15 marca 1932 r. Sowieci utworzyli Dzierżyńszczyznę

Polski Rejon Narodowy imienia Feliksa Dzierżyńskiego zwany potocznie Dzierżyńszczyznę miał być drugim – obok utworzonej na Ukrainie Marchlewszczyzny – zalążkiem przyszłej Polskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej.

Dlaczego Sowieci postanowili utworzyć autonomiczne polskie rejony w granicach Związku Sowieckiego? Oficjalnie Józef Stalin kierował się szczytną zasadą tak zwanej korienizacji, czyli przyznawaniu uprawnień nierosyjskim narodom zamieszkującym Sowiety. W rzeczywistości dyktator zamierzał wykorzystać autonomiczne jednostki dla innych celów. Utworzona 15 marca 1932 roku w Białoruskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej w obwodzie mińskim Dzierżyńszczyzna - podobnie jak Marchlewszczyzna na Wołyniu - miała stanowić zalążek przyszłej komunistycznej Polski.

Reklama

Nie bez znaczenia był fakt, że w rejonach narodowych Sowietom łatwiej było kontrolować mieszkających tam Polaków. Choć jednym z języków urzędowych był polski, w szkołach uczono również polskiego, wreszcie wydawano polskojęzyczne czasopisma i publikacje książkowe, to jednak machina sowieckiej propagandy i indoktrynacji działała na najwyższych obrotach.

Sowieci zwalczali również tradycyjną wśród polskich chłopów religijność. Dodatkowo w latach 1930-34 w Dzierżyńszczyźnie przeprowadzono przymusową kolektywizacja i rozkułaczanie. Polska ludność zdecydowanie wystąpiła przeciwko sowieckim pomysłom.

Ostatecznie Sowieci wycofali się z eksperymentu z Polskimi Rejonami Narodowymi. Marchlewszczyzna została zlikwidowana w 1935 roku, a Dzierżyńszczyzna w 1938 roku. Akcja ta związana była z szerszą polityką likwidowania polskich ośrodków oraz przesiedlaniu Polaków z terenów białoruskich i ukraińskich na Syberię i do Kazachstanu.

O losie Dzierżyńszczyzny w wywiadzie dla PAP opowiadał profesor Nikołaj Iwanow.

"Tam represje rozpoczęły się w 1937 roku, czyli okresie wielkiego terroru. Dochodziło to masowych mordów na Polakach po wydaniu przez tzw. 'trójkę' decyzji o rozstrzelaniu. Wiele egzekucji odbywało się w Kuropatach, czyli największym miejscu straceń. Kobiety i dzieci wysyłano najczęściej do Republiki Komi, gdzie większość również zginęła" - opowiada naukowiec dodając, że dziś "na Dzierżyńszczyźnie nie ma śladu polskości".  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy