Pomiędzy trzepakiem a szlabanem. Jak zmieniły się nasze podwórka
W powietrzu unosił się zapach świeżego prania, a metalowy trzepak przed blokiem był jak portal prowadzący do wielkiej przygody. W latach 80. i 90. podwórko było całym światem - miejscem, gdzie działy się małe-wielkie sprawy dzieciaków i sąsiadów. Dziś pod tym samym blokiem stoi szlaban, a na słupku mruga ledowym oczkiem wścibska kamera monitoringu.
Każdy, kto dorastał na PRL-owskim blokowisku, pamięta rytuał: zaraz po szkole rzucało się plecak w kąt i biegło na dwór (niekiedy też na pole). Internet i smartfony nie istniały, więc trzepak służył nie tylko do wytrzepywania dywanów, ale przede wszystkim do zawierania przyjaźni.
- Z prostych patyków robiło się karabiny do podchodów, a bramki wyznaczały cegły, plecaki lub swetry. Zimą wylewało się własne lodowisko i lepiło igloo, latem pstrykało kapslami - wspomina z nostalgią pan Zenek z Krakowa.
Tamte podwórka żyły dzięki wspólnocie. Starsi pilnowali młodszych, uczyli grać w piłkę i siatkonogę, a rodzice w tym czasie stali w kolejkach po mięso i papier toaletowy.
Dzieci w PRL-u cieszyły się większą swobodą. Sąsiedzi znali się po imieniu; ktoś pożyczał cukier, ktoś inny zapraszał na telewizję, a starsza pani z okna pełniła rolę osiedlowego Cerbera.
Transformacja gospodarcza po 1989 roku przyniosła wolny rynek i nowe wygody. Małe sklepy i przyblokowe kioski zaczęły znikać. W ich miejsce wchodziły dyskonty. Ustawiono paczkomaty i otwarto całodobowe sklepy.
Zadbane place zabaw z certyfikowanymi urządzeniami zastąpiły prowizoryczne trzepaki, lecz często świecą pustkami - bo mieszkańcy wolą zaparkować samochód na każdym skrawku zieleni.
Ojciec czterolatka ze Świnoujścia opisuje, jak ich podwórko stało się parkingiem; auta niszczą trawniki, blokują dostęp do placu zabaw i odbierają dzieciom przestrzeń. Napisał list z prośbą o interwencję do jednej z lokalnych gazet.
- Jestem zmuszony napisać do Was list z prośbą o interwencję w sprawie podwórka przy ul. Kościuszki 10 - 16. Jestem ojcem czteroletniego dziecka, które bardzo lubi bawić się na placu zabaw zlokalizowanym na tym podwórku. Od pewnego czasu podwórko stało się parkingiem dla kilku samochodów. Samochody te niszczą teren zielony oraz chodniki. Blokują swobodny dostęp do placu. Strach jest puścić dziecko. Może uszkodzić samochód lub być potrącone. Właściciele tych samochodów mają przepisy ruch drogowego za nic. Od pewnego czasu parkuje również samochód ciężarowy na niemieckich rejestracjach. Parkuje również samochód z Rumunii. Co najlepsze, obok jest parking, gdzie można legalnie parkować. Należy jednak zapłacić jakąś śmieszną kwotę miesięcznie - skarżył się redakcji w 2024 roku.
Nowe budownictwo przyniosło też modę na grodzenie. Osiedla z ochroną, domofonem i bramą na pilota kuszą spokojem, ale zdaniem ekspertów fizyczne bariery przenoszą się na relacje między ludźmi.
Psychologowie ostrzegają, że mieszkańcy zamkniętych enklaw żyją "drzwi w drzwi", a potrafią nie zamienić ze sobą słowa. Pierwsze takie osiedla powstawały na początku lat dwutysięcznych - inspirowane zachodnimi projektami, kusiły obietnicą luksusu i bezpieczeństwa.
Dziś uważane są za "mentalne getta", bo ogrodzenie oddziela nie tylko od obcych, ale także od sąsiadów.
Przenosimy kontakty do Internetu. Sąsiedzkie aplikacje, grupy na portalach społecznościowych i domofony z kamerą miały zbliżać ludzi, a w praktyce rodzą nową formę nadzoru.
Jeden wpis o "podejrzanym przechodniu" może w kilka sekund wywołać alarm na całym osiedlu. Badania jednak wskazują, że takie "cyfrowe sąsiedztwo" buduje raczej poczucie zagrożenia, niż wspólnoty.
Współczesne podwórka są ciche. W artykule o nastolatkach zamieszczonym na portalu "Dzieci są ważne" autorzy piszą, że "zniknęły trzepaki, opustoszały osiedla, a dzieciaki włóczące się po ulicy należą do rzadkości".
To, co kiedyś robiliśmy "w realu", dzisiejsze pokolenie odgrywa w grach online. Rodzice wyposażają nastolatków w smartfony z aplikacją śledzącą; wolą mieć "wirtualną smycz", by kontrolować każdy krok. Nic więc dziwnego, że place zabaw stoją puste, a trzepak stał się reliktem.
Osiedla mieszkaniowe przeszły długą drogę: od blokowych podwórek tętniących śmiechem po monitorowane enklawy z wirtualną tablicą ogłoszeń. Z jednej strony mamy większy komfort - ciepłą wodę w kranie, sklep czyny całą dobę i paczkę dostarczoną pod drzwi. Z drugiej, zagubiliśmy spontaniczną sąsiedzką życzliwość. Ani szlaban, ani aplikacja nie zbudują za nas relacji. Może więc dobrym pomysłem będzie czasem wyjść na ławkę przed blok?
Czytaj również: Ministerstwo kupi najpiękniejszy dom z PRL? Jest oficjalna odpowiedź
