Tumult toruński w 1724 roku - plama na wizerunku tolerancyjnej Rzeczpospolitej
August II jako monarcha państwa katolickiego i elektor protestanckiej Saksonii miał szczególne powody do szukania porozumienia z Rzymem. Potrzebując poparcia papieży na arenie międzynarodowej i na niwie wewnętrznej, doprowadził do utworzenia stałych, aczkolwiek nieoficjalnych, agentur politycznych przy Stolicy Apostolskiej.
Zdobył przychylność papieża Innocentego XII oraz jego następcy Klemensa XI, który na ogół błogosławił jego rządom w Polsce, widząc w nim partnera w walce z innowiercami. Zbiegło się to ze zjawiskiem wzrostu po wojnie północnej niechęci społeczeństwa polskiego do protestantów, którzy, nie znajdując zrozumienia w kraju, szukali go w państwach ościennych - Szwecji, Prusach i Rosji. Minister Jakub Henryk Flemming, Sas z krwi i kości, próbował podczas rokowań z konfederatami tarnogrodzkimi bronić praw innowierców, starał się też łagodzić skutki uchwał sejmu "niemego" (1717) o zakazie budowania nowych i kasacie powstałych w czasie najazdu szwedzkiego zborów protestanckich.
W swych zabiegach pozostał jednak osamotniony, do zapewnienia w Koronie wyłączności wyznania rzymskokatolickiego zmierzała bowiem hierarchia duchowna z prymasem Konstantym Felicjanem Szaniawskim, który miał w zwyczaju mówić: "Król polski nie może być panem dwóch religii". W roku 1718 w czasie obrad sejmu grodzieńskiego wydalono z izby poselskiej kalwina, niejakiego Piotrowskiego. Na ten precedens powoływano się często w ostatnich latach panowania Augusta II, kiedy trzeba było uzasadnić praktykę usuwania innowierców z urzędów centralnych i prowincjonalnych.
Szczególnego rozgłosu, zwłaszcza w państwach protestanckich, nabrał incydent z lipca 1724 roku, nazywany sprawą toruńską. Nie wnikając w kwestię odpowiedzialności za wywołanie zajścia, w wyniku którego protestanckie pospólstwo Torunia poturbowało uczniów i księży kolegium jezuickiego, zniszczyło samo kolegium i kościół Najświętszej Marii Panny, należy podkreślić wyjątkową surowość sędziów zasiadających w składzie sądu kanclerskiego, którzy wydali wyroki śmierci (wykonane potem) na protestanckiego burmistrza Torunia za brak reakcji w czasie tumultu oraz na dziewięciu przywódców pospólstwa.
Jak najgorzej przysłużyły się owe wydarzenia wizerunkowi Rzeczypospolitej jako ostoi tolerancji religijnej, utrzymywanemu nie bez powodów od czasów reformacji. Wyrok zyskał jednak poparcie szlachty, co uwidoczniło się na sejmie 1724 roku, na którym również król odczuł sympatię konserwatywnie nastawionej większości poselskiej. Wkrótce udało się Augustowi II doprowadzić do uśmierzenia nastrojów opozycyjnych w ugrupowaniu hetmańskim, czemu przysłużyło się przekazanie komendy nad wojskiem autoramentu cudzoziemskiego hetmanowi wielkiemu koronnemu, Adamowi Mikołajowi Sieniawskiemu.
August II po restauracji swych rządów w Polsce w roku 1710 największym zaufaniem obdarzał administrację saską z feldmarszałkiem Jakubem Henrykiem Flemmingiem na czele, ale jej wpływy nadszarpnęły mocno wydarzenia konfederacji tarnogrodzkiej i działalność opozycji hetmańskiej. Wybór w okresie wojny północnej służby u Szwedów przez reprezentantów rodów Lubomirskich i Sapiehów doprowadził do osłabienia ich świetności. Zastąpili ich sojusznicy wywodzący się z innych rodów magnackich, do których należał niezmiennie od czasów elekcji podskarbi wielki koronny, Jan Jerzy Przebendowski (zm. 1729).
Nową generację magnaterii tworzyli, pozyskiwani stopniowo na różne sposoby przez dwór królewski (przy okazji dorabiając się sporych fortun), kanclerz wielki koronny, Jan Chryzostom Załuski (zm. 1711) i jego następca, Jan Szembek (zm. 1731), a także biskup kujawski, później prymas, Konstanty Felicjan Szaniawski oraz marszałek konfederacji sandomierskiej, a później hetman polny litewski, Stanisław Denhoff (zm. 1728).
Do stronnictwa dworskiego dołączyli wkrótce: podkanclerzy koronny, Jan Aleksander Lipski oraz kolejni biskupi poznańscy, Stanisław Hozjusz i Adam Stanisław Grabowski. Później od nich karierę polityczną rozpoczęli m.in. Jan Klemens Branicki, Antoni Dembowski, Jan Małachowski i Józef Mniszech. Nie wszyscy dochowywali lojalności wobec swego monarchy, który pozyskiwał stronników prostymi środkami, szafując urzędami, majątkami, dochodami i obietnicami korzyści finansowych.
Proceder ten sprzyjał korupcji. Nie tylko najważniejsze dostojeństwa, ale zwłaszcza mniej znaczące urzędy uzyskiwano za łapówki. Jeden z pośredników pisał bez żenady: "Ileż to ja przywiozłem z Warszawy przywilejów dla kolegów moich z Lublina, na starostwa, podkomorstwa, chorąstwa, skarbnikostwa, tanio kosztujące, bo 15 i 10 dukatów, ale za to tytularne tylko".
Źródło: "Wielka Historia Polski" Wydawnictwo Pinnex, Kraków 2000