Wybory prezydenckie w USA. Szklany sufit z wiekową tradycją

W 1920 roku Amerykanki wywalczyły sobie prawa wyborcze, ale już w 1872 roku po raz pierwszy kobieta uzyskała nominację na kandydatkę w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Jednak w całej historii USA były tylko dwie kobiety, które miały realną szansę zasiąść na fotelu prezydenta - obie w XXI wieku.

Pierwsza myśl, że kobieta może być prezydentem

W amerykańskich umysłach myśl, że kobieta może zostać prezydentem, pojawiła się w XIX wieku. Dokładnie w 1847 roku Lydia Maria Child i Lucretia Mott zdobyły po jednym głosie na konwencji Ligii Wolności - klubu abolicjonistycznej Partii Wolności. Obie panie były aktywistkami walczącymi o wyzwolenie niewolników i zrównanie praw kobiet i mężczyzn. Obie miały za sobą nie łatwą przeszłość.

Działania abolicjonistyczne Mott w Filadelfii spotkały się z niechęcią społeczną, która była tak silna, że tłum zaatakował jej dom w 1838 roku. Kobieta nie uległa jednak presji i nie dała się zastraszyć - nadal mocno stała na stanowisku, że należy zlikwidować niewolnictwo. Mimo to jej kandydatura na Światową Konferencję Antyniewolniczą w Londynie w 1840 roku została odrzucona, gdyż była kobietą. Udała się jednak do Anglii i weszła na salę obrad - musiała jednak słuchać wywodów męskich abolicjonistów ukryta za kotarą i nie wolno było jej zabierać głosu.

Reklama

Druga kobieta, która uzyskała głos to Lydia Maria Child - dziś uważana za jedną z najbardziej wpływowych pisarek XIX wieku. To spod jej pióra wyszła w 1833 roku pierwsza książka poświęcona zagadnieniu zniesienia niewolnictwa w USA. Kobieta jawnie sprzeciwiła się ogólnie akceptowanemu systemowi, za co spotkał ją ostracyzm społeczny. Choć autorka była izolowana przez swoje środowisko, to jej książka zyskała ogromną popularność wśród ludzi zainteresowanych abolicjonizmem.

Zobacz również: Wybrano najbardziej wpływowe kobiety w historii

Spirytystka na prezydenta!

Jeden głos na konwencie to o wiele za mało, aby móc kandydować w wyborach prezydenckich, do tego potrzebna była partyjna nominacja - jako pierwsza kobieta uzyskała ją Victoria Woodhull. Powiedzieć o niej "kobieta wielu talentów", to o wiele za mało. Woodhull potrafiła rozmawiać z duchami, albo doskonale odgrywać rolę medium, bo karierę rozpoczęła jako spirytystka. Porzuciła jednak tę ścieżkę na rzecz spekulacji giełdowych, gdy została pierwszą kobietą-brokerem na Wall Street. Victoria została zmuszona do zawarcia związku małżeńskiego  w wieku 15 lat, który nie dostarczył jej zbyt wiele szczęścia. Jako dojrzała kobieta zaczęła głosić "wolną miłość", którą rozumiała jako wolność do ślubu, rozwodu i posiadania dzieci, których nie regulują restrykcyjne społeczne normy, ani ingerencje państwowe.

Victoria Woodhull zgłosiła swoją chęć kandydowania w wyborach, pisząc list do gazety codziennej "New York Herald". Jej postawa i działalność, delikatnie mówiąc, nie spotykały się z uznaniem ze strony mężczyzn, toteż nie mogła liczyć na nominację z ramienia żadnej partii. Aby Woodhull mogła wziąć udział w wyborach, stworzono nowe ugrupowanie Partię Równych Prawy. Część historyków uważa, że Victoria Woodhull była pierwszą w historii kandydatką na prezydenta w USA. Są jednak i tacy, którzy poddają to zdanie w wątpliwość, gdyż już w chwili ogłoszenia jej kandydatury, było wiadomo, że nie może ona zostać prezydentem. Kobieta miała 33 lata, brakowało jej niespełna 2 lata do osiągnięcia konstytucyjnego wieku 35 lat, które musiał mieć prezydent USA.

Demokraci oddali głos na kobiety

W 1920 roku kobiety w Stanach Zjednoczonych uzyskały prawa wyborcze, w tym samym roku na krajowej konwencji Partii Demokratycznej po raz pierwszy oddano głosy na kobiety: Laurę Clay i Corę Wilson Stewart. Obie panie otrzymały po jednym głosie - podobnie jak kilkunastu mężczyzn rozważanych przez partię jako potencjalni kandydaci. Choć ich wynik nie jest spektakularny, to był kolejnym dużym krokiem na drodze kobiet do fotela w Białym Domu - dlaczego?

Każda partia w USA ma prawo wystawić swojego kandydata w wyborach prezydenckich, mogą wziąć w nich udział również niezależni kandydaci. W 2024 roku na kartach do głosowania Amerykanie znajdą kilka nazwisk poza Donaldem Trumpem i Kamalą Harris - jednak o pozostałych kandydatach mówi się niewiele, gdyż realnie nie mają oni żadnych szans na zwycięstwo. Ze względu na konstrukcję systemu wyborczego Stanów Zjednoczonych w wyścigu wyborczym liczą się wyłącznie reprezentanci Partii Demokratycznej i Republikańskiej. Właśnie dlatego fakt, że demokraci w 1920 roku zagłosowali na Clay i Stewart, jest tak istotny, bo pierwszy raz w historii duża partia uznała, że na kobiety też mają prawo walczyć o nominację prezydencką.

Kobieta na liście Partii Republikańskiej

Pierwszą kobietą, której nazwisko znalazło się na oficjalnej liście partyjnych nominatów na prezydenta, była Margaret Chase Smith w 1964 roku. Podczas prawyborów w sześciu stanach uznano, że powinna ubiegać się o fotel prezydentach. Smith była pierwszą kobietą na liście republikanów rozważaną jako kandydatka na prezydenta.

Zobacz również: Sto lat temu kobiety otrzymały prawa wyborcze

Pierwsza czarnoskóra kandydatka

Pierwszą czarnoskórą kandydatką na prezydenta Stanów Zjednoczonych była Charlene Mitchell, która startowała z ramienia Partii Komunistycznej w 1968 roku, zaś pierwszą kandydatką o azjatyckich korzeniach była Patsy Mink.

Stuletni szklany sufit

Od 1920 roku, kiedy kobiety w USA uzyskały prawa wyborcze, do momentu, gdy duże partie zaczęły na poważnie rozważać ich kandydatury na prezydencki fotel, minęło niemal 100 lat. Dopiero w 2016 roku Hillary Clinton została nominowana z ramienia Partii Demokratycznej, stając się tym samym pierwszą w historii liczącą się kandydatką na prezydenta USA. Hillary Clinton uzyskała wówczas więcej głosów niż Donald Trump, jednak w głosowaniu elektorskim zwyciężył mężczyzna. Wybory prezydenckie w USA w 2024 roku, to kolejna szansa dla kobiety, aby sięgnąć po fotel prezydenta. Już niebawem dowiemy się, czy Kamala Harris zostanie pierwszą w historii prezydentką Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Zobacz również: Ameryka z pierwszym w historii pierwszym dżentelmenem? Miałby sporo obowiązków

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wybory | historia powszechna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy