Bitwa pod Płockiem - starcie w cieniu cudu

Bitwa na przedmościu płockim jest jednym z zapomnianych epizodów wojny polsko-bolszewickiej. Sławę zdobyło natarcie znad Wieprza. Jednak gdyby nie uporczywa obrona dolnej Wisły, to do cudu pod Warszawą mogłoby nie dojść.

Do historii bitwy warszawskiej przeszedł atak dwóch grup uderzeniowych wyprowadzony znad Wieprza, dzięki któremu odrzucono Armię Czerwoną z przedpola Warszawy i po 10 dniach walk osiągnięto linię Prus Wschodnich. Manewr ten byłby jednak zagrożony, gdyby nie udało się utrzymać linii dolnej Wisły. Jednym z najważniejszych punktów obrony było przedmości płockie, które znajdowało się w pasie obrony 18. Dywizji Piechoty i Flotylli Wiślanej.

Preludium

Kiedy bolszewicy natarli na linię Wisły między Toruniem a Nieszawą w okolicy znajdował się zaledwie Batalion zapasowy 6. pułku piechoty legionów, po dwie kompanie z 37. i 10. pp, tatarski pułk ułanów i dwa statki uzbrojone: "Moniuszko" z krypami minowymi na holu i "Neptun", a także cywilny holownik "Lubecki", który na holu miał dwie barki. Ppor. mar. Pieszkański, dowodzący "Moniuszką", mimo ostrzeżeń posterunków obserwacyjnych zdecydował się zaatakować przeważające siły wroga pod Rybitwami Małymi. Najpierw ostrzelał oddziały 10. Dywizji Kawalerii przygotowujące się do przeprawy, a następnie wdał się w pojedynek ogniowy ze spieszonymi kawalerzystami ukrytymi w zamku bobrownickim. Okręt poniósł duże straty w ludziach a poszatkowany kulami kadłub zaczął przeciekać.

Reklama

Ppor. mar. Pieszkański zdecydował się osadzić "Moniuszkę" na lewym brzegu rzeki, a barki puścić z nurtem. Pieszkański wraz z plut. mar. Lipeckim i mar. Kalinowskim, po wydaniu rozkazu opuszczenia okrętu nadal prowadzili ogień z karabinów maszynowych. Wkrótce jednak cała trójka zginęła a "Moniuszko" zatonął przy brzegu. Niebawem w miejsce potyczki przypłynął "Lubecki" i barka z własnym napędem, które po krótkiej wymianie ognia wpadły w ręce Sowietów.

Na szczęście dla obrońców kawalerzyści nie zdążyli użyć ich do przeprawy na lewy brzeg. Zapobiegł temu ppor. mar. Stefan Jacynicz, dowódca "Neptuna", który powiadomiony o wydarzeniach pod Bobrownikami dobił do brzegu w Nieszawie, skąd zarekwirowanym samochodem przewieziono 2 ciężkie karabiny maszynowe i ostrzelano przeprawiających się komunistów. W czasie kilkugodzinnej wymiany ognia przybyły posiłki, zwalniając marynarzy ppor. mar. Jacynicza, którzy mogli wrócić na okręt. Niestety w wyniku pogłosek, jakoby żołnierze 10. Dywizji Kawalerii przeprawili się na polski brzeg Wisły dowódca rozkazał zatopić "Neptuna" i wraz z załogą wycofał się na południe. Za bezpodstawne zatopienie okrętu stanął później przed sądem wojennym.

Przedmoście płockie

Najważniejszą i największą bitwą w historii Flotylli Wiślanej była obrona Płocka. Wówczas w rejonie miasta flotylla dysponowała 3 statkami opancerzonymi i 7 uzbrojonymi motorówkami, a w eskorcie konwojów pływały 3 statki uzbrojone i 6 motorówek. Okręty flotylli wspierały garstkę obrońców miasta. W sumie na przedmościu płockim było zaledwie 3533 żołnierzy, którzy posiadali 5 dział polowych i 9 karabinów maszynowych. Flotylla ze swymi 7 działami i 21 karabinami maszynowymi stanowiła znaczne wsparcie dla słabo uzbrojonej i jeszcze gorzej wyszkolonej obrony miasta. ppłk. Bohusz-Szyszko, który był uczestnikiem walk w mieście napisał, że jedynie Tatarzy i artylerzyści prezentowali odpowiednie wyszkolenie.

A siły przeciwnika były znaczne. Na przedmoście nacierali kawalerzyści III Korpusu Konnego Ormianina Gaj-Chana (właśc. Hajk Byżiszkian), wspierani przez 18. Dywizję Strzelecką. Jednostki te były bardzo dobrze, jak na sowieckie warunki, wyszkolone i zahartowane w boju. W sumie wojska Ormianina liczyły 4142 kawalerzystów i 4 tysiące piechoty.

Pierwsze starcie pod Płockiem miało miejsce nad ranem 17 sierpnia, kiedy "Stefan Batory" oraz motorówki "3" i "16" ostrzelały zwiad kawalerii sowieckiej w Dobrzyniu, po południu tego samego dnia 3 motorówki dokonały wypadu pod Zakrzewo, skąd wszystkie jednostki pod dowództwem por. mar. Stanisława Nahorskiego przepłynęły do Płocka. Następnego dnia rano por. mar. Nahorski podzielił swój zespół na dwie grupy, które wyruszyły na patrolowanie Wisły.

Grupa pod dowództwem ppor. mar. Henryka Sułkowskiego, składająca się ze statków opancerzonych "Wawel", "Stefan Batory" i motorówek "3" oraz "16" popłynęła na zwiad pod Dobrzyń, grupa pod dowództwem por. mar. Nahorskiego w składzie statek opancerzony "Minister" i motorówka "15", pod Wyszogród.

Pierwsza grupa po wykryciu zwiadu konnego w Dyblinie i Dobrzyniu ostrzelała obie zdobyte miejscowości, po czym wycofała się do Płocka. Tam już czekała druga grupa okrętów. Tuż po powrocie zespół dostał rozkaz ostrzelania wąwozu w okolicach Winiar, gdzie znajdowała się piechota sowiecka. Zadanie wykonały motorówka "15" i "Minister", które ogniem artylerii powstrzymały przeprawiające się przez rzekę. Dzięki temu nadal można było przeprowadzać, rozpoczętą dwa dni wcześniej ewakuację Płocka i przerzucanie na prawy brzeg posiłków dla obrony przedmościa.

Rzeczna bitwa

Popołudniu z dołu Wisły w szyku torowym nadpłynęła grupa podporucznika Sułkowskiego. W czasie przebijania się pod ogniem artylerii i karabinów maszynowych przez mieliznę wolniejszy "Stefan Batory" otrzymał trafienie w lewą burtę poniżej linii wodnej. Kolejny pocisk trafił w podstawę komina, przebił płaszcz kotła i główny rurociąg parowy. Okręt okryty kłębami wydobywającej się z wnętrza pary zaczął coraz bardziej zwalniać. Od kul karabinowych zginął sternik mar. Michał Jóźwiak. Przy sterze stanął dowódca okrętu, ppor. mar. Stefan Kwiatkowski, próbując nadal sforsować płyciznę, jednak kolejny, trzeci już, pocisk, trafił w obrzeże pokładu, gdzie uszkodził ciągi sterowe i zablokował ster w położeniu do skrętu w prawo.

Chwilę później czwarty pocisk trafił w rufę uszkadzając działo. Widząc, że jednostka może w każdej chwili zatonąć ppor. mar. Kwiatkowski skierował okręt na łachę. Mimo poważnych strat i uszkodzeń załoga nadal prowadziła ogień, jednak unieruchomiony okręt został trafiony kolejnymi czterema pociskami, które zdemolowały śródokręcie. Zginęło 3 marynarzy a 4 zostało rannych. Pozostali pod osłoną ogniową motorówki "3" zeszli na ląd wraz z karabinami maszynowymi skąd kontynuowali ostrzał przeciwległego brzegu. 

Tymczasem komuniści zbliżali się coraz większymi siłami do miasta i regularnie ostrzeliwali okręty flotylli. Po rozbiciu polskich oddziałów na przedpolu do miasta weszły oddziały 54. brygady strzelców, a od strony Włocławka do szturmu przystąpiły 10. i 15. Dywizja Kawalerii Gaj-Chana.

Porucznik Nahorski widząc, że wróg może w każdej chwili zająć port kazał ewakuować statki cywilne i 4 uszkodzone motorówki do Wyszogrodu. Walczących w mieście obrońców nie można było wesprzeć ogniem artylerii, ponieważ własne oddziały wymieszały się z nacierającymi i nie chcąc razić własnych żołnierzy artylerzyści ograniczyli się do ostrzeliwania próbujących się przebić do mostu radzieckich piechurów. Po nocnych walkach, w czasie których ewakuowano część obrońców, na okrętach kończyła się amunicja i węgiel.

Gwałt na grodzie

W mieście doszło do dantejskich scen. Bohdan Skaradziński napisał: "(...) nastał "sądny dzień". Na domy, ulice i kościoły padały artyleryjskie pociski. (...) Jak od gromu z jasnego nieba, padali ranni i zabici - żołnierze i nie-żołnierze. (...) Czerwona konnica wzięła się z impetem za rabunek. Wszystkiego, co wpadło im w rękę, ale najskwapliwiej żywności i spirytualiów. W sklepach i po domach. A także w kościołach i szpitalach. Kto stał na drodze, ten brał w łeb szablą, albo w brzuch bagnetem. Jeńców w mieście nie brano w ogóle, żeby sobie nimi nie zawracać głowy. Brano za to gwałtem kobiety. (...) Gdy w ręce rosyjskie wpadł szpital wojskowy, ponad stu rannych padło ofiarą mordu."

Obrońca miasta por. Achmatowicz wspominał z kolei: (...) w mieście panuje straszliwy popłoch, wszystko dąży do mostu. Ostrzeliwując się wpadam na plac obok parku i kościoła, a dalej mała przestrzeń dzieli nas od mostu, stwarza to wielki popłoch. (...) Skuteczny ogień karabinów maszynowych Kozaków czyni straszne spustoszenie wśród koni i ludzi. Panika doprowadziła do tego, że poszczególne grupy żołnierzy strzelają omyłkowo do swoich (...) nie ma żadnego oddziału który by stawił opór bolszewikom.

W tym czasie dowództwo obrony miasta znalazło się już na lewym brzegu Wisły, a obronę prawobrzeżnej części przejęli cywile. Dalej porucznik Achmatowicz pisał: "Wielką pomoc i wsparcie obrońcom okazała ludność cywilna, tym kobiety i dzieci. (...) Niektórzy walczyli na pierwszej linii z bronią w ręku, jak np. członkowie Straży Obywatelskiej lub nieznany z nazwiska starszy mężczyzna w al. Kilińskiego, który zbierał młodszych i na czele takiego improwizowanego oddziału robił wypady na bolszewików."

W "Czasie" z 25 sierpnia 1920 roku można przeczytać (zachowano oryginalną pisownię): "Piętnastoletni chłopczyk Zawadzki zaatakowany przez galopujących Kozaków schował się do jednej z bram i stąd strzelał aż do ostatniego naboju, dopóki nie zakłuto go bagnetami".

Odwrót i odsiecz

Nad ranem z powodu kończących się zapasów amunicji i węgla flotylla została zmuszona do odejścia na bunkrowanie do Wyszogrodu. W chwili, kiedy okręty wycofywały się, wojska gen. Osikowskiego rozpoczęły kontratak. Do miasta wdarli się żołnierze 1. batalionu 102. Pułku Strzelców Podhalańskich oraz 2. kompanii Sułeckiego Pułku Strzelców i 2. kompanii Kowieńskiego Pułku Piechoty. Oddziały te koło południa odbiły utracone dzielnice, a bolszewicy zostali odrzuceni od Wisły i rozpoczęli paniczny odwrót.

Tym samym flotylla tracąc kontakt z przeciwnikiem zakończyła działalność bojową. W czasie bitwy warszawskiej Flotylla Wiślana straciła 3 jednostki: "Moniuszkę", "Neptuna" i "Stefana Batorego" oraz 7 ludzi zabitych, 12 rannych, jednego zaginionego i jednego wziętego do niewoli. Wojska lądowe straciły 200-300 zabitych, w tym około 100 cywilów, 300-400 rannych i 300-350 osób wziętych do niewoli.

Do dziś trwają spory o roli, jaką odegrała Flotylla Wiślana podczas obrony Płocka. Kpt. mar. Karol Taube, biorący udział w bitwie uważa, że rola artylerii okrętowej odegrała znaczącą rolę w powstrzymaniu natarcia kawalerzystów. Z kolei znakomity historyk, kmdr. ppor. Józef W. Dyskant, twierdzi, że nie należy przeceniać roli, jaką flotylla odegrała w czasie bitwy. Można jednak sądzić, że obaj panowie mają rację, uwzględniając przebieg bitwy od czasu zniszczenia przeprawy 10. Dywizji Kawalerii, aż do chwili, kiedy bolszewicy zostali odparci z miasta.

Miasto-bohater

W uznaniu zasług podczas Bitwy Warszawskiej, Płock został odznaczony przez marszałka Józefa Piłsudskiego Krzyżem Walecznych. Za wojnę polsko-bolszewicką zostały odznaczone jedynie dwa miasta: Krzyżem Virtuti Militari Lwów i właśnie Płock Krzyżem Walecznych.

Tutaj możesz się dowiedzieć więcej o flotyllach rzecznych.

Źródła:

J.W. Dyskant; "Flotylle rzeczne w planach i działaniach wojennych II Rzeczypospolitej"; Warszawa 1991
Kpt. mar. w st. sp. Karol Taube; "Udział flotylli w obronie Wisły w 1920 r."; "Morze" 12/1930
S. Zagórski; "Polskije monitory i broniekat'eria"; Petersburg 2010
Jerzy Przybylski; "Marynarka Wojenna w walce o granice i niepodległość Polski (1918-1920); Gdynia 1997
Norbert Wójtowicz; "Udział płockich harcerzy w wojnie 1920 roku"; "Notatki Płockie", 4/1999 (181)
Urszula Kozłowska; "Wojna polsko-rosyjska 1920r. w Płocku. Udział ludności cywilnej w obronie miasta"; plocman.pl

Wykorzystano fragmenty przygotowywanej książki "Rzeczne pancerniki. Polskie monitory i kanonierki opancerzone"

Sławek Zagórski



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy