Roman Gozdawa-Kawecki: Malarz, kawalerzysta, generał

Sto lat temu, gdy w Europie czynił się zamęt wojenny, dumny ze świeżo uzyskanych majorowskich epoletów kawalerzysta Roman Gozdawa-Kawecki nie mógł przewidzieć, iż owa zawierucha nie tylko rozpęta się w światowy konflikt, ale jego osobiście wyniesie do godności kawalera wielce prestiżowego Orderu Żelaznej Korony i da mu generalskie akselbanty. A jednak!

Wyruszający w 1914 r. na wojnę major przyszedł na świat w Nowym Sączu 9 sierpnia 1868. Jako tzw. dobrze urodzony (ojciec, Edward, radca wyższego sądu w Krakowie, wywodził się ze szlachty, matka, Róża Brunicka, była baronówną) miał możność odebrać staranne wykształcenie. Po maturze, uzyskanej w 1885 r. w krakowskim Gimnazjum Św. Anny, wstąpił na Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, kiedy zaś po czterech latach ukończył studia - odbył w 1. Pułku Ułanów służbę wojskową, zwieńczoną stopniem podporucznika.

Wojsko było jego przeznaczeniem. Choć równolegle z prawem studiował malarstwo w Krakowie (na Akademii Sztuk Pięknych) i Paryżu (u H. Morisseta), to jednak po odbyciu jednorocznej służby, zdecydował się na karierę oficera służby stałej. Zapewne w konsekwencji dość późnego rozpoczęcia kariery zawodowego wojskowego, nie awansował zbyt szybko: rotmistrzem został w 1901, na szarżę majora czekał aż do 1913. W tym okresie służył m.in. w 1PUł. we Lwowie i był dowódcą jego kadry zapasowej w Krakowie, pełnił ponadto funkcję instruktora jazdy konnej w Wyższej Szkole Jazdy oraz w czołowej austro-węgierskiej uczelni wojskowej - Wyższej Szkole Wojennej.

Reklama

Wybuch wojny otworzył przed Kaweckim - jak przed wieloma niedocenianymi w okresie pokoju wojskowymi - szansę przyśpieszenia marszu w hierarchii. Zaczynał jako dowódca dywizjonu kawalerii, by już w listopadzie 1915 r. objąć najpiękniejsze dla oficera stanowisko: dowódcy pułku. Awansowany niebawem na podpułkownika przeszedł do pracy w naczelnym dowództwie armii austro-węgierskiej, by równo po dwóch latach objąć komendę nad 2. Pułkiem Ułanów Legionów Polskich.

Obowiązki te pełnił jednak niezbyt długo. W lutym 1918, po odmowie złożenia przysięgi na wierność cesarzowi Karolowi, pułk został rozwiązany, Kawecki zaś zawieszony w obowiązkach.

Mimo wszystko z armii zaborczej wyniósł Order Żelaznej Korony, Krzyż Zasługi Wojskowej oraz pamiątkowy Krzyż Wojskowy Karola. Szczególnie prestiżowe było to pierwsze odznaczenie - Order Żelaznej Korony zaliczano do najważniejszych dystynktoriów nieboszczki Austrii.

Z zapisków pamiętnikarskich wiadomo, że niejeden autentyczny patriota polski (jak chociażby pan na zamku w Lesku, August hrabia z Siecina Krasicki, adiutant komendantów Legionów Polskich, nieskrywający zazdrości na widok insygniów tego odznaczenia na mundurze oficera huzarów, spotkanego w pierwszych dniach Wielkiej Wojny) marzył o takim wyróżnieniu... Skądinąd trudno się temu dziwić: przez wiele lat otrzymanie orderu równoznaczne było z nobilitacją (w przypadku nadania III klasy), obdarzeniem baronostwem (klasa II) czy tytułem tajnego radcy, na co dzień traktowanego przez bliźnich per "Ekscelencjo" (I klasa). Do końca istnienia cesarstwa udekorowany najwyższym stopniem orderu miał przywilej zwracania się do cesarza "Mój Kuzynie".

Jasne więc jest, że Order Żelaznej Korony - choć widniał w systemie wyróżnień państwa zaborczego - cieszył się także i wśród Polaków nie lada estymą, a posiadacze zawieszonej na koronie rudolfińskiej odznaki, wyobrażającej dwugłowego orła z niebieską tarczą z monogramem F na piersi, wyłaniającego się z żelaznej korony, budzili respekt. Gozdawa-Kawecki słusznie więc mógł być dumny z zaliczenia w poczet nagrodzonych nim - i to w warunkach bojowych.

Jako dowódca legionowy Kawecki nie miał wątpliwości co do dalszej drogi życiowej: już w listopadzie 1918 r. zameldował się w tworzonym od podstaw Wojsku Polskim i otrzymał stanowisko dowódcy 1. Pułku Ułanów Ziemi Krakowskiej (późniejszy 8PUł.). Doświadczony kawalerzysta nie zagrzał tam jednak długo miejsca. W styczniu 1919 został awansowany na zastępcę inspektora kawalerii w Sztabie Generalnym, niewiele później zaś objął obowiązki Generalnego Inspektora Jazdy przy Naczelnym Dowództwie i pełnił je do końca wojny z bolszewikami. 1 maja 1920 otrzymał akselbanty należne generałowi podporucznikowi.

Po zawarciu pokoju gen. Kawecki służył jako inspektor kawalerii w Inspektoracie Armii nr V we Lwowie, na wiosnę 1922 wszedł w skład Oficerskiego Trybunału Orzekającego. 3 maja tegoż roku, podczas weryfikacji kadr oficerskich WP, jego stopień generała podporucznika zatwierdzono jako rangę generała brygady z najwyższym starszeństwem - z 1 czerwca 1919.

Sądeczanin według metryki nie odegrał potem znaczniejszej roli w armii. 30 września 1925, z uwagi na zdrowotną niezdolność do pełnienia służby, przeszedł w stan spoczynku.

Zamieszkał na stałe w Krakowie, często jednak wyjeżdżał do Warszawy, gdzie w kamienicy przy ul Trębackiej 10 urządził sobie atelier, w którym pracował twórczo. Tam powstało wiele jego obrazów, m.in. "Portret Pani Sz.", "Portret Eweliny Sokołowskiej", "Filozof i kobieta". Malarstwo bowiem wypełniło ostatnie lata generała: a wiedzieć trzeba, że cieszył się dobrą opinią, zarówno wśród odbiorców jak i marszandów.

Portrety jego autorstwa zamawiało wielu luminarzy świata wojskowego i politycznego, wystawy prac (oprócz portretów - także pejzaży, które malował z zamiłowaniem) urządzano m.in. w Paryżu, Warszawie, Krakowie i Lwowie. Pokaźny zbiór dzieł (około 40 obrazów) był własnością Muzeum Wojska Polskiego. Obraz "Filozof i kobieta", zaprezentowany na wystawie w Paryżu, trafił do Stanów Zjednoczonych.

Kawaler Orderu Żelaznej Korony (a i Krzyża Oficerskiego francuskiej Legii Honorowej), ułan i malarz z generalskimi dystynkcjami zmarł w stolicy 13 listopada 1938. Pochowano go w mieście młodości - Krakowie, na cmentarzu Rakowickim. Spoczywa pośród krewnych i powinowatych: siostry Marii z Kaweckich Młodeckiej (1866-1954), jej syna mjr. Józefa Młodeckiego (1897-1954) oraz córki Ireny z Młodeckich Murdzieńskiej (1896-1984), męża siostrzenicy dr. praw Kazimierza Murdzieńskiego (1892-1957) oraz siostrzeńca Stanisława Murdzieńskiego (1920-1944).

Waldemar Bałda


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama