Gastronomia w PRL

Rolę punktów zbiorowego żywienia spełniały w PRL stołówki zakładowe, restauracje i bary. Ustawa o zwalczaniu alkoholizmu zabraniała podawać wódkę czy piwo bez zakąski. Zdarzało się, że taką zakąską był zeschnięty koreczek serowy, który obsłużył kilku klientów i wrócił do gabloty. Inną popularną zagryzką do alkoholu była galaretka z nóżek z octem - podawana z dwiema setkami wódki stanowiła "meduzę z lornetą". Smakosze zimnego piwa musieli zadowolić się piwem podawanym w temperaturze pokojowej. W epoce Gierka Polacy mogli poznać smak coca-coli i pepsi-coli. Za największe osiągnięcie socjalizmu w Polsce wiele osób uważa wspierane przez władze bary mleczne, które miały być lekarstwem na kłopoty z mięsem. Można w nich było zjeść tanio, szybko i całkiem smacznie. Klienci niezadowoleni z obsługi dokonywali stosownego wpisu w "Książce życzeń i zażaleń". W latach 80. zaczęły pojawiać się budki kempingowe z zapiekankami i frytkami.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy