Kryzys bydgoski

19 marca 1981 roku podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy milicja brutalnie usunęła z sali protestującą delegację NSZZ "Solidarność". Trzej działacze "S" - Jan Rulewski, Mariusz Łabentowicz i Michał Bartoszcze - zostali pobici. Władze związku zarządziły gotowość strajkową w całym kraju, a na 31 marca zapowiedziano strajk generalny. Rozpoczął się tzw. kryzys bydgoski oraz wielodniowe negocjacje przedstawicieli Solidarności z rządem. Kryzys zakończył się 30 marca odwołaniem strajku i potępieniem przez władze zajścia w Bydgoszczy. W porozumieniu podpisanym przez Mieczysława Rakowskiego z kierownictwem „Solidarności” uwzględniono także zgodę na rejestrację rolniczej „Solidarności”. Kryzys bydgoski był jednym z najbardziej dramatycznych wydarzeń, do których doszło w czasie tzw. karnawału Solidarności, czyli w okresie między sierpniem 1980 a wprowadzeniem stanu wojennego w grudniu 1981 r. Pełne tło tych wydarzeń pozostaje niejasne. Krajowa Komisja Porozumiewawcza NSZZ "Solidarność" wydała oświadczenie, że napaść na działaczy Solidarności była prowokacją przeciwko rządowi generała Jaruzelskiego. Miesiąc wcześniej objął on funkcję premiera i zaapelował o słynne "90 spokojnych dni". Tymczasem to, co się stało 19 marca, każe wątpić w szczerość jego intencji. 27 marca, w dniu strajku ostrzegawczego, Jaruzelski podpisał dokument pod tytułem „Myśl przewodnia stanu wojennego”. W tym samym czasie dowódca ćwiczeń „Sojuz 81” zapowiedział bezterminowe przedłużenie trwających od 16 marca manewrów wojsk Układu Warszawskiego. Pojawiły się obawy przed interwencją sowiecką. Oprócz walki wewnętrznej w PZPR, za kryzysem bydgoskim mogła się więc kryć chęć zastraszenie społeczeństwa i wybadanie jego reakcji na przemoc wobec działaczy związkowych.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy