Generał Józef Rybak. Ekscelencja, która "coś umiała"

Marszałek Piłsudski - jako wojskowy samouk - nie żywił nadmiernej estymy dla wykształconych w orężnym rzemiośle fachowców, a już zwłaszcza dla tych, którzy kwalifikacje wynieśli a armii austriackiej. Niechęci do nich nigdy nie ukrywał, co jednak nie przeszkodziło mu kiedyś - gdy rozeźlił się na swych legionowych wychowanków, wyniesionych do najwyższych godności - wyznać, iż "wstrętne mi były te austriackie ekscelencje, ale oni przynajmniej coś umieli". Generał dywizji Józef Rybak niewątpliwie był jednym z tych, którzy "coś umieli".

Ale generał Rybak - to jeszcze inne zagadnienie. Jego związki z marszałkiem do dziś nie są we wszystkim klarowne. Za pewnik uznać można jedynie, że znali się o wiele dłużej, niż trwała znajomość Piłsudskiego z większością polskiej generalicji, i że na początku znajomości relacje między nimi były zgoła odmienne od tych, jakie zachodziły w czasach, gdy pierwszy nosił mundur generała, drugi zaś rządził "z tylnego siedzenia" państwem.

Mimowolny pogromca mitu

Częściową wiedzę o tych zaszłościach zawiera książka "Pamiętniki generała Rybaka" - pozycja mocno niejednoznaczna. Jak głosi bowiem dość powszechna wśród historyków opinia, napisał ją bynajmniej nie osobiście generał dywizji w stanie spoczynku Józef Rybak, lecz - w jego zastępstwie - ktoś, kto dobrze rozumiał potrzeby komunistycznej historii.

Reklama

Książka wydana została w oczywistym celu: skompromitowania mitu założycielskiego II Rzeczypospolitej, a zwłaszcza jej przywódcy, "Dziadka", przedstawionego jako wierny współpracownik, agent zgoła, austro-węgierskiego wywiadu wojskowego przed wybuchem I wojny światowej.

"Pamiętniki generała Rybaka", co odnotowano w kolofonie, oddane zostały do składania jeszcze za życia Stalina i Bieruta, w 1952 r., ukazały się zaś drukiem dwa lata później.

C. i k. sztabowiec

 

Podpisany jako autor (?) owej skandalizującej książki, jeden z tych, którzy "przynajmniej coś umieli", urodził się 7 kwietnia 1882 r. w Delatynie (jego ojciec, pochodzący z Wadowic, odpracowywał tam stypendium studenckie jako wojskowy lekarz uzdrowiskowy). Po ukończeniu niemieckiego gimnazjum w Bielsku i Szkoły Kadetów Artylerii w Wiedniu, Józef Rybak rozpoczął w 1901 r. zawodową służbę wojskową. Przydzielony do 1. Pułku Artylerii (właściwie: 1. Pułku Armat Polowych), stacjonował najpierw w Krakowie (kwaterował wtedy w koszarach na Wawelu), potem w Sarajewie w Bośni.

W 1905 r. został przyjęty do Wyższej Szkoły Wojennej w Wiedniu (pisał o niej - z dumą, acz bez przesady - iż "(...) ukończenie tej szkoły było wielkim zaszczytem, o który szczególnie dobijała się polska arystokracja. Galicyjscy hrabiowie za szczyt swoich marzeń uważali umieszczenie któregoś z potomków rodu w Wyższej Szkole Wojennej. (...) oficer Sztabu Generalnego powinien był posiadać encyklopedyczne wiadomości z każdej dziedziny, studia zaś, oprócz pogłębienia wiedzy fachowej, miały »rozszerzyć jego horyzonty«").

Ukończywszy ją po dwóch latach jako jeden z prymusów, w stopniu porucznika Sztabu Generalnego objął funkcję dowódcy artylerii nadbrzeżnej komendantury portu w Zadarze, by rok później objąć obowiązki szefa sztabu twierdzy Mostar w Hercegowinie.

Potem - zgodnie z pragmatyką, przewidującą dla oficerów Sztabu Generalnego (czyli: dyplomowanych) zbieranie doświadczeń na różnych stanowiskach - został przydzielony do Biura Kolejowego w Sztabie Generalnym w Wiedniu. W 1909 r. otrzymał wezwanie do Biura Ewidencyjnego Sztabu Generalnego, czyli wywiadu wojskowego.

Szef grupy wywiadowczej BE, major Maximilian Ronge, zaproponował mu objęcie funkcji kierownika H. K. Stelle (Haupt-Kundschaft-Stelle, Głównego Ośrodka Wywiadowczego, zajmującego się zadaniami zarówno wywiadowczymi jak i kontrwywiadowczymi) przy 1. Korpusie w Krakowie.

W służbie wywiadu

 

Rybak nie mógł odrzucić takiej oferty: dowodziła zaufania ze strony wyższego dowództwa, dawała możliwość wykazania inicjatywy i samodzielności, jednym słowem - otwierała przed nim karierę. Objął więc obowiązki w Krakowie - i wtedy zetknął się po raz pierwszy z Piłsudskim oraz jego najbliższymi współpracownikami, przede wszystkim Walerym Sławkiem.

Nawiązał z nimi bliskie kontakty, zlecał im misje, poruczone przez przełożonych, pomagał w sprawach organizacyjnych Związku Strzeleckiego; osobiście np. załatwiał członkom "Strzelca" broń, przekazaną z wojskowych magazynów austriackich. Oprócz tego wywiązywał się z innych obowiązków, m.in. prowadził rozpoznanie stanu przygotowań rosyjskich do wojny - w tym twierdz w Brześciu, Modlinie (Nowogierogiewsku) i Dęblinie (Iwangorodzie). Za swą aktywność otrzymał w 1911 r. awans na kapitana Sztabu Generalnego, w 1912 z kolei pochwałę szefa Sztabu Generalnego, a w 1913 - pochwałę ministra wojny.

Na początku 1914 r. - pełniąc obowiązki w krakowskim HK-Stelle - został dodatkowo szefem Oddziału Operacyjnego sztabu 1. Korpusu, pracującego nad planami mobilizacji i koncentracji wojsk w przypadku wybuchu wojny.

20 lipca 1914 r. otrzymał zawiadomienie o odkomenderowaniu na stanowisko oficera Sztabu Generalnego Naczelnego Dowództwa, delegowanego do formowania Legionów Polskich. Za jego zgodą podwładni Piłsudskiego pobierali z austro-węgierskich posterunków żandarmerii przeznaczone dla nich uzbrojenie - był więc tym, poprzez którego c. i k. dowództwo zezwoliło Józefowi Piłsudskiemu na przeprowadzenie mobilizacji członków "Strzelca" oraz Polskich Drużyn Strzeleckich.

Lata na frontach

Po wybuchu wojny kpt. SG Rybak został szefem II Oddziału (wywiadowczego) 1. Armii. Pod koniec roku przeniesiono go do Grupy Operacyjnej gen. Geugingera (operującej na froncie bałkańskim, w Serbii), gdzie objął stanowisko zastępcy szefa sztabu 57. Dywizji Górskiej.

Kiedy do wojny włączyły się Włochy, dywizja Rybaka walczyła nad rzeką Isonzo (Socza). We wrześniu 1915 r. znów znalazł się w Serbii: zdobywał Belgrad i wojował z wojskami serbskimi, a następnie przez Macedonię maszerował na Albanię.

Pod koniec roku przeszedł na równorzędne stanowisko szefa sztabu 59. Dywizji Górskiej, walczącej w Serbii i Czarnogórze. Po zdobyciu stolicy tej ostatniej, Cetynii, awansował na majora Sztabu Generalnego. Walczył następnie na froncie włoskim, w Tyrolu, po czym jego dywizję przerzucono na wschód, do Galicji, skąd z kolei przeszła na front rumuński.

Tam Rybak spędził zimę 1916-1917 r. i pozostał aż do lata - kiedy otrzymał nominację na zastępcę szefa sztabu generalnego gubernatora wojskowego w Lublinie, austriackiego generała dywizji Stanisława Szeptyckiego. Pod jego komendą nie zabawił jednak długo, już w sierpniu bowiem został szefem sztabu 58. Dywizji Górskiej, stacjonującej na froncie włoskim. Tam doczekał końca wojny. Z San Giorgio-di-Livenza przez Lubljanę dotarł do Wiednia; w stolicy sztab 58. Dywizji został rozwiązany, oficerowie zaś zdemobilizowani.

Rybak odszedł z habsburskiej armii w stopniu podpułkownika Sztabu Generalnego.

W polskim mundurze

Służbę w Wojsku Polskim rozpoczął zaraz po tym, jak cesarz Karol zwolnił Polaków z przysięgi, czyli w pierwszych dniach listopada 1918 r.

Początkowo był przewodniczącym Polskiej Wojskowej Komisji Likwidacyjnej przy austriackim Ministerstwie Wojny w Wiedniu, następnie, od grudnia, szefem Oddziału VI (inaczej: rozpoznawczego) Sztabu Generalnego w Warszawie - w randze pełnego pułkownika.

W marcu roku następnego, już jako generał brygady, objął stanowisko szefa ważnego Departamentu Mobilizacyjno-Organizacyjnego Ministerstwa Spraw Wojskowych i piastował je do kwietnia 1920, kiedy wyruszył na front w charakterze dowódcy Grupy Operacyjnej 3. Armii. Bił się wtedy na froncie ukraińskim, m.in. pod Kijowem - podlegli mu szwoleżerowie zajęli miasto, ubiegając w tym zaszczycie zresztą 1. Dywizję Piechoty Legionów.

Od lipca do października 1920 generał był szefem sztabu 4. Armii, podobnie jak 3. Armia walczącej z Robotniczo-Chłopską Armią Czerwoną (i powstrzymującej zwycięsko marsz Rosjan na Warszawę), następnie brał udział w kampanii wileńskiej, by później stanąć z kolei na czele delegacji Wojska Polskiego do Komisji Porozumiewawczej, działającej w Baranowiczach, i Komisji Rozejmowej w Mińsku.

Misję tę zakończył w styczniu 1921 r. - został wtedy szefem Biura Ścisłej Rady Wojennej w randze II zastępcy szefa Sztabu Generalnego, po czym przeszedł, w grudniu tegoż roku, jako I zastępca szefa SG, do Ministerstwa Spraw Wojskowych. Stanowisko to zajmował prawie 3,5 roku: w czerwcu 1924 został dowódcą Okręgu Korpusu IX w Brześciu.

Była to wysoka pozycja w wojskowej hierarchii - dowódcy okręgu korpusu podlegały pod względem mobilizacji, uzupełnień, administracji i dowodzenia wszystkie formacje, stacjonujące na obszarze, równym mniej więcej powierzchni województwa. Uprawnienia swe sprawował z ramienia ministra spraw wojskowych. Na tym stanowisku awansował na generała dywizji. Tam zastały go wypadki majowe - nie opowiedział się wtedy po żadnej stronie, ani rządu, ani Piłsudskiego, zachował całkowitą neutralność.

Szczyt - i upadek

W sierpniu 1926 r. byłego oficera austriackiego wywiadu spotkało jeszcze poważniejsze wyniesienie - na stanowisko inspektora armii. W przypadku wybuchu wojny inspektor miał objąć dowództwo armii albo przynajmniej grupy operacyjnej; była to więc elita dowódcza Wojska Polskiego.

Mimo przynależności do takiego grona, 30 grudnia 1930 r. gen. Rybak odszedł w stan spoczynku. Sam w "Pamiętnikach" twierdził, że dymisję złożył (10 sierpnia 1930) po to, aby żyć: obawiał się długich rąk marszałkowskiej kamaryli, która miała czuć się zagrożona jego pamięcią - a może bardziej nawet od pamięci dokumentami, świadczącymi o usługach, świadczonych przez przywódców Polskiej Partii Socjalistycznej, Związku Walki Czynnej i Związku Strzeleckiego, austro-węgierskiemu wywiadowi, o posiadanie których były szef placówki K-Stelle w Krakowie był podejrzewany.

Samego Piłsudskiego obawiać się raczej nie miał powodu, ich stosunki były nadzwyczaj poprawne, a uwadze armii bynajmniej nie uszło, iż w okresie "Sulejówka" marszałek był gościem u generała, dowodzącego wtedy okręgiem korpusu w Brześciu, i że odwiedził go tam już w czerwcu 1926 r.; świadczyło to o dużym zaufaniu byłego Naczelnego Wodza do swego dawnego podkomendnego.

Szukanie powodów

Okoliczności odejścia ze służby czynnej gen. Rybaka ze swadą opisał świetnie zorientowany w jawnych i zakulisowych sprawach oraz sprawkach armii II Rzeczypospolitej płk dypl. Marian Romeyko. Warto je zacytować, gdyż to ciekawy dokument - i pióro nader zręczne.

"Właściwym (...) powodem usunięcia się (tak to ujmuję) Rybaka (...) był jego stan psychiczny w 1930 roku (!), który doprowadził go po prostu do rozstroju nerwowego, do »manii prześladowczej«, a spowodowany został - i to zapewne w sposób decydujący - sprawą Kulińskiego (gen. dyw. Mieczysław Kuliński, dowódca Okręgu Korpusu V w Krakowie, skazany wyrokiem sądu wojskowego na więzienie, degradację, wydalenie z wojska, pozbawienie Orderu Virtuti Militari i utratę praw emerytalnych za rzekome zagarnięcie nienależnej korzyści materialnej - 75 zł - z tytułu pobrania służbowego rozkazu wyjazdu na podróż prywatną; wojsko było przekonane, że zarzut został spreparowany, aby usunąć szanowanego generała, który miał przed laty nieostrożność "zadrzeć" z otoczeniem marszałka, i wysłać czytelny sygnał do podobnych mu kontestatorów jedynowładztwa Piłsudskiego - przyp. WB), która głęboko nim wstrząsnęła.

Zrodziły się w nim obawy, że również z nim dokona się obrachunków przeszłości - przy czym uczyni to nie tyle Piłsudski, ile, co gorsza, jego »otoczenie«. Mimo wieloletniej lojalności, jaką starał się zachować jako świadek wielu wydarzeń z lat 1910-1914, Rybak mógł przypuszczać, że padnie ofiarą przemyślanego szantażu i zostanie usunięty z szeregów armii z plamą na honorze.

(...) Pewnego dnia (...) Zdecydowałem się pójść i osobiście zasięgnąć języka u Sienkiewicza (oficera sztabu inspektora armii - przyp. WB), którego znałem od dawna.

Korzystając z nieobecności generała, rotmistrz powoli wygarnął mi wszystko:

»U nas teraz to prawdziwy dom wariatów. Od czasu tej sprawy z Kulińskim Rybak dostał nerwowej choroby... Wejdź pan do jego gabinetu: na biurku nie ma nic, szuflady puste, na pół wysunięte. Korespondencję służbową przyjmuje tylko na krótko, zaraz oddaje, żądając pokwitowania. Ze swym sztabem w ogóle nie rozmawia - koresponduje z pokoju do pokoju. Mówi, że teraz to właśnie jego mają »wykończyć« jak Kulińskiego. Nie wie tylko, w jaki sposób, więc obawia się między innymi podrzucenia mu jakiegoś tajnego aktu.

(...) Czy pan wie, że Rybak nie przyjmie żadnych należności, a zwłaszcza diet podróżnych, dopóki Gąsiorowski (podówczas pułkownik, szef Biura Inspekcji - M. R.) nie potwierdzi mu czarno na białym, że istotnie należą się w tej właśnie wysokości? Mówię panu, Rybak zwariował«.

(...) Niedługo po tym jeden z najzdolniejszych generałów polskich został przeniesiony, w pełni sił, bo w wieku czterdziestu ośmiu lat, w stan spoczynku (mam wrażenie, że nastąpiło to na jego własną prośbę)".

Prawdziwy wojskowy

Warto przepisać jeszcze kilka prywatnych opinii pułkownika Romeyki o Rybaku, wyłowionych ze źródła poprzedniego cytatu, książki "Przed i po maju": "Był to zbyt wybitny i zasłużony człowiek w wojskowym życiu Polski, by można było ograniczyć się jedynie do krótkiej o nim wzmianki. (...) bardzo zdolny oficer (...) prawdziwy wojskowy (...) Generał reprezentował typ oficera o bardzo szerokich horyzontach strategiczno-operacyjnych, o dużym zacięciu sztabowym.

Zdumiewająca była jego rutyna pracy sztabowej, znajomość zagadnień, zdolność ich »szufladkowania«. Szczególnie dobrze znał zagadnienia mobilizacji i transportów kolejowych, co łączyło się ze sprawą zagrożenia lotniczego (...) Zagadnieniami taktyki - nie tylko lotnictwa, lecz i broni lądowych - mniej się interesował, nie starał się wgłębiać w szczegóły. Wyczuwało się, że z »linią« był luźniej związany. (...) nie poruszał zagadnień politycznych (...) Jego umysł całkowicie absorbowały tematy czysto wojskowe - i to na wysokich diapazonach. (...) Średniego wzrostu, w wysokich butach na zbyt cienkich nóżkach, o nieproporcjonalnie wielkiej głowie, niesłychanie dbały o swój wygląd. Oczy przenikliwe, świdrujące, czasami wyraźnie złe. Usta małe, niekiedy zacięte.

Miał umysł błyskotliwy, w pracy w lot chwytał sedno sprawy; nie lubił niepotrzebnego przedłużania referatu, często przerywał, dopowiadając zakończenie i wnioski. W pracy codziennej bardzo niesystematyczny, powiedziałbym leniwy, nieraz zdawałoby się obojętny lub zaspany - lecz czujny! Nie lubił rannych godzin, umiał natomiast, gdy był »w sztosie«, trzymać referentów do późnej nocy i odrobić wszystkie zaległości. Gry wojenne prowadził żywo, ciekawie, utrzymując dynamikę działań, lecz naciągając sytuację do własnych założeń.

Niewątpliwie stanowił typ wybitnego wyższego dowódcy, a jednocześnie i sztabowca o szerokich horyzontach operacyjnych, zdolnego do szybkiej oceny sytuacji i nie uchylającego się od podejmowania decyzji. Największą jego wadą była wybuchowość, raczej sztuczna, w dodatku mało uzasadniona. Czasami wydawał się prawdziwym brutalem, czasami był przemiłym człowiekiem i przełożonym. Zależało to od przypadku, niemal od »lewej« nogi.

(...) Znano go również w swoim czasie z tego, że jako stary kawaler uchodził w gronie żon oficerskich za niezwykle czarującego człowieka, poczytującego sobie instytucję małżeńską za zaszczyt - aż wreszcie sam wpadł w sidła małżeńskie. (...) Ogólnie mówiąc, wydawać się mogło, że czuł się szczęśliwy, czerpał z życia, co mógł, był typem sybaryty i epikurejczyka. Ze służby był zadowolony i czuł się pewny na swym fotelu inspektorskim".

Komandor, oficer, kawaler

W Wojsku Polskim Rybak dosłużył się Srebrnego Krzyża Orderu Wojennego Virtuti Militari, dwóch Krzyży Walecznych, Orderu Polonia Restituta stopnia komandorskiego i oficerskiego, pamiątkowych medali - Za Wojnę 1918-1921 i Dziesięciolecia Odzyskania Niepodległości; był także kawalerem francuskiego Orderu Legii Honorowej i łotewskiego Krzyża Wolności I kategorii (nadawanej za służbę wojskową) III klasy. Z armii austriackiej z kolei wyniósł Order Żelaznej Korony III klasy z Mieczami, Krzyż Zasługi Wojskowej III klasy z Mieczami, Wojskowy Medal Zasługi "Signum Laudis" (nadawany za wybitną służbę, jako dowód cesarskiego uznania), Medal Za Odwagę, Wojskowy Krzyż Karola oraz niemiecki Krzyż Żelazny.

Po odejściu z wojska generał dywizji Józef Rybak osiadł we własnym majątku - który przezornie zakupił znacznie wcześniej - Alba koło Brześcia. Z dala od wielkiej polityki (od której, jak wiemy, i tak starał się stronić) oraz od wielkiego świata spędził ostatnie lata II RP.

W 1939 r. przeniósł się do Warszawy; po wybuchu wojny otrzymał tam od Niemców propozycję objęcia szefostwa Polskiego Czerwonego Krzyża. Ofertę odrzucił i do końca okupacji utrzymywał się najpierw z udziału w spółce, prowadzącej sklepy komisowe, a następnie z - przedsiębranego wespół z żoną - wyrobu i dostawy ciast oraz tortów do kawiarni Ateneum.

Aresztowany przez Niemców w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego, przetrzymywany w więzieniu Gestapo przy al. Szucha, a następnie w obozie przejściowym w Pruszkowie, wyniósł szczęśliwie głowę i zaraz po wojnie zamieszkał w Krakowie. Kiedy w 1945 r. dowództwo LWP odrzuciło jego akces do wojska (ponoć z powodu zaawansowanego wieku: miał 63 lata), zorganizował usługowy zakład ślusarski, w którym pracował niemal do końca życia. Zmarł 8 maja 1953 r. podczas pobytu w Warszawie, spoczął jednak na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

I tu raz jeszcze prosi się o cytat ze wspomnień Romeyki. Relacjonując prowadzoną na londyńskim bruku rozmowę z gen. dyw. Tadeuszem Kutrzebą (wielkim - też austriackiego chowu - sztabowcem, ekskomendantem Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie, byłym generałem do prac przy Generalnym Inspektorze Sił Zbrojnych, dowódcą Armii Poznań w Kampanii Wrześniowej), zanotował on i taki passus - wypowiedź interlokutora: "Zdaję sobie sprawę z mej nieprzydatności w wojsku... Właśnie, a propos przydatności. Otrzymałem list od Rybaka. Jest w Krakowie i prowadzi zakład ślusarski. Pisze mi, że ja, z ukończoną austriacką »genie-sztab«, mogę mu być pomocny w ślusarstwie... Cóż pan na to?... To lepsze rozwiązanie niż być emigrantem".

Waldemar Bałda

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy