Pomoc węgierskich bratanków
Węgierska pomoc dla Polski zmagającej się z Armią Czerwoną była w 1920 roku blokowana przez Czechosłowację, a także przez... ententę, choć francuscy i brytyjscy wojskowi, jako nasi sojusznicy przebywali w Warszawie w charakterze doradców.
Wojsko Polskie było uzbrojone m.in. w niemieckie karabiny sytemu Mauser oraz austriackie systemu Mannlicher. Potrzebowało ich więcej, a także amunicji do nich. Niemcy nie chcieli pomagać Polakom, Austriacy nie mieli nic przeciwko temu, ale komuniści spalili jedyną austriacką fabrykę amunicji. Poza tym w wielu krajach Europy dawało się odczuć skutki bolszewickiej agitacji, która spowodowała, że omamieni nią robotnicy odmawiali ładowania lub rozładowywania (tak było w Gdańsku) materiałów wojennych dla Polski. Czechosłowacja, a ściślej biorąc, Czesi blokowali transporty kolejowe z bronią i amunicją dla Polski.
Diametralnie inaczej zachowywały się Węgry, rządzone przez admirała Miklósa Horthy’ego. Węgrzy przeżyli już w 1919 roku bolszewicki epizod, gdy powstała Węgierska Republika Rad i nie mieli ochoty doświadczyć go ponownie. Zwycięstwo Armii Czerwonej nad Wisłą oznaczałoby śmiertelne niebezpieczeństwo dla Węgier, tym bardziej, że ententa nakazała temu państwu zredukować armię do rozmiarów niemal symbolicznych. Madziarzy wiedzieli zatem, że sami się nie obronią przez Armią Czerwoną, a ich los zależy od wyniku wojny Polski z Rosją bolszewicką. Dlatego też rząd węgierski podjął decyzję o wysłaniu do Polski całego zapasu amunicji, którym dysponowało ich wojsko.
Polskie władze wojskowe zamówiły w zakładach Manfreda Weissa w Budapeszcie dostawy 38 mln sztuk nabojów do karabinów Mannlicher i Mauser. Tymczasem ententa reprezentowana przez Międzysojuszniczą Komisję Kontrolną w Budapeszcie wprowadziła zakaz eksportu amunicji do Polski. Wynikało to z postanowień traktatu rozejmowego. W opublikowanym przez węgierskiego historyka Endre László Vargę zbiorze dokumentów "Dwa bratanki" znajduje się wypowiedź węgierskiego ministra obrony, który replikował alianckiej komisji: "Kierując się tym przekonaniem, że bolszewizm o ile przewróci ład społeczny, zagrozi najświętszym i najważniejszym interesom wolności, rząd węgierski wykorzystuje wszystkie środki, choć słabe, będące w jego posiadaniu, aby służyć wielkiej sprawie i prawdzie".
Trzeba było usilnej polskiej interwencji u Francuzów, by zniesiono tę blokadę. Ale natychmiast pojawiły się trudności. Transporty amunicji zatrzymywała Czechosłowacja. "Blokada trwała od 19 marca do końca sierpnia i spowodowała zatrzymanie łącznie około 16 proc. dostaw do Polski (...) Data jej wprowadzenia była również znamienna i zapewne miała boleśnie ugodzić Naczelnika Państwa w dniu jego imienin, powszechnie obchodzonych w Polsce" - zauważał prof. Grzegorz Nowik, autor "Odrodzenia Rzeczypospolitej Polskiej w myśli politycznej Józefa Piłsudskiego 1918-1922".
Stan polskich zapasów amunicji był zły i przy braku dostaw mogła ona skończyć się pod koniec lipca. Na szczęście istniała okrężna droga, z Węgier przez Rumunię. 12 sierpnia 1920 roku dotarł do Skierniewic pierwszy transport z Węgier. W wagonach znajdowało się 22 mln sztuk amunicji. Nigdy wcześniej amunicja nie była bardziej potrzebna. Węgierski transport dotarł na dzień przed rozpoczęciem walk pod Radzyminem i Ossowem, decydujących o losach stolicy i na cztery dni przed rozpoczęciem kontrofensywy znad Wieprza, dowodzonej przez marszałka Józefa Piłsudskiego. Na wojskowym budynku przy Placu Józefa Piłsudskiego w Warszawie znajduje się tablica z napisem mówiącym o wdzięczności dla narodu węgierskiego za przyjaźń i pomoc w czasie śmiertelnego zagrożenia bolszewicką agresja, w okresie przełomowych zmagań.
Rząd w Budapeszcie zadeklarował również pomoc w postaci dwóch węgierskich dywizji piechoty. Miała je uzbroić Polska, poprzez dostawy z Zachodu. Czechosłowacja jednak nie godziła się na przetransportowanie węgierskich żołnierzy, a do tej blokady dołączyła się Rumunia, skonfliktowana z Węgrami.
Nie był to jedyny problem. "Generał Rozwadowski, podobnie jak Józef Piłsudski, aczkolwiek doceniał węgierskie intencje - pisał prof. Grzegorz Nowik - uważał, że »Ententa zrobi wszystko, by nie skorzystać z pomocy węgierskiej«". Madziarzy domagali się przy okazji powiększenia swoich sił zbrojnych, a na to nie zgadzały się Francja i Anglia. Wolały nadal karać Węgry, które przecież nie parły do wojny latem 1914 roku, niż zgodzić się, by pomogły znajdującej się w poważnym niebezpieczeństwie Polsce. Do udziału dwóch dywizji węgierskich w walkach na terenie naszego kraju nie doszło. Natomiast historyk Endre László Varga odnalazł dokumenty o formowanym w Polsce posiłkowym oddziale wojskowym, wynika z nich, że wziął on udział w potyczce z jedną z dywizji Armii Konnej Budionnego.
W zbiorze dokumentów "Dwa bratanki", opublikowanych przez Vargę może najbardziej dobitnym jest zapis opinii gen. Tadeusza Rozwadowskiego, szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, która padła w rozmowie z szefem węgierskiej misji wojskowej w Warszawie: "Byliście jedynym narodem, który naprawdę chciał nam pomóc - stwierdzał Rozwadowski - wsparcie Francuzów nadeszło dopiero po wielkich naciskach, a nawet wtedy, jakież to było wsparcie? Anglicy układali się przeciw Polsce z Litwinami i Niemcami, ci ostatni z kolei zmawiali się z Czechami".
Przeciw Rosji bolszewickiej walczyliśmy mając w Europie jedynie poparcie i pomoc Węgier i Francji oraz ułatwienia transportowe ze strony Rumunii. Amunicja węgierska odegrała przy tym bodaj czy nie większą rolę, niż francuscy doradcy wojskowi. Wielka Brytania usiłująca narzucić Polsce pokój na sowieckich warunkach, była wątpliwym sojusznikiem. Natomiast Republika Litewska zawarła z traktat z Rosją bolszewicką, stając się jej sojusznikiem, nie zwracając uwagi na to, co się z nią stanie - podobnie jak Czechosłowacja - jeśli Armia Czerwona pokona Wojsko Polskie. Od Niemiec trudno było zaś oczekiwać poparcia.
Tomasz Stańczyk
Partnerem projektu "1920. Bitwa, która ocaliła Europę" jest PKN Orlen.