Marian Buczek, czyli co się kryje za mitem o bohaterskiej śmierci polskiego komunisty

Uczciwy komunista, który własne życie poświęcił dla ratowania zagrożonej Polski. Wzór dla innych i argument dla obrońców tezy, że nie cały komunizm był zły. Człowiek tak szlachetny, że po upadku PRL próbowano mu przypisać tajną misję przeciw komunistom. Jego imieniem nazywano ulice, szkoły, zakłady pracy. A kim był Marian Buczek naprawdę?

Urodził się 26 września 1896 r. w Nużynie w powiecie łukowskim. Ukończył trzy klasy rosyjskiej szkoły powszechnej i już jako 15-letni chłopak zaczął na siebie zarabiać. Gdy wybuchła I wojna światowa, pracował na kolei.

W 1915 r. porzucił pracę i zgłosił się do Legionów. W tym czasie związał się z PPS. W czasie kryzysu przysięgowego znalazł się wśród tych, którzy odmówili złożenia przysięgi na wierność cesarzowi Niemiec. Został internowany, a następnie uciekł z obozu i przybył do Lublina. Przypisywano mu nawet, że wstąpił wtedy do tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej. Jednak wydaje się to wątpliwe, skoro w 1918 r. na pewno prowadził agitację przeciwko wojnie.

Reklama

Marian Buczek już w 1917 r. poznał człowieka, który uformował jego poglądy i wpłynął na wszystkie późniejsze wybory. Był to Kazimierz Jóźwiak, lubelski krawiec, który w 1914 r. został wcielony do rosyjskiej armii, w szeregach której walczył z Niemcami do 1917 r.

W czasie rewolucji lutowej pułk wybrał Jóźwiaka do dywizyjnej Rady Delegatów Robotniczych, Chłopskich i Żołnierskich. Gdy pułk wrócił na front, Jóźwiak zachorował, po czym razem z całym szpitalem dostał się do niewoli niemieckiej. Uciekł w rodzinne strony - na Lubelszczyznę, gdzie poznał Mariana Buczka. Obaj byli wtedy radykalnymi pepeesowcami. Prowadzili rozmowy, w czasie których Jóźwiak dzielił się doświadczeniami ze zrewoltowanej Rosji.

W listopadzie 1918 r. Marian Buczek wziął udział w rozbrajaniu Niemców i Austriaków. Gdy w nocy z 6 na 7 listopada 1918 r. w Lublinie został powołany Tymczasowy Rząd Ludowy Ignacego Daszyńskiego i proklamowana Republika Polska, którą komuniści później nazywali Polską Republiką Ludową, Buczek noszący pseudonim "Szturmer" został szefem wydziału śledczego Milicji Ludowej PPS. Była to namiastka policji, utworzona przez PPS równolegle do Milicji Ludowej Rady Delegatów Robotniczych i Milicji Ludowej, powołanej przez rząd.

Prawdopodobnie awans ten ułatwiła mu legionowa przeszłość i członkostwo w PPS. W tym czasie polskie władze zaproponowały mu pracę wywiadowczą przeciwko bolszewikom. Odmówił jednak i ujawnił swoim towarzyszom treść poufnej rozmowy.

W skład Milicji Ludowej RDR weszli członkowie nielegalnej, bolszewickiej Czerwonej Gwardii. Grupa ta szybko przyłączyła się do Milicji Ludowej PPS, radykalizując ją i wprowadzając hasła rewolucyjne. Z tego powodu kolejny rząd polski, Jędrzeja Moraczewskiego, już w grudniu 1918 r. zadecydował o podporządkowaniu tej formacji państwowej Milicji Ludowej. Reorganizacja zaczęła się w grudniu 1918 r., a zakończyła w styczniu 1919 r.

Buczek nie zamierzał się podporządkować nowym rozkazom. Wierzył w rewolucję. Zaczął więc organizować wokół siebie innych radykałów. Prawdopodobnie w tym czasie stanął na czele lubelskiej nielegalnej Czerwonej Gwardii.

Korzystając ze swojego stanowiska zorganizował kradzież broni z wojskowej prochowni na Wrotkowie pod Lublinem, a następnie doprowadził do jej wysadzenia w powietrze. Zorganizował też zamach na dwóch funkcjonariuszy policji. W połowie 1919 r. został aresztowany i skazany na 4 lata pozbawienia wolności. W więzieniu spędził 2 lata. Spotkał tam komunistów zaangażowanych w tworzenie na Lubelszczyźnie komitetów rewolucyjnych.

Gdy w 1921 r. wyszedł na wolność za kaucją, próbował doprowadzić do rozłamu w PPS, a następnie - wraz z grupą radykałów - przeszedł do sterowanej przez rosyjskich bolszewików Komunistycznej Partii Robotniczej Polski. Został sekretarzem okręgowym KPRP w Lublinie. Nie działał jednak długo.

Jeszcze w 1921 r. Marian Buczek został ponownie aresztowany i za działalność wywrotową skazany na 10 lat więzienia. Po wyjściu w 1929 r. na wolność poznał swoją żonę Hannę, działaczkę komunistyczną, która również została zwolniona z więzienia.

We wrześniu 1929 r. oboje zostali wysłani przez partię do Moskwy. Najpierw skierowano ich do sanatorium w Soczi. Po jakimś czasie przenieśli się do Anapy, gdzie wypoczywali komuniści z Polski, m.in. Wacław Komar, Gustaw Rewal i Roman Zambrowski. Po powrocie do Moskwy Buczek zaczął znów chorować i trafił do sanatorium w Marijno. Towarzyszyła mu wtedy nie tylko żona, ale również urodzona już w ZSRR córka.

W latach 1930-1931 Buczek był wraz z żoną słuchaczem Międzynarodowej Szkoły Leninowskiej Kominternu w Moskwie. Po ukończeniu tej szkoły został przez Wszechrosyjską Komunistyczną Partię (bolszewików) skierowany na kurs do kierowanej przez Karola Świerczewskiego wojskowej szkoły Komunistycznej Partii Polski. Spotkał tam ludzi, z którymi miał współpracować po powrocie do kraju. Wśród nich był Roman Śliwa.

Przed planowanym wyjazdem małżeństwa Buczków do Polski sowieccy komuniści proponowali im pozostawienie córki pod ich opieką w domu dziecka. Hanna Buczek została jednak z dzieckiem w ZSRR i ukończyła Komunistyczny Uniwersytet Mniejszości Narodowych Zachodu im. J. Marchlewskiego. Dopiero w 1934 r. powierzyła dziecko władzy komunistycznej i do 1935 r. pracowała w Polsce na rzecz KC Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi. Następnie wróciła do ZSRR, a w 1938 r. została aresztowana i wysłana do obozu pracy. Córkę zabrano do domu dziecka.

Marian Buczek w grudniu 1931 r. wyjechał z ZSRR do Berlina. W październiku 1932 r. wrócił jeszcze do ZSRR i wziął udział w zorganizowanym tam VI Zjeździe KPP. Potem pojechał do Polski, gdzie objął funkcję sekretarza Centralnego Wydziału Wojskowego KC KPP.  Jednak znów nie miał okazji do długiego działania. Już w maju 1933 r. został aresztowany i w 1935 r. skazany na 10 lat więzienia. W więzieniu, ze względu na jego urok osobisty i talent przywódczy, został przez Alfreda Lampego wytypowany na starostę komuny więźniów.

W latach 30. XX wieku fakt uwięzienia Buczka był propagandowo wykorzystywany przez KPP i jej przybudówkę MOPR. Partia próbowała spożytkować jego "polski" życiorys i niewątpliwie duży talent przywódczy, sympatię, którą jako człowiek potrafił dla siebie zjednywać. Nie bez znaczenia był też fakt, że od odzyskania przez Polskę niepodległości Buczek tylko niecałe 5 lat spędził na wolności. To poruszało wyobraźnię.

Komuniści drukowali więc i sprzedawali znaczki z jego podobizną i wtedy po raz pierwszy "twórczo" podeszli do jego biografii i tradycji lewicowych w Polsce. Przede wszystkim podkreślano jego walkę w szeregach Legionów, a następnie pracę w rządzie Daszyńskiego po proklamowaniu "Polskiej Republiki Ludowej".  

Po ataku III Rzeszy Niemieckiej na Polskę 1 września 1939 r. Buczek, wraz z innymi więźniami, został wypuszczony z więzienia w Rawiczu. Komuniści zdecydowali się pójść na Wschód.  Najpierw zwartą kolumną, na czele której kroczyli Marian Buczek, Alfred Lampe i Marceli Nowotko, a potem w rozsypce. Buczek chciał przedrzeć się do ZSRR. Motywom ideologicznym towarzyszyły osobiste - chciał dotrzeć do żony i córki. Dalej szedł razem z Romanem Śliwą i Szymonem Zachariaszem.

Pod Ożarowem znaleźli się w okrążeniu przesuwających się w kierunku Warszawy wojsk niemieckich. Oddziały Wojska Polskiego i uciekinierzy cywilni znaleźli się w śmiertelnej pułapce. Buczek ocenił, że ich jedyną szansą będzie przedarcie się przez pierścień okrążenia. W nocy z 9 na 10 września 1939 r. próbowali przeczołgać się koło gniazda karabinu maszynowego za pozycje niemieckie. Nad ranem uciekinierzy zostali oświetleni i ostrzelani. Marian Buczek w trakcie tego ostrzału zginął.

Żona o śmierci Mariana Buczka dowiedziała się dopiero wiosną 1940 r., w czasie swojego pobytu w łagrze, z listu od znajomego. Do Polski przyjechała w lipcu 1945 r. i wtedy wzięła udział w licznych uroczystościach ku czci męża.

Po wojnie komuniści zdecydowali się zrobić z Mariana Buczka wzór uczciwego i odważnego komunisty, bohaterskiego przywódcy. Dopisano mu wtedy do życiorysu udział w powstaniach śląskich. Elementem tak preparowanej legendy była opowieść o tym, jakoby po zwolnieniu z sanacyjnego więzienia we wrześniu 1939 r. Buczek przedzierał się, aby walczyć w obronie oblężonej Warszawy. Uzupełnieniem był obraz bohaterskiej śmierci w czasie ataku na niemieckie karabiny maszynowe. Buczek, jako - wedle tej legendy - zdolny dowódca, miał przejąć komendę nad zagubionym i źle dowodzonym przez sanacyjnego oficera oddziałem wojskowym i poprowadzić żołnierzy do ataku.

Legendę Mariana Buczka przez 45 lat PRL-u skutecznie wpajano społeczeństwu, stąd nierzadkie będzie i dziś niezachwiane przekonanie wielu Polaków, którzy odebrali edukację w Polsce Ludowej o bohaterskiej śmierci działacza KPP w ataku na niemieckie pozycje, ba, wręcz w obronie Warszawy (taki napis umieszczono na ścianach lubelskiego Zamku, w murach którego Buczek był więziony w latach 20. XX w.).

Prawdziwa wersja wypadków była mniej porywająca i zwyczajna. Nigdy też nie przyznano, że nawet jeśli Marian Buczek posiadał talent przywódczy, to partii i tak się to do niczego nie przydało. Co najwyżej do ułożenia sobie przez komunę więzienną poprawnych stosunków z władzami więzienia.

Anna Grażyna Kister

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: KPP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy