Bezkrólewie po śmierci Jana III Sobieskiego w 1696 r.

Po zgonie Jana III Sobieskiego 17 czerwca 1696 roku nastało bezkrólewie, którego wyniki w dużej mierze zadecydowały o zmianie pozycji Rzeczypospolitej wśród państw europejskich.

Po zgonie Jana III Sobieskiego 17 czerwca 1696 roku nastało bezkrólewie, którego wyniki w dużej mierze zadecydowały o zmianie pozycji Rzeczypospolitej wśród państw europejskich.

Już jego początek wróżył ostrą walkę wyborczą, zabrakło bowiem kandydatów mogących zapewnić pokój wewnętrzny, ukrócić poczynania zwalczających się koterii magnackich, dysponujących licznymi kręgami klienteli szlacheckiej. Zapowiedź trudności z wyborem nowego króla stanowiło już zerwanie sejmu konwokacyjnego (29 sierpnia - 27 września 1696), zdarzenie wyjątkowe w dotychczasowych elekcjach.

Nastąpiło ono za sprawą ugrupowania dworskiego z królową Marią Kazimierą, hetmanem wielkim koronnym, Stanisławem Jabłonowskim i prymasem Michałem Radziejowskim na czele. Do tego kroku popchnęło ich niewątpliwie stronnictwo Lubomirskich pod przywództwem marszałka wielkiego koronnego, Stanisława Herakliusza i jego brata, podskarbiego koronnego, Hieronima, wraz z sekundującymi im na Litwie Sapiehami.

Reklama



Podjęli oni akcję, która zachwiała pozycją hetmana Jabłonowskiego jako kandydata do korony polskiej. Przeciwnicy hetmana wykorzystali fakt zbuntowania się niepłatnego wojska koronnego i zawiązania w sierpniu 1696 roku konfederacji pod laską Piotra Bogusława Baranowskiego, uśmierzonej dopiero w maju 1697 roku po wypłaceniu zaległego żołdu.

Dość wcześnie okazało się, iż królewicz Jakub  Sobieski nie ma szans na wybór. Posiadał zbyt nikłe środki finansowe, niewystarczające poparcie dworu austriackiego i przeciwników zbyt potężnych, w postaci chociażby Lubomirskich i Sapiehów.

Niechętnie odnosiła się do niego również matka, królowa Maria Kazimiera, piastująca myśl o przedłużeniu dynastii Sobieskich za pośrednictwem ukochanego syna, królewicza Aleksandra, którego widoki na wybór były jednak jeszcze mniejsze. Spośród grona pretendentów do korony polskiej najpoważniej przedstawiała się kandydatura Franciszka Ludwika księcia Conti, bratanka Wielkiego Kondeusza, kuzyna Ludwika XIV.

Pomimo straszliwych  pustek w skarbie król Francji zdołał wyasygnować na jego elekcję 500 tys. liwrów. Szafował nimi oraz przesadzonymi obietnicami francuski ambasador, ksiądz Melchior de Polignac, docierając do najprzedniejszych osobistości w Rzeczypospolitej, wśród których największego poparcia udzielili mu: prymas Michał Radziejowski oraz Lubomirscy i Sapiehowie.

Ofensywa dyplomatyczna na rzecz kandydata francuskiego nie uszła uwadze dworu wiedeńskiego, który - wspierany przez Brandenburgię - porzucił rychło Jakuba Sobieskiego, sondując najpierw możliwości zwycięstwa któregoś z książąt Rzeszy (Maksymiliana Emanuela Bawarskiego, Karola Filipa Neuburskiego lub Ludwika Wittelsbach Badeńskiego), a ostatecznie pogodził się z perspektywą panowania elektora saskiego (od 1694 roku) Fryderyka Augusta I, syna Jana Jerzego III Wettyna (Wettina) i Anny, księżniczki duńskiej; młody elektor saski dał się poznać cesarzowi dość dobrze jako uczestnik toczonych przez cesarstwo w latach 1695 - 1696 działań zbrojnych przeciwko Turcji na Węgrzech.

W przeciwieństwie do poczynań stronników Contiego obóz saski czekał na dogodny moment do pertraktacji. Liczono się z chwiejnym charakterem przywódców magnackich, a zwłaszcza szlachty, która w czasie zjazdu elekcyjnego (15 maja - 28 czerwca 1697) mogła przesądzić szalę zwycięstwa na korzyść bardziej energicznego kandydata. Rachuby te okazały się właściwe.

Fryderyk August wymieniony po raz pierwszy w gronie pretendentów dopiero w kwietniu 1697 roku, w czasie elekcji wyrósł już na pierwszoplanowego kandydata. We właściwym czasie rzucił zebraną w Saksonii gotówką. Powiadano, iż na koszty elekcji przesłał przez zaufanych - ministra saskiego, Jakuba Henryka Flemminga i jego szwagra, Jana Jerzego Przebendowskiego "sztuki srebra wielkie jak kamienie młyńskie, Przebędowski przyjąwszy służbę u niego, nie omijał nikogo, nawet i tych, którzy już zaprzedali się innym, a których zachwyciły podwójne zyski, najliczniejszym Mazurom nie szczędził wódki, każdemu przydał po talarku" (T. Morawski). 



Źródło: "Wielka Historia Polski" Wydawnictwo Pinnex, Kraków 2000




INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jan III Sobieski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy