12 marca 1943 r. Oddział partyzancki „Jędrusie” rozbił więzienie w Opatowie i uwolnił 80 więźniów

W marcu oddział „Jędrusie” przebywał na kwaterze w Świniokrzywdzie obok Ujazdu na tzw. „Wygwizdowie”. Partyzantami dowodził wówczas (po śmierci Władysława Jasińskiego „Jędrusia”) Józef Wiącek ps. "Sowa".

Niemcy po klęsce stalingradzkiej nasilili terror, by stłumić ruch oporu. Tak samo było na Ziemi Opatowskiej. 11 marca przeprowadzono falę aresztowań, zatrzymanych osadzono w więzieniu w Opatowie. Dużą ich część stanowili członkowie lokalnego ruchu oporu.

Trzeba było działać szybko bowiem hitlerowcy zamierzali wywieźć więźniów na gestapo do Ostrowca Świętokrzyskiego. Partyzanci byli dobrze zorientowani w sytuacji w więzieniu, bowiem naczelnikiem więzienia opatowskiego był Zdzisław Małycha "Śmiały", należący do siatki wywiadowczej AK.

Reklama

Decyzję o uwolnieniu aresztowanych podjął pułkownik Antoni Żółkiewski ps. "Lin" z inspektoratu AK w Sandomierzu a odpowiedzialna za wykonanie rozkazu została Komenda Obwodu AK Opatów. Komendant podobwodu AK Opatów Roman Niewójt "Morski", zwrócił się o pomoc do "Jędrusiów". Oddział partyzantów obecny w tym czasie na kwaterze liczył zaledwie 8 żołnierzy, ale byli dobrze uzbrojeni, posiadali duże doświadczenie bojowe i to oni mieli stanowić grupę uderzeniową. Ubezpieczenie akcji spoczywało na żołnierzach miejscowej placówki AK, mieli także później osłaniać wycofujących się więźniów.

Bramę więzienia wysadzili wiązką granatów Józef Wiącek ps. "Sowa" i Zbigniew Kabata ps. "Bobo" (dopiero za drugim razem, bowiem pierwszy wybuch tylko naruszył zawiasy). Strażnicy poddali się, z cel wypuszczono więźniów, część uwolnionych zabrała się z partyzantami.

W czasie akcji wykonano wyrok na volksdeutschu Winnickim, zastępcy landrata w Opatowie. Został zastrzelony we własnym domu.

AS

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy