 1917 roku narodziła sie Rosja bolszewików, a po wojnie 'Europa pacyfistów', która nie chciała umierać za Gdańsk, ani za Paryż".
Przedstawiamy fragment książki "Samobójstwo Europy", zawierający podsumowanie skutków I wojny światowej.
Państwa i społeczeństwa były w stanie udźwignąć niewyobrażalne wcześniej obciążenia finansowe, co pozwoliło na tak długie prowadzenie działań zbrojnych. Wysiłek ten był olbrzymi, a efekty produkcji zbrojeniowej imponujące. Tylko siedem głównych krajów walczących wyprodukowało 151 tysięcy dział, 850 tysięcy karabinów maszynowych, 18 tysięcy moździerzy, 1,051 miliarda pocisków artyleryjskich, 340 tysięcy samochodów i 9200 czołgów.
Wojna trwała długo, gdyż między stronami konfliktu istniał stan równowagi. Co prawda, państwa Ententy dysponowały większym potencjałem demograficznym oraz ekonomicznym i przeznaczały na cele wojenne więcej środków (147 miliardów dolarów, łącznie z USA; dla porównania państwa centralne wydały na ten cel 61,5 miliarda dolarów), lecz to ich przeciwnicy mieli przewagę — dzięki lepszej organizacji pracy- instytucji państwowych i o wiele lepiej rozwiniętym wewnętrznym liniom komunikacyjnym.
Państwa centralne zyskiwały za sprawą dobrego współdziałania oraz doskonałej jakości wojsk niemieckich. Z pewnością bez sojuszników Francja i Rosja wojnę by przegrały. Dzięki Wielkiej Brytanii i zasobom jej imperium wojna mogła dalej się toczyć bez wskazania triumfatora.
Ale dopiero wkroczenie do niej Stanów Zjednoczonych, najpotężniejszego pod względem gospodarczym kraju świata, pozwoliło Entencie osiągnąć zwycięstwo. Amerykanie uczynili to w najlepszym dla siebie momencie, gdy obie strony były już wymęczone konfliktem, dzięki czemu to głównie oni decydowali o warunkach pokoju i powojennym ładzie światowym, nazwanym wersalskim, i to oni najwięcej skorzystali na koniunkturze wojennej, rozwijając się w czasie wojny w tempie 7-8-procentowego wzrostu rocznie.
Niemcy okazały się zbyt słabe, by zapewnić sobie status supermocarstwa. Nie powstała, jak to zaplanowały władze Rzeszy, niemiecka Europa. Niemcom nie udało się przekonać do walki obok siebie większej liczby państw, czego dokonała Ententa, do końca wojny zapewniając sobie poparcie trzydziestu trzech państw, które zamieszkiwało ponad półtora miliarda ludzi. Choć udział wielu spośród nich był wyłącznie symboliczny i choć reprezentowały często odmienne interesy, to jednak wsparły zwycięzców politycznie i moralnie oraz oddały im swoje zasoby ekonomiczne. Państwa centralne nie mogły tej wojny wygrać, niemniej ich sukcesem było to, że tak długo i tak skutecznie walczyły.
Najważniejsze fronty wojny lądowej znajdowały się w Europie. Stąd również jej nazwa: "europejska wojna domowa" lub - jakby chciał Arnold Zweig - "wielka wojna białych ludzi". Fronty pozaeuropejskie odgrywały drugoplanową rolę, dlatego pojawiło się nawet określenie: "europejska wielka wojna światowa". Natomiast wymiar globalny miała wojna na morzu, gdyż toczyła się na wszystkich najważniejszych akwenach morskich.
Z czasem wojna przybrała wymiar totalny, to znaczy jej uczestnikami, aczkolwiek w różnym charakterze, byli wszyscy obywatele. Każdy otrzymał zadanie do wykonania, każdy ponosił skutki finansowe i moralne konfliktu. Niemniej ludność cywilna nie poniosła, poza Ormianami i Serbami, większych ofiar, a jeśli już, to prawie wyłącznie w strefie frontowej i przyfrontowej.
Wojna stworzyła dobre warunki do rozwoju nauki i przyczyniła się do postępu technicznego. Pod tym względem stanowiła olbrzymi krok naprzód, natomiast pod względem moralnym była wielkim krokiem wstecz. Wojna to moralne barbarzyństwo, to podeptanie praw ludzkich, zasad europejskiego humanitaryzmu. Miała istotny wpływ na brutalizację życia politycznego w Europie po jej zakończeniu. Dlatego nie dziwi popularność pod jej koniec haseł pacyfistycznych i obrony pokoju za wszelką cenę. Idee te spotykały się z szerokim odzewem także z tego powodu, że wojna niosła negatywne skutki dla gospodarek i jakości życia obywateli Europy.
Nawet ci, którzy wygrali, w istocie byli przegranymi. Obie strony wyszły z wojny zrujnowane, a wysokość zniszczeń sięgała astronomicznej kwoty 273 miliardów ówczesnych dolarów. Bardzo ucierpiały terytoria poddane reżimowi okupacji, takie jak ziemie polskie. Jedynie kraje neutralne zyskały pod względem ekonomicznym. Mimo trudności z zaopatrzeniem, strajków i manifestacji ich gospodarki dobrze prosperowały. Najwięcej zyskały państwa spoza Europy, USA i Japonia, wchodząc w fazę szybkiego rozwoju.
Wojna przyniosła kres epoki królów. Skończyło się wielowiekowe panowanie Hohenzollernów, Habsburgów, Romanowów, dynastii osmańskiej. Niemcy, Turcja, Austria i Rosja stały się republikami, podobnie jak większość krajów Nowej Europy. Jak pisano, dopalały się ostatnie świece starego porządku, gdyż nawet w tych państwach, które zachowały ustrój monarchiczny, osłabła pozycja panujących.
Z powodu długiej i wzajemnie wyniszczającej wojny nie tylko upadły cztery imperia i dynastie, ale mogły też dojść do głosu i osiągnąć sukces narody pozbawione niepodległości. Tylko taka wojna dała szansę Polakom i innym narodom na powrót na polityczną scenę europejską w roli bytów niepodległych, co potwierdziły konferencja paryska i traktat wersalski. Ale naszym "bratankom" Węgrom przyniosła bolesne rozczarowania i smutek, potwierdzony przez traktat zawarty w Trianon w 1920 roku, na którego mocy większość terytorium Węgier przypadła sąsiadom. Wojna, która objęła masy ludności cywilnej, musiała doprowadzić do przyspieszenia procesów demokratycznych.
Upadły reżimy autokratyczne, osłabł dominujący przez dziesięciolecia liberalizm faworyzujący zamożnych i wykształconych, zmniejszyły się przedziały i bariery społeczne. Zyskały kobiety — w ciągu kilku lat osiągnęły prawa, o które walczyły przez dziesięciolecia, choć proces ich emancypacji miał trwać jeszcze długo.
Zwycięstwo demokracji sprzyjało rozwojowi ustawodawstwa socjalnego i poprawie położenia klasy pracującej. Niestabilna gospodarka, wojenne tradycje przemocy i okrucieństwa, upadek dotychczasowych autorytetów, a także aktywność socjalna i polityczna związków weteranów poszukujących po kataklizmie wojennym swojego miejsca i pracy stawiały jednak pod znakiem zapytania trwałość rozwiązań i oferty demokratycznej. Jak się wkrótce miało okazać, z krytyki systemu demokratycznego i ładu wersalskiego zrodziły się nowe pokusy urządzenia Europy i świata. Torować to będzie drogę autorytaryzmowi i totalitaryzmowi.
Dojrzały narody i dotyczyło to również tych, które przed wojną nie miały własnych państw, a które w 1918 roku o nie się upomniały. Przyspieszeniu uległy procesy narodowe w dominiach brytyjskich, w Kanadzie, Australii, Nowej Zelandii. "Australia stała się narodem i na równej stopie weszła do rodziny narodów [...]. Nasze jest zwycięstwo, ale jego cena jest wielka" — przyznał w 1918 roku premier Australii Billy Hughes.
Sprzyjało temu rosnące znaczenie polityczne dominiów w rodzinie Wspólnoty Brytyjskiej i rozszerzenie ich samodzielności państwowej. W krajach kolonialnych upadły mit białego nadczłowieka i mit bezwzględnego prymatu i jedności Europy. Wojna wzmocniła elity narodowe w Indiach, Indochinach, Indiach holenderskich, na Karaibach oraz w krajach arabskich Bliskiego Wschodu i północnej Afryki.
(...) Pierwsza wojna światowa wydarzyła się na granicy dwóch epok. Jej wybuch zamknął dzieje długiego wieku XIX, który rozpoczął się rewolucją we Francji w 1789 roku. W 1914 dobiegła końca belle epoque, "a wyglądało na to, że ten świat będzie trwał wiecznie", jak pisał historyk Norman Stone. Jak się okazało, polityka europejska przed 1914 rokiem nie była zdolna do zapewnienia trwałego pokoju w takim kształcie, który by zastąpił dożywający ostatnich dni ład wiedeński ustanowiony podczas kongresu w 1815 roku.
W 1951 roku niemiecka filozof Hannah Arendt pisała, że w sierpniu wraz z tą wojną rozpoczął się wiek XX. Rozpoczęła się też epoka wojen, "epoka masakry", "epoka katastrofy i tragedii", mimo że, jak się pocieszano jesienią 1918 roku, miała to być już ostatnia wielka wojna w dziejach ludzkiej cywilizacji.
W istocie Wielka Wojna stanowiła wstęp do tego, co miało się dokonać w latach 1939-1945. W tym sensie druga wojna światowa rozpoczęła się w 1914 roku. Choć oba te konflikty mocno się od siebie różniły, trudno nie zauważyć, że sposób prowadzenia Wielkiej Wojny — militaryzacja życia politycznego i gospodarki, powstanie silnego frontu wewnętrznego, mobilizowanie społeczeństwa cywilnego, gospodarowanie surowcami i poszukiwanie produktów zastępczych, czyli słynnego ersatzu, czarny rynek na wielką skalę, praca niewolnicza, łapanki na ulicach i wywożenie ludzi na roboty, wreszcie obozy koncentracyjne, jak choćby w Serbii i w Turcji, rozstrzeliwanie zakładników, odpowiedzialność zbiorowa - były zapowiedzią wydarzeń, do których miało dojść dwadzieścia lat później.
Wojna trwała pięćdziesiąt dwa i pół miesiąca. Najwięcej zginęło w niej Niemców (1,8-2,1 miliona), tylko nieco mniej obywateli Rosji oraz Francuzów (1,3-1,4 miliona). Spośród walczących mocarstw w stosunku do liczby ludności najwięcej zginęło żołnierzy Francji (3,4 procent), następnie Niemiec (3 procent), Austro-Węgier (1,9 procent), Wielkiej Brytanii i Włoch (po 1,6 procent) i Rosji (1,1 procent).
Na tysiąc zmobilizowanych zginęło 168 Francuzów, 154 Niemców, 115 obywateli Rosji, 125 obywateli Wielkiej Brytanii, 124 obywateli Austro-Węgier i 103 Włochów. Na dziesięciu Francuzów w wieku od dwudziestu do czterdziestu pięciu lat śmierć poniosło dwóch, jeden został inwalidą, trzech przez pewien czas nie mogło pracować i tylko czterech wyszło z wojny bez szwanku. Największe jednak straty w stosunku do liczby ludności ponieśli żołnierze mniejszych państw, a mianowicie Serbii, których zginęło lub zmarło z ran ponad 200 tysięcy, oraz Rumunii - około 300 tysięcy.
Od stu lat badacze pracują nad precyzyjnym ustaleniem liczby zabitych, rannych, zaginionych. Nie wydaje się, by kiedykolwiek było to możliwe. Obliczenia odnośnie do zabitych i zmarłych z ran mieszczą się w przedziale od 8,4 miliona do 11,8 miliona. Najczęściej oscylują wokół 9,5 miliona. Miesięcznie ginęło ponad 180 tys. ludzi - średnio 6300 każdej doby.
Najwięcej ofiar było wśród głównych państw wojujących, i to w pierwszych szesnastu miesiącach wojny. Ale zginęło także 14 tysięcy Belgów, 5 tysięcy Greków, 7 tysięcy Portugalczyków o 300 Japończyków. Inwalidami zostało 2,7 miliona Niemców, 1.1 miliona Francuzów. W sumie po zakończeniu wojny pozostało 3 miliony wdów i 6 milionów sierot.
Liczba ludności Francji zmalała do poziomu z 1881 r., ludności Niemiec ubyło o milion, Belgii o 100 tysięcy. Natomiast w Wielkiej Brytanii zysk demograficzny przewyższał demograficzne straty. Straciła ona na wojnie mniej niż wskutek emigracji w ostatnich pięciu latach przed jej wybuchem. We wszystkich krajach pogorszyły się relacje procentowe między płciami i generacjami, gdyż ginęli głównie młodzi mężczyźni.
W 1918 roku ukazała się książka niemieckiego intelektualisty Oswalda Spenglera "Zmierzch Zachodu". Autor wieszczył, że Europa po wojnie nie będzie już tak silna i atrakcyjna jak przed wojną. Rzeczywiście, w 1913 roku pod wieloma względami osiągnęła maksimum tego, na co pracowała przez wieki. Skolonizowała i podporządkowała sobie świat, dominowała pod każdym względem, narzucając innym swoją wolę i zbierając większość międzynarodowych nagród w dziedzinie nauki, z Noblem na czele. Niemal nic ważnego nie mogło odbyć się w świecie bez jej udziału.
I oto w sierpniu 1914 roku, jak pisał jeden z brytyjskich dziennikarzy, Europa "postradała zmysły". Po wojnie już swojej dawnej pozycji nie była w stanie utrzymać, ani też odgrywać tej roli politycznej, kulturowej i gospodarczej, która była jej przypisana przez stulecia. Goiła rany po strasznym wojennym doświadczeniu, zadłużona za granicą i u swoich obywateli, zmagająca się z ciężkim kryzysem ekonomicznym, hiperinflacją, wzrostem nastrojów roszczeniowych oraz drapieżnością takich ruchów politycznych, jak komunizm, faszyzm i nazizm. Na skutek tego ustanowiony w 1919 roku ład, zwany wersalskim, przetrwał jedynie dwie dekady.
-----
Andrzej Chwalba "Samobójstwo Europy. Wielka Wojna 1914-1918", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014