Profesor Andrzej Nowak: Jałta? To była tragedia Polski
W rozmowie z portalem Interia profesor Andrzej Nowak komentuje zakończoną 11 lutego 1945 roku i przekreślającą niepodległość Polski konferencję jałtańską. – Polska została zdradzona i oddana w ręce Stalina – nie ma wątpliwości nasz rozmówca.
W jakim miejscu na geopolitycznej mapie Europy usytuowały Polskę - do 1 września 1939 roku państwo niepodległe, wolne i demokratyczne - postanowienia konferencji jałtańskiej?
Profesor Andrzej Nowak: To miejsce w Jałcie zostało dookreślone, a w istocie było tragiczne w momencie dokonania napaści przez dwa sąsiednie totalitarne państwa we wrześniu 1939 roku. Kiedy 3 września 1939 roku do wojny włączyła się dwójka mocarstw zachodnich, czyli Wielka Brytania i Francja, w Polsce mogła budzić się nadzieja, że jakkolwiek to pierwsze starcie - kampania wrześniowa - może być przegrane, to w dłuższej perspektywie oparcie się o demokratyczne i odwołujące się do haseł wolnościowych mocarstwa, da szansę na wygraną i przywrócenie po II wojnie miejsca Polski na mapie. Miejsca zgodnego z jej wkładem w zwycięską walkę przeciwko głównemu agresorowi, hitlerowskim Niemcom.
- Niestety, wszystko to zaczęło się zmieniać od czerwca 1941 roku, kiedy to Józef Stalin stał się głównym sojusznikiem dla mocarstw zachodnich. Za niewątpliwe zasługi i sukcesy, jakie Armia Czerwona zaczęła odnosić na froncie wschodnim, państwa zachodnie zaczęły płacić ustępstwami politycznymi. To miało miejsce właściwie od grudnia 1941 roku, kiedy to Stalin przedstawił Wielkiej Brytanii propozycję uznania zaborów dokonanych na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow. Wtedy Brytyjczycy tego postulatu całkowicie nie przyjęli, ale już widać było, jaką cenę Stalin chce uzyskać za wkład Armii Czerwonej w ten etap II wojny światowej, jakby zapominając o pierwszym wkładzie sowieckich wojsk we wcześniejszym etapie wojny z 17 września 1939 roku. Niestety, na zachodzie o tym pierwszym etapie też nikt nie pamiętał.
Fundamentalnie ważny był aktualny wówczas stan rzeczy - bohaterstwo tak zwanego "Iwana", jak w skrócie mówiono o rzeczywiście walecznych radzieckich żołnierzach, i przysługująca Stalinowi za to nagroda. Było nią to, co wcześniej Adolf Hitler przyznał Stalinowi na mocy układu Ribbentrop-Mołotow: trzy kraje nadbałtyckie i wschodnia połowa Polski.
Stalin dostawał jednak coś więcej, a to w skutek przesuwania się Armii Czerwonej na zachód. Tutaj kluczowa była konferencja sztabowców amerykańskich i brytyjskich w Quebec latem 1943 roku, kiedy to ostatecznie zrezygnowano z pomysłu Winstona Churchilla, by uzupełniające uderzenie drugiego frontu poprowadzić w Europie wschodniej od strony Bałkanów. Ten plan został odrzucony ze względu na sprzeciw wojskowych amerykańskich.
To właściwie przekreśliło ostateczne szanse na realny wpływ mocarstw zachodnich na losy polityczne krajów Europy środkowo-wschodniej. Wiadomo było, że kraje te zostaną zajęte wyłącznie przez Armię Czerwoną.
- Tego właśnie dotyczyły rozmowy, które toczyły się w 1944 roku i niesławna tzw. umowa serwetkowa w czasie wizyty Churchilla u Stalina jesienią owego roku w ramach konferencji o kryptonimie "Tołstoj". Premier Wielkiej Brytanii nakreślił wówczas procentowy podział Europy Środkowej i Wschodniej. O Polsce i Czechosłowacji wówczas nie mówiono otwarcie, bo nie wypadało omawiać układem wyrysowanym na serwetce dwóch krajów, które były pierwszymi ofiarami Niemiec. Zwłaszcza Polski, pierwszego państwa, który czynnie broniło się przeciwko agresji hitlerowskiej.
- Problem Polski okazał się najtrudniejszy do rozwiązania dla państw biorących udział w konferencjach tzw. Wielkiej Trójki. Już w Teheranie prezydent Stanów Zjednoczonych Franklin D. Roosevelt i Churchill zgodzili się na obcięcie wschodniej połowy Polski.
Potem w Jałcie nastąpiło coś znacznie gorszego, niż obcięcie Polski o połowę, co nastąpiło przecież w Teheranie. Najgorsze było to, że państwa zachodnie - z mocnym wskazaniem na Stany Zjednoczone - nie były gotowe na realny sprzeciw przeciwko całkowitemu przejęciu kontroli przez Stalina i komunistyczny system totalitarny nad życiem politycznym okrojonej Polski.
Churchill liczył, że za cenę oddania wschodniej połowy Polski, będzie można uratować jakąś autonomię. Taki był jego plan. Chciał wprowadzić jak najwięcej polityków rządu polskiego w Londynie do nowych władz. Nie uzyskał jednak poparcia ze strony Roosevelta.
Bez wątpienia prezydent Stanów Zjednoczonych zachował się wobec naszego kraju najgorzej na konferencji jałtańskiej. Postawa Roosevelta przypieczętowała los Polski, faktycznie oddanej w ręce Stalina.
Czy - biorąc pod uwagę zachowanie Churchilla i Roosevelta i w konsekwencji postanowienia z Jałty - można powiedzieć, że Polska z podmiotu polityki międzynarodowej i głównego wroga Niemiec, stała się przedmiotem handlu tzw. Wielkiej Trójki? Laurence Steinhardt, ambasador USA w Moskwie, pisał w 1945 roku o Jałcie jako o "orientalnym przetargu", nie mającym zbyt wiele wspólnego z europejskim pojmowaniem prowadzenia polityki międzynarodowej.
- Niestety, jeżeli mamy jakiekolwiek złudzenia co do europejskiego sposobu prowadzenia polityki międzynarodowej, to Jałta jest dobrą okazją do przypomnienia sobie, że to są złudzenia.
- Tak naprawdę ten europejski sposób prowadzenia polityki sprowadzał się tradycyjnie do decydowanie przez silniejszych o losie słabszych. Niechętnie i rzadko zapraszano mniejsze i słabsze państwa do stołu obrad mocarstw. Tak przecież było przy kongresach XIX-wiecznych, gdzie - owszem z przyzwoitości - zapraszano do Wiednia w 1815 roku, Paryża w 1856 roku czy Berlina 1878 roku przedstawicieli mniejszych narodów, ale traktowano ich z pogardą. Mówiono o nich "pastuchy z Europy Wschodniej", którzy przeszkadzają mocarstwom w rozgrywaniu ich partii przy stole.
- W tym aspekcie sposób rozumowania Stalina doskonale zgadzał się ze sposobem rozumowania Roosevelta. To okazało się już podczas pierwszej wizyty Mołotowa u Roosevelta w 1942 roku. Prezydent Stanów Zjednoczonych przedstawił wówczas koncepcję tzw. czterech policjantów, gdzie cztery mocarstwa miały decydować o losie całej reszty świata. Do Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Związku Sowieckiego dopuszczono - ze względu na polityczną poprawność, by nie powstał tylko klub białego człowieka - Chiny.
- To się Stalinowi podobało. Różnica polegała tylko na tym, że Stalin chciał podzielić świat na strefy wpływów. Roosevelt chciał natomiast kolektywnie decydować o całym świecie. Stalin myślał tradycyjnymi kategoriami Imperium Rosyjskiego, natomiast Roosevelt trochę bardziej nowocześnie.
- Taki sposób rozumowania zawsze charakteryzował wielkie imperia, także imperia zachodnie: lekceważenie i pogarda dla interesów, punktu widzenia czy zasług mniejszych i słabszych państw. Ale też pogarda dla zasad, jeśli zasady stają w poprzek interesów wielkich mocarstw. Takie były realia, które niestety potwierdziły się w Teheranie, Jałcie i Poczdamie.
Jak w 1945 roku Polacy przyjęli postanowienia konferencji jałtańskiej, które - w przeciwieństwie do postanowień z Teheranu - podano do wiadomości publicznej? Zwłaszcza ci Polacy, którzy czynnie u boku Brytyjczyków i Amerykanów walczyli z Niemcami?
- To była oczywiście tragedia dla poważnej już polskiej siły zbrojnej, która towarzyszyła mocarstwom zachodnim i miała bardzo wielki wkład w ich zwycięstwa. Jałta miała miejsce już po Monte Cassino, po wspaniałym szlaku bojowym I Dywizji Pancernej generała Maczka, który miał kluczową rolę w utrzymaniu pozycji po lądowaniu w Normandii. Konferencja miała miejsce po udziale tysięcy polskich lotników bitwie o Anglię, a później w bombardowaniach Niemiec. Można by tak wymieniać...
- Dla nich wszystkich nagle pojawiło się pytanie: "Jaki to miało sens, skoro nie wrócimy do wolnej Polski?". Takie pytania zaczęły się już pojawiać latem 1944 roku, kiedy zaczęły przeciekać informacje z tajnej przecież konferencji w Teheranie w 1943 roku. Dlaczego Polska, która pierwsza walczyła z Niemcami, ma stracić wschodnią połowę państwa? Dlaczego przypieczętowany zostanie przez aliantów pakt Ribbentrop-Mołotow?
- Ta tragedia była już odczuwana podczas powstania warszawskiego, co było głównym powodem dymisji naczelnego wodza generała Kazimierza Sosnkowskiego. To było w 1944 roku.
- Po Jałcie w 1945 roku to już było całkowicie jasne, a powiedziałbym nawet, że ciemne, ponure i przygnębiające wrażenie, że zachodni partnerzy zdradzili Polskę. Zostawili na pastwę Stalina.
- Bolesny był fakt pozbawienia jakichkolwiek zabezpieczeń i gwarancji przedstawicieli niepodległej Polski w rządzie, który Stalin przygotował dla Warszawy. Nic nie znacząca formułka o uzupełnieniu rządu, de facto wcześniej ustalonego przez Stalina, o działaczy niepodległościowych, polegała na dokooptowaniu kilku nic nie znaczących działaczy z Londynu i bliżej niesprecyzowane siły demokratyczne z kraju. O tym, kto wejdzie do rządu zdrajców idących na kolaborację z Sowietami, miał decydować Stalin. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, a następnie Rząd Tymczasowy pod kierownictwem Edwarda Osóbki-Morawskiego, to były marionetki.
- Bardzo boleśnie przeżywano to, że nie będzie można już wrócić do Lwowa i Wilna, ale też zadawano sobie pytanie: "Po co mamy wracać do Warszawy, gdzie rządzić będzie agent Stalina?". To były tragiczne pytania i dylematy, które stawały przed polskimi żołnierzami - bohaterami frontu zachodniego.
Jak na Zachodzie oceniano konferencję jałtańską, z której zwycięsko wyszedł jeden z agresorów i sprzymierzeniec Hitlera z 1939 roku?
- Bez wątpienia Churchill zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje i - co może niewiele znaczy - na pewno ubolewał nad tym. Jeszcze raz powtórzę, że został całkowicie opuszczony w tej próbie - może mało zdecydowanej i mało energicznej - walki o jakąś autonomię dla okrojonej Polski. Niestety, Wielka Brytania była najsłabszym państwem z tzw. Wielkiej Trójki, a Churchill został opuszczony przez Roosevelta, który świadomie całkowicie zlekceważył sprawę Polski. Tym samym Wielka Brytania wiedziała, że stało się coś niedobrego, a Ameryka udawała, że wszystko jest w porządku.
- Kiedy Roosevelt umarł kilka tygodni później, a stanowisko objął wiceprezydent Harry Truman, sytuacja się zmieniła. Truman od razu wiedział, że dokonało się coś złego, że wziął udział w czymś niedobrym. Zwłaszcza, że Stalin dał to wszystkim jasno do zrozumienia, kilka tygodni po Jałcie porywając przywódców polskiego Państwa Podziemnego. Wśród zatrzymanych w Milanówku był między innymi Stanisław Jankowski, wicepremier wciąż uznawanego przez Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone polskiego rządu w Londynie.
- Rzeczywiście, początkowo nie było żadnej reakcji. Dopiero podczas pierwszej rozmowy nowego prezydenta Trumana z Mołotowem było bardzo burzliwie. Truman po prostu zrobił Mołotowowi wielką awanturę za niedotrzymywanie tych pełnych hipokryzji zapewnień z Jałty. To stało się powodem sporu. W wyniku kompromisu zgodzono się na dopuszczenie do stalinowskiego rządu Stanisława Mikołajczyka, który został wicepremierem Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Jak jednak wiemy, tak zwany kompromis okazał się być przykrywką do dalszej eskalacji procesu podporządkowania Polski, rugowania ostatnich śladów niezależności.
Rozmawiał: Artur Wróblewski