​Rok 1920. O co walczyliśmy?

Wojna polsko-rosyjska bez wątpienia ukształtowała granice na wschodzie II Rzeczypospolitej. Lubimy nazywać ją wojną polsko-bolszewicką, podkreślając, że uratowała Europę przed zalewem komunizmu. Najważniejsze było jednak to, że była wojną, która dała Polsce niepodległość.

W wojnie 1920 roku Rzeczpospolita pokonała bolszewicką Rosję i uniemożliwiła skomunizowanie Rzeczypospolitej. Nic więc dziwnego, że gdy w 1944 roku Rosjanie zainstalowali w Polsce władzę komunistyczną skazali wydarzenia lat 1918-1920 na zapomnienie. Był to typowy przykład białej plamy na historycznej mapie, której pamięć przywrócono dopiero po upadku PRL w 1989 roku.

Historia alternatywna

Bardzo często zapomina się, że wpływ komunistów na polską historię nie polegał jedynie na wykreślaniu niewygodnych dla nich treści. Polegał również na narzucaniu sposobu myślenia o historii. Według Karla Marksa - najważniejszego ideologa komunizmu - historia była deterministyczna: zmierzała w jednym kierunku. Tym kierunkiem, celem, było stworzenie społeczeństwa komunistycznego. Marksistowski determinizm historyczny zakładał odrzucenie wszelkiej wariantowości. Jakakolwiek alternatywa była niedopuszczalna - uderzała bowiem w same podstawy komunizmu. Stąd też historia alternatywna była zakazana i ośmieszana na wszelkie możliwe sposoby. "Gdybanie jest niedopuszczalne!" można było usłyszeć, a i wciąż można usłyszeć, ponieważ nie wszyscy starsi historycy wyzbyli się swoich przyzwyczajeń nabytych przed 1989 rokiem.

Reklama

Tymczasem historia alternatywna jest bardzo ważnym narzędziem badawczym. Pozwala bowiem ocenić, czy podjęte decyzje były słuszne, czy wybrana droga była właściwa. Warto zastosować to narzędzie do oceny znaczenia wojny polsko-rosyjskiej.

Pierwsza wojna światowa przyniosła wolność wielu narodom, a Polska nie była jedynym państwem, które ogłosiło niepodległość. Jednak tylko nieliczne kraje utrzymały suwerenność. Niektóre z nich ponownie znalazły się na mapach dopiero po kilkudziesięciu latach. Wystarczy wspomnieć Ukrainę, warto też pamiętać o państwach kaukaskich, Białorusi, czy nawet Palestynie.

Gdyby wojna potoczyła się inaczej?

Polska różni się od tych państw tym, że w 1920 roku zdołała odeprzeć rosyjski najazd. Gdyby nie zwycięstwo w bitwie warszawskiej, II Rzeczypospolita byłaby tylko epizodem rozpoczętym 11 listopada 1918 roku. Nie byłoby nawet "II Rzeczypospolitej", a jedynie "drugie powstanie listopadowe". Józef Piłsudski i Roman Dmowski zostaliby postawieni obok Tadeusza Kościuszki, Piotra Wysockiego i Romualda Traugutta -  jako heroiczni bohaterowie walk o wolność i niepodległość lub bezmyślni romantycy, podejmujący z góry przegraną walkę i narażający swoich rodaków na niepotrzebne cierpienia.

Polska wróciłaby do stanu sprzed 1914 roku. Być może istniałoby kadłubowe państewko na wzór Królestwa Polskiego czy Księstwa Warszawskiego. Być może na naszych ziemiach powstałaby Polska Socjalistyczna Republika Sowiecka - część wielkiego Związku Sowieckiego. Gdyby jednak w Moskwie zadecydowano o pozostawieniu jednolitej Rosji, wówczas zamiast Polski istniałby jedynie Przywiślański Kraj.

Czy w razie porażki Polacy mogliby liczyć na lepszy los? Czy pomocy udzieliłyby państwa Ententy? Być może. Tylko że o pomoc Paryż i Londyn poprosiłby Niemców, na co zresztą w Berlinie liczono. Polska wówczas przetrwałaby, ale w granicach ograniczonych Wartą i Bugiem: bez Poznania i bez Białegostoku, nie wspominając o Wilnie i Wrocławiu. A o Wilnie i Wrocławiu koniecznie trzeba wspomnieć, bo przecież Wrocław - i "Ziemie Odzyskane" - uzyskaliśmy w 1945 roku w zamian za utracone Wilno i "Kresy". A bez zwycięstwa w 1920 roku nie byłoby ani Wilna, ani "Kresów".

Ile ofiar byłoby w Polsce?

Czy Polacy mogliby liczyć na spokojne życie, gdyby stali się częścią Związku Sowieckiego? Wątpliwe, zwłaszcza gdy przyjrzymy się losom innych narodów, które znalazły się pod władzą Rosji. Ukraina i Kazachstan na przełomie lat 20. i 30. XX wieku stały się ofiarami klęski głodu. Powstaje pytanie: czy stało się tak z powodu przypadkowych, czy też celowych decyzji władzy w Moskwie? Ofiar na Ukrainie było około 5 milionów, w Kazachstanie nieco mniej, jednak dla Kazachów oznaczało to śmierć ponad połowy narodu. Bez wątpienia losy Polski byłyby podobne, a może nawet gorsze. Wobec Polaków mieszkających na terenie ZSRS Moskwa nie wahała się użyć środków bezpośrednich: na przełomie 1937 i 1938 roku przeprowadzono "operację polską" NKWD. Zamordowano wówczas - strzałem w tył głowy -111 091 Polaków, obywateli ZSRS.

W tej sytuacji - nawet zakładając szczęśliwy rozpad tego Imperium Zła w 1991 roku - losy Polski przypominałyby losy Białorusi i Ukrainy. Być może - tak jak na Ukrainie - w ojczystym języku mówiłaby połowa Polaków. Być może - tak jak na Białorusi - ojczysty język znaliby jedynie studenci literatury i nieliczni dysydenci. Być może okazałoby się nawet, że język polski zachował się jedynie jako mowa mniejszości narodowej mieszkającej w jednym z niemieckich landów - w Poznaniu.

Powstaje pytanie, czy Zachód rzeczywiście pospieszyłby z pomocą Polsce po przegranej wojnie z bolszewicką Rosją. Władze w Moskwie miały nadzieję na zwycięstwo komunizmu w Europie -  Armia Czerwona szła "przez trupa Polski do rewolucji światowej". Nie były to tylko nierealistyczne marzenia, ponieważ na Zachodzie - nawet we Francji i w Anglii - komunizm cieszył się społeczną sympatią: na Węgrzech, na Słowacji, w Bawarii powstały republiki rad, a Republika Austrii dołączyła do swojego herbu sierp i młot. Róża Luksemburg i Karl Liebknecht zamierzali przeprowadzić przewrót komunistyczny w Berlinie, a w niemieckich miastach rządziły rady żołnierskie i robotnicze. Niemcom potrzebna była armia nie tyle do obrony przed wrogami zewnętrznymi, co dla uspokojenia wrzenia rewolucyjnego w kraju. Polskie zwycięstwo w bitwie warszawskiej uniemożliwiło Rosjanom eksport rewolucji do Europy Zachodniej.

Trudno przecenić znaczenie polskiej wygranej w wojnie z Rosjanami. Miała ona olbrzymie znaczenie dla Europy i równie duże dla całego Świata. Również dla Polski i Polaków byłą najważniejszym wydarzeniem ostatniego stulecia. 11 listopada możemy świętować Narodowy Dzień Niepodległości tylko dzięki zwycięstwu w bitwie warszawskiej.

Tymoteusz Pawłowski

Partnerem projektu "1920. Bitwa, która ocaliła Europę" jest PKN Orlen.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy