Rok 1918. ​Gdy komuniści liczyli na wybuch rewolucji, Polska odzyskała niepodległość

Po podpisaniu z Niemcami traktatu pokojowego w Brześciu (3 marca 1918 r.), bolszewicy zmienili swoją strategię. Przede wszystkim uświadomili sobie, że wcielając w życie swój radykalny program przestali bolszewikami, a weszli w etap budowy komunizmu. Zwołany w marcu 1918 r. VII Zjazd SDPRR(b) przyjął nową, bardziej odzwierciedlającą kierunek przemian, nazwę partii - Rosyjska Komunistyczna Partia (bolszewików).

Ponieważ w tym momencie ich celem stało się rozniecenie ogólnoświatowej rewolucji, zaczęli się do tego przygotowywać. Nie tylko wysyłając do innych krajów swoich agentów lub wspierając działalność tych, którzy już tam byli. Przede wszystkim przystąpili do rozbudowy i szkolenia Armii Czerwonej, szczególnie tych jednostek, które mogły się okazać przydatne poza granicami Rosji. Szczególnie duży nacisk położono na szkolenie polityczne.

Polscy komuniści poprowadzili szkolenia polityczne w Czerwonym Rewolucyjnym Pułku Warszawskim. Tłumaczyli więc żołnierzom, że ich ojczyzna była ciągle okupowana przez zaborców - Niemców i Austriaków, że była biedna, zniszczona przez wojnę, że ich zadaniem było dać Polsce wolność i chleb, walczyć o sprawy uciemiężonych robotników i chłopów, o zmiany społeczne, których wspaniałe rezultaty mogli już obserwować  w Rosji.

Reklama

Takie szkolenia prowadził, między innymi, Stanisław Budzyński, członek władz SDKPiL w Rosji, który na polecenie bolszewików w lipcu 1917 r. wstąpił do jednego z moskiewskich pułków i po wybuchu rewolucji wprowadził go do walki, a w styczniu 1918 r. brał udział w rozpędzeniu jedynego posiedzenia Konstytuanty. Innym wykładowcą był Julian Marchlewski, który wierzył w wybuch rewolucji w Niemczech i działał w celu jej wywołania. Z tego powodu został internowany przez Niemców, a wolność odzyskał  dopiero po podpisaniu traktatu brzeskiego, gdy został wymieniony za niemieckiego szpiega. Po uwolnieniu trafił do Rosji. 

W tym czasie starano się wybrać z Armii Czerwonej wszystkich służących w niej Polaków i z nich zbudować polską Armię Czerwoną. To się nie udało - powstała jedynie Zachodnia Dywizja Strzelców. W sierpniu 1918 r. włączono do niej Czerwony Rewolucyjny Pułk Warszawski. Dowódcą dywizji został Żbikowski, a komisarzem Bobiński.

Komuniści zadecydowali też o budowie na ziemiach polskich znajdujących się wciąż pod okupacją niemiecką struktur, które umożliwiłyby im wzniecenie rewolucji. Zaczęli wysyłać agentów. Niektórzy z nich przybywali tajnie, inni otwarcie, wśród jeńców wojennych zwolnionych po pokoju brzeskim. To oni mieli objąć kierownictwo i poprowadzić przygotowania do rozniecenia rewolucji.

W połowie 1918 r. do okupowanej przez Niemców Warszawy przybył tajny wysłannik komunistów Franciszek Grzelszczak, a zaraz po nim Stanisław Budzyński. Mieli oni na bazie członków radykalnych polskich partii zbudować konspiracyjne struktury i przygotować je do przejęcia władzy w momencie, gdy nastąpi kapitulacja Niemiec. Ten bowiem moment uznano za najkorzystniejszy dla tych działań.

Zygmunt Okręt tak wspominał powitanie Grzelszczaka:

 "Na wstępie spotkania pozdrawiał nas od rządu RSFSR i od tow. Lenina osobiście. Był to moment niesłychanie wzruszający, kiedyśmy witali pierwszego naszego towarzysza z Rosji Sowieckiej, który nam opowiedział prawdziwie jak wygląda tam sytuacja, jaki był udział Polaków w rewolucji, jak organizacja SDKPiL tam pracuje, jak inne polskie organizacje społeczne idące z władzą radziecką działają. [...] Potem zaczęli przyjeżdżać inni towarzysze esdekapeielowcy, między innymi towarzysz Tradycja-Budzyński. Każdy powrót tych towarzyszy, którzy przyjeżdżali ze Związku Radzieckiego, przybycie starych działaczy rewolucyjnych było dla nas potężnym zastrzykiem romantyzmu rewolucyjnego i pogłębieniem wiary, że kroczymy po dobrej drodze."

Zdecydowano się na powtórzenie na ziemiach polskich wzoru rosyjskiego. Przystąpiono więc do tworzenia z własnych aktywistów struktur Czerwonej Gwardii, dla której zdobywano i magazynowano broń. Kupowano ją od zdemoralizowanego wojska niemieckiego, wśród którego prowadzono jednocześnie komunistyczną agitację, zachęcając do przystąpienia do rewolucji. Za organizowanie Czerwonej Gwardii odpowiadali: Stanisław Budzyński, Zygmunt Okręt, Ludwik Fert i Władysław Kochański. Za akcję mającą na celu podsycanie narastającej w szeregach armii niemieckiej frustracji odpowiadał Henryk Stein-Domski "Leon Domski", brat Władysława Steina "Antoniego Krajewskiego".

W październiku 1918 r. członkowie SDKPiL byli zachwyceni narastaniem rozkładu w szeregach niemieckich. Umacniało to w nich przekonanie, że chwila wybuchu rewolucji była bliska. Próbowali więc wykorzystać strajki i bunty, które wybuchały i rozlewały się wtedy po okupowanych ziemiach polskich. Były one tak silne, że na przykład 31 października 1918 r. demonstrujący w Krakowie i innych miastach regionu rozbroili garnizony wojsk austro-węgierskich.

Również na ziemiach polskich okupowanych przez Niemcy w październiku 1918 r. rozpoczęły się strajki, głównie w fabrykach pod zarządem niemieckim. Członkowie SDKPiL i PPS-Lewicy korzystali z tej sytuacji i inicjowali demonstracje robotnicze, w czasie których wykrzykiwano bolszewickie hasła. Przygotowywali się też do uczczenia pierwszej rocznicy rewolucji bolszewickiej w Rosji. Zorganizowana z tej okazji demonstracja ujawniła zupełny rozkład w wojsku niemieckim i niemieckiej policji, które nie podjęły żadnego przeciwdziałania. Dające się w tamtych dniach dostrzec we wszystkich grupach społecznych napięcie i niepokój, polscy komuniści interpretowali jako rewolucyjny zapał.

Po latach Zygmunt Okręt wspominał: "Mówiliśmy sobie, że idzie powszechna rewolucja światowa, która zaczęła się już w Rosji i przenosi się na wszystkie inne kraje Europy. To był nasz program i wyznanie wiary. Myśmy obserwowali różne symptomy nadchodzącej rewolucji w Polsce w powszechnym pragnieniu zmian. Ja z tytułu swej pracy spotykałem się z wielu żołnierzami armii nienieckiej. Wśród żołnierzy niemieckich w tym czasie też dawał się zauważyć rozgardiasz, upadek dyscypliny. [...] Wcale się nie krępowali oni w swoich rozmowach ze mną i z innymi polskimi towarzyszami i odgrażali się, że zrobią w Niemczech taki porządek z cesarzem, jak w Rosji."

Skuteczność realizacji planu rewolucji na ziemiach polskich miała być więc zwiększona dzięki wybuchowi rewolucji w całym Cesarstwie Niemieckim. Do tego też bolszewicy przygotowywali się co najmniej od początku wojny. W związku z tymi zamiarami już od 1907 r. przebywało tam dwoje radykalnych działaczy - Róża Luksemburg i Julian Marchlewski, którzy współpracowali z bolszewicką frakcją Socjaldemokratycznej Partii Niemiec, a zaraz po wybuchu wojny przyczynili się do założenia marksistowskiego Związku Spartakusa. Oboje za tą działalność zostali aresztowani w 1916 r.

Jesienią 1918 r. wyraźnie pogłębiała się radykalizacja nastrojów w Niemczech, których gospodarkę zniszczył wysiłek wojenny i blokada gospodarcza aliantów. Na początku listopada 1918 r. rozpoczęły się otwarte bunty. 9 listopada 1918 r. wybuch kolejnego z nich, czyli strajku generalnego w Berlinie stał się początkiem rewolucji listopadowej. W południe proklamowano Republikę Niemiec. Po południu niemieccy komuniści proklamowali Wolną Socjalistyczną Republikę. Tego dnia nastąpiła też detronizacji cesarza. 10 listopada ustąpił kanclerz Niemiec, a władzę przejęły, utworzone przez wszystkie partie socjalistyczne Rady Pełnomocników Ludowych. 11 listopada 1918 r. państwa Ententy zgodziły się na podpisanie zawieszenia broni. Tak więc Niemcy podpisały kapitulację.

Tymczasem polscy komuniści, oczekujący w napięciu upadku Niemiec, w dniu 10 listopada 1918 r. wieczorem zebrali się w Warszawie przy Placu Zbawiciela na międzydzielnicowej konferencji partyjnej. Próbowali przewidzieć moment upadku Niemiec. Wykład o stanie państwa niemieckiego i wynikających z tego perspektywach dla rewolucjonistów wygłosił Henryk Stein. Obrady zakończyli w dniu 11 listopada 1918 r. rano. Gdy wyszli na ulicę, okazało się, że byli już w zupełnie innej rzeczywistości. Lud Warszawy rozbrajał Niemców i wywieszał biało-czerwone, a nie czerwone flagi. Głoszono odzyskanie niepodległości, a władza znalazła się w rękach Józefa Piłsudskiego, socjalisty, który zjednoczył wokół siebie wszystkie frakcje polityczne. Padły pierwsze deklaracje dotyczące budowy struktur polskiego państwa.

Rzeczywistość zaskoczyła komunistów. Polacy nie chcieli rewolucji. W jakiś sposób zostało to zaakcentowane jeszcze tego dnia atakiem na lokal redakcji pisma SDKPiL pod tytułem "Nasza Trybuna". W dodatku polskim komunistom z pomocą nie pospieszyli ich towarzysze z Rosji bolszewickiej. Oni też nie przewidzieli tak szybkiego upadku Niemiec. Zachodnia Dywizja Strzelców brała już udział w walkach, ale w głębi kraju.

Komuniści nie zrezygnowali ze swoich celów, zmienili jednak taktykę. W jakimś stopniu odzyskanie przez Polskę niepodległości był dla nich korzystną okolicznością. Po 11 listopada z twierdzy w Modlinie zostali zwolnieni wszyscy więźniowie polityczni, w tym członkowie SDKPiL i przybyli z Rosji agenci, w tym aresztowany zaraz po przybyciu na ziemie polskie Franciszek Grzelszczak. Był jeszcze jeden atut - partia mogła rozpocząć oficjalną działalność i zająć lokale na swoje potrzeby.

Anna Grażyna Kister

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: SDKPiL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy