Władysław Belina-Prażmowski. Twórca kawalerii odrodzonej Rzeczypospolitej
Osiemdziesiąt lat temu, 13 października 1938 r., zmarł twórca kawalerii Legionów Polskich płk Władysław Belina-Prażmowski. Przeszedł do legendy czynu legionowego jako dowódca „ułańskiej siódemki” – pierwszego regularnego oddziału polskiego od czasu upadku Powstania Styczniowego.
"Nie ma pana nad ułana, a nad lance nie ma broni" - śpiewali pierwsi ułani Legionów. Podobnie jak pozostali Legioniści uważali się za zaczątek odrodzonej, regularnej armii polskiej. W II RP legenda kawalerii Legionów była jednym z kluczowych elementów tożsamości Wojska Polskiego. Wiele najbardziej prestiżowych pułków kawalerii odwoływało się do tradycji Legionów. Część z nich za swojego patrona uważała Władysława Belinę-Prażmowskiego.
Jeden z najsłynniejszych polskich kawalerzystów urodził się 3 maja 1888 r. w rodzinnym majątku w Ruszkowcu w powiecie opatowskim na Kielecczyźnie. Tradycje tej ziemi oraz korzenie rodzinne determinowały jego patriotyzm i przekonanie do tradycji insurekcyjnej. Jego ojciec Hipolit walczył w Powstaniu Styczniowym w szeregach oddziału naczelnika wojennego województwa sandomierskiego pułkownika Dionizego Czachowskiego. W dwudziestoleciu międzywojennym losy Czachowskiego i jego żołnierzy były uważane za symboliczne dla losów całego zrywu. Śmierć Czachowskiego na polu walki pod Jaworem Soleckim upamiętnia mauzoleum wzniesione w Radomiu w 1938 r.
Patriotyczne wychowanie oraz dorastanie w atmosferze szacunku wobec żołnierzy i tradycji insurekcji sprawiły, że w 1905 r. młody Władysław Prażmowski herbu Belina zaangażował się w organizację strajku szkolnego w gimnazjum w Radomiu. Wyrzucony z rosyjskiej szkoły przeniósł się do prywatnego gimnazjum Mariana Rychłowskiego przy ul. Żurawiej w Warszawie. Szkoła była jednym z najważniejszych gniazd oporu przeciw rusyfikacji polskiej młodzieży. Wysiłki uczniów wspierał sam Rychłowski, zesłaniec syberyjski skazany za udział w demonstracji patriotycznej w 1891 r. Nieprzypadkowo więc tuż po ukończeniu szkoły przez Prażmowskiego tworzono w jej murach pierwsze drużyny harcerskie.
Podobnie jak wielu innych mieszkańców Królestwa Polskiego na studia wybrał się do cieszącej się swobodami politycznymi i kulturalnymi Galicji. Studiował górnictwo na Politechnice Lwowskiej. Studia zakończył w 1913 r. w Akademii Górniczej w Leoben w Styrii. Już w 1909 r. wstąpił do konspiracyjnego Związku Walki Czynnej, a potem do Związku Strzeleckiego i ukończył tajną Wyższą Szkołę Oficerską Związku Strzeleckiego. Odznakę oficerską porucznika otrzymał w 1911 r. od Józefa Piłsudskiego. Wkrótce przyszły komendant Legionów powierzył mu pierwszą misję. Podczas podróży do Francji, Belgii i Szwajcarii zakładał koła strzeleckie w rozrzuconych po tych krajach środowiskach emigracyjnych. Po powrocie z Austrii objął zastępstwo komendanta okręgu krakowskiego "Strzelca". W okresie narastającego napięcia międzynarodowego w lipcu 1914 r. dowodził wakacyjnym kursem wojskowym dla młodzieży z Królestwa Polskiego w Oleandrach pod Krakowem.
W sierpniu 1914 r. po mobilizacji ogłoszonej w Krakowie dowodzący formującą się I Kompanią Kadrową Józef Piłsudski rozkazał Belinie-Prażmowskiemu sformowanie pierwszego ułańskiego patrolu. W skład "siódemki" weszli Janusz Głuchowski "Janusz", Stefan Kulesza "Hanka", Ludwik Skrzyński "Kmicic", Zygmunt Karwacki "Bończa", Stanisław Skotnicki "Grzmot", Antoni Jabłoński "Zdzisław" przekroczył granicę austriacko-rosyjską. Celem patrolu było przeszkodzenie mobilizacji rezerwistów na terenach przygranicznych, zaktywizowanie ludności oraz zebranie wiadomości o siłach i kierunkach działań oddziałów rosyjskich. Tym samym działania "siódemki" były przygotowaniem do wkroczenia większych sił dowodzonych przez Piłsudskiego, planowanego wybuchu powstania oraz marszu na Warszawę. Granicę z Kongresówką przekroczyli dwoma bryczkami nad ranem 3 sierpnia. Kilka godzin wcześniej Piłsudski pożegnał ich na Oleandrach słowami: "Choć będziecie wisieć, spełnicie pięknie żołnierski obowiązek, a historia o was nie zapomni".
Wszyscy byli świadomi historycznego charakteru tej chwili - był to pierwszy od 1864 r. zbrojny oddział polski operujący na terenie Królestwa Polskiego. Jeszcze tego samego dnia patrol dotarł do dworku w Goszycach. Tam zostali powitani przez działaczkę niepodległościową, znajomą "Bończy" Zofię Zawiszankę. Gospodyni dworu poinformowała por. Prażmowskiego o posterunkach rosyjskich, rozlokowanych na linii Skalmierz-Słomniki. W związku z tym - tłumaczył w raporcie - aby uniknąć zbrojnej konfrontacji, obrał drogę polnymi ścieżkami. 4 sierpnia wśród Rosjan rozeszła się plotka o dużym oddziale zmierzającym do Jędrzejowa. Z miasteczka uciekli carscy urzędnicy i wojskowi prowadzący mobilizację. Patrol wkroczył do miejscowości kilka godzin później. Sytuacja powtórzyła się w innej wsi na pograniczu Kongresówki i Galicji. "W 10 minut po opuszczeniu przez ów nocujący w Prędocinie szwadron [rosyjskiej straży granicznej] wsi zająłem wieś i zachowałem pozory jakobym miał zamiar gonić uciekających, co na miejscowej ludności wywarło duże wrażenie, tak, że nawet wyszedł ksiądz z krzyżem błogosławić nas" - pisał dowódca patrolu w raporcie sporządzonym po powrocie na Oleandry.
Patrol Beliny powrócił na podkrakowskie Oleandry. 4 sierpnia Prażmowski złożył raport dowódcy powstającej I Kompanii Kadrowej. "Ludność wiejska, jak się rzekło, zachowywała się wyczekująco, w rozmowach z nami twierdziła, że jak będzie trza, to pójdzie do polskiego wojska, bo już raz trza skończyć z tym moskaliskiem. Wszystkie nasze życzenia spełniano natychmiast a nawet w Goszycach witano i żegnano nas owacyjnie" - czytamy w raporcie Beliny-Prażmowskiego. Entuzjazm polskiej ludności nie powtórzył się kilka dni później na ulicach Kielc.
Dwa dni później patrol po raz drugi przekroczył granicę, poprzedzając Pierwszą Kompanię Kadrową. Belina-Prażmowski miał wtedy zgodę Piłsudskiego na prowadzenie werbunku ułanów i jego dziesięcioosobowy patrol powiększył się do 140 osób. Wśród zwerbowanych był Bolesław Wieniawa-Długoszowski, późniejszy adiutant Piłsudskiego. 13 sierpnia Prażmowski powołał szwadron ułanów, z którego przekształcił się później w 1 Pułk Ułanów Legionów Polskich, nazywany "Beliniakami".
Ułani dowodzeni przez Prażmowskiego osłaniali odwrót z Kielc, a już we wrześniu walczyli pod Nowym Korczynem, Wiślicą, Szczytnikami i Czarkowami. Wraz z wojskami niemieckimi brał udział w operacjach wokół Łodzi, podczas jednej z największych bitew frontu wschodniego. W listopadzie 1914 r. szwadron rozrósł się do rozmiarów dywizjonu. Jesienią walczył w kampanii na Podhalu. Na wzgórzach pod Łowczówkiem jego wsparcie okazało się decydujące dla przetrwanie legionowej piechoty. Tam 23 grudnia Prażmowski został ranny, lecz odmówił wycofania się za linię frontu i nadal dowodził ułanami.
Wiosną 1915 r. Belina dowodził w niezwykle krwawych walkach pozycyjnych nad Nidą. W ramach niemieckiej ofensywy na zachód w lipcu 1915 r. ułani Prażmowskiego dotarli tzw. drogą śmierci na Lubelszczyznę. Załamanie rosyjskiej 4 Armii gen. Aleksieja Ewerta stwarzała skromnym siłom Legionów niepowtarzalną szansę zajęcia Lublina bez pomocy sił austrowęgierskich. Piłsudski nakazał zajęcie miasta szwadronom dowodzonym przez podkomendnych Beliny-Prażmowskiego. 30 lipca, niemal jednocześnie na głównych ulicach Lublina pojawili się ułani ze szwadronów poruczników Stanisława Grzmota-Skotnickiego i Janusza Głuchowskiego.
Przez całe dwudziestolecie międzywojenne pomiędzy weteranami walk na Lubelszczyźnie trwały spory, który z oddziałów pierwszy wjechał do centrum miasta. Najważniejsze, że zadanie postawione przez komendanta zostało wypełnione i Polacy byli w Lublinie na dwie godziny przed Austriakami. Równie istotna była reakcja mieszkańców, zupełnie inna od tej sprzed roku, gdy w kamienicach na trasie przemarszu I Kadrowej pospiesznie zamykano okiennice. Zachwyt wzbudzali ułani, którzy swoje austriackie mundury uzupełniali polskimi odznakami odwołującymi się do czasów epopei napoleońskiej. "Ludzie tonęli w patriotycznym uniesieniu i zachwytach dla legionistów" - wspominał jeden ze świadków przemarszu polskich ułanów.
Niemal natychmiast z Lublina polscy Legioniści wyruszyli na front. Beliniacy walczyli podczas niezwykle zaciętej i krwawej jesiennej kampanii na Wołyniu. Szczególnie duże straty ponosili w starciach z oddziałami kawalerii rosyjskiej. Wysiłek Prażmowskiego został nagrodzony 15 grudnia 1915 r., gdy został dowódcą nowoutworzonego 1 Pułku Ułanów. W lipcu 1916 r. osłaniał piechotę legionów pod Kostiuchnówką oraz ratował załamujący się w tym rejonie front. W najtrudniejszym momencie walk Belina dowodził oboma legionowymi pułkami kawalerii. W styczniu 1917 Prażmowski awansował do stopnia majora. Kolejne miesiące spędził na dalekim zapleczu frontu.
W lipcu 1917 r. odmówił złożenia przysięgi na wierność monarchom państw centralnych. Po zdymisjonowaniu nie został internowany. Osiedlił się na wsi w wydzierżawionym od Zamoyskich niewielkim majątku ziemskim w Godziszowie koło Janowa na Lubelszczyźnie. W październiku zgłosił się w szeregi Polskiej Siły Zbrojnej. Wkrótce brał udział w rozbrajaniu oddziałów austriackich w okolicach Lublina. Otrzymał rozkaz tworzenia 1 Brygady Jazdy. W styczniu 1919 r. brygada w niepełnej obsadzie personalnej walczyła z wojskami ukraińskimi w Galicji Wschodniej. W kwietniu 1919 r. zgrupowanie kawalerii dowodzone przez płk. Władysława Belinę-Prażmowskiego zaatakowało Wilno 19 kwietnia. Dołączyła do niego 2 Dywizja Piechoty Legionów gen. Edwarda Rydza-Śmigłego. Rozstrzygający bój o Wilno rozegrał się 20 kwietnia. Dzień później miasto było już w polskich rękach. Za zasługi na szlaku bojowym 7 maja 1919 r. Belina został awansowany do stopnia pułkownika.
W wojnie polsko-bolszewickiej dowodził grupą kawalerii w składzie Armii Rezerwowej dowodzonej przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego, która powstrzymała pierwszą ofensywę armii Tuchaczewskiego na Białorusi. Tuż po wejściu w życie zawieszenia broni poprosił o przeniesienie do rezerwy. Wniosek motywował "zrujnowanym zdrowiem przez służbę frontową". Zajął się prowadzeniem rodzinnego majątku. W latach dwudziestych zaangażował się w działania Okręgowego Towarzystwa Spółek Rolniczych. Oraz spółki "Tabor" produkującej sprzęt na potrzeby jednostek kawalerii.
16 sierpnia Belina został wybrany na prezydenta Krakowa. Zrezygnował w 1933 r., po przyjęciu na prośbę marszałka Piłsudskiego stanowiska wojewody lwowskiego. Jego działania na tym stanowisku były wysoko oceniane. 21 kwietnia 1933 r. prowadził defiladę w rocznicę zdobycia Wilna. W 1937 r. ze względu na stan zdrowia wycofał się z działalności politycznej i przeszedł na emeryturę. W tym czasie dotknęła go osobista tragedia. Jego syn podporucznik Zbigniew Władysław Belina-Prażmowski, również kawalerzysta, zginął 7 lutego 1937 w Warszawie w wyniku nieumyślnego postrzelenia się z broni palnej. Młodszy o trzy lata syn Janusz zginął w 1943 r., walcząc jako sierżant nawigator w 300 Dywizjonie Bombowym Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Najmłodsza córka Alina była lekarzem stomatologii. Najmłodszy syn Lech po wojnie zamieszkał w Kanadzie. Do końca życia przechowywał pamiątki po ojcu. W 2015 r. zostały przekazane Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Kolekcja zawiera 26 krzyży, medali i odznak. Są wśród nich m.in. Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari, Ordery Odrodzenia Polski i Krzyż Walecznych.
Władysław Belina-Prażmowski zmarł 13 października 1938 r. podczas wypoczynku w Wenecji. Z powodu powszechnego entuzjazmu po przyłączeniu Zaolzia do Polski wiadomość ta nie odbiła się szerszym echem. Został pochowany 20 października na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. "Duch Twój, Pułkowniku Belino, duch rycerski, wierny Polsce i jej Wodzowi, u którego boku teraz stajesz tam w zaświatach, przyświecać będzie długie lata wszystkim idącym młodym pokoleniom Polski" - powiedział w mowie pogrzebowej prezydent Krakowa Mieczysław Kaplicki.
Pamięć o Belinie była najsilniej pielęgnowana w trzech pułkach kawalerii. Bezpośrednie tradycje 1 Pułk Ułanów Legionów Polskich kontynuował 1 Pułk Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego. Jego wyjątkowość była akcentowana m.in. dzięki przestrzeganiu zasady, że na jego czele może stać wyłącznie kawaler Orderu Virtuti Militari. Część weteranów 1 Pułku utworzyło 11 Pułk Ułanów Legionowych im. marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza. W listopadzie 1918 r. Beliniacy utworzyli również 7 Pułk Ułanów Lubelskich im. gen. Kazimierza Sosnkowskiego. Jego żołnierze podchodzili do tej tradycji z dużym dystansem. Świadczy o tym pułkowa żurawiejka:
"A o siódmym wszyscy wiecie,
To Beliny drugie dziecię
O siódemce - czy wy wiecie,
To Beliny lewe dziecię,
A Pułk Siódmy to zasrańce,
Pogubili w boju lance,
[...]
Albośmy to jacy tacy,
My ułani - Beliniacy"
Cytaty pochodzą z monografii Andrzeja Chwalby "Legiony Polskie 1914-1918", Piotra Jaźwińskiego "Oficerowie i dżentelmeni: życie prywatne i służbowe kawalerzystów Drugiej Rzeczpospolitej" oraz "Gazety Lwowskiej" z 22 października 1938 r.
Michał Szukała (PAP)