1 września 1939 r. Obrona Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku
Równocześnie z ostrzałem placówki Westerplatte z pancernika Schleswig-Holstein o godz. 4.45 Niemcy rozpoczęli atak na budynek Poczty Polskiej w Gdańsku przy placu Heweliusza. Polski Urząd Pocztowy nr 1 działał na terenie Wolnego Miasta Gdańska od 1922 roku. Pracowało w nim ok. 100 osób. 1 września w gmachu przebywało 43 pracowników z Gdańska, 10 pocztowców z Gdyni i Bydgoszczy, kolejarz oraz dozorca domu wraz z żoną i córką. Załogą poczty dowodził ppor. rez. inż. Konrad Guderski, jego zastępcą był podreferendarz Alfons Flisykowski, w budynku urzędował także dyrektor Okręgu Poczt i Telegrafów RP w Gdańsku - Jan Michoń.
Polacy przypuszczali, że może dojść do napaści i dlatego placówka została wyposażona w broń: trzy lekkie karabiny maszynowe, pistolety i karabiny oraz granaty ręczne. Zakładano, że pocztowcy mają się bronić przez 6 godzin w oczekiwaniu na odsiecz Armii Pomorze.
Atak przeprowadziły specjalny oddział gdańskiej Policji Porządkowej (Schutzpolizei) oraz pododdziały SS Wachsturmbann "E" i SS-Heimwehr Danzig wspierane przez trzy samochody pancerne i artylerię. Oddziałami dowodził komendant gdańskiej Policji Porządkowej pułkownik Willi Bethke.
Niemcy zamierzali przebić się do budynku poczty z sąsiadującego przez ścianę Krajowego Urzędu Pracy. Polacy odparli pierwszy atak przeprowadzony od frontu, i udaremnili wdarcie się Niemców przez wybite dziury w ścianach. Mimo użycia artylerii drugi atak też został odparty.
Około godz. 15 niemiecki dowódca przerwał szturm i wezwał pocztowców do poddania się, dając obrońcom poczty dwie godziny na kapitulację. W tym czasie niemieccy saperzy wykonali podkop i założyli pod ścianą budynku ładunek wybuchowy. O godz. 17, po upływie ultimatum ładunek został zdetonowany, oddziały niemieckie wykorzystały zburzenie ściany i wdarły się do środka. Obrońcy schronili się w piwnicach. Niemcy ściągnęli motopompy, którymi zatłoczyli do piwnic benzynę. W wywołanym pożarze żywcem spłonęło prawdopodobnie pięciu pocztowców.
Obrońcy poczty, po 14 godzinach walki, podjęli o godz. 19 decyzję o kapitulacji. Wychodzący z budynku z białą flagą w ręku dyrektor Jan Michoń został zastrzelony, ten sam los spotkał naczelnika poczty Józefa Wąsika.
Podczas walki poległo sześciu obrońców poczty, sześciu ciężko rannych zmarło w niewoli. 38 wziętych do niewoli Polaków niemiecki sąd pod przewodnictwem generała F.G. Eberhardta, szefa SS Heimwehr skazał na karę śmierci przez rozstrzelanie - wyrok wykonano 5 października.
Tylko czterem pocztowcom udało się uciec z budynku i przeżyć wojnę.
AS