1 marca 1945 r. Szarża pod Borujskiem
Podczas krwawych walk o przełamanie Wału Pomorskiego Pierwsza Warszawska Samodzielna Brygada Kawalerii przeprowadziła zwycięski atak na niemieckie pozycje. Była to ostatnia szarża w dziejach polskiej konnicy.
Pierwsza Warszawska Samodzielna Brygada Kawalerii, choć stanowiła część ludowego Wojska Polskiego i dowodzona była przez oficerów sowieckich, to składała się głównie z przedwojennych ułanów z 19. i 21. pułku. Brygada korzystała z koni jako ze środków transportu, a walczyła w szyku pieszym. Z jednym wyjątkiem.
1 marca 1945 roku pod Borujskiem wspierana przez czołgi Druga Dywizja Piechoty aż trzykrotnie atakowała pozycje niemieckie. Niemcy bronili się jednak nadzwyczaj skutecznie, celnie ostrzeliwując piechurów, a następnie eliminując pozbawione osłony piechoty czołgi za pomocą ukrytych stanowisk pancerfaustów.
Gdy wydawało się, że natarcie się załamie, do akcji wkroczyła kawaleria. Wsparte oddziałem artylerzystów konnych dwa szwadrony ułanów porucznika Zbigniewa Staraka i podporucznika Mieczysława Spisackiego - w sumie 220 ułanów - rozpoczęły szarżę tuż przed godziną 16.
Wydawałoby się przestarzała formacja, jaką bez wątpienia w 1945 roku była kawaleria, znakomicie odnalazła się na polu bitwy pod Borujskiem. Nieuchwytni dla pancerfaustów kawalerzyści wściekle zaatakowali, wywołując panikę przeciwnika. Niemcy w pośpiechu opuszczali stanowiska, co wykorzystała piechota i czołgi, ponawiając natarcie.
W tym czasie kawalerzyści dotarli już do niemieckich okopów, które szybko opustoszały. Szarża Pierwszej Warszawskiej Samodzielnej Brygady Kawalerii zatrzymała się dopiero przed Borujskiem z powodów taktycznych. Miasteczko postanowiono zaatakować w szyku pieszym.
Dodajmy, że w czasie szarży ułani stracili zaledwie siedmiu żołnierzy. Tymczasem w całej bitwie zginęło ponad 500 Niemców i blisko 150 polskich piechurów.