Michał "Rola" Żymierski - primo voto Łyżwiński - frontowiec i renegat

Jeśli szukamy w naszej historii postaci niejednoznacznych, znajdziemy ich wiele. Jedną z takich klasycznych jest bohater tej opowieści. Trudno oceniać, co w ludzkim zyciorysie jest czarne lub białe, szczególnie z perspektywy lat. W tym przypadku jednak, chociaż pamiętamy, że de mortuis nil nisi bene (o zmarłych - tylko dobrze), ten niegdyś dzielny żołnierz zupełnie się nie sprawdził...

Urodził się w 1890 roku, w Krakowie. Był synem Wojciecha Żymierskiego i Marii z domu Buczek. Pochodził z rodziny inteligenckiej, co mocno odbiło się na obranej przez niego drodze życiowej. Po zdaniu egzaminu dojrzałości, w 1908 roku, poszedł na studia. Wybrał prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale nie był to jedyny fakultet, jaki zdołał ukończyć. Został również absolwentem krakowskiej Akademii Handlowej oraz Wyższej Szkoły Wojennej we Francji.

W latach 1911-1912 odbył zasadniczą służbę wojskową w armii austriackiej, ukończył też szkołę oficerską. Zaangażował się w niepodległościowy ruch paramilitarny. W 1913 roku został instruktorem Polskich Drużyn Strzeleckich, a w 1914 wymaszerował z Pierwszą Kadrową. Dowodził batalionem w I Brygadzie Legionów.

Reklama

Kiedy wystąpił przeciwko Piłsudskiemu jako dowódcy I Brygady, został przeniesiony z I do III Brygady Legionów. Był następnie dowódcą 2. pułku piechoty. W 1917 roku awansował do stopnia podpułkownika. W czasie kryzysu przysięgowego pozostał w szeregach utworzonego na miejsce rozwiązanych brygad Legionów - Polskiego Korpusu Posiłkowego. W 1918 roku wraz z żołnierzami II Brygady Legionów przeszedł pod Rarańczą na rosyjską stronę frontu. Został szefem sztabu II Korpusu Polskiego na Wschodzie.

W 1919 roku znalazł się w Wojsku Polskim. W okresie od sierpnia do października był przedstawicielem sztabu Wojska Polskiego na Górnym Śląsku. Po dwóch miesiącach został odwołany. Skierowany na front wojny polsko-bolszewickiej, został dowódcą najpierw II Brygady Piechoty, a potem 2 Dywizji Piechoty. W latach 1921-1923 odbywał studia w Wyższej Szkole Wojennej w Paryżu.

W 1924 roku został zastępcą szefa administracji armii ds. uzbrojenia w Ministerstwie Spraw Wojskowych, co odpowiadało stanowisku wiceministra. W tym samym roku mianowano go generałem brygady. Jego błyskawiczna kariera była rezultatem nieprzeciętnych zdolności dowódczych i zaangażowania w życie wojskowe kraju.

Mając wpływ na podpisywane przez Polskę kontrakty na wielkie dostawy sprzętu dla WP, wykorzystał niestety swoją funkcję do uzyskania korzyści osobistych. Za zamówienie po sztucznie zawyżonych cenach 100 tys. masek przeciwgazowych dla wojska przyjął łapówki w postaci znaczącej wówczas kwoty 11 tys. zł oraz 6 tys. akcji firmy "Ursus".

W 1926 roku uczestniczył po stronie rządowej w walkach podczas przewrotu majowego. 


W 1927 roku wyszły na światło dzienne malwersacje, jakich Żymierski dokonał w okresie sprawowania funkcji ministerialnej. Podczas procesu udowodniono mu popełnienie nadużyć i przyjęcie korzyści majątkowych. Niezawisły sąd skazał go prawomocnie na degradację, wydalenie z wojska i 5 lat więzienia.

Po odwołaniach, Najwyższy Sąd Wojskowy przyjął uchwałę, mówiącą, że "Żymierski zawiódł zaufanie położone w nim, jako oficerze posiadającym wysoki stopień, zajmującym wysokie stanowisko i ozdobionym orderami i odznaczeniami, zawiódł tym więcej, iż jednego z przestępstw dopuścił się z pobudki niskiej, bo chęci osobistego zysku, zaspokojonej łapówkami".

Jak podaje profesor Jerzy Poksiński w swojej pracy "Palestra", bez wątpienia swoistą gwiazdą tamtego procesu karnego był mecenas Stanisław Szurlej. Stanisław Lubodziecki, ówczesny sędzia Najwyższego Sądu Wojskowego, napisał o nim m.in.: "Szurlej był jednym z najgłośniejszych i najzdolniejszych obrońców w sprawach karnych, które toczyły się w Polsce w latach 1918-1919".

Na sławę tę składały się obrony w wielu sprawach politycznych i kryminalnych. Wspomnijmy, że ten absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek Stronnictwa Narodowego (do 1941 r.), prezes Związku Oficerów Rezerwy RP, laureat Złotego Wawrzynu Polskiej Akademii Literatury w 1937 r., bronił m.in. Adolfa Nowaczyńskiego, prof. Stanisława Strońskiego, Wojciecha Korfantego, Stanisława Mackiewicza i Wincentego Witosa. Reprezentował w sądzie 8 pułk ułanów w Krakowie w procesie tzw. wypadków krakowskich w 1923 r. Był pełnomocnikiem rodziny zamordowanego Tadeusza Hołówki. W sprawie o zabójstwo dwóch przekazywanych do ZSRR byłych oficerów WP bronił żandarma Muraszki. Głośne były także jego wystąpienia sądowe w sprawach Ignacego Paderewskiego, Jana Kiepury czy włosko-amerykańskiej milionerki hrabiny Cittadini.

29 sierpnia 1927 r. ostatnie słowo wygłaszał przed sądem oskarżony. Rozpoczął od stwierdzenia, że do zabrania głosu na końcu procesu zmuszają go nie względy formalne, dopuszczone procedurą, lecz wynikające z: "(...) obowiązku żołnierskiego obrony swego honoru i swego munduru, którego nie splamiłem w przeciągu 17 lat służby. Ostatnie moje słowo - mówił Michał Żymierski - to będzie ostatni mój wysiłek, abym nie stał się ofiarą pomyłki, zemsty, insynuacji czy podejrzeń".

Nie zgadzał się, co oczywiste, z wieloma tezami aktu oskarżenia. Uważał, że tryb i terminy zawierania przez MSWojsk umowy z "Protektą" nie naruszały żadnych normatywnych ustaleń w tych sprawach. Był co najmniej uszczypliwy w podkreśleniu codziennej obecności na rozprawie inż. Kummanta, oczywiście już po przesłuchaniu go w charakterze świadka. Niedwuznacznie podkreślał rolę byłego producenta masek dla armii rosyjskiej w konstruowaniu aktu oskarżenia przeciwko sobie. Stwierdził, że: "(...) maski z drugiej dyspozycji, wyrabiane w 1926 r., były już całkowicie dobre", w przeciwieństwie do masek z tzw. pierwszej dyspozycji.

Do sprawy zaliczek dla "Protekty" odniósł się w następujący sposób:

"Zaliczki udzielane «Protekcie» były wyjątkiem, ale nie wyjątkiem uczynionym tylko dla tej fabryki. Były one związane z ogólną sytuacją finansową kraju i chodziło wówczas o popieranie przemysłu".

Kwestię przekupstwa i łapówki oraz własnego stanu materialnego potraktował dość ogólnikowo, m.in. stwierdzając: "(...) w sprawach osobistych prokurator tak pozazębiał kwestie moich oszczędności z moim kontem w banku, że ja sam przestałem rozumieć. Zdawało się, że mam halucynacje". Zamknął ten problem, następującą wypowiedzią: "Więcej o tych sprawach mówić nie będę, bo trudno walczyć z podejrzeniami i przypuszczeniami".

Znaczące miejsce w ostatnim słowie oskarżonego zajął swoisty opis i analiza dotychczasowego przebiegu jego wojskowej kariery. Kwestię tę rozpoczął od następującego stwierdzenia: "Trudno mi pominąć milczeniem zarzut, że ja zwalczałem swego najwyższego zwierzchnika, a przecież p. Marszałek Piłsudski był moim nauczycielem. Nauczył mnie bić się pod swoim kierunkiem. Był to więc zarzut dla mnie bardzo przykry".

Jakby dla podkreślenia związków z Piłsudskim i środowiskiem oficerów I Brygady, oskarżony podniósł swoją rolę w organizacji przejścia II Brygady przez front pod Rarańczą. Stwierdził, że to on, a nie gen. Haller, był organizatorem tej akcji. "Jeżeli milczałem dotychczas o tym - mówił Żymierski - to dlatego, że żołnierz swe czyny pokrywa milczeniem. Przypuszczałem, że historia wyświetli to ściśle, co było przypisywane gen. Hallerowi".

Ostatnie zdania wystąpienia oskarżonego generała były następujące: "Jestem żołnierzem i nie przychodzę po przebaczenie. Winnym się nie czuję. Gdybym się czuł winnym, sam bym wymierzył sobie sprawiedliwość. Śmierci się nie lękam i zbyt lekceważę sobie życie. Jeżeli tego nie uczyniłem, że wierzę w swoją niewinność i w sprawiedliwość sądu". 

Sprawozdawca "Polski Zbrojnej" skomentował tę mowę następująco: "Spowiedź wczorajsza gen. Żymierskiego nie miała w sobie tonu skruchy. Generał do żadnej winy się nie przyznaje. Uważa, że munduru niczym nie splamił. Jest ufny w bezstronność sędziów, do której apeluje". Sprawozdawcę zastanowiło przy tym swoiste afiszowanie się w końcowym wystąpieniu oskarżonego przyjaźnią podczas studiów Paryżu z płk Andersem, a także brak szerszego odniesienia się do kwestii przekazania Jadwidze Orłowej przez Józefa Saksona kwoty 10 000 zł.

Po wyjściu z więzienia w 1931 roku Żymierski wyjechał do Francji. W 1932 roku podjął współpracę z wywiadem ZSRR. Przekazywał Rosjanom informacje o Wojsku Polskim i o jego uzbrojeniu, o zagranicznych transakcjach Ministerstwa Spraw Wojskowych, o stosunkach francusko-polskich i o pracy polskiego wywiadu we Francji. Obracając się w środowiskach polskiej emigracji we Francji, poszukiwał dojść do ludzi związanych z polską ambasadą w celu pozyskiwania danych dla wywiadu sowieckiego. W tym czasie wstąpił też do Komunistycznej Partii Polski (KPP).

W 1937 roku w otoczeniu Stalina pojawiły się podejrzenia, że Komunistyczna Partia Polski jest penetrowana przez polski wywiad. Finalnie doprowadziło to do rozwiązania KPP przez Międzynarodówkę Komunistyczną (w 1938 r.) i aresztowań działaczy KPP przebywających na terenie ZSRR. W obawie przed dezinformacją, w 1937 roku wywiad sowiecki przerwał współpracę z Żymierskim, który w 1938 roku powrócił do Warszawy. Czynił wtedy starania o ponowne przyjęcie do Wojska Polskiego. Bez rezultatu. Podczas Kampanii Wrześniowej pozostał bez przydziału.

Po klęsce wrześniowej, w 1940 roku doprowadził do zebrania się grupy osób, które - samozwańczo ogłaszając się sądem obywatelskim - uznały skazujący Żymierskiego na więzienie i degradację wyrok sądu z 1927 roku za nieważny. W sensie prawnym nie miało to znaczenia, ale Żymierski wykorzystywał ten fakt w trakcie prób przeniknięcia do organizacji konspiracyjnych. W tym czasie bezskutecznie próbował zaoferować swoje usługi m.in. podziemiu narodowemu i ludowcom. Usiłował też zbliżyć się do podziemia londyńskiego. Jednak każdorazowo Związek Walki Zbrojnej propozycje z jego strony kategorycznie odrzucał.

W 1942 roku - po utworzeniu Polskiej Partii Robotniczej - wznowił z Żymierskim łączność wywiad sowiecki, który ponownie zaczął przekazywać mu zadania do wykonania. Kontaktów tych nie zerwano już do końca wojny.

Bezpośrednia współpraca z wywiadem sowieckim zapewniła mu pozycję jednego z ludzi najwyższego zaufania Stalina. Z jego woli Żymierski w pierwszej połowie 1943 roku nawiązał kontakty organizacyjne ze środowiskiem PPR i został doradcą wojskowym Sztabu Głównego pepeerowskiej Gwardii Ludowej. Po utworzeniu przez komunistów Krajowej Rady Narodowej został członkiem prezydium KRN oraz ogłoszono go - pod pseudonimem "Rola" - naczelnym dowódcą Armii Ludowej, powołanej formalnie do życia 1 stycznia 1944 roku.

Po pobycie w Moskwie w lipcu 1944 roku został mianowany "naczelnym dowódcą Wojska Polskiego". Został także kierownikiem resortu obrony narodowej w ramach utworzonego w Moskwie Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Od grudnia 1944 roku do 1949 roku był ministrem obrony narodowej w komunistycznym Rządzie Tymczasowym, w Tymczasowym Rządzie Jedności Narodowej oraz w utworzonym po sfałszowanych przez komunistów wyborach do Sejmu w 1947 roku rządzie Józefa Cyrankiewicza.

Z woli Stalina w maju 1945 roku został ogłoszony "marszałkiem Polski". W sfałszowanych wyborach roku 1947 przydzielono mu mandat posła na Sejm. W latach dojrzałego stalinizmu (1949 - 1952) był członkiem Rady Państwa. Aktywnie zaangażował się w budowę systemu totalitarnego i rozbicie niepodległościowego oporu. Za jego zgodą część aresztowanych żołnierzy Armii Krajowej wywożono do obozów koncentracyjnych w głębi ZSRR.

"Podczas działań taktycznych przy likwidowaniu band konieczne jest ściganie, okrążanie broniących się band i zmuszanie ich do poddania się. W wypadku silnego oporu, odmowy złożenia broni i poddania się, niemiłosiernie je zniszczyć" - nakazywał w jednym z rozkazów operacyjnych z czerwca 1945 roku. Odmawiając skorzystania z prawa łaski, Żymierski był współodpowiedzialny za wykonanie licznych wyroków śmierci na żołnierzach i oficerach podziemnej Polski.

W 1946 roku stanął na czele Państwowej Komisji Bezpieczeństwa, zorganizowanej w celu koordynowania akcji zwalczania podziemia niepodległościowego. Później, w latach 1953-1955, był więziony w ramach wewnętrznych porachunków w łonie partii komunistycznej. Po powrocie Gomułki do władzy w 1956 roku stał się ponownie częścią komunistycznych elit władzy. Został wiceprezesem Narodowego Banku Polskiego (pełnił tę funkcję w latach 1956-1967). Na V Kongresie koncesjonowanego przez władze Związku Bojowników o Wolność i Demokrację został wybrany honorowym prezesem Zarządu Głównego. W 1968 roku przeszedł na emeryturę.

W latach 70. i 80. oficjalna propaganda przedstawiała go jako wybitnego męża stanu, stawiając za wzór patriotyzmu. Jego życiorys poddano manipulacjom historycznym i przemilczeniom faktów niewygodnych i kompromitujących. W oficjalnych biografiach przede wszystkim całkowicie pomijano jego wieloletnią współpracę z wywiadem sowieckim. Jednocześnie jego degradację i pozbawienie wolności na mocy wyroku niezawisłego sądu przedstawiano bezpodstawnie jako akt zemsty o charakterze politycznym.

Tomasz Basarabowicz

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy