11 czerwca 1942 r. 50 więźniów podjęło próbę ucieczki z Auschwitz

W maju 1942 r. w Auschwitz do obozowej karnej kompanii wcielono około 400 polskich więźniów politycznych z transportów z Warszawy i Krakowa. Mieli oni świadomość, że nie mają szansy na przeżycie - członków kompanii Niemcy regularnie rozstrzeliwali. Więźniowie opracowali plan ucieczki.

Po sygnale informującym o zakończeniu pracy przy kopaniu rowu melioracyjnego w Birkenau mieli całą grupą rzucić się do ucieczki wykorzystując zaskoczenie strażników. Tego dnia padał ulewny deszcz i szef karnej kompanii Hauptscharfuehrer SS Otto Moll wcześniej zarządził zakończenie pracy. Zaskoczyło to więźniów, jednak 50 z nich rzuciło się do ucieczki. Trzynastu zostało zastrzelonych, pozostałych zapędzono z powrotem do obozu.

Na wolność wydostało się dziewięciu więźniów: August Kowalczyk, Jerzy Łachecki, Zenon Piernikowski, Aleksander Buczyński, Jan Laskowski, Józef Traczyk, Tadeusz Chróścicki, Józef Pamrow i Eugeniusz Stoczewski.

August Kowalczyk (więzień nr 6084) opisał swoją ucieczkę z obozu w książce "Refren kolczastego drutu. Trylogia prawdziwa"."Biegniemy... Zaczynam zaplanowany wcześniej striptease... Przede wszystkim buty... Jeden but, w lewo, w krzaki... drugi but, w prawo, w krzaki (...) SS-man załadował, zarepetował, a ja siedziałem pod krzakiem. Musiał mnie jednak zauważyć, złożył się do strzału w moim kierunku... I w tym momencie został chyba pobity rekord świata na sześćdziesiąt metrów, bo "przefrunąłem" ten dystans, nie przeskoczyłem. Strzelił raz... drugi... Całuj psa w nos. Wpadłem w krzaki. Krzaki się skończyły... Stare Koryto Wisły... Stojąca, bagienna woda...W bagnie zgubiłem jeden pantofel, wyrzuciłem drugi. Zarośla się skończyły... Biegnę boso, ścierniskiem po wyciętej wiklinie (...) Wał wiślany... W dole Wisła... Wchodzę do wody... Do połowy płytko, dalej głębia... Spłynąłem jakieś sto metrów w dół... (...)Pod lasem łąka, na łące gospodarz, kosi trawę. Zanim zdążyłem coś powiedzieć, on pierwszy: - To pon ucieko z Oświęcimia (...)".

August Kowalczyk ukrywał się siedem tygodni w kryjówce na poddaszu domu Anny i Józefa Lysków i u rodziny Sklorzy w miejscowości Bojszowy Dolne. Później z fałszywymi dokumentami wyjechał na Górny Śląsk, po czym dotarł do Krakowa.

Następnego dnia po ucieczce Niemcy - w odwecie - rozstrzelali 20 więźniów i zamordowali w komorze gazowej około 320 Polaków z karnej kompanii.

AS

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy